Ryżową Szczotką

Rezerwowy Pafka

Page 12 of 146

Widzew w Łodzi powalczy z Koroną o zwycięstwo. Wygląda na to, że zmiany w wyjściowej jedenastce są niezbędne!

Napastnik Widzewa – Imad Rondić
Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Widzew znów nie wygrał wyjazdowego, ligowego meczu, choć powinien, bo tak Bogiem a prawdą był lepszy i miał lepsze bramowe sytuacje (w tym w ostatniej akcji meczu). Na piękne oczy punktów się jednak nie przyznaje.

Wnioski? Trener Myśliwiec cały czas musi szukać. Nie ma żelaznej wyjściowej jedenastki, na której może polegać jak na Zawiszy. Co zrobić, żeby szkoleniowiec przejrzał na oczy i po prostu wyrzucił z jedenastki grającego na piękne oczy(?!) pomocnika Gonga. Mam nadzieję, że się w końcu dowiem: kto, po co i za ile go sprowadził do Łodzi, a teraz promuje bez umiaru, sensu ze szkodą dla drużyny.

Dlaczego Widzew podobno znakomicie rozwijający swoją piłkarską akademię, podpisujący umowy partnerskie z kolejnymi klubami, nie jest w stanie znaleźć i wypromować kilku młodych ludzi w Polsce nazywanych młodzieżowcami, którzy wchodząc na boisko nie będą zaniżać potencjału i poziomu gry drużyny, a wręcz przeciwnie?!

Wydaje się, że na dobre stracił miejsce w wyjściowej jedenastce Hanousek, bo do środkowych pomocników zespołu nie można mieć większych pretensji. Z kolei opaska kapitana wyjątkowo mobilizująco wpłynęło na stopera Żyrę, który potwierdza, że, obok Gikiewicza, jest liderem defensywy.

Grający w kratkę Rondić wywalczył karnego, a potem go wykorzystał. Ta bramka dała Widzewowi ligowy punkt. A Rondić ma już na koncie 5 trafień. Inna sprawa, że potrzebuje dodatkowych zajęć, podczas których intensywnie będzie ćwiczył strzały głową. Ciekawe, jak dalej będzie wyglądała w Widzewie sytuacja napastnika Hamulicia.

Wygląda na to, że trener Myśliwiec znów dokona zmian w wyjściowej jedenastce a… 4 października o godz. 20.30 Widzew podejmie Koronę Kielce. Łodzianie wygrali u siebie trzy spotkania, nie przegrali żadnego. Rywale na obcych boiskach wywalczyli trzy remisy. Faworyt jest jeden, ale to jest polska piłka. Wszystko zdarzyć się może.

Koniec pięknej serii. ŁKS przegrał po raz czwarty, drugi na własnym boisku. Kapitan Pirulo nie wykorzystał jedenastki!

Piękna seria się skończyła. Po serii sześciu meczów bez porażki, ŁKS przegrał drugi mecz na własnym boisku. Pojedynek na ligowym szczycie. Ulegając Wiśle Płock. Łodzianie mieli sytuację, ba mieli rzut karny i nie potrafili tego wykorzystać. Takie sytuacje z reguły się mszczą i tak też stało się tym razem.

Miejsce wykartkowanego, będącego w bardzo dobrej formie Mokrzyckiego (oj, było widać jego brak!), zajął Pirulo. ŁKS zaczął mocno, ofensywnie. W 7 min po dobrej składnej akcji celnie strzelił w sam róg Wysokiński, ale Gostomski nie dał się zaskoczyć. Łodzianie atakowali dalej. Najaktywniejszy Młynarczyk trafił w słupek.

Potem impet gospodarzy osłabł. Tymczasem Wisła wzięła się do roboty i była coraz groźniejsza. Po centrostrzale Jimeneza, Bobek sparował piłkę na poprzeczkę.

Druga połowa zaczęła się od indywidualnej akcji (kiedy taką oglądaliśmy?!) Pirulo zakończoną celnym, choć obronionym strzałem. ŁKS atakował z impetem, a inicjatorem i kreatorem akcji był kapitan drużyny. Po kolejnym dynamicznym ataku i dograniu Młynarczyka, rywal uprzedził stojącego przed pustą bramką Feiertaga.

