Rezerwowy Pafka

Tag: łks warta

ŁKS wreszcie zwyciężył, bo ważni dla drużyny piłkarze zagrali o niebo lepiej niż ostatnio!

Fot. ŁKS/Cyfrasport

Ograniczmy się tylko do tego futbolowego roku. Długo, bardzo długo, za długo ełkaesiacy nie mieli okazji cieszyć się ze zwycięstwa. Dwukrotnie zremisowali (z Górnikiem Łęczna 2:2 i Kotwicą Kołobrzeg 0:0) oraz przegrali 0:1 z Miedzią Legnica i… Stało się! Wreszcie ŁKS, dodajmy jak najbardziej zasłużenie, wygrał. Pokonał Wartę 3:1.

Jak i dlaczego tak się stało, choć łodzianie nadal straszyli kibiców wyjątkową nieskutecznością? Skoro jednak stworzyli nawet nie kilka, a kilkanaście bramkowych sytuacji, w końcu coś musiało wpaść, choć na początku dzięki interwencji VAR i jedenastce, potem dzięki samobójowi. W końcu jednak padł gol, który mógłby być ozdobą każdego europejskiego stadionu. Mateusz Wysokiński strzelił z dystansu tak silnie i precyzyjnie, że trafił w okienko. Na pewno ten gol będzie kandydował do miana bramki rundy, a może całego sezonu I ligi. W tym miejscu trzeba dodać, że nie mniej efektowna była akcja i bramka Oliwiera Sławińskiego, która dała zwycięstwo drugiej drużynie w Chojnicach.

Wróćmy do pierwszego zespołu. Łodzianie znów popełnili w defensywie jakże denerwujący (mówiąc łagodnie) błąd, zapominając zupełnie o kryciu w jednej z boiskowych stref, co kosztowało ich stratę bramki. Na szczęście nie cofnęli się, nie ograniczyli do destrukcji, w czym pomogli rezerwowi, a zwłaszcza wspomniany wcześniej Wysokiński.

Trzeba dodać, że ŁKS miał wreszcie pomocników, którzy kreowali i pilnowali gry czyli Koki Hinokio i Michała Mokrzyckiego. Bez dwóch zdań był to najlepszy występ obu piłkarzy w tym roku. Okazało się też, iż Marko Mrvaljević  jest w ataku o niebo lepszy od ustawianego tam niepotrzebnie Andreu Arasy. Współpracował z pomocnikami, wywalczył karnego, miał udział w drugiej bramkowej akcji.

Nadal nie przekonuje mnie Pirulo, choć dla trenera Ariela Galeano jest wprost bezcenny. Antoni Młynarczyk zaczynający mecz jako jego zmiennik, wiele traci ze swej boiskowej energii i przebojowości. Niewarta skórka za wyprawkę?!

Jak na to nie patrzeć. ŁKS zagrał o kilkadziesiąt procent lepiej niż w Kołobrzegu. Jeżeli progres będzie nadal trwać to…?! 14 marca o godz. 20.30 ŁKS zagra ligowy mecz w Głogowie z Chrobrym.

Jest, jest, jest! ŁKS wreszcie strzelił bramki na własnym stadionie i co ważniejsze – wygrał

ŁKS chciał bardzo wygrać ten mecz i wygrał, choć rywale znacząco mu w tym pomogli, a też napędzili łodzianom trochę strachu.

Pirulo już na samym początku spotkania zmarnował znakomitą okazję przynajmniej do oddania celnego strzału. Za chwilę rywale zablokowali uderzenie Sitka. ŁKS starał się atakować, ale choć przechwytywał piłki, to im było bliżej pola karnego, tym grał wolniej.

Potem pomógł łodzianom VAR. Po analizie, sędzia Raczkowski uznał i słusznie, że Tkaczuk sfaulował w polu karnym Mrvaljevicia. Mokrzycki wykorzystał pewnym strzałem w róg jedenastkę. ŁKS zdobył pierwszą bramkę na własnym stadionie od… 17 września minionego roku!

