Ryżową Szczotką

Rezerwowy Pafka

Page 30 of 147

ŁKS. Pokaż mi swoją defensywę, a powiem ci, o co będziesz grał!

Fot. ŁKS Łódź

ŁKS przegrał po raz dwudziesty w tych rozgrywkach ekstraklasy, po raz siódmy na własnym boisku. Jakie w tej sytuacji ma znaczenie, że się starał się i walczył. Po raz piąty w XXI wieku spadł z najwyższej klasy rozgrywek. Niestety, nie ma w tym przypadku, nieszczęśliwego zbiegi okoliczności.

Znany trener Helenio Herrera twórca futbolowej metody zwanej catenaccio mówił z przekonaniem: pokaż mi swoją defensywę, a powiem ci o jakie cele będzie walczył. Nic dziwnego, że w swojej pracy stawiał na dobrze zorganizowaną obronę, dziś byśmy powiedzieli grę defensywną zespołu. I to przyniosło wielki sukces. Zdobył z Interem mistrzostwo Włoch, wygrywając gros spotkań 1:0.

Niestety, do tych mądrości, bądź co bądź z lat sześćdziesiątych minionego wieku(!) nie potrafił się się twórczo odnieść żaden z ostatnich, a było ich wielu, trenerów ŁKS w ekstraklasie. Cały trud szedł na marne wypracowane w pocie czoła bramkowe przewagi zdały się na nic, skoro łodzianie zachowywali się w swoim polu karnym, ba, w polu bramkowym niczym nieopierzeni juniorze, co kończyło się stratą goli i porażką. Tak też niestety się stało w pojedynku ze słabiutkim wiosną, choć, o ironio, mającym szansę na tytuł Śląskiem (1:2).

Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

Niestety, Rahil Mammadov, Levent Gulen, to nie są filary defensywy, którym można zaufać na 100 procent. Popełniają proste błędy, skutkujące golami dla rywali. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego wiosną nie dano szans pokazania się Adamowi Marciniakowi czy ełkaesiakowi nad ełkaesiakami Oskarowi Koprowskiemu. Trzeba za wszelką cenę, nawet straty kolejnych punktów, udowadniać słuszność dokonanych na pewno nie tanich futbolowych transferów?

Tworzenie nowej drużyny na rozgrywki I ligi trzeba zacząć od dziś. Trener Marcin Matysiak w ostatnich spotkaniach powinien postawić na tych, którzy zostaną w zespole na nowy sezon.

Przed ŁKS jeszcze trzy ekstraklasowe mecze: 10 maja o godz. 18 z Piastem w Gliwicach, 20 maja o 19 z Zagłębiem w Lubinie i na koniec 25 maja o godz. 17.30 ze Stalą Mielec w Łodzi.

Wielkie święto kobiecego rugby w Krakowie. Czy Polki pojadą na finały do Madrytu?

Wielkie sportowe święto w Krakowie. 10 dni zostało do rozpoczęcie trzeciego z serii turniejów w ramach World Rugby HSBC Sevens Challenger. Na Stadionie Miejskim im. Henryka Reymana dwanaście drużyn powalczy o zwycięstwo w turnieju, a także o awans do finałowych zmagań w Madrycie. Wśród nich Polki, dla których stolica Małopolski jak dotąd była bardzo szczęśliwa – podaje biuro prasowe PZR.

Zmagania w stolicy Małopolski zdecydują o tym, które cztery drużyny zagrają dwa tygodnie później w finałach w Madrycie. Tam, na zwycięzców czeka już Brazylia, Japonia, Hiszpania i RPA – cztery ostatnie zespoły HSBC SVNS, znanego wcześniej jako World Series. Cały czas szansę gry w tym gronie mają Polki. Muszą jednak powalczyć z Belgią, Kenią i Ugandą, które cały pozostają w zasięgu naszej drużyny.

W Krakowie zobaczymy dwanaście drużyn, które w pierwszej fazie zostaną podzielone na trzy czterozespołowe grupy. Po dwie najlepsze ekipy awansują do ćwierćfinału, dołączą do nich także dwie najlepsze drużyny z trzecich miejsc.

