Rezerwowy Pafka

Tag: widzew (Page 14 of 30)

Zwycięski debiut w Widzewie trenera Daniela Myśliwca. Gol Bartłomieja Pawłowskiego i… samobój pozwoliły pokonać Cracovię

Udany debiut nowego szkoleniowca – Daniela Myśliwca. Widzew wygrał trzeci ligowy mecz, trzeci na własnym boisku, w czym wielka zasługa liderów zespołu – Bartłomieja Pawłowskiego i Jordiego Sancheza, ale i nowego w składzie Sebastiana Kerka.

Nowy trener i jest nowy kapitan, a to dlatego, że dotychczasowy – Stępiński wylądował na ławce rezerwowych. Jego miejsce zajął Ibiza. Kapitanem został Hanousek. Poza składem z powodu kontuzji znaleźli się: Szota, Alvarez, Przybułek. Silva pauzuje za czerwoną kartkę.

Nowy trener – Myśliwiec postawił na grę czterema obrońcami. Mecz był debiutem w ekstraklasie szkoleniowca łodzian. Cracovia to zespół, który do spotkania w Łodzi nie doznał jeszcze porażki.

Widzewiacy zaczęli mecz energetycznie, z wiarą w zdobycie gola (efekt nowej miotły?!). Zapał jednak słabł. Faktem jest, że w 21 min pierwszy celny strzał z dystansu zanotował Żyro.

Nic nie wynikało ze stałych fragmentów gry, ale grający cierpliwie w ataku pozycyjnym Widzew czekał na swoją szansę i się jej doczekał. Po precyzyjnej centrze Nunesa, najwyżej wyskoczył Pawłowski i nie dał szans Madejskiemu na skuteczną interwencję. To drugi gol pomocnika w tym sezonie i pierwsza asysta Nunesa. Szału nie było. To była jedyna dokładna akcja pierwszej połowy.

Od początku drugiej części gry goście zepchnęli łodzian do kurczowej obrony. Po rzucie rożnym i główce Ghity piłka odbiła się od słupka. Za chwilę po łatwej stracie i strzale z ostrego kąta Rapy piłka minęła słupek.

Próby przeniesienia piłki na połowę gości były nieudane, poza celnym strzale z dystansu Pawłowskiego i znakomitym uderzeniu pomocnika z rzutu wolnego (fantastycznie interweniował Madejski). To był pojedynek bramkarza z rozkręcającym się Pawłowskim. W kolejnej akcji obronił jego strzał po ziemi w róg bramki.

Widzew powoli, powoli starał się zmienić obraz gry. I mu się to udało. Po świetnym prostopadłym podaniu Kerka, Sanchez zwiódł dwóch obrońców i strzelił. Po interwencji Jugasa piłka wpadła do siatki. Gol uznany za samobójczy i to nie jest do końca sprawiedliwe, bo 99 procent aktywów w tej akcji miał napastnik łodzian. Jeszcze trzeba odnotować, szkoda że niecelny, strzał z rzutu wolnego Kerka, celny Tkacza oraz świetną interwencję Ravasa, co pozwoliło w drugim meczu w tym sezonie zachować czyste konto. Ostatecznie Widzew wykazał się cierpliwością i skutecznością, co zapewniło mu cenne zwycięstwo.

Widzew – Cracovia 2:0 (1:0)

1:0 – Pawłowski (36, głową), 2:0 – Jugas (72, samobójcza)

Widzew: Ravas – Milos, Żyro, Ibiza, Nunes – Hanousek – Klimek (65, Tkacz), Shehu (65, Kerk), Kun, Pawłowski (81, Ciganiks) – Sanchez (81, Rondić)

Cracovia na pewno bez Kamila Glika. Kto dostanie szansę od nowego trenera Widzewa – Daniela Myśliwca? Będą rewolucyjne zmiany w składzie łodzian? A i tak wszystko w ich grze zależy od trzech muszkieterów!

W najbliższym spotkaniu o ligowe punkty piłkarze Widzewa zmierzą się na stadionie przy al. Piłsudskiego z Cracovią Kraków. To spotkanie rozpocznie się 17 września (niedziela) o godzinie 15.Krakowianie zdobyli do tej pory 10 punktów. Na wyjeździe dwa mecze wygrali, jeden zremisowali. Widzew zgromadził siedem punktów. U siebie dwa zwycięstwa i porażka.