Łodzianie nie zamierzali spocząć na laurach. Poszli za ciosem. Zaczęli też gra szybciej. Po akcji Sitek – Głowacki i strzale tego ostatniego interweniujący Michalski posłał piłkę do własnej bramki.

ŁKS miał dalej inicjatywę. Po świetnym zagraniu Mokrzyckiego, strzał Dankowskiego obronił Przybylak. Potem były jeszcze dwie niewykorzystane sytuacje łodzian. Atakujący gospodarze potrafili wykreować bramkowe okazje. Byli jednak nieskuteczni.

Na początku drugiej połowy łodzianie mieli metr, może nawet pół do bramki rywali, ale raz, drugi, trzeci nie potrafili wechnąć piłki do siatki, a strzały Sitka i Mokrzyckiego po kontrach obronił Przybylak. Akcja goniła akcję i… Aż trudno było uwierzyć, że nie pada trzeci gol.

Gdy się nie strzela bramki to się ją traci. Tak też się stało. Łodzianie zapomnieli o kryciu rywali. Michalski wykorzystał łódzką… pustkę po swojej prawej stronie. Gracz Warty miał miejsce i czas, żeby przeprowadzić bramkową akcję. Pierwszy udany atak i pierwszy celny strzał przyniósł gola. Piłka nożna jest okrutna.

ŁKS, a dokładnie Głowacki, nie wycigał żadnych wniosków z tej sytuacji. W bliźniaczo podobnej akcji Feliks minimalnie przestrzelił. Gości szybko skarcił Wysokiński. Pięknym i mocnym strzałem z dystansu w okienko dał spokój i oddech gospodarzom! Na gola mocno zapracował też Mrvaljević. ŁKS wygrał zasłużenie, ale strachu trochę było.

14 marca o godz. 20.30 ŁKS zagra ligowy mecz w Głogowie z Chrobrym.

Warte podkreślenia jest też to, co zrobił ŁKS II w II lidze. Pokonał niespodziewanie na wyjeździe Chojniczankę 2:1. Sławiński zdobył zwycięską bramkę godną najlepszych, światowych stadionów.

ŁKS – Warta Poznań 3:1 (2:0)

1:0 – Mokrzycki (18, karny), 2:0 – Michalski (29, samobójcza), 2:1 – Michalski (62), 3:1 – Wysokiński (77)

ŁKS: Bobek – Dankowski (84, Majcenić), Rudol, Gulen, Głowacki, Pirulo (68, Arasa), Mokrzycki (72, Wysokiński), Kupczak, Hinokio, Sitek (68, Mąynarczyk), Mrvaljević (84, Norlin)

Dziwne i zaskakujące. ŁKS to są dwa, jakże różne, futbolowe światy. Ech, gdyby pierwszy zespół grał i walczył z taką pasją jak drugi!

Przy piłce Antoni Młynarczyk Jakub Piasecki/Cyfrasport

Trudno to zrozumieć. Jeden klub, a jakby dwa piłkarskie światy. Druga drużyna ŁKS pełna młodych piłkarzy walczy szybko, ambitnie, z fantazją, tworząc do przerwy składne akcje i groźne sytuacje, potrafi się postawić Dream Teamowi – Wieczystej Kraków. Przegrywa, ale zyskuje uznanie. A pierwszy zespół ŁKS? Pożal się Boże. Gra wolno, schematycznie, przewidywalnie, bez pomysłu, jakby piłkarzom się nie chciało, jakby odcięło im prąd. Co prawda ŁKS I zdobył wyjazdowy punkt, co może być cenne w bronieniu się przed… strefą spadkową, a ŁKS II tego nie osiągnął, ale jest w tabeli o miejsce wyżej (11) od pierwszego teamu.

Może zatem zamiast zatrudniać Paragwajczyka, trzeba było dać szansę ludziom, których się ma? Pożyjemy, zobaczymy. Na razie debiut Ariela Galeano wypadł kiepsko. Trener nie poszukał lepszych personalnych i taktycznych rozwiązań. Ba, popełnił fatalny błąd, sadzając na ławce najlepszego ostatnio ełkaesiaka – Antoniego Młynarczyka. Tak Antek, jak i dwaj inni rezerwowi – Levent Gulen (zajmie na długo miejsce Łukasza Wiecha, którego uraz barku wyklucza na 4 – 6 miesięcy) i Mateusz Wysokiński – po wejściu na boisko, dali drużynie lepszą sportową jakość.