Wielkimi faworytkami wydają się Chinki, zwyciężczynie z Dubaju i Montevideo, ale Argentyna, czy wreszcie Polska, spróbują pomieszać im szyki.

Fot. PZR

Na Stadionie Miejskim im. Henryka Reymana szykują się więc dwa dni z jajowatą piłką. To będzie turniej na wysokim poziomie, podczas którego będzie okazja obejrzeć kilka gwiazd, a przede wszystkim wesprzeć „Biało-Czerwone”, od lat budujące swoją pozycję w światowym rugby.

Wszystkie reprezentacje zostaną zakwaterowane tuż przy Stadionie Miejskim, a treningi będą odbywać się na boiskach Juvenii, Uniwersytetu Jagiellońskiego, a także Zwierzynieckiego Klubu Sportowego. Część ekip przyjeżdża do naszego kraju już kilka dni wcześniej.

W Krakowie jako jedna z pierwszych zamelduje się

Polki będą trenować w Ustroniu, a do Krakowa przyjadą dopiero w piątek, 17 maja przed południem. Rzadko zdarza się okazja, by móc spotkać czołowe zawodniczki świata, z których część zobaczymy na igrzyskach w Paryżu. Dla fana rugby to gratka, której nie można przegapić.

Bilety są wciąż dostępne na platformie KupBilet.pl

Sporty drużynowe. To nie jest powód do chwały, tylko do wstydu. Łódź stała się miastem sportowych outsiderów

Jak jest? No, po prostu źle, nawet bardo źle. Łódź stała się miastem sportowych outsiderów. W sportach zespołowych z reguły jesteśmy na samym końcu albo nas nie ma wcale. Miasto sportowych duchów.

W piłce nożnej jedna nasza drużyna zamyka ligową tabelę i definitywnie spadła z ekstraklasy, druga jest średniakiem. Na szarym końcu jesteśmy w żużlu (drugi ligowy poziom!) i praktycznie w rugby. W siatkówce kobiet nie mamy medalu, siatkówka mężczyzn na razie na regionalnym poziomie, nie liczą się: piłka ręczna, tak kobiet jak i mężczyzn, nie ma mocnej ligowej koszykówki kobiet, próbuje się wybić ponad regionalną przeciętność koszykówka mężczyzn, piłka wodna to ligowy średniak, hokej na lodzie jest w… Zgierzu, hokej na trawie…

Kto jeszcze pamięta, że taką dyscyplinę uprawiano w Łodzi? Jest mistrzowski team w pobliskich Brzezinach, gdzie wkrótce odbędzie się (tak, tak, to nie bajka!) Klubowy Puchar Europy. Tam jednak działa, i to jak, Małgorzata Polewczak, która, wygląda na to, że na rzecz miejskiego (brzezińskiego) sportu robi więcej, niż cały Urząd Miasta Łodzi.

Medalowe szanse mają tylko piłkarki UKS SMS. Urzędnicy z Piotrkowskiej 104 na te ambitne dziewczyny powinny chuchać i dmuchać oraz im nieba (finansowego!) przychylić.

Robiący polityczną karierę były wiceprezydent Łodzi Tomasz Trela twierdził z przekonaniem, że łódzkie kluby dostały wędkę (znakomite obiekty), a przynętą i połowami muszą zająć się same. Jak widać na naszych oczach ta teoria bierze w łeb. Potrzebne są dobre, pozytywne pomysły w UMŁ i ich odpowiedni wykonawcy. Natychmiast, bo za chwilę, my łodzianie, utoniemy w sportowej beznadziei.

14 porażka łodzian w ekstralidze rugby. W drugiej połowie na boisku dominowała już tylko ekipa Pogoni. Rozwiązał się worek z przyłożeniami

Fot. PZR

Po 11. kolejkach w Ekstralidze rugby doszło do zmiany lidera. Został nim Orlen Orkan Sochaczew, który pokonał na własnym boisku Drew Pal 2 Lechię Gdańsk. Z pierwszego miejsca na trzecie spadła Juvenia Kraków. Smoki poległy w Sopocie, gdzie miejscowe Ogniwo triumfowało 24:8 i wskoczyło na drugie miejsce w zestawieniu.