Łodzian poprowadzi nowy trener Daniel Myśliwiec, który zastąpił Janusza Niedźwiedzia. Czy ta zmiana wyjdzie drużynie na dobre? Trudno powiedzieć. Dla mnie to kwestia szczęścia i przypadku, trzeba wszak pamiętać, że o zmianie szkoleniowca zdecydowali nie fachowcy – trenerzy, tylko działacze – kibice, którzy szukali racjonalnych i merytorycznych(?!) argumentów, żeby tę zmianę uzasadnić. Trochę to kabaretowe, a nie fachowe, ale… czas pokaże i to szybko czy to było udane posunięcie.

W drużynie rywali na pewno nie wystąpi ciągle pauzujący za czerwoną kartkę ujrzaną w lidze włoskiej – Kamil Glik. Kto może zagrać w Widzewie Daniela Myśliwca, tego nie wiadomo, choć wydaje się, że w defensywie w wyjściowej jedenastce może się pojawić Mato Milos. Druga linia na gwałt potrzebuje lidera. Takim w założeniu miał być Juljan Shehu. Na razie na pewno nie jest. Czy obdarzony zaufaniem przez nowego szkoleniowca odwdzięczy się dobrą grą na miarę oczekiwań? A może impuls do lepszej gry da Sebastian Kerk, który z dobrej strony pokazał się w sparingu ze Zniczem Pruszków (2:1).Daniel Myśliwiec musi też znaleźć nie odstającego do poziomu młodzieżowca, bo brak takowego przez dłuższy czas w składzie będzie skutkował milionowymi karami.

Czego byśmy nie prognozowali to wygląda na to, że o jakości gry zespołu nadal będzie decydowało trzech muszkieterów: Henrich Ravas, Bartłomiej Pawłowski i Jordi Sanchez.

Widzew. Kowale zawinili, a tylko Cygana powiesili. Wyrzucili trenera Janusza Niedźwiedzia, ale czy tylko on jest winny?!

Doszło do tego, czego się wszyscy wkoło spodziewali, a niektórzy z niecierpliwością oczekiwali. A gdy stało się jasne, że trener Janusz Niedźwiedź został zdymisjonowany (zastąpił go Daniel Myśliwiec), wielu odetchnęło z ulgą. Nikt w tym momencie nie będzie ich rozliczał (a powinien!). Mogą spać spokojnie, ciekawe jak długo jeszcze.

Nie przepadałem za wypowiedziami trenera Niedźwiedzia, bo owijał sprawę w bawełnę, lukrował rzeczywistość, zamiast prosto z mostu, po męską mówić zwłaszcza po przegranych meczach jak jest i dlaczego tak jest.

Trudno mi jednak nie liczyć się ze zdaniem Zbigniewa Bońka, który na futbolu zęby zjadł, na polskiej piłce, a szczególnie Widzewie zależy mu wyjątkowo. Jego zdaniem wyrzucenie Niedźwiedzia jest działaniem przedwczesnym i niepotrzebnym. Trener poukładał drużynę, wypracował styl, jakim powinna ona grać, a że dostał do grania tego koncertu marnych wykonawców, to nie tylko jego wina.

Znów do Widzewa trafił zaciąg nikomu niepotrzebnych przeciętnych piłkarzy, którzy miast robić różnicę w grze na plus, ciągną zespół w dół, w otchłań przeciętniactwa. A kompromitacją okazało się szukanie młodzieżowca, który będzie spełniał ekstraklasowe kryteria.

Tę sportową, nie boję się powiedzieć, klęskę powinien też wziąć na klatę dyrektor sportowy, ba cały pion sportowy klubu i to on też powinien ponieść konsekwencje. Ba, gdybym ja był właścicielem Widzewa, po prostu doprowadziłbym pion sportowy klubu do… pionu.

Wziąłbym też pod lupę ludzi odpowiadających za widzewską akademię, którzy choć mijają lata, nie potrafili wychować choćby jednego zawodnika, mogącego skutecznie walczyć o miejsce w podstawowym składzie.