Gdy nie wykorzystuje się przewagi i dogodnych sytuacji to się traci… bramkę. Tak też się stało. Po dobrym podaniu Pacheco wprowadzony chwilę wcześniej, niepilnowany w polu karnym Pomorski pokonał Bobka. Wisła miała szansę na drugiego gola, po błędzie Głowackiego i Kupczaka. Salvador lobował Bobka, ale piłka na szczęście dla gospodarzy przeleciała obok słupka. Wisła atakowała z impetem, a ŁKS bronił się momentami rozpaczliwie.

W odpowiedzi po indywidualnej akcji rezerwowy Balić został sfaulowany w polu karnym. Pirulo, egzekwując jedenastkę, zmylił bramkarza, ale posłał piłkę obok słupka. Po prostu czarna rozpacz. To nie mogło się dobrze skończyć i nie skończyło. Łodzianie przegrali czwarty ligowy mecz, choć w końcówce mieli dwie fantastyczne bramkowe sytuacje.

6 października o godz. 17 ŁKS zagra z GKS w Tychach. Rywale nie wygrali jeszcze ligowego spotkania na własnym boisku. W ostatnim starciu ze Stalą w Rzeszowie przegrali aż 1:5.

ŁKS – Wisła Płock0:1 (0:0)

0:1 – Pomorski (60)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Gulen, Wiech, Głowacki, Arasa, Pirulo, Kupczak, Wysokiński, Młynarczyk (77, Zając), Feiertag (65, Balić)

Do czego doprowadzi sportowa wojna polsko – polska pod flagą biało – czerwoną?!

Trwa sportowa wojna polsko – polska pod flagą biało – czerwoną rządu z PKOl, z której niestety dla polskiego sportu nic dobrego na razie nie wynika. Wojna trwa w najlepsze, ku uciesze gawiedzi, szef PKOl nie zamierza składać broni i będzie szukał kasy dla organizacji… za granicą, a polski sport jest w miejscu, w którym był, a wiadomo, że kto stoi w miejscu ten się cofa!

Cały czas mam nadzieję i czekam, że drepczący w miejscu minister sportu Sławomir Nitras podejmie w końcu fundamentalne decyzje, które wywrócą do góry nogami obowiązujący system. Choć muszę przyznać, że coraz częściej wydaje mi się ona płonna!

A jednak czekam, czekam…, że minister Nitras wreszcie ogłosi wszem i wobec, że spółki skarbu państwa na 100 procent nie będą już finansować klubów sportowych, ani bliskich temu lub innemu politykowi związków sportowych (sam program Klub nie wystarczy!). Skupią się na sporcie dzieci i młodzieży i wesprą mądry plan jego naprawy.

Na razie nic takiego się jednak nie dzieje.  Wręcz przeciwnie. Przykład : PGE czyli Polska Grupa Energetyczna została nowym sponsorem tytularnym Grot Budowlani Łódź. Po prostu niepojęte.

Minister nie doczeka się raczej klęski prezesa Radosława Piesiewicza. Tylko, co z tego? PKOl wymaga reformy – to pewne. Podobnie, jak związki sportowe, gdzie układy, kolesiostwo i niejasny do końca przepływ pieniędzy, powinny zostać przerwane i rozliczone. Na razie to wszystko tonie w nadmiarze wypowiadanych słów.

Jeszcze raz powtórzę: pierwszym reformatorskim ruchem ministra Nitrasa musi być nie tyle walka z szefem PKOl, co skończenie ze sportowym, czy tylko polskim, wybrykiem natury(?), czyli sponsorowaniem przez spółki skarbu państwa wybranych klubów sportowych!

PS: Tytuł mojego tekstu nawiązuje do tytułu genialnego literackiego debiutu Doroty Masłowskiej, powieści Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną. Nową powieść pisarki – Magiczna rana – też czyta się świetnie.

Nowa powieść Doroty Masłowskiej. Warto mocno zapiąć pasy i błyskawicznie ruszyć w tę mistrzowsko językowo wykreowaną, fascynującą podróż!

