Czytasz wyjątkowo odjazdową książkę, jakich ostatnio w Polsce nie było i nie ma i wyobrażasz sobie autora, że on też musi być odjazdowy, wyjątkowy. Tymczasem Jul (skrót od Juliusza) to normalny facet, mający kochającą rodzinę, oddanych, życzliwych przyjaciół i zagorzały… kibic piłkarski jednego klubu, z którym akurat mnie nie jest po drodze, czyli Legii Warszawa.

Mówi: – W moim związku ciche dni są tylko w dwóch momentach życiowych: gdy kłócimy się o literaturę lub gdy Legia przegrywa albo remisuje (…) Gdy się budzę, to pierwszą rzeczą, jaką sprawdzam w internecie, nie są wiadomości ze świata literatury, tylko co się dzieje w klubie.

Choć czasami, gdy najdzie go fantazja, Jul maluje sobie paznokcie! I też takich zaskoczeń w jego totalnej książce jest bez liku. Jest ona satyrą na Amerykę, świat sztuki, media, a jednocześnie prawdziwą opowieścią o prawdziwych artystach, do których zaliczają się drwale z zapomnianego miasteczka, które nagle staje się centrum Ameryki. Jest opowieścią fantasy, ale też wciągającą obyczajową historią o ludziach, którzy chcą godnie przeżyć dany im czas. O zakrętach losu, niespodziewanych wydarzeniach, złych uczynkach nie do naprawienia ale też prostych gestach budujących przyjaźń czy miłość i o niezwykłym… stole.

Ech, czego tu nie ma. Jest wszystko! Po prostu trzeba tę powieść przeczytać koniecznie. Satysfakcja gwarantowana! Dobra wiadomość jest taka, że ludzie pytają w księgarniach o „historię Watersa” i wydawnictwo zdecydowało się na dodruk książki.

Jul Łyskawa. „Prawdziwa historia Jeffreya Watersa i jego ojców”. Wydawnictwo Czarne