Po heroicznym sezonie, w którym Master Pharm Rugby Łódź musieli zmagać się z absurdalnym zakazem transferowym wydanym przez Polski Związek Rugby, trzeba powiedzieć, że odnieśli wielki sukces: wytrwali, przetrwali, pokazali moc ducha, charakter, rozegrali wszystkie ligowe spotkania, zakończyli zmagania na szóstym miejscu, a Kamil Brzozowski został trzecim najskuteczniejszym zawodnikiem ekstraligi, zdobył 170 punktów.

Czy był to najtrudniejszy sezon w pana karierze?

Trener łodzian – Przemysław Szyburski: – Na pewno, wynik był drugorzędnym celem. celem było przetrwać, zagrać wszystkie mecze, nic niczego nikomu za darmo nie oddać. Jestem dumny z chłopaków, bo to czego dokonali, to po prostu jest wielki sportowy wyczyn, na miarę nie jednego a kilku złotych medali. Praktycznie zagrać bez ławki rezerwowych tyle spotkań, gdy się na to spojrzy z boku, to po prostu nie mieści się w głowie. Wytrzymać to przez rok czasu. Zawodnicy stanęli na wysokości zadania. To wyjątkowo ciężki sezon, a zarazem taki, który nam wszystkim, którzy przez to przeszli, utkwi na zawsze w pamięci. To jest coś wyjątkowego, niepowtarzalnego, ogromny wysiłek fizyczny i psychiczny, a my to wszystko pokonaliśmy z podniesioną głową. Czapki z głów przed moją drużyną. Chłopaki, jesteście wielcy!

Możecie mieć satysfakcję, że pokonaliście finalistów mistrzostw Polski: Ogniwo Sopot i Orkan Sochaczew.

– Wygraliśmy po jednym spotkaniu z tymi zespołami. Te, które przegraliśmy, nie oddaliśmy za darmo. Rywale musieli się sporo napracować, żeby nas pokonać. To były mecze na styku. To satysfakcja, że choć wielu nas skreśliło, ba, wieszczyło, że nie dokończymy sezonu, my pokazaliśmy wyjątkowe sportowe zacięcie. W życiu, także tym sportowym, czasem nie jest ważny wynik, ale jak się o niego walczy, ile daje z siebie, żeby czasami zdobyć niemożliwe.

Zasłużyliście na miano drużyny, która buduje pozytywny obraz polskiego rugby, bo wasze spotkania były wyjątkowo zacięte i widowiskowe.

– Wszyscy wiedzieli, że nie mamy zmian i w drugich połowach będzie nam wyjątkowo ciężko, a my do końca walczyliśmy z zębem o wypracowany wcześniej kapitał. Liderzy musieli pracować na boisku za dwóch. Nie zawsze medal jest zwieńczeniem sezonu, czasami po drodze jest coś więcej – emocje, duch walki, integracja, charakter. Gdy człowiek obserwuje tak reagujących swoich podopiecznych, to gotów jest góry przenosić. Tę fatalną sytuację przekuliśmy w coś pozytywnego i za to należą się nam słowa uznania. Tak jak zawodnicy jestem strasznie zmęczony minionym sezonem, bo jeszcze zajmowałem się propagowaniem rugby w szkołach. Co mogłem to robiłem dla naszego klubu i to samo trzeba powiedzieć o każdym zawodniku. Koniec sezonu to koniec zakazu transferowego. Nasz klub musi stanąć na nogi, bo byłoby wielkim sportowym grzechem zmarnowanie wypracowanego kapitału. Wierzę, że nasi szefowie to wszystko poskładają na nowo i będziemy w stanie wyjść na sportową prostą. Jest wypracowany ogromny kapitał, do niego trzeba zaliczyć też doping naszych wiernych kibiców, którzy byli z nami wszędzie na dobre i złe, zawsze wspierali nas swoim dopingiem. To jest nie do przecenienia. Stworzyliśmy w tym trudnym sezonie solidny fundament. Teraz jest czas, żeby na nim zbudować coś pięknego. Stworzyliśmy rugbową rodzinę. Tego nie wolno zgubić.

Bez bardzo ciężkich kontuzji dotrwaliście do końca zmagań.

– To fakt, co świadczy dobrze o przygotowaniu zawodników. Jest niestety jeden wyjątek. W rozgrywanym na śniegu meczu z Ogniwem odnosił się uraz kolana Mateuszowi Matyjakowi. Szkoda, szkoda… Poza tym nie było żadnego urazu, który wykluczałby zawodnika na dłuższy czas. Były mikrourazy, o których zawodnicy nie chcieli mi mówić. Wychodzili na boisko, walcząc z przeciwnikami i potężnym bólem, bo po prostu bardzo chcieli grać. Nie mam słów, to jest wielkie, to są prawdziwi herosi. Walczyliśmy z rywalami i własnymi słabościami i potrafiliśmy wyjść z tej batalii zwycięsko. Chcę przypomnieć, że przed sezonem mocno zastanawialiśmy się, czy wobec transferowego zakazu, jest sens przystępowania do rozgrywek. A jednak z podniesionym czołem stanęliśmy do walki o czym zadecydowali sami zawodnicy i pokazaliśmy, że trzeba się z nami liczyć, trzeba się nas bać, bo mamy to w charakterze, że nie odpuścimy na boisku nigdy i nikomu.

Co można powiedzieć o Polskim Związku Rugby.

– Zakaz to była błędna i niepotrzebna decyzja. Ona niczego nie zbudowała, a związek powinien budować lepsze podstawy funkcjonowania dyscypliny. Mam nadzieję, że działacze centrali potrafią wyciągnąć wnioski z tego co się stało i już nigdy nie dopuszczą do sytuacji, gdy na szali trzeba stawiać zdrowie i bezpieczeństwo zawodników. Związek ma pomagać w rozwoju rugby, wspierać kluby, a nie robić za największego hamulcowego. Budować, a nie dzielić. Rozgrywki pokazały, mimo zakazów, kolejnych walkowerów, że rugby może być atrakcyjnym sportowym produktem. Trzeba tylko umieć je wypromować. Trzeba to wszystko budować na pozytywnych emocjach, a tego w minionym sezonie nie było.

Zespół jest zintegrowany, trzeba go wzmocnić i można znów grać o medale.

-Zawodnicy widzą, że w tym zespole jest potencjał na zdobycie mistrzostwa Polski, ale klocki trzeba teraz dobrze poukładać. Fundament jest wylany, teraz trzeba stawiać solidne mury. Musimy być mocnym, silnym klubem, żeby żadna najgłupsza decyzja, nie była w stanie zachwiać jego podstawami.