Trzeba mocno potrząsnąć całym pionem sportowym, to nie ulega wątpliwości. Pokazać mu też szerszą perspektywę, zapraszając wreszcie do współpracy byłych znakomitych piłkarzy Widzewa. Prawdziwych fachowców z wielką charyzmą, którzy budowali potęgę klubu i mają tyle życiowej i zawodowej mądrości, że po prostu mogliby pomóc ludziom pracującym na co dzień w klubie spojrzeć prawdzie w oczy!

To absurdalne, a jednak… Moim zdaniem ŁKS i Widzew miały lepsze ligowe kadry w zeszłym sezonie!

Gdy porażka goni porażkę wszystkiego się odechciewa. Aż trudno uwierzyć, że w regionie o takiej mocarstwowej, sportowej (łódzcy bramkarze byli we wszystkich reprezentacjach dyscyplin zespołowych!) tradycji, jest tak bardzo źle. I nie wiadomo czy i kiedy będzie lepiej.

Skupmy uwagę na piłce nożnej. Na razie futbolowe transfery ŁKS i Widzewa to strzały, jak kulą w płot. Nie mam cienia wątpliwości, że obie drużyny miały lepsze jedenastki (plus wartościowi zmiennicy) w minionym sezonie.

Widać wszyscy futbolowi spece w obu klubach byli głusi na mądre przysłowie: lepsze jest wrogiem dobrego. Zamiast dbać, pielęgnować, ulepszać postanowiono zmieniać, bo takie obowiązują w tym zagubionym polskim futbolowym światku zasady. Jak widać na razie ŁKS i Widzew wychodzą na nich jak Zabłocki na mydle.

Nowi, zagraniczni gracze powinni być wartością dodaną łódzkich klubów, a mówiąc wprost, nie są. Mamy nowy sezon, a gra obu zespołów opiera się na tych samych zawodnikach: ŁKS – Bobek, Mokrzycki (a gdzie Kowalczyk, no gdzie?!), Widzew – Ravas, Pawłowski i momentami Sanchez. To zdecydowanie za mało, żeby myśleć o ekstraklasowych sukcesach.

Na razie wszystko przemawia za tym, że obie łódzkie drużyny będą kurczowo bronić się przed spadkiem. No chyba, że w trakcie reprezentacyjnej przerwy nastąpi wielkie przełamanie i ligowy karta zacznie naszym iść. Oby tylko się nie okazało, że nadzieja jest matką głupich.

Po prostu jest źle. Porażka Widzewa w Warszawie. Bramkarze w roli… asystentów. Defensywa łodzian niczym ser szwajcarski

Widzew przegrał czwarty ligowy mecz, trzeci na wyjeździe. Do tej pory łodzianie w spotkaniach na obcych boiskach wywalczyli tylko punkt. Widzew z drepczącą Legię niewiele miał do powiedzenia.

Jak sam nie strzelasz, to za chwilę tracisz – szybko sprawdziła się ta futbolowa maksyma. W 4 minucie zamykając akcję łodzian, po dośrodkowaniu Pawłowskiego strzelając z ostrego kąta, Milos trafił w Tobiasza, W natychmiastowej odpowiedzi bramkarz Legii zaliczył… bramkową asystę. Posłał długą piłkę do Muciego, kompletnie pogubieni i źle ustawieni łodzianie (ta uwaga dotyczy głównie Milosa!) pozwolili legioniście znaleźć się w w sytuacji sam na sam z Ravasem, którą skrzętnie wykorzystał.

Legia grała sobie lelum polelum, mając w pamięci, że przed zespołem Puchar Konfederacji, a Widzew był za słaby, żeby się temu przeciwstawić i spróbować przeprowadzić składną, bramkową akcję. Wygląda na to, że łodzianie uśpili czujność rywali. Widzew powtórzył akcję Legii. Ravas posłał długą piłkę do Sancheza. Hiszpan ograł dwóch graczy rywali, a potem bez problemów pokonał Tobiasza. To trzeci gol Jordiego w tym sezonie.

Legia szybko miała szansę na drugiego gola. Po znakomitej akcji Wszołka w dogodnej sytuacji Rosołek skiksował. W Warszawie już mówią o pudle sezonu!

