ŁKS przegrał w swojej ligowej premierze, prezentując niestety przeciętne sportowe możliwości. Proste błędy w defensywie (skąd my to znamy!), dziecinnie proste straty w ofensywie. To musiało się źle skończyć i tak się skończyło.

Wyjściowa jedenastka ŁKS nie do poznania z poprzednim sezonem. Zwraca uwagę brak w kadrze bramkarza Bobka i miejsce tylko na ławce rezerwowych najlepszego piłkarza minionego sezonu – Mokrzyckiego. W roli napastnika… Balić. W Arce jeden z dotychczasowych liderów, napastnik Czubak, wylądował na ławce rezerwowych. Jednym z telewizyjnych komentatorów był Marciniak – tak tak – były gracz Arki i jedna z ikon ŁKS!

Mecz zaczął się od samych łódzkich nieszczęść. Już w 6 minucie sprzed linii bramkowej piłkę musiał wybijać Gulen. W następnej akcji swoje fatalne oblicze z poprzedniego sezonu pokazał Louveau. Niby krył, a tak naprawdę pozwolił na zbyt dużo, ba na wszystko, Marcjanikowi, który pewnym uderzeniem głową posłał piłkę w róg bramki łodzian.

W miarę upływu czasu łodzianie próbowali przejąć inicjatywę. Na pierwszy strzał (panu Bogu w okno) łodzianie zdobyli się po blisko 38 minutach gry. Jego autorem był Młynarczyk. Drugi, równie beznadziejny, tym razem głową, był autorstwa kapitana Pirulo.

Do trzech razy sztuka. Po bardzo dobrej centrze Młynarczyka i jeszcze lepszym uderzeniu głową, Louveau doprowadził do wyrównania, rehabilitując się za wpadkę z początku meczu. W doliczonym czasie pierwszej połowy znakomitą interwencją popisał się Bomba.

W drugiej połowie znów po rzucie wolnym dobrze zachował się Bomba. W ofensywie łodzianom brakowało dobrego ostatniego podania. Szkoda, bo to ŁKS miał inicjatywę w grze. Do pierwszej groźnej kontry gospodarzy, gdy w dogodnej sytuacji Gaprindaszwili strzelił nożycami nad poprzeczkę. Ełkaesiacy sami prowokowali groźne ataki gospodarzy w beznadziejnie prosty i bezsensowny sposób tracąc piłkę.

To musiało się źle skończyć. Łodzianie dali miejsce do strzału w polu karnym Skórze, który uderzył między nogami Gulena i trafił do bramki. Szansę na wyrównanie miał Arasa (grający z numerem 9!), ale fatalnie skiksował. Potem jeszcze raz Bomba ratował łodzian, broniąc strzał Oliveiry.

Kto wypadł najlepiej z ełkaesiaków? Bardzo dobrze zaprezentował się w roli komentatora Marciniak – konkretny, rzeczowy, spostrzegawczy, obiektywny. To był prawdziwie udany telewizyjny debiut. Tylko tak dalej!

Arka Gdynia – ŁKS 2:1 (1:1)

1:0 – Marcjanik (7, głową), 1:1 – Louveau (45+2, głową), 2:1 – Skóra (88)

ŁKS: Bomba – Dankowski, Gulen (89, Mihaljević), Louveau, Majenić, Kupczak, Pirulo (79, Mokrzycki), Wysokiński, Młynarczyk (79, Pawlak), Zając (67, Sitek), Balić (67, Arasa)