Dawno (może to był debiut autorki?!) nie czytałem książki – powieści, która dzięki swojemu językowi byłaby tak bliska przedstawianej rzeczywistości, tej tuż za oknem, czy tuż za rogiem.

To dzięki wyjątkowemu słuchowi Doroty Masłowskiej, ten zatrzymany w literackiej chwili i odpowiednio przysposobiony język, organizuje fabułę, dynamizując ją, czyniąc momentami wyjątkowo dramatyczną, a za chwilę wyjątkowo śmieszną. W ten sposób ponowczesny świat zdegradowany jest tym bardziej.

Nie mam takiego językowego słuchu jak autorka, więc powiem tylko, że to literacka jazda bez trzymanki, jak mówi jeden ze sportowych komentatorów, warto więc mocno zapiąć pasy i błyskawicznie ruszyć w tę wykreowaną, fascynującą podróż. Wrażenia są wyjątkowe i niesamowite.

To literackie odkrycie, takie jakimi przed wielu laty były dla mnie i nie tylko dla mnie, film i książka Trainsspotting. Film wyreżyserował Danny Boyle, a powstał on na podstawie autobiograficznej książki Irvine Welsha, opisującej w jedyny, wyjątkowy sposób światek edynburskich narkomanów.

Dorota Masłowska Magiczna rana Wydawnictwo Karakter

Bezsensowne jedenastki dały wyjazdowy remis Widzewowi. Łodzianie nie wygrali w Gdańsku od… 1986 roku, a mieli piłkę meczową!

Znów się nie udało. Ostatni raz w Gdańsku widzewiacy wygrali w 1986 roku (1:0 po bramce Leszczyka). Od tamtej pory osiem prób zakończyło się niepowodzeniem. Teraz była próba dziewiąta i… Tym razem Widzew zremisował 1:1 z Lechią. Po raz czwarty w sezonie, po raz drugi na wyjeździe. Stało się tak po rzutach karnych, spowodowanych beznadziejnym i nieodpowiedzialnym zachowaniem piłkarzy jednej i drugiej drużyny.

Trener Myśliwiec odwzorował skład ze zwycięskiego meczu z Piastem (jak mówi futbolowa mądrość: zwycięskiego składu się nie zmienia). Nawet na ławce nie było kontuzjowanego (uraz łydki) Hamulicia.

Widzew od początku meczu miał inicjatywę. Ba, po 9 minutach powinien prowadzić, ale Rondić główkował nad poprzeczką, choć dostał od Kerka piłkę na nos na piąty metr przed bramką.

Ta sytuacja obudziła gospodarzy, którzy starali się być groźniejsi. Widzew też się starał (po dograniu Shehu nad bramkę kopnął piłkę z 8 metrów Gong), ale na staraniach obu zespołów się kończyło.

Do czasu, gdy bezsensownie chciał się wykazać umiejętnościami Ibiza. Przegrał rywalizację z Sezonienką, który przejął piłkę i trafił w boczną siatkę. Lechia próbowała i się doczekała. Spóźniony i zaskoczony Alvarez faulował w polu karnym Vjunnyka w sytuacji, z której nic by nie wynikało, więc żal wyjątkowy. Jedenastkę wykorzystał Kapić, posyłając piłkę pod pachą Gikiewcza! Wyjazdowa niemoc i zarazem zmora obcych boisk Widzewa w pierwszej połowie wyszła na wierzch w całej pełni.

Trener Myśliwiec musiał się w przerwie przyznać do złego wyboru meczowej jedenastki, bo dokonał trzech zmian. Niech ktoś mi w Widzewie wytłumaczy, po co dawać kolejne szanse słabemu Gongowi. O jakiś beznadziejny zakład chodzi, czy o coś innego?

Zmiany, zmianami, a gdańszczanie szybko mogli praktycznie zamknąć mecz. Łodzianie pozwolili na to, żeby w dogodnej sytuacji znalazł się Vjunnyk. Napastnik strzelił z ostrego kąta obok Gikiewicza, ale na szczęście dla łodzian także obok słupka.