Coś trzeba zrobić z tym sportowym marazmem zespołu, tchnąć w niego nowego ducha. Tylko czy to jest możliwe, gdy sprowadzeni zimą piłkarze nie wnoszą nowej jakości do gry, tylko łatwo i szybko adaptują się do zastanej sportowej mizerii. 7 marca o godz. 18 ŁKS podejmie Wartę Poznań. Jesienią ten mecz wygrany 4:2 był sportowym przełamaniem łodzian (szkoda, że tylko na chwilę, a nie na stałe). Czy teraz może być podobnie? Na gola zdobytego na własnym boisku ŁKS czeka od… 17 września ubiegłego roku.

Nareszcie! Pierwsza wygrana ŁKS. Najpierw serial odpalanych fajerwerków, a potem festiwal strzelanych bramek

Fot. ŁKS Łódź

Pojedynek dwóch spadkowiczów z ekstraklasy przyniósł triumf łodzianom. Pierwszy w rozgrywkach. ŁKS pokonał Wartę w meczu, w którym padło sześć bramek!

Od początku inicjatywa należała do ŁKS.VAR długo analizował, czy Szeliga (były ełkaesiak) zagrał piłkę ręką w polu karnym, ale ostatecznie do podyktowania jedenastki nie doszło. ŁKS miał przewagę i…

Inicjatywę przejęły trybuny. Zaczął się, rozpoczęty przez obecnych w łodzian, festiwal czy raczej trzyodcinkowy serial odpalanych fajerwerków. Sędzia Przybył odesłał piłkarzy do szatni, a na boisku moc roboty miała… straż pożarna. Po kilkudziesięciu minutach gra została wznowiona.

Fajerwerki pomogły gościom! Pierwsza akcja przyniosła gola łodzianom. Piłkę przechwycił Kupczak, inteligentnie zagrał na prawe skrzydło do Arasy, który wpadł w pole karne i strzałem w długi górny róg dał prowadzenie gościom. Nie minęły dwie minuty… Drugi atak, którego autorem był znów Arasa, w stylu dobrego technicznie, doświadczonego boiskowego wyjadacza, wykończył – mylącym zwodem (zwiódł Szeligę), a potem strzałem nie do obrony w krótki górny róg – Młynarczyk.

Przy pierwszej groźnej akcji gospodarzy refleksem i sprawnością wykazał się Bomba. W odpowiedzi po rzucie wolnym w znakomitej sytuacji Mihaljević główkował nad poprzeczkę. To powinien być gol! Podobnie, jak w kolejnej akcji, gdy sytuację zmarnowali na raty Mokrzycki i Młynarczyk. W sumie licząc przerwę pierwsza połowa trwała godzinę i 10 minut.

Na początku drugiej połowy pokazał się wreszcie napastnik łodzian. Po główce Feiertaga skuteczną interwencją popisał się Grobelny.

Niestety, po fatalnym błędzie Bomby, który minął się z piłką i ogromny zamieszaniu w polu bramkowym ŁKS, Bartkowski zdobył kontaktowego gola. Odpowiedź przyszła błyskawicznie, po dwóch minutach. Po zagraniu Mokrzyckiego, Feiertag strzałem pod poprzeczkę nie dał szans bramkarzowi gospodarzy.

Festiwal bramek trwał dalej. Po podaniu Pawłowskiego, Głowacki zachował się niczym nieopierzony junior. Dał się ograć Szelidze, który z kolei boleśnie dał o sobie znać byłym kolegom. Strzelił im gola. Festiwal bramek trwał dalej. Tym razem po dynamicznym rajdzie i inteligentnym wycofaniu piłki przez Zająca, pewnym strzałem popisał się Mokrzycki. I to by było na tyle.