Na dwie kolejki przed końcem sezonu pierwsze trzy drużyny dzieli przedział trzech punktów, szykuje się więc niezwykle emocjonujący finisz rywalizacji! Zwłaszcza w perspektywie bezpośredniego starcia Orlen Orkana i Juvenii w przyszły weekend – podaje biuro prasowe PZR.

Sezon, dodajmy nieudany, skończyli już łodzianie. Doznali 14 porażek, wygrali jeden pojedynek z Lechią 23:13. Chociaż przed meczem Budowlanych WizjaMed Łódź z Awenta Pogonią Siedlce goście byli zdecydowanymi faworytami, to jednak gospodarze, grający na wiosnę znacznie lepiej niż w pierwszej rundzie, odgrażali się, że tanio skóry nie sprzedadzą. W pierwszej połowie były fragmenty wyrównanej walki, a w drugiej?

W drugiej części gry na boisku dominowała już tylko ekipa Pogoni. Rozwiązał się worek z przyłożeniami i zawodnicy gości jeszcze czterokrotnie meldowali się w polu punktowym Budowlanych. Swoje „dorzucił” Walters, który zdobył jedno przyłożenie, a także dwa razy udanie podwyższył, w polu punktowym gospodarzy meldowali się też Kacper Skup, Arkadiusz Janeczko i Łukasz Korneć, a Pogoń ostatecznie wygrała 53:12, nie zostawiając złudzeń, kto tego dnia był lepszy.

Dla Budowlanych było to ostatnie spotkanie sezonu, bowiem w kolejnej kolejce pauzują, natomiast w ostatniej mieli grać z zespołem z Aleksandrowa Łódzkiego, ale ten wycofał się z rozgrywek.

Wyniki 16. kolejki:

KS Budowlani WizjaMed Łódź – Awenta Pogoń Siedlce 12:53 (12:29)

Budowlani: Oskar Czyszczoń 5, Alexander Niedźwiecki 5, Michał Dudek 2. Pogoń: Paul Walters 13, Kacper Skup 10, Vaha Halaifonua 5, Rati Asatiani 5, Daniel Trybus 5, Robert Bosiacki 5, Łukasz Korneć 5, Arkadiusz Janeczko 5

Żółte kartki: Emil Petit (Budowlani), Daniel Gdula (Pogoń)

Ogniwo Sopot – Juvenia Kraków 24:8 (17:5)

Ogniwo: Piotr Zeszutek 15, Roman Zhuk 5, Oleksandr Kirsanov 2 Mateusz Plichta 2. Juvenia: Marcin Morus 5, Riaan van Zyl 3

Orlen Orkan Sochaczew – Drew Pal 2 Lechia Gdańsk 61:0 (35:0)

Orkan: Peter Steenkamp 16, Dawid Plichta 10, Patryk Chain 5, Kacper Wróbel 5, Mateusz Pawłowski 5, Przemysław Dobijański 5, Andre Meyer 5, Michał Gadomski 5, Michał Kępa 5.

Fot. PZR

W sobotę rozegrano w Gdańsku finałowy turniej Mistrzostw Polski w rugby 7 kobiet. Ponownie bezkonkurencyjne okazały się zawodniczki Biało-Zielonych Ladies Gdańsk, które wygrywając rywalizację zapewniły sobie 14. tytuł mistrzowski z rzędu. Warto też wspomnieć, że ze względu na potrzebę regeneracji kluczowych zawodniczek reprezentacji, zespół Janusza Urbanowicza wystawił do gry tylko osiem rugbistek.