W odpowiedzi znów pokazał umiejętność dobrego wykonywania rzutów wolnych Kerk. Z około 23 metrów posłał piłkę precyzyjnie i mocno, ale na takiej wysokości, że bramkarz Weirauch mógł świetnie interweniować.

Kolejny atak łodzian przyniósł gola. W polu karnym przez Olssona był faulowany Rondić, który pewnie wykorzystał jedenastkę, myląc bramkarza. Olsson zagrał również bez sensu, podobnie jak wcześniej Alvarez.

Widzew zremisował, a mógł, ba powinien wygrać. W czwartej doliczonej minucie gry po szybkiej kontrze i podaniu Sobola w sytuacji sam na sam znalazł się Łukowski, ale przegrał pojedynek z bramkarzem gospodarzy. Piłka meczowa nie została wykorzystana. Pojedynek skończył się remisem.

Lechia Gdańsk – Widzew 1:1 (1:0)

1:0 – Kapić (44, karny), 1:1 – Rondić (74, karny)

Widzew: Gikiewicz – Krajewski (46, Kastrati), Żyro, Ibiza, Kozlovsky – Alvarez, Shehu, Kerk (90+2, Sobol) – Gong (46. Sypek), Cybulski (46. Łukowski) – Rondić

Venol Atomówki walczą w mistrzostwach Polski. Co da połączenie młodości z doświadczeniem?

Zdjęcia Venol Atomówki

W sobotę w Mińsku Mazowieckim odbędzie się turniej Mistrzostw Polski Kobiet w Rugby7. Venol Atomówki zagrają w I lidze, gdzie w grupie B spotkają się z AZS AWF Warszawa i Mazovia Mińsk Mazowiecki. Grupa A to drużyny Black Roses Posnania Poznań, Rugby Biesal i RC Częstochowa. W poprzednim sezonie łodzianki zajęły czwarte miejsce w I lidze.
Jest to drugi turniej wg kalendarza Polskiego Związku Rugby, jednak dwa tygodnie temu nie odbył się turniej w Częstochowie ze względu na opady deszczu i podtopienia.

– W tym sezonie skupiamy się na odbudowaniu naszych drużyn – mówi Zbigniew Grądys trener – zarówno tej seniorskiej jak i młodzieżowej. W drużynie seniorskiej mamy połączenie młodości z doświadczeniem bo wróciły do grania i trenowania zawodniczki po małej przerwie związanej ze studiami i pracą, ale mamy też kilka młodych zawodniczek, które grały w ostatnich Mistrzostwach Europy Kobiet U18, dołączyły też do drużyny zawodniczki z U16, które w poprzednim roku zdobyły srebrny medal w rozgrywkach U16. Sportowo i idziemy w dobrą stronę. Dalej naszym sponsorem jest Venol Motor Oil Poland, ale może się okazać ze zmienimy nazwę drużyny, ale rozmowy trwają. Dzięki uprzejmości MOSiR Łódź możemy korzystać z nowego boiska przy Karpackiej 61, gdzie powoli budujemy swój nowy rugbowy dom.

Zapraszamy również na nasze treningi. Poniedziałek, środa i piątek, godz. 18.30 – 20.00 na ulicę Karpacką 61 w Łodzi. Zapraszamy przede wszystkim dziewczynki z roczników 2009-2012.

Venol Atomówki Łódź zagrają w składzie:
Dasza Bolotska, Masza Bolotska Witońska Klaudia, Hania Jędraszek, Klamka Nina, Gumińska Iza, Kołodziejczyk Angelika, Czapnik Natalia, Stefanowicz Alicja, Michałowska Wiktoria, Tkaczyk Julia, Pietrzak Wiktoria. Trener Zbigniew Grądys, Kierownik Tomasz Witoński.

Pucharowe męczarnie ŁKS. Skuteczność Arasy dała łodzianom awans!

Sporo (siedem) zmian nastąpiło w składzie ŁKS na pucharowy mecz z IV-ligowcem, który z ostatnich ośmiu spotkań wygrał siedem. Łodzianie nie przegrali sześciu ostatnich ligowych meczów z rzędu. Trafił swój na swego? Tak, niestety, to wyglądało do przerwy. Po przerwie nie było wiele lepiej, ale ostatecznie skuteczny Arasa dał pucharowy awans I-ligowcom.

Pierwsi brakowe sytuacje wypracował Balić (najbardziej aktywny ełkaesiak do przerwy), ale potem składną akcję wyprowadzili gospodarze. Gdyby lepiej głową trafił Borkowski (14 bramek w ośmiu ligowych meczach) mogło być 1:0 dla Gromu.

ŁKS atakował (wolno, niemrawo i niedokładnie) gospodarze się bronili, czekając na kontrę. Granie na stojąco w ślamazarnym tempie nigdy nie przynosi dobrych rezultatów.

Ełkaesiacy spisywali się tak, jak w najgorszych ligowych meczach w tym sezonie, a wyróżnili się tym, że dwa razy, źle przyjmując piłkę, zagrali ją ręką. Na dodatek, gdy Pirulo ograł kilku rywali i miał dogodną sytuację, to posłał piłkę panu Bogu w okno. Pierwszy połowa dla łodzian do jak najszybszego zapomnienia.

Drugą część spotkania ŁKS zaczął… szybciej. Wyniknęła z tego jedna dobra sytuacji. Po centrze Pirulo, dotknięciu piłki przez Feiertaga i niepewnej interwencji bramkarza, grającego trenera – Lelenia, piłka odbiła się od słupka.

Trener Dziółka dokonał zmian i… rezerwowy, niepilnowany Alastuey przestrzelił z 14 metrów, a za chwilę wbiegł za szybko, żeby otrzymać piłkę po dobrym zagraniu Balicia. ŁKS nadal przodował w zagraniach… ręką. Taką umiejętnością popisał się(!?) tym razem Arasa. W kolejnej ważnej dla siebie akcji pokazał jednak klasę napastnika. Najpierw po centrze Pawlaka i główce Hiszpana piłka odbiła się od poprzeczki, a po kolejnej trafiła wreszcie do siatki. Bramek dla ŁKS w końcówce mogło być więcej, ale w dwóch dogodnych sytuacjach fatalnie spisał się Alastuey.

Grom mógł wyrównać, ale Borowski w dogodnej sytuacji posłał piłkę obok słupka. W doliczonym czasie gry po akcji Pirulo znów wpisał się na listę strzelców Arasa. Piłka trafiła do siatki po nodze obrońcy, i to Panka uznano za jego autora. Uff, odetchnęliśmy z ulgą. Jak najmniej takich spotkań w wykonaniu łodzian!

Puchar Polski

Grom Nowy Staw – ŁKS 0:2 (0:0)

0:1 – Arasa (82, głową), 0:2 – Panek (90+2, samobójcza)

ŁKS: Bomba – Pawlak, Wiech, Tutyskinas, Majcenić – Kupczak, Pirulo, Wysokiński (62, Alastuey) – Zając (62, Młynarczyk), Feiertag (62, Arasa), Balić (79, Sitek)

Siatkarki Budowlanych i ŁKS w fazie zasadniczej przejadą 5232 kilometry. A potem już tyko droga do ligowych medali?!

To jest łódzka drużynowa dyscyplina sportu. Nie da się ukryć, że liczymy na medale. Do walki przystępują siatkarki. Już jutro PGE Grot Budowlani zagrają ze Stalą w Mielcu (transmisja Polsat Sport 1), a 1 października o godz. 19 ŁKS Commercecon podejmie Volleyball Wrocław (transmisja Polsat Box Go).

Portal siatka. org uważa, że gros topowych transferów dokonały właśnie nasze drużyny. Zawodniczkami ŁKS zostały: Maria Stenzel, Natalia Mędrzyk i 23-letnia Brazylijka Daniela Cechett, którą czeka bardzo trudne zadanie, zastąpienia Valentiny Diouf. W drugiej łódzkiej drużynie – Budowlanych jest 24-letnia włoska atakująca Terry Enweonwu, dla której będzie to debiut w… obcej lidze.

Ełkaesianki mają w składzie 4 zagraniczne zawodniczki, a ich rywalki zza miedzy 3. Ciekawe, której drużynie stranieri przydadzą się bardziej. ŁKS ma w tamie cztery reprezentantki Polski, Budowlani – dwie.

Jak wyliczył portal siatka.org najkrótszy ligowy wyjazd naszych zespołów to ten do Kielc – 122 km, najdłuższy do Szczecina – 475 km. W sumie w fazie zasadniczej oba kluby przejadą: 5232 km.

Skład Budowlanych na nowy sezon:

Rozgrywające: Alicja Grabka, Ewelina Wilińska

Atakujące: Terry, Enweonwu, Weronika Sobiczewska

Przyjmujące: Jelena Blagojević, Paulina Damaske, Karolina Drużkowska, Aleksandra Wenerska

Środkowe: Małgorzata Lisiak, Saša Planinšec, Kinga Różyńska, Dominika Sobolska-Tarasova

Libero: Kornelia Drosdowska, Justyna Łysiak

Skład ŁKS Commercecon na ten sezon:

Libero: Maria Stenzel, Nikola Jęcek

Przyjmujące: Regiane Bidias, Zuzanna Górecka, Lana Scuka, Natalia Mędrzyk

Rozgrywające: Marlena Kowalewska, Angelika Gajer

Środkowe: Anna Obiała, Natalia Dróżdż, Klaudia Alagierska, Sonia Stefanik

Atakujące: Anastazja Hryszczuk, Daniela Cechetto

Puchar Polski. Oj, nie było łatwo, ale zmiany w składzie w drugiej połowie wyszły Widzewowi na dobre

Trener Myśliwiec dokonał kluczowych zmian w składzie przed pucharowym starciem w Toruniu z III-ligowcem (7 miejsce w drugiej grupie). W składzie zabrakło Gikiewicza, Ibizy, Shehu, Gonga, Rondicia. Tego ostatniego w wyjściowym składzie zastąpił Hamulić. Zmiennicy, którzy grali przez ponad godzinę, mówiąc prosto z mostu: zawiedli. Na szczęście Widzew miał asy w rękawie. Ci, którzy weszli w drugiej połowie zmienili oblicze meczu i w dużej mierze dali wraz z Łukowskim pucharowe zwycięstwo.

Przez 20 minut nic ciekawego się nie działo. Pressing jednych, pressing drugich sprawiał, że na boisku dominował chaos. Dopiero w 21 min po strzale z dystansu specjalisty od takich uderzeń – Łukowskiego piłka odbiła się od poprzeczki. Ustawieni w linii, kryjący… powietrze obrońcy Widzewa sprawili, że w sytuacji sam na sam faulował Biegański. Jedenastkę pewnie wykorzystał Kuropatwiński.

W odpowiedzi nie miał szczęścia Łukowski. Po jego drugim strzale piłka po poprzeczce wyszła na aut. Za chwilę po rzucie rożnym Hamulić główkował obok słupka.

Te sytuacje nie mogły wymazać porażających faktów, że z przewagi łodzian w pierwszej połowie wyniknęło wielkie nic, a nawet jeszcze gorzej i to gospodarze sensacyjnie prowadzili w pucharowym starciu.

Widzew próbował zmienię sytuację po przerwie. Sypek po centrze główkował nad poprzeczkę. Trener Myśliwiec dostrzegł to, co było widać gołym okiem zbulwersowanego kibica, że tak dalej beznadziejnie być nie może. Dlatego po godzinie wpuścił na boisku czterech nowych graczy.

I to poskutkowało. Po uderzeniu z rzutu wolnego w górny róg bramki rezerwowy Kerk doprowadził do wyrównania. A gra łodzian z każdą upływającą minutą nabierała większej ogłady. Ale, ale… kolejny błąd w ustawieniu defensywy i Kuropatwiński znalazł się w znakomitej sytuacji, ale na posterunku był Biegański.

Widzewowi zwycięstwo na wagę awansu dał najpierw nastoletni stoper Kwiatkowski (18 lat kończy w grudniu), który po świetnym dośrodkowaniu Łukowskiego (zasłużył sobie na miejsce w podstawowym ligowym składzie!) zdobył głową piękną bramkę. A potem… W doliczonym czasie wysuniętego przed pole karne bramkarza Pawłowskiego pokonał lobem najlepszy na placu Łukowski. Trzeba też dodać, że zmiany w drugiej połowie wyszły Widzewowi na dobre.

27 września o godz. 20.30 Widzew zagra ligowy pojedynek z Lechią w Gdańsku, która po karnych przegrała pucharowy mecz z Pogonią Grodzisk Mazowiecki!

Puchar Polski – pierwsza runda

Elana Toruń – Widzew 1:3 (1:0)

1:0 – Kuropatwiński (30, karny), 1:1 – Kerk (65, wolny), 1:2 – Kwiatkowski (87, głową), 1:3 – Łukowski (90+3)
Widzew: Biegański – Kastrati, Kwiatkowski, Hajrizi (62, Kozlovski), Silva – Diliberto (62, Alvarez), Hanousek, Łukowski – Sypek (62, Kerk), Klimek (46, Cybulski) – Hamulić (62, Sobol)

ŁKS zagra w czwartek (godz. 12.15, transmisja TVP Sport) pucharowy mecz z IV-ligowym Gromem Nowy Staw (3 miejsce w grupie pomorskiej). ŁKS II przegrał pucharowe starcie z Kotwicą Kołobrzeg 2:3.

KS Hokej Start Brzeziny. Premierowe zwycięstwo. Złota bramka Moniki Chmiel!

Przy piłce Monika Chmiel Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Pierwsze koty za płoty. Mistrzynie Polski – KS Hokej Start Brzeziny pokonały w premierowym meczu robiące stałe postępy brązowe medalistki – UKS SP5 Swarek Swarzędz 1:0. Złotego gola zdobyła liderka drużyny Monika Chmiel.

– Pogoda nie rozpieszczała. Ba, wręcz przeciwnie utrudniała płynną grę – mówi trenerka Małgorzata Polewczak. – My miałyśmy zdecydowaną przewagę. Rywalki praktycznie cały czas się broniły. Były krótkie rogi, były sytuacje. Dobrze, że padł choć jeden gol, bo na niego zasłużyłyśmy. Byłyśmy po prostu lepszym zespołem. To był zdany chrzest bojowy dla mojej odmłodzonej drużyny.

W miniony weekend brzezinianki miały się zmierzyć w drugim wyjazdowym spotkaniu z wicemistrzyniami Polski – AZS Politechnika Poznańska. W pierwszej kolejce w spotkaniu pierwszej i drugiej drużyny poznanianek po zaciętej walce zwyciężył pierwszy team 3:2.

Do pojedynku na szczycie jednak nie dojdzie. Spotkanie trzeba było przełożyć. – Tak moje podopieczne, jak i poznanianki są amatorkami, mają moc innych zajęć i obowiązków, które nawarstwiły się w ten weekend. Gros z nich nie mogłaby wystąpić w tym spotkaniu. W tej sytuacji mecz trzeba było przełożyć- dodaje Małgorzata Polewczak.

W tej sytuacji 6 października w Brzezinach KS Hokej Start podejmie drugi zespół AZS Politechniki Poznańskiej.

Fot. KS Hokej Start Brzeziny

W zwycięskim meczu ze Swarkiem barw KS Hokej Start broniły:

Anna Gabara, Justyna Ferdzyn, Marzena Koza, Monika Chmiel, Anastazja Szot, Patrycja Kalczyńska, Zuzanna Kornecka, Oliwia Krychniak, Magdalena Pabiniak, Kinga Owczarek, Natalia Kucharska, Emilia Sikora, Zuzanna Drożdż, Diana Voronovich i Zuzanna Rubacha.

Na konsultacje kadr narodowych – seniorek, U 21 i U 18 powołanie otrzymały: Monika Chmiel, Anna Gabara, Zuzanna Rubacha, Oliwia Krychniak, Karina Jaworska, Kinga Owczarek, Natalia Kucharska.

Premierowe, wyjazdowe zwycięstwa odniosły juniorki KS Hokej Start Brzeziny, które pokonały Swarek Swarzędz 2:1 i Orlęta Sosnowiec 6:0.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