Warta Poznań – ŁKS (0:2)

0:1 – Arasa (32), 0:2 – Młynarczyk (34), 1:2 – Bartkowski (49), 1:3 – Feiertag (51), 2:3 – Szeliga (55), 2:4 – Mokrzycki (75)

ŁKS: Bomba – Dankowski, Gulen, Mihaljevic (80, Tutyskinas), Głowacki, Arasa (90, Kelechukwu), Mokrzycki, Kupczak, Łabędzki (67, Wysokiński), Młynarczyk (67, Zając), Feiertag

25 sierpnia o godz. 14.30 (zmiana godziny!) ŁKS podejmie Chrobrego Głogów. Piłkarzem ŁKS został były gracz młodzieżowych drużyn FC Barcelony i Napoli, 21-letni środkowy pomocnik – Jorge Alastuey.

Wielka kadrowa rewolucja ŁKS zamienia się w… kabaret. Czy będzie dalszy zjazd po równi pochyłej? Oby nie!

Najlepszy piłkarz ŁKS w meczu z Kotwicą – Kelechukwu Ibe – Torti Fot.
Łukasz Grochala/Cyfrasport

Miał być wzlot. Nic z tego. Powiedzieć: jest upadek – chyba za wcześniej. Lepiej stwierdzić: miał być progres, jest regres. Regres, jakiego dawno w ŁKS, mimo słabiutkich występów w ekstraklasie, nie widziano.

Wygląda na to, że wielcy reformatorzy drużyny zapędzili się w ślepy zaułek. Oby nie był on bez wyjścia. Wielka kadrowa zmiana drużyny nie stała się jej pozytywną, jakościową przemianą, a tylko sportowym blamażem. Sprowadzeni piłkarze – widać jak na dłoni – być może dobrze wyglądali w materiałach promocyjnych i opowieściach zielonego lasu sprytnych menedżerów, bo na boisku się kompromitują, ogrywani, a może wręcz ośmieszani, jak w starciu z Kotwicą, przez rutyniarzy (Kosakiewicz) i młokosów (Bykowski).

Załóżmy jednak optymistycznie, że mogą grać lepiej. Jak jednak do tego doprowadzić, gdy treningi zaczynały się o godz. 11, w chwili gdy upał zaczyna sięgać zenitu?!

Sytuacja w drużynie wymaga publicznych wyjaśnień. Co się dzieje z Bobkiem, bo to na każdą chwilę lepszy golkiper od Bomby? Jest, nie ma go, przebywa w sportowym niebycie, a może czyśćcu? Jeżeli ŁKS chce go jednak sprzedać, to takie bycie Panem Nikt sprawia, że wartość sportowa i marketingowa piłkarza spada na łeb i na szyję.

Michał Mokrzycki jako reżyser gry ŁKS?! Fot. Łukasz Grochala/Cyfrasport

Gdy okazało się w meczu z Kotwicą, że żaden z defensywnych pomocników, nie jest w stanie mądrze kreować grą, zaczęto w słabiutkim Pirulo, widzieć… zbawcę drugiej linii. Czy nie rozsądniej było wydanie paru groszy więcej i zatrzymanie w zespole Ramireza?

Na pewno na tle drewnianego i bezproduktywnego Feiertaga, Tejan był napastnikiem z prawdziwego zdarzenia. On też bardzo przydałby się dziś ŁKS.

Zatrzymanie trzech piłkarzy: Bobka, Ramireza, Tejana, uchroniłoby ŁKS od beznadziejnych (na tę chwilę!) transferów, byłoby na kim budować sportowy kręgosłup drużyny, a młodzież, w której dziś jest odrobina nadziei, miałaby się od kogo uczyć i z kim grać. Tak, stara się ona, z różnym skutkiem, przejąć kontrolę nad wydarzenia, co w spotkaniu z Kotwicą najlepiej udawało się Kelechukwu. Inna dziwna sprawa, to czy ŁKS stać na trzymanie w sportowym niebycie czyli grzanie ławy, zdolnego Iwańczyka, który nie gra ani w pierwszej, ani w drugiej drużynie.

