Władysław Król z prezesem Tęczy Henrykiem Pietrzakiem na boisku przy ul. Wólczańskiej

Zdjęcia z prywatnego archiwum byłego trenera Tęczy – Marka Jachowicza

Najpierw pozytywy zwycięskiego meczu ŁKS ze Skrą (2:1). Pierwszy najważniejszy to zwycięstwo i odczarowanie stadionu im. Władysława Króla. Kolejne to trenerski nos Kazimierza Moskala. Dał szansę Mateuszowi Kowalczykowi, a ten pięknie odpłacił się za okazane zaufanie. Widział, że trzeba zmienić napastnika. Wpuścił na boisko Piotra Janczukowicza, a ten dwie minuty później zdobył zwycięskiego gola. Wszyscy czekaliśmy na udany mecz Bartosza Szeligi i taki nadszedł. Obrońca zaliczył bardzo dobry występ, czego ukoronowaniem były dwie asysty.

Władysław Król z działaczami Tęczy

Teraz negatywy. Trzeba pamiętać, że zanim padł zwycięski gol rywale mieli dwie dogodne sytuacje do zdobycia bramki. Piękna bramka Przemysława Sajdka pokazała, że ŁKS za szybko pozbywa się zdolnych piłkarzy. Nowi gracze ŁKS na razie spisują się przeciętnie (Bartosz Biel, Dawid Kort), słabo ( Nelson Balongo) lub bardzo słabo (Vladyslav Okhronchuk – słusznie wysłany na ławkę rezerwowych). Ciekawe, co na ten temat ma do powiedzenia dyrektor sportowy – Janusz Dziedzic, który na razie dobrze spisuje się… pomagając w treningu strzeleckim.

Trener Kazimierz Moskal: Dla mnie każdy dzień w Łodzi jest dobry, ja się tutaj fantastycznie czuję od pierwszego dnia, kiedy przyjechałem po raz drugi. Kiedy pierwszy raz tutaj jechałem, to we mnie już była radość i te dni są dla mnie miłe, natomiast zgadzam się, że do tej pełni szczęścia brakowało tego zwycięstwa.

Jakub Dziółka (trener Skry): – Nasze słabe trzydzieści minut wpłynęło na to, że ŁKS grał taką piłkę jaką chciał. Dopiero po tym staliśmy się równym przeciwnikiem dla łodzian, mieliśmy swoje szanse, ale to rywale zdobyli zwycięską bramkę.

Mateusz Kowalczyk: -Bardzo się cieszę, że udało się odczarować stadion Króla. Na pewno poczuliśmy ulgę. Teraz powinno być nam trochę łatwiej.