Druga porażka z rzędu Widzewa. Jeden Antoni Klimek to za mało, żeby opanować boiskowy chaos

Fot. Marek Młynarczyk autor bloga www.obiektywnasport.pl

Niestety, Widzew zaczyn przypominać stary niedobry Widzew z jesieni minionego roku, gdy wszyscy drżeli z obawy, że wiosną przyjdzie łodzianom bronić się przed spadkiem. Na szczęście do niczego takiego nie doszło i łodzianie mogą być spokojni o swój ligowy byt, ale dwie porażki z rzędu, w tym druga w wyjątkowo kiepskim stylu, nie budują pozytywnej narracji.

Łodzianie po 12 minutach przegrywali pojedynek z Wartą 0:2, potem zdobyli kontaktowego gola i mieli jeszcze kilo czasu, całą drugą połowę, żeby odrobić straty z nawiązką. Nie byli jednak w stanie tego zrobić. Trudno jednak było spodziewać się czegoś nadzwyczajnego, skoro cała odpowiedzialność za grę i wynik spadła na barki młodzieżowca – Antoniego Klimka, który zaliczył znakomitą asystę przy golu Jordiego Sancheza (siedem bramek na koncie).

Daniel Myśliwiec: Trzeba było opanować chaos, z którego żyje Warta. Trudno jednak go okiełznać, gdy tworzy się go samemu we własnych szykach. W tym upatruję właśnie przyczyn naszej porażki. Byłem przekonany, że zachowując spokój i konwekcje i zwiększając tempo będziemy w stanie odrobić starty. Pomyliłem się, nie udało nam się uporządkować gry i stąd ten wynik. Myślę, że stać nas na zdecydowanie więcej. Piłka jest pełna przypadkowych i losowych zdarzeń. Taktyka polega na tym, żeby ograniczyć ten przypadek do minimum. My przez ten chaos nie byliśmy w stanie dziś tego dokonać.

Antoni Klimek: Czuję spory niedosyt. Jesteśmy niezadowoleni, oczekujemy od siebie więcej. Znów z Wartą nie daliśmy z siebie wystarczająco dużo w trzeciej tercji. Te stracone gole wszystko zmieniły, ale nie wybiły nas z rytmu. W przerwie wprowadziliśmy swoje poprawki i staraliśmy się być konsekwentni, ale za mało jakości było pod bramką rywala.

Przed piłkarzami Widzewa dwa ostatnie mecze na własnym boisku: z Zagłębiem (12 maja o godz. 15) i Lechem (19 maja o godz. 17.30).

Warta Poznań  Widzew Łódź 2:1 (2:1)

1:0 –Ciganiks (10, samobójcza), 2:0 – Kupczak (12), 2:1 – Sanchez (44)
Widzew: Gikiewicz – Szota (46, Milos), Żyro, Ibiza, Silva – Diliberto (46, Kun), Alvarez, Pawłowski – Ciganiks (62, Nunes), Klimek (62, Rondić), Sanchez

ŁKS. To jest smutne. Po dobrym meczu katastrofalne błędy w defensywie przyniosły porażkę i definitywny spadek z ekstraklasy!

ŁKS przegrał po raz dwudziesty w ekstraklasie, po raz siódmy na własnym boisku, choć starał się i walczył. To jednak za mało, żeby uzyskań korzystny wynik. Porażka oznacza, że jako pierwszy ŁKS pożegnał się definitywnie z ekstraklasą.

ŁKS rozpoczął mecz z dwoma młodzieżowcami w jedenastce (Bobek, Młynarczyk) i Baliciem na środku… ataku. Łodzianie prowadzili grę, rywale pilnowali własnego przedpola. Pierwszym celnym strzałem zapisał się w protokole w 27 min… stoper Mammadov. W 36 min w doskonałej sytuacji Hoti z linii pola bramkowego posłał piłkę w… boczną siatkę.

To tylko rozzuchwaliło rywali. Akcja Exposito przyniosła gola. Hiszpan zwiódł dwóch łodzian, genialnie zagrał do Nauhela, który posłał piłkę do pustej bramki. Wcześniej był jednak faul na Dankowskim i arbiter, po analizie VAR, gola nie uznał. ŁKS do przerwy był lepszy, ale to… technika i ostatecznie kontrowersyjna decyzja arbitra uratowała mu skórę.