Widzew mógł prowadzić na początku drugiej połowy. Po podaniu Pawłowskiego w sytuacji sam na sam Sanchez posłał piłkę obok Tobiasza, ale i obok słupka. To jednak Legia miała inicjatywę, atakowała, Widzew miał trochę szczęścia.Warszawianie grali bowiem bez zwykłej u nich futbolowej ikry. Gra była nuda, nieciekawa. Aż do chwili, gdy okazało się, że defensywa Widzewa jest dziurawa jak ser szwajcarski. Najpierw dała się ograć, a potem zostawiła tyle miejsca Muciemu, że ten pewnym strzałem posłał piłkę w róg łódzkiej bramki.

Legia miała szansę na kolejnego gola, ale w doliczonym czasie w dogodnej sytuacji Pekhart nie trafił w piłkę. Za chwilę po kiksie Silvy, stuprocentową sytuację zmarnował Guala, ale ale… po analizie VAR okazało się, że widzewiak faulował rywala. Otrzymał czerwoną kartkę, a jedenastkę wykorzystał Josue. W ostatniej akcji szansę na drugiego gola dla łodzian miał Hanousek, ale trafił z 14 metrów w Tobiasza.

17 września o godz. 15 Widzew podejmie Cracovię.

Legia Warszawa – Widzew Łódź 3:1 (1:1)

1:0 – Muci (5), 1:1 – Sanchez (44), 2:1 – Muci (75), 3:1 – Josue (90+7, karny)

Widzew: Ravas – Stępiński (82, Żyro ), Szota, L. Silva – Milos, Alvarez (70, Kun), Hanousek, Nunes – Tkacz (46, Terpiłowski), Pawłowski – Sanchez(82, Ciganiks)

Taki czarny sportowy weekend nie może się już powtórzyć, bo będzie nie do przełknięcia!

Nigdy więcej takich weekendów. Ja, kibic aleksandrowskiego i łódzkiego sportu, tego nie chcę i już! Były czarne dni – przegrali piłkarze ŁKS i Widzewa, z boiska zeszli pokonani rugbiści Budo 2011 Aleksandrów Łódzki i KS Budowlani Commercecon.

To, co się dzieje z tą ostatnią drużyną, jest dla mnie wyjątkowo bolesne. Przez dobre ćwierć wieku byłem wszak zawodnikiem klubu z Górniczej 5! Tak to jednak jest, gdy nie słucha się prostych prawd: zgoda buduje, niezgoda rujnuje. Ciekawe, jaki pogląd na ten temat mają panie prezydent miasta Łodzi?!

Wracając do głównego tematu. Oby ten czarny weekend się nie powtórzył! Czy to będzie możliwe? Piłkarze ŁKS na swoim magicznym stadionie podejmą 1 września o godz. 18 Wartę Poznań – solidną drużynę, ale teraz jakby w sportowym dołku. Widzew w hicie hitów 3 września o godz. 17.30 zmierzy się w stolicy z głównym kandydatem do tytułu mistrza Polski – Legią. Zdobyć w Warszawie choćby punkt, to będzie bardzo trudne zadanie.

Mistrzowie Polski w rugby – Budo 2011 po dwóch porażkach na początku sezonu w trzecim meczu podejmą w Aleksandrowie Łódzkim w niedzielę o godz. 14.30 Budowlanych Lublin, którzy mają na koncie dwa zwycięstwa i porażkę, a KS Budowlani Commercecon w sobotę o godz. 13 w Łodzi przy ul. Górniczej5 zmierzą się z drużyną, z którą mogą nawiązać walkę (no bo jak nie z tym teamem, to z kim?!) czyli Lechią Gdańsk (na koncie jedno zwycięstwo, dwie porażki).

Czy teraz ja i wszyscy kibice sportu w naszym regionie doczekamy się czterech zwycięstw?!

Widzew. Wszyscy z zadowolenia klepią się po plecach, a tymczasem okrutna prawda mówi wprost: nie jest lepiej!