W sumie jest źle, a ja nie wiem, jak wyjść ze sportowego impasu. Oby to wiedzieli działacze i trener Dziółka, bo inaczej rozgrywki I ligi będą dla ŁKS zjazdem po równi pochyłej!

Na razie trzeba na szybko łatać dziury, może choć trochę się uda. Już 20 sierpnia czyli we wtorek o godz. 20.30 wyjazdowy mecz z Wartą Poznań (transmisja TVP Sport). A 25 sierpnia łodzianie podejmą Chrobrego Głogów.

ŁKS wygrał drugi raz z rzędu. Po raz pierwszy na obcym boisku po… 11 wyjazdowych porażkach. Brawo!

Niezwykłe, niesamowite w wykonaniu ŁKS. Po 11 wyjazdowych porażkach łodzianie wygrali mecz w ekstraklasie na obcym boisku. Pokonali Wartę 1:0. To drugie z rzędu wygrana beniaminka. Trener Matysiak ma wielkie powody do satysfakcji. Czy ŁKS jest ciągle w grze o utrzymanie się w ekstraklasie?!

Przypomnijmy: po raz ostatni ŁKS wygrał na wyjeździe jeszcze gdy grał w I lidze! Było to 19 lutego 2023 roku, gdy w Bełchatowie pokonał Skrę Częstochowa 2:1 po bramkach Szeligi i Mokrzyckiego. W rundzie jesiennej Warta wygrała w Łodzi 2:0 po bramkach Stefana Savicia i Kajetana Szmyta. Teraz łodzianie się zrewanżowali poznaniakom.

Jedna zmiana w ŁKS w porównaniu ze zwycięskim meczem z Puszczą (3:2). Miejsce Letniowskiego (kontuzja) zajął Ceijas. Kontuzjowany jest też Pirulo.

Pierwszy atak gospodarzy i fura szczęścia łodzian. Z metra nie trafił do bramki głową Stavropoulos. Aż trudno uwierzyć, że nie zdołał dobrze pocelować. Podobnie jak dziesięć minut później Bartkowski. Uff, po kwadransie mogło być 2:0 dla Warty. Początek łodzian był po prostu beznadziejny. Do zapomnienia.

Wreszcie w 23 min po akcji Ramireza groźnie strzelił Balić. Na trybunach słychać było tylko dopingujących kibiców ŁKS. Może to zmobilizowało łodzian? No, na jeszcze jedną, dwie w miarę składne akcje w pierwszej połowie. Warta po prostu zdominowała łodzian. Aż trudno uwierzyć, że nie padł gol dla gospodarzy.

Na początku drugiej połowy znakomitą interwencją po główce Bartkowskiego popisał się Bobek i ratował gości od straty bramki. ŁKS grał lepiej, odważniej i to się opłaciło. Po stałym fragmencie gry, centrze z rzutu rożnego Durmisiego, niepilnowany Janczukowicz pewnym strzałem dał prowadzenie łodzianom.

Ta sytuacja doprowadziła do tego, że ŁKS znów się… rozpaczliwie bronił. I znów musiał interweniować (znakomicie) Bobek. Łodzianie jednak nie spanikowali. Próbowali kontry i po efektownej, dynamicznej akcji Młynarczyka byli bliscy drugiego gola. A jednak ważniejsze było to, że futbolowa opatrzność czuwała w tym dniu nad łodzianami. Ich bramka była jak zaczarowana, w czym wielka zasługa Bobka. Warto odnotować debiut w ekstraklasie Koprowskiego.

Warta Poznań – ŁKS 0:1 (0:0)

0:1 – Janczukowicz (74)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Gulen, Mammadov, Durmisi – Ceijas (61, Louveau) – Balić (90, Głowacki), Ramirez (90, Koprowski), Mokrzycki, Janczukowicz (74, Szeliga) – Tejan (61, Młynarczyk)

W następnej kolejce ŁKS podejmie Raków Częstochowa 17 marca o godz. 15

Już 12 marca o godz. 18.30 zaległe spotkanie 17. kolejki ekstraklasy. Piast Gliwice podejmie Puszczę Niepołomice. Mecz zacznie się od momentu, gdy został przerwany (warunki atmosferyczne) czyli od od 14 minuty 30. sekundy pojedynku. Do dogrania pozostanie 75 minut i 30 sekund podstawowego czasu plus to, co doliczy sędzia.  W środę z kolei zaległy mecz Korona – Raków, godz. 18.30.