W pierwszej akcji drugiej połowy Mokrzycki ograł w polu karnym Petrova, a ten interweniując odbił piłkę ręką. Po analizie VAR sędzia Arys podtrzymał swoją decyzję. Jedenastka! Pewnie wykorzystał ją Ramirez, po raz siódmy w sezonie (na siedem prób!). Hiszpan ma na koncie 9 bramek.

Wrocławianie atakowali. Znakomicie uprzedził Exposito Głowacki. Niestety, po rzucie rożnym i słabym (jak zwykle!) kryciu ełkaesiacy stracili gola. A potem szybko drugiego, przy którym niczym nieopierzony junior zachował się Gulen. Takie katastrofy w defensywie pogrążyły łodzian w ekstraklasie.

ŁKS przez ostatnie dziesięć minut grał z przewagą jednego zawodnika. Gulen strzelił tuż obok słupka, Leszczyński złapał piłkę po główce Dankowskiego z siedmiu metrów i z przewagi wyszły nici, a spotkanie skończyło się porażką łodzian.

Mecz oglądał z wysokości trybun były piłkarz ŁKS, który pokazał w Łodzi klasę czyli Sebastian Mila.

ŁKS – Śląsk Wrocław 1:2 (0:0)

1:0 – Ramirez (53, karny), 1:1 – Masenko (71, głową), 1:2 – Samiec – Talar (76)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Mammadov, Gulen, Głowacki (85, Pirulo), Mokrzycki (80. Letniowski), Hoti (74, Louveu), Ramirez, Tejan, Balić (72, Janczukowicz), Młynarczyk (80, Szeliga)

Czy łódzkich rugbistów stać na koniec zmagań na drugie ligowe zwycięstwo?

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Sobotnie granie w ekstralidze rugby otworzy pojedynek w Łodzi. Budowlani WizjaMed podejmą o godz. 13 przy ul. Górniczej Awentę Pogoń Siedlce – podaje biuro prasowe PZR. Przyjezdni w tym starciu będą zdecydowanymi faworytami. Po wzmocnieniu zespołu byłymi zawodnikami Skry Warszawa i kilku miesiącach niezbędnych na poukładanie gry, ekipa z Siedlec stała się jedną z najmocniejszych w stawce. Obecnie zajmuje piąte miejsce w tabeli, ale jej ambicją jest awans do pierwszej czwórki i walka o brązowy medal w małym finale. Nadchodzący weekend to szansa, by wykonać ważny krok w tym kierunku i przeskoczyć pauzujących Edach Budowlanych Lublin.

Budowlani Łódź, jako beniaminek, już raz zaskoczyli wiosną rywali, wygrywając wyjazdowe spotkanie z Lechią Gdańsk. Potem jednak przegrali mecze z Juvenią oraz Arką. Z pewnością są bardziej konkurencyjnym zespołem niż jesienią, ale brakuje im jeszcze konsekwencji oraz przygotowania, by stawiać czoła rywalowi przez pełne 80 minut spotkania. Mimo że zagrają na własnym boisku, ich zwycięstwo będzie sporym zaskoczeniem.

W drużynie Pogoni występują m.in. doskonale znani w Łodzi: Michał Mirosz, Daniel Gdula, Robert Bosiacki czy Paul Walters. W podstawowej piętnastce pojawi się były czołowy gracz Budo 2011 – Aleksandr Schevchenko.

To będzie ostatni mecz w sezonie łodzian. Grają o drugie ligowe zwycięstwo, zajmą tak czy tak przedostatnie miejsce, wyprzedzając jedynie drużynę, która… wycofała się z rozgrywek czyli Budo 2011 Aleksandrów Łódzki.

Wszystko wskazuje na to, że najbliższe dwie kolejki ekstraligi zadecydują o tym, które zespoły zagrają w tym roku o medale i mistrzostwo Polski. W nadchodzący weekend czekają nas trzy mecze, a jeden z nich prawdopodobnie wskaże nam pierwszego finalistę. Mowa o starciu Ogniwa Sopot z Juvenią Kraków, które bez wątpienia przyniesie mnóstwo emocji.