Wygląda na to, że w Widzewie rządzi towarzystwo wzajemnej adoracji. Jest miło, przyjemnie, wszyscy klepią się po plecach, a wyniki? Jakie są, każdy widzi. Były przeciętne i są… przeciętne, a może jeszcze gorsze. Dowodem jest wyjątkowo bolesna, bo na własnym stadionie, porażka ze Śląskiem Wrocław, w meczu w którym podopieczni Janusza Niedźwiedzia nie mieli, mówiąc szczerze, nic do powiedzenia. Ba, nie przeprowadzili żadnej składnej akcji, ani razu nie strzelali celnie na bramkę rywali.

Przed spotkaniem prezes Michał Rydz chwalił pion sportowy za sprowadzenie Sebastiana Kerka, choć nikt tak naprawdę nie wie, czy coś wartościowego wniesie do drużyny. Wcześniej zachwycano się przy al. Piłsudskiego ostatnimi transferami, tymczasem panowie Silva czy Alvarez na razie (w którym to już spotkaniu) to futbolowi przeciętniacy, jakich wśród naszych polskich futbolistów można znaleźć na kopy. Co jest wart napastnik Rondic, trudno stwierdzić, bo na razie ściągnięto go nawet nie do pełnienia roli jokera w futbolowej talii, a grania nic nie znaczących ligowych ogonów. W takiej roli można spokojnie obsadzać wcześniej przygotowanych piłkarzy z… drugiej drużyny.

Widać, jak na dłoni, że gra czterema obrońcami nie przynosi spodziewanych korzyści. W grze defensywnej Widzew popełnia juniorskie błędy, pozwalając na to, jak w meczu z wrocławianami, że jedno inteligentne prostopadłe podanie przez dwie formacje, pozwala rywalom na przeprowadzenie bramkowej akcji. W grze ofensywnej brakuje na bokach dwójkowych ataków z szybką wymianą piłki, w których lider Bartłomiej Pawłowski czuł się jak ryba w wodzie, a teraz za często i niepotrzebnie spełnia jedynie rolę przyglądającego się boiskowym wydarzeniom statysty.

Szkoleniowym skandalem jest nie znalezienie w okresie przygotowawczym i przygotowanie do ligowej gry młodzieżowca. To sprawia, że łodzianom przychodzi grać w dziesięciu, bowiem promowani przez trenerów młodzi gracze nie pasują (na razie?) do nie najwyższych przecież ekstraklasowych standardów.

Wygląda na to, że tą całą akademię, która nie może wychować odpowiedniej klasy zawodnika oraz tak chwalony pion sportowy, który nie potrafi w Polsce wytropić utalentowanego gracza o odpowiednich umiejętnościach, można o kant stołu potrzaskać.

W sumie jeżeli w klubie nie będzie krytycznej analizy, tego co się dzieje, to przyszłość nie rysuje się w jasnych barwach.

Morale, a także wartość zespołu w defensywie, mógłby podnieść Kamil Glik, ale wygląda na to, że negocjacje łodzian z byłym reprezentantem Polski się nie udały i piłkarz trafi do Cracovii.

Janusz Niedźwiedź po bolesnej porażce Widzewa: Niepokoi brak solidności

Niektórzy mówią, że po słabym meczu, ja powiem więcej, momentami beznadziejnym, w wykonaniu łodzian, Widzew przegrał ze Śląskiem Wrocław 0:2. Jak podają Sportowe Fakty po raz ostatni w  ekstraklasie Śląsk Wrocław wygrał w Łodzi w listopadzie 2000 roku po dwóch bramkach Piotra Włodarczyka i jednej Michała Stolarza WKS zwyciężył na Widzewie 3:0.

