Rezerwowy Pafka

Tag: widzew (Page 23 of 30)

Widzew. Jordi Sanchez w czołówce jokerów. ŁKS. Stipe Jurić strzelał gole co 27 minut

Fot. widzew.com

Portal 90minut.pl przygotował ligowe statystyki po rundzie jesiennej.

Widzew jest drużyną grającą najbardziej fair w ekstraklasie. Łódzcy piłkarze zobaczyli 25 żółtych kartek, żadnej czerwonej. Druga Stal Mielec – 28 (24 żółte, dwie czerwone).

W czołówce jokerów jest napastnik Jordi Sanchez, który dwa razy wchodząc z ławki rezerwowych strzelał bramki. W sumie zdobył ich pięć (cztery w drugich połowach).

W gronie liderów jest Juliusz Letniowski, który 12 razy… schodził z boiska przed końcem meczu.

Niepokoi procentowy udział zawodników ur. 2001-01-01 lub później w barwach drużyn – wg minut na boisku. Widzew jest trzeci od… końca. Młodzieżowcy łodzian spędzili na boisku 1441 minut, co stanowi 8,56 procent udziału minut na boisku zawodników poniżej 21 lat w stosunku do udziału wszystkich zawodników. W przypadku lidera – Zagłębia Lubin to 27,74 procent.

Obcokrajowcy Widzewa spędzili na boisku 7126 minut, co daje 42,34 procent. W Miedzi Legnica to aż 71,28 procent.

Fot. lkslodz.pl

Teraz o I lidze. Nie bez racji pisaliśmy, że Stipe Jurić jest najbardziej wygranym piłkarzem ŁKS rundy jesiennej. Napastnik przewodzi na liście strzelców w przeliczeniu na minuty. Zdobywał gole co 27 minut (w sumie cztery). Drugi na liście Kamil Wojtyra strzelał co 46 minut. Jurić jest w czołówce na liście jokerów. Zdobywał gole dwa razy wchodząc z ławki rezerwowych.

Pod względem udziału młodzieżowców ŁKS jest w czołówce, na czwartym miejscu: 3073 minuty, 17,25 procent. Liderem jest Skra Częstochowa – 21,26 procent. Drugi na liście najmłodszych strzelców jest odkrycie ligi – Mateusz Kowalczyk (18 lat 105 dni).

Obcokrajowcy ŁKS spędzili na boisku 5 166 minut, co daje 28,99 procent. Liderem jest Podbeskidzie – 51,63 procent.

Kibice na piłkarskich meczach Widzewa i ŁKS. Oba łódzkie drużyny są na podium, na trzecim miejscu

Urząd Miasta Łodzi, jest ślepy jak kret, zajmując się miejskim sportem. Ba, robi wszystko tak, jakby go nie było, istniał poza miejską społecznością, nikogo nie obchodził i tylko rodził same finansowe i wizerunkowe problemy.

Dowód na tę tezę? Kompromitujące UMŁ i to co pół roku dotacje na sport. Mówiąc w skrócie są żebracze, jak jałmużna, nie dające żadnych szans na rozwój, jedynie na stagnację, która oznacza… wegetację. Tymczasem potencjał łódzkiego sportu jest… ogromny. Koronnym dowodem są ostatnie statystyczne analizy dotyczące ekstraklasy i I ligi przygotowane przez portal 90minut.pl

W ekstraklasie, tak jak w ligowej tabeli, Widzew plasuje się na trzecim miejscu w podsumowaniu liczby widzów na trybunach. Łącznie to 235175 tysięcy fanów, co daje przeciętną 13800 na mecz. U siebie: 135154, przeciętnie: 16900, na wyjeździe: 100021, przeciętnie: 11100.

Liderem jest Legia Warszawa -296053 (przeciętnie: 17400), drugi Lech Poznań- 257915 (16100).

Widzew ma ogromny potencjał, spokojnie mógłby być pierwszy w tej klasyfikacji, gdyby miał większy stadion. Niestety, na powiększenie pojemności obiektu przy al. Piłsudskiego przynajmniej na razie się nie zanosi.

Lider I ligi – ŁKS w liczbie fanów na trybunach jest też na podium, też na trzecim miejscu. Łącznie to 100367, przeciętnie: 5600. U siebie: 67728, przeciętnie: 7500, na wyjeździe: 32639, przeciętnie: 3600. Przy al. Unii jest luz, może i powinno się pojawiać na trybunach jeszcze więcej fanów. Można tego oczekiwać na wiosnę, bo każdy mecz łodzian, walczących o awans do ekstraklasy, będzie arcyciekawy.