Oby pierwszy sukces od miesięcy był zapowiedzią zwycięskiej serii piłkarzy ŁKS! Najbliższy mecz zweryfikuje te nadzieje

Antoni Młynarczyk Fot.  Łukasz Grochala/cyfrasport

ŁKS wreszcie wygrał ligowy mecz. Pokonał Puszczę 3:2. Prawda jest taka: trener debiutant Matysiak zrobił więcej (wygrał!) niż znany i doświadczony szkoleniowiec – Stokowiec.

To dowodzi tylko, że wyrzucenie Moskala i zatrudnienie Stokowca było porażką i to wielką ludzi rządzących klubem. Miejmy nadzieję, że nowy wiceprezes sportowy – Graf takich gaf popełniać nie będzie, bo inaczej czeka ŁKS sportowy zjazd, który będzie trudny do zatrzymania.

Teraz rodzi się pytanie: czy jedna wygrana może się zamienić w dającą cień nadziei serię? Nie wiem, choć nie da się ukryć, że widać progres w grze ŁKS, związany także z lepszą grą nowych piłkarzy. To daje jakąś nadzieję, że można robić (zwycięskie!?) kroki, kroczki do przodu. Mnie cieszy, że kolejny młody, zdolny piłkarz dostaje szanse i ją wykorzystuje. Pełen pasji, dynamiki i rozsądku rajd Młynarczyka, który przyniósł łodzianom trzeciego gola, był nie mniej imponujący niż fenomenalny gol Zapolnika.

11 marca o godz. 19 ŁKS zagra na wyjeździe w Grodzisku Wielkopolskim z Wartą, może nieefektownym, ale trudnym i wymagającym rywalem o czym ostatnio boleśnie przekonała się Cracovia (przegrała u siebie 0:1). Jesienią w Łodzi ŁKS przegrał 0:2 po golach Savicia i Szmyta (z karnego). Czy teraz łodzian będzie stać na udany rewanż?

ŁKS przegrał na własnym boisku z Wartą. Czy naprawdę warto było sprzedawać Mateusza Kowalczyka? On był lepszy od całej armii zaciężnej łodzian!

Fot. lkslodz.pl

Nowi, kolejni nowi i jeszcze raz nowi. ŁKS zatrudnił wielu, wielu piłkarzy, którzy okazują się zwykłymi przeciętniakami, którzy na pewno nie dorównują klasie sprzedanego młodzieżowca – Kowalczyka. Mądry ełkaesiak po szkodzie!

Trener Moskal ciągle rotuje składem, szukając najlepszych personalnych rozwiązań. Po wpadce z Puszczą zmiany musiały zajść i zaszły. W podstawowej jedenastce miejsce Głowackiego zajął Tutyskinas, Louveau – Hoti, a wykartkowanego Letniowskiego – Szeliga.

Te wszystkie zmiany zdały się jednak psu na budę. Pierwsza kontra gości przyniosła gola, a kolorowy zawrót głowy zrobił defensorom gospodarzy Savić i pokonał Bobka. Potem było to, co doskonale znamy w wykonaniu ŁKS z meczu z Puszczą – niepotrzebne faule, dyskusje z arbitrem i niewiele składnej gry.

A jednak w 29 min powinno być 1:1. Niestety w sytuacji sam na sam Szeliga przegrał pojedynek z bramkarzem rywali. ŁKS atakował dalej. Strzał Tejana zablokował Pleśniewrowicz. Smutna prawda. Jedna składna akcja gości dała im gola. Ataki ŁKS przypominały bicie głową w mur.

Smutny obraz tego, jak dzisiaj wygląda ŁKS dopełniła akcja z 62 min. W defensywie łodzianie spisali się jak dzieci pijane we mgle. W finale Flis sfaulował w polu karnym Luisa, a jedenastkę wykorzystał Szmyt. ŁKS próbował odrobić straty, bez skutku.

Po dwóch zwycięstwach łodzianie przegrali pierwszy mecz na własnym boisku, piąty w sezonie. Nikt nie przegrał w ekstraklasie tylu spotkań! Mają na swoim koncie 6 zdobytych punktów. 16 września o godz. 17.30 ŁKS zagra w Częstochowie z mistrzem Polski – Rakowem.

ŁKS – Warta Poznań 0:2 (0:1)

0:1 – Savić (10), 0:2 – Szmyt (62, karny)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Flis, Monsalve, Tutyskinas (63, Głowacki). Mokrzycki, Hoti (86, Fase), Ramirez. Pirulo (63, Śliwa), Szeliga (76, Jurić), Tejan (76, Janczukowicz)

ŁKS. Oby nie skończyło się tak, jak w znanym wszystkim wierszu Juliana Tuwima – Lokomotywa

ŁKS sprowadził armię nowych, głównie zagranicznych piłkarzy, a na razie w meczach wyjazdowych jest tak, jak we wszystkim znanym wierszu Juliana Tuwima – Lokomotywa.

Lecz choćby przyszło tysiąc atletów

I każdy zjadłby tysiąc kotletów,

I każdy nie wiem jak się wytężał,

To nie udźwigną, taki to ciężar

Ostatnie zwycięstwo w spotkaniu na obcych boiskach łodzianie odnieśli 19 lutego, od tamtego czasu 12 wyjazdowych spotkań bez wygranej. Oby wiersz był przestrogą, a nie zapowiedzią tego, co będzie się działo w przyszłości.

Na razie z nowych graczy widać postępy w grze czynione przez napastnika. Kay Tejan zdobył premierowego gola, walczył, nie bał się walki nawet z dwoma rywalami, szukał gry. Oby tak dalej. Pozostali nic wielkiego nie dali zespołowi, skoro efektem była kolejna wyjazdowa porażka.

Dobre momenty w grze mieli: Anton Fase i Adrian Małachowski (mimo szybko ujrzanej czerwonej kartki). Czas pokaże czy to przełoży się to na to, iż obaj piłkarze będą wartością dodaną dla ŁKS. Jeśli tak, to dobrze by było, żeby w przypadku Fase stało się to w najbliższym meczu. Czas nagli!

Zdjęcia: Łukasz Grochala/Cyfrasport/ŁKS Łódź

A może więcej by dali piłkarze znakomicie sobie radzący w drugiej drużynie w II lidze, w tym najwaleczniejszy z walecznych ełkaesiaków – Oskar Koprowski?

1 września o godz.18 ŁKS podejmie Wartę Poznań, która w ostatnim meczu zremisowała z Cracovią 0:0 i ma, jak ŁKS, na swoim koncie 6 zdobytych punktów. Nie zagrają wykartkowani w Krakowie w meczu z Puszczą: Jakub Letniowski (czwarta żółta) i nowy Adrian Małachowski (czerwona).

Chcielibyśmy bardzo, żeby Polska to był sędziowski kraj Szymonów Marciników, ale tak nie jest. Rzeczywistość skrzeczy, a najlepszym tego dowodem praca arbitrów podczas spotkania Puszczy z ŁKS. Sędzia główny Patryk Gryckiewicz (Toruń) nie panował kompletnie nad sytuacją. Ratował swój wątpliwy autorytet szastając żółtymi kartkami, czym skutecznie utrudniał grę, głównie ełkaesiakom.

Czytam, że ustanowił swój kartkowy rekord kariery, ale chyba nie o takie rekordy chodzi. Na dodatek pomylili się chyba panowie obsługujący VAR, bo dostępne powtórki pokazują czarno na białym, że przy drugim golu dla Puszczy, zawodnik tej drużyny był na pozycji spalonej! Dla dobra polskiej piłki, ta ekipa powinna ochłonąć i odpocząć, przynajmniej na jakiś czas, od sędziowania!

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