Opinie za widzewtomy.net

Janusz Niedźwiedź: Jesteśmy niezadowoleni. Wynik to jedno, ale w ogóle to, co pokazaliśmy dzisiaj było niezadowalające. Zagraliśmy poniżej naszych – a także kibiców – oczekiwań. Niepokoi brak solidności. Mieliśmy agresywnie pressować, a tego nie robiliśmy. Co mnie bardziej martwi, to brak komunikacji, przeciwnicy w zbyt prosty sposób dostali się pod naszą bramkę przy pierwszym straconym golu. Cały czas śledzimy rynek, więc myślę, że wchodzimy w ten ostatni etap okienka i będziemy jeszcze rozmawiać o tym, jakie mamy możliwości

Jacek Magiera: Cieszymy się bardzo ze zwycięstwa. Zapracowaliśmy na to konsekwentną grą. Powiedziałem w szatni tylko dwa słowa: „wygrał zespół”. Cieszymy się również z czystego konta, bo dawno taka sytuacja nie miała miejsca. Wiedzieliśmy jak odciąć te najmocniejsze punkty Widzewa. Ani Pawłowski, ani inni piłkarze rywala nie mieli dogodnych sytuacji. Tak jak mówiłem wcześniej, mecz był w stylu angielskim, bo atmosfera tutaj jest niesamowita i wygrana w takiej atmosferze jest świetnym uczuciem.

Patryk Stępiński: Rywale wykorzystali nasze błędy. Najważniejsza statystyka, czyli strzelone gole, są po stronie Śląska. To on znalazł lepszy sposób na to spotkanie.

Henrich Ravas: Popełniliśmy zbyt dużo błędów, po których rywal miał okazję do strzelenia gola.

Antoni Klimek: Przeciwnicy byli od nas lepsi, mieli bardzo fajny plan na ten mecz, a przede wszystkim skuteczny. Z kolei my nie byliśmy w swojej optymalnej dyspozycji. Popełnialiśmy sporo małych błędów, które Śląsk wykorzystał. To nie tak miało wyglądać.

Co dalej?  30 sierpnia wrocławianie zagrają zaległy mecz na wyjeździe z Pogonią Szczecin, a 2 września podejmą u siebie Jagiellonię Białystok. Dzień później o godz. 17.30 Widzew zagra w ligowym klasyku na Łazienkowskiej z Legią Warszawa.

Widzew. Wracają zmory z końcówki zeszłego sezonu? Łodzianie przegrali zasłużenie pierwszy mecz na własnym boisku. Kibice: RTS, co wy robicie?!

Czy wracają zmory z końcówki zeszłego sezonu? Przypomnijmy, wtedy Widzew przegrał sześć meczów z rzędu na własnym boisku. Teraz, po dwóch zwycięstwach u siebie, doznał pierwszej porażki, będąc zespołem słabszym od rywali, czego dowodem fakt, że nie przeprowadził żadnej groźnej akcji i nie strzelił celnie na bramkę Śląska.

To miał być mecz angielskiej bezkompromisowej wymiany ciosów, pojedynek napastników – z jednej strony Sanchez, z drugiej Exposito i wreszcie spotkanie… zmian w składzie gospodarzy. Trener Niedźwiedź dokonał trzech roszad. Wypadli: Żyro, Przybułek, Terpiłowski. Pojawili się na boisku: Silva, Kun i Klimek.

Już w pierwszej groźnej akcji znakomicie pokazał się Exposito. Wyprzedził Szotę, wycofał piłkę do Schwarza, a ten strzelając zza pola karnego fatalnie skiksował. Do dwóch razy sztuka. Kompletnie pogubieni gospodarze w środku pola pozwolili na prostopadłe podanie przez dwie linie Petkowowi, a sytuację sam na sam pewnym strzałem w długi róg popisał się Nahuel.

Exposito był nie do zatrzymania dla łodzian. Przebiegł nieomal pół boiska, minął kilku łodzian, a jego strzał z najwyższym trudem obronił Ravas. W kolejnej akcji po podcince Rzuchowskiego w doskonałej sytuacji piłka wylądowała nad bramką. Słabiutko grający łodzianie mieli furę szczęścia, bo gdyby wrocławianie byli skuteczniejsi mogło już być po meczu.

Widzew przejął inicjatywę, ale grał wolno, przewidywalnie, nie potrafił choć raz celnie strzelić na bramkę rywali. Łodzianie mogli wpaść na własną minę. Po nieprzepisowo zatrzymanej akcji gości powinna być druga żółta kartka dla Silvy, ale niezrozumiałej pobłażliwości sędziego Stefańskiego widzewiak zawdzięcza to, że został na boisku.