Do zakończenia fazy zasadniczej sezonu pozostały dokładnie trzy kolejki. W walce o udział w finale pozostały liderująca Juvenia Kraków oraz będący tuż za jej plecami Orlen Orkan Sochaczew i Ogniwo Sopot. Co najważniejsze, krakowian czeka jeszcze starcie z obydwiema wspomnianymi drużynami. Pierwsze już w tę sobotę.

Mecze XVI kolejki:
Sobota, 04.05 godz. 13:00 KS Budowlani WizjaMed Łódź v Awenta Pogoń Siedlce
Sobota, 04.05 godz. 16:00 MKS Ogniwo Sopot v RzKS Juvenia Kraków
Niedziela, 05.05 godz. 15:30 ORLEN Orkan Sochaczew v Drew Pal 2 Lechia Gdańsk
Pauzują: Edach Budowlani Lublin i RC Arka Gdynia

Jedenastu Hansenów może zdobyć mistrzostwo Polski, ale nie uratuje polskiego futbolu!

Kapitana Widzewa – Bartłomieja Pawłowskiego cenię, szanuję i lubię, bo to człowiek i piłkarz z klasą, wokół którego i z którym można zbudować jeszcze lepszy Widzew, ale z jednym nie zgadzam się zupełnie.

Pawłowski przekonuje, że gdyby nie, jego zdaniem, niepotrzebny nikomu przepis o młodzieżowcu, to robiący dziś karierę w Jagiellonii – Kristoffer Hansen nadal grałby z pożytkiem w Łodzi. Niestety, żeby nie narażać Widzewa na finansowe straty trener Janusz Niedźwiedź musiał stawiać na pozycji Norwega na… słabszego od niego młodzieżowca. Dlatego piłkarz musiał sobie znaleźć i szybko znalazł lepsze miejsce do grania, gdzie mógł skutecznie walczyć o podstawowy skład.

Moim zdaniem w słabej polskiej, futbolowej lidze, która z reguły staje się miejscem pracy zagranicznych piłkarzy trzeciego wyboru, gdzie różnice punktowe między walczącymi i tytuł i o spadek nie są punktową przepaścią, nie mówiąc już o umiejętnościach, przepis o młodzieżowcach, to światełko w tunelu, dające nadzieję na lepszą (oj, nie od razu!) przyszłość.

Pokazują się młodzi, zdolni gracze, na razie głównie bramkarze to fakt, którzy dostają szansę i ją lepiej lub gorzej wykorzystują, ale ci najlepsi stają się ważnymi ogniwami swoich ligowych drużyn i młodzieżowych reprezentacji, podnoszą swoje umiejętności i prędzej niż później (albo wcale) stają się piłkarzami pełną gębą. To atut i kapitał, a nie kula u nogi.

Nie ma żadnej satysfakcji z tego, że rozpoczynający mecz samymi obcokrajowcami mistrz Polski, walcząc przez gros czasu z przewagą jednego zawodnika, w końcówce pojedynku, rękami i nogami, symulując faule i częściej leżąc na murawie niż grając, robi wszystko, nie żeby jeszcze bardziej zdominować zmęczonego rywala, ale żeby utrzymać korzystny wynik. Słabe to, nie dające nadziei na lepszą przyszłość polskiej (he!he!) piłki.

Wielkie sportowe wyzwanie przed polskimi rugbistkami. Czy zagrają w olimpijskim turnieju w Paryżu? Najpierw jednak Kraków!

Zdjęcia PZRugby

Rugby 7 kobiet na olimpiadzie. Czy w Paryżu walczyć będą Polki? Rywalizacja w rugby 7 rozpocznie się na Stade de France dwa dni przed oficjalnym otwarciem Igrzysk Olimpijskich i wszyscy liczymy na to, że w stawce będziemy mogli kibicować również naszej żeńskiej reprezentacji. Zwłaszcza, że zgodnie z informacjami płynącymi z komitetu organizacyjnego, rugby 7 to obecnie drugi najlepiej sprzedający się sport i bilety na każdy z dni rywalizacji bardzo szybko znikają. Możemy więc spodziewać się pełnych trybun w każdy z sześciu dni rywalizacji, a te dla przypomnienia mogą pomieścić ponad 80 000 ludzi! – podaje biuro prasowe PZR.

