Walczy Mateusz Wysokiński Fot. Artur Kraszewski

Kiedyś musiał nadejść ten moment i nadszedł. Po sześciu nieudanych wyjazdowych meczach (pięć porażek, jeden remis) ŁKS wygrał na obcym boisku (pokonał Stal 4:1). Trzeba od razu powiedzieć, że pierwsza połowa meczu w Rzeszowie jest do odwzorowania w następnych pojedynkach i to przez pełne 90 minut!

Pomarzyć dobra rzecz. Gdyby taki poziom udało się podtrzymać w kolejnych spotkaniach, to kto wie, gdzie na koniec ligowej jesieni znajdą się łodzianie. Na razie można było z uznaniem patrzeć, jak składne akcje konstruuje łódzkie trio środkowych pomocników: Basten Toma – Michał Mokrzycki – Mateusz Wysokiński. I zarazem, jak odpowiedzialnie (Wysokiński!) potrafi wrócić do defensywy i skutecznie powalczyć o piłkę.

Widać, że wpływ na zespół i rola w nim Tomy jest coraz większa. Gdyby jeszcze partnerzy lepiej odczytywali jego intencje i pomysły na niestandardowe zagrania, to efekty bramkowe mogłyby być większe. W każdym razie jest na czym i na kim budować cegiełka po cegiełce lepsze granie.

Oby tylko łodzianie nie padli w hurraoptymizm i samozachwyt, bo w drugiej połowie pojedynku w Rzeszowie nie brakowało trudnych momentów i czasami zbyt prostych błędów w grze defensywnej. Ale nie ma co narzekać, skoro wygrywa się na obcym boisku wysoko i pewnie.

Teraz kolejne wyjazdowe wyzwanie przed ŁKS. 25 października o godz. 19.30 ŁKS zagra z Pogonią w Siedlcach. Rywale zremisowali mecz w Legnicy z Miedzią 2:2, tracąc gola w doliczonym czasie gry. Mają dwa punkty mniej i jedno zwycięstwo mniej od łodzian. U siebie wygrali tylko jeden mecz, dwa zremisowali i aż trzy przegrali. Znamienne, że najlepszym strzelcem zespołu jest były ełkaesiak… środkowy obrońca 31-letni Marcin Flis, który zdobył dla Pogoni sześć bramek!