W drugiej połowie nic się nie zmieniało. Exposito był poza zasięgiem łódzkich piłkarzy, którzy mieli ogromne kłopoty, żeby go zatrzymać. Ostatecznie na miejscu był Ravas. Kapitan wrocławian miał po przerwie przynajmniej trzy okazje, żeby zdobyć bramkę. Co się odwlecze, to nie uciecze. Po stałym fragmencie gry – rzucie wolnym wykonywanym przez Nahuela, Paluszek z trudnej pozycji zdobył głową drugą bramkę.

Mogło być 0:3, ale po rzucie wolnym Exposito, łodzianie dzięki interwencji Terpiłowskiego obronili się przed stratą bramki. Mógł być w koćcu gol dla gospodarzy. Po centrze Milosa Nunes z metra trafił w… słupek bramki gości.

Mecz obserwowało na trybunach 17 tysięcy 104 widzów. Kibice skandowali: RTS, co wy robicie?! Pytanie, jak najbardziej zasadne.

Widzew – Śląsk0:2 (0:1)

0:1 – Nahuel (13), 0:2 – Paluszek (80, głową)

Widzew: Ravas – Stępiński (58, Milos) , Szota, Silva (58, Żyro) , Nunes – Hanousek (76, Rondić) – Klimek (46, Terpiłowski), Kun (58, Shehu), Alvarez, Pawłowski – Sanchez

Czy grając czwórką obrońców Widzew będzie w stanie zatrzymać niesamowitego Erika Exposito?

Jest dobrze, jest dobrze, więc o co wam chodzi? Felietonista Przeglądu Sportowego chce zagłaskać na śmierć trenera Janusza Niedźwiedzia. To trochę brzmi jak przestroga. Kiedyś pupilem stołecznej gazety był były już na szczęście dyrektor sportowy ŁKS – Krzysztof Przytuła, który w Łodzi poległ jak Napoleon w bitwie pod Waterloo.

Widzew w pięciu meczach zdobył siedem punktów, niektóre, w tym ostatni szczęśliwie, może nie tyle dzięki wspaniałej taktyce i umiejętnościom (choć tych Jrodi Sanchezowi nie można odmówić), a wielkiej ambicji, determinacji, woli walki do samego końca spotkania.

Lider zespołu Bartłomiej Pawłowski: Ataków było z naszej strony sporo, ale brakowało finalizacji i tego ostatniego celnego podania, albo strzału na bramkę. To jest niestety zbyt mało, żeby móc zdobywać więcej goli. Cieszymy się, że udało się wpuścić trochę świeżej krwi, bo zmiany z pewnością pomogły, a Jordi Sanchez strzelił bramkę, która dała nam remis. Zawsze gdy robi się taki come back, walczy się do końca i uzyskuje pozytywny wynik, to zawsze jest w zespole taka dobra energia, która daje kopa i tę myśl, że przywozi się jednak te punkty do domu.

Czy ten brak ostatniego podania i strzałów to trochę nie jest wynik tego, że łodzianie grają czterema obrońcami, trzymającymi się głównie własnego przedpola? Mniej, dużo mniej, jest dwójkowych akcji oskrzydlających, w których szczególnie może się wykazać Pawłowski.

Trener Janusz Niedźwiedź twierdzi, że dokładnie analizuje każde spotkania, choć podczas konferencji prasowych raczej mówi na okrągło. Miejmy jednak nadzieję, że w szatni, gdy nie ma telewizyjnych kamer, jest krytyczna analiza i wyciąganie wniosków. Oby tak było, bo Widzew nie jest tuzem ekstraklasy i każdy zdobyty punkt jest na wagę złota.

25 sierpnia o godz, 20.30 łodzianie podejmą Śląsk Wrocław, który w ostatniej kolejce pokonał Lecha Poznań (3:1), dzięki niesamowitemu meczowi swojego kapitana Erika Exposito, który zdobył dwie bramki i zaliczył asystę, a przy tym jak wspaniale i skutecznie walczył o piłkę nawet z trzema atakującymi go rywalami. To był chyba najlepszy występ piłkarza w tegorocznych rozgrywkach. Lider wrocławian ma już na koncie cztery trafienia. Oj, widzewiacy będą mieli z zatrzymaniem Erika wiele pracy!

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