Liderem jest Wisła Kraków: 174606, przeciętnie: 9700, drugi Ruch Chorzów: 127324, przeciętnie: 7100.

Miejmy nadzieję, że te dane dotrą też do rządzących Łodzią, którzy wyciągną te same wnioski co my: w łódzkiej piłce, w łódzkim sporcie jest wielki potencjał. Ta dziedzina miejskiego życia zasługuje na uczciwe traktowanie. Tylko tyle i aż tyle.

Patryk Lipski w Widzewie czyli niestety sportowy ostry zjazd utalentowanego piłkarza

Fot. marek młynarczyk

To co się stało z 28-letnim pomocnikiem Widzewa Patrykiem Lipskim pokazuje, że nic w futbolu nie jest pewne. Talentu i umiejętności nikt Patrykowi nie mógł odmówić. Zagrał 15 meczów w reprezentacji Polski U 21, strzelił jedną bramkę i w ciągu dwóch lat grania w tej drużynie stał się jej ważnym zawodnikiem.

Piłkarz rozegrał 173 mecze w ekstraklasie, zdobył 20 bramek, z Lechią Gdańsk wywalczył Puchar Polski. Na Wybrzeżu grał coraz mniej, przeniósł się do Piasta, gdzie też nie było lepiej, choć w obu klubach zaliczyłwystępy w kwalifikacjach do Ligi Europy, w których zdobywał bramki w meczach z duńskim Broendby oraz białoruskim Dinamo Mińsk.Postanowił odbudować formę w Widzewie.

W meczach I ligi rozegrał 10 spotkań, tylko dwa w pełnym wymiarze, w sumie dało to 843 minuty na boisku. Nie był to imponujący bilans, ale… Łodzianie awansowali do ekstraklasy, gdzie swego czasu Patryk czuł się jak ryba w wodzie. I co? I nic, choć…

Początek tego nie zapowiadał. Zdobył dwie bramki w samych końcówkach meczów: z Legią (1:2) i zwycięską w pojedynku z Wartą (1:0). Potem jednak był to sportowy zjazd po równi pochyłej, w czym na pewno miała udział przerwa z powodu kontuzji. Patryk grał ligowe ogony, bez wyrazu, bez chemii, bez wielkiej pomocy dla zespołu. Wszedł w 89 minucie na boisko w meczu przeciwko Radomiakowi (1:3). To było 6 listopada. Od tego czasu nie pojawił się na ekstraklasowych boiskach.

W sumie 10 meczów w ekstraklasie, jedno spędzone na boisku od pierwszej do ostatniej minuty – 302 minuty na boisku, dwa gole. Podsumowanie w łódzkim klubie musiało być jedno. Patryk ma szukać sobie nowego klubu. Czy w innym miejscu pracy odnajdzie się i znów będzie błyszczał na boisku, czy może wzorem innego utalentowanego piłkarza, który ostatnio nie potrafił się odnaleźć w ligowym graniu Waldemara Soboty, poszuka sobie miejsca w… futsalu? Na to chyba za wcześnie. Patryk jest od Waldka siedem lat młodszy! Chcemy wierzyć, że gdzieś jeszcze pokaże swój piłkarski talent. Czy okaże się gwiazdą… III ligi i Wieczystej Kraków?

To bardzo smutne, ale na razie Widzew może tylko zazdrościć innym, w tym wypadku Radomiakowi

Na razie, od ilu to już lat, słychać tylko płacz i zgrzytanie zębów, że Widzew nie może, nie jest w stanie, choć bardzo bardzo chce stworzyć ośrodek treningowy z prawdziwego zdarzenia.

Wiele lat obowiązywała narracja, że klub nie ma na ten cel pieniędzy, teraz że wszystko opóźnia wręcz trzyma w klinczu mamiąca propozycja władz miasta o przejęciu przez klub terenów na Starcie.

Liczenie boiskowych szabli jest jak najbardziej słuszne. Dobrze, że jest boisko przy ul. Sępiej, dobrze że Widzew chce pomóc w znalezieniu środków na remont Łodzianki, dobrze że myśli o bocznym boisku przy stadionie, dