Tak dalej być nie może, bo taka futbolowa mizeria, skończy się spadkiem ŁKS z I ligi. Łodzianie po przebudowie drużyny stali się chłopcem do bicia. W trzech meczach zdobyli punkt. Po prostu czarna rozpacz.

W Legnicy miała być gra o trzy punkty. Był pokazy artystyczne, z których nic nie wynikało. Rywale próbowali jednego zagrania raz, drugi, trzeci, aż wreszcie dopięli swego. Zdobyli bramkę i wygrali.

Szkoda, że na początku meczu Młynarczyk nie wykorzystał błędu Grudzińskiego, który źle przyjął piłkę. Podobna gafa przytrafiła się łodzianinowi. W odpowiedzi Bomba z trudem odbił piłkę po strzale Kaczmarskiego.

ŁKS starał się mieć inicjatywę. Ech, gdyby dobrze piłkę w polu karnym przyjął Młynarczyk po inteligentnym zagraniu Pirulo. Niestety, tak się nie stało. Pierwszy strzał łodzian czyli uderzenie Mokrzyckiego (panu Bogu w okno) w 26 minucie.

Miedź próbowała zaskakiwać długim podaniem za plecy defensywy. Raz o mało się to nie udało. Padł gol, ale wcześniej piłkarz gospodarzy był na pozycji spalonej. W ŁKS próbował znów Mokrzycki, ale znów wyjątkowo niecelnie.

Łodzianie do przerwy mieli inicjatywę, przeważali i… kompletnie nic z tego nie wynikało. Za to w doliczonym czasie gry strzałem z ostrego kąta próbował zaskoczyć Bombę Drzazga. Na szczęście skończyło się na strachu. Bramkarz był na posterunku. Łodzianie bez celnego strzału. Jak tu marzyć o sukcesie.

Zaczęła się druga połowa i goście mogli mówić o szczęściu, że piłka po strzale Mioca z 14 metrów przeleciała obok słupka. W odpowiedzi to do czego się już przyzwyczailiśmy. Mihaljević wyskoczył do dobrej centry, główkował, ale oczywiście obok słupka.

W drugiej połowie próbowali mieć inicjatywę gospodarze. Ale, ale… pierwszy, choć słaby, celny strzał łodzian, autorstwa Gulena w… 63 minucie gry. Niecałą minutę później musiał wykazać się Wrąbel, po dobrym mocnym uderzeniu Majenicia.

Skoro nie łodzianie, to skutecznością wykazali się gospodarze. Ile razy można się nabrać na takie zagranie. Jak widać po ŁKS, nie raz, nie dwa, nie trzy, aż rywal pokaże akcję na gola. Za linię obrony piłkę dostał Mioc. Ograł rozpaczliwie próbującego obronić tę sytuację Bombę i posłał piłkę do siatki. W odpowiedzi po strzale Arasy i rykoszecie piłka niestety przeleciała obok słupka.

ŁKS szukał swojej szansy. Po pierwszym celnym strzale w sezonie Pirulo piłka wylądowała w rękach Wrąbla. Ciężki i wolny Feiertag nie doszedł do piłki zagranej na drugi metr przed bramką Miedzi. Trzeba być kompletnie bez formy, żeby tak się zachować, gdy jest się podobno napastnikiem.

W każdym razie ŁKS przejął inicjatywę. Bez bramkowego skutku. Rywale nie zamierzali się przyglądać. Musiał wykazać się Bomba, chyba jedyny piłkarz ŁKS, do którego nie można mieć pretensji.

Miedź Legnica – ŁKS 1:0 (0:0)

1:0 – Mioc (68)

ŁKS: Bomba – Dankowski, Gulen, Mihajlević, Majenić, Zając (64, Sitek), Pirulo (90+4, Łabędzki), Kupczak, Mokrzycki, Młynarczyk (73, Feiertag) Arasa