Polki poznały rywalki w walce o kwalifikację do Igrzysk Olimpijskich. Biało-Czerwone będą jedną z dwunastu drużyn, które powalczą o ostatni bilet do Paryża w turnieju repasażowym w Monako. Finałowe kwalifikacje odbędą się w dniach 21-23 czerwca. Polki zmierzą się z następującymi drużynami: Chiny, Czechy, Meksyk. Prawo startu w turnieju repasażowym w Monako wywalczyły również drużyny z Argentyny, Paragwaju, Jamajki, Kenii, Ugandy, Papui Nowej Gwinei, Samoa i Hongkongu. W pierwszej fazie zespoły zostaną podzielone na trzy grupy, z których awans do fazy pucharowej wywalczą po dwie najlepsze ekipy. Finał o olimpijski bilet do Paryża zostanie rozegrany 23 czerwca w Monako.

– Każdą z tych drużyn doskonale znamy i wiemy czego możemy się spodziewać. Chinki to świetnie wyszkolony zespół, który gra bardzo poukładane rugby, natomiast Czeszki bardzo dobrze znamy z europejskich boisk i widzimy jak duży progres robią z roku na rok – powiedziała reprezentantka kraju Tamara Czumer-Iwin.

Na razie reprezentacja Polski w rugby 7 kobiet, prowadzona przez Janusza Urbanowicza, przygotowuje się do ostatniego turnieju z cyklu World Rugby HSBC Sevens Challenger, który odbędzie się w Krakowie w dniach 17-18 maja- podaje biuro prasowe PZRugby. „Biało-Czerwone” Polki mają za sobą zgrupowanie w Cetniewie, na którym zameldowało się aż 20 zawodniczek.

– Trener zwracał szczególną uwagę na zachowania w obronie, bo wie, jak jest to ważne w czasie gry. Na tym się skupiałyśmy, choć oczywiście były też treningi motoryczne i siłowe, ale trener Urbanowicz postawił nam za zadanie głównie pracę nad obroną – mówi Anna Klichowska.

Widzew. Taka porażka powinna tylko zintegrować drużynę, bo wstydu nie było, a wręcz przeciwnie!

Piękna seria Widzewa sześciu meczów bez porażki, w tym cztery domowe zwycięstwa z rzędu, została przerwana, ale wstydu nie ma. Drużyna walczyła w dziesięciu za dwóch, ba, miała swoje szanse, fenomenalnie bronił Rafał Gikiewicz. Niestety, wpuścił piłkę po strzale, którego nie mógł obronić.

Czym mnie zaimponowali łodzianie? Dyscypliną taktyczną i konsekwencją. Dopóki starczyło im sił, trzymali odległości w strefie, umiejętnie się asekurując. Czekali na swoją szansę i ją dostali. Szkoda, że Jordi Sanchez (6 goli, 4 asysty) nie cieszył się z kolejnego gola, ale przecież rywale, bądź co bądź mistrzowie Polski, też mają znakomitego golkipera.

To zatem była… budująca porażka, która integruje zespół, a nie rozwala na atomy. Jest team, któremu nie są straszne żadne wyzwania. Czekam, że taką drużyną łodzianie będą w kolejnym meczu – 5 maja o godz. 12.30 zagrają w Grodzisku Wielkopolskim z nieobliczalną Wartą. Rywale ostatnio na tym boisku ograli Stal Mielec 5:2, a hat trickiem popisał się supersnajper i lider poznaniaków – Adam Zrelak. Trzeba będzie na niego wyjątkowo uważać. To nie będzie łatwy mecz. Jesienią w Łodzi Widzew przegrał 0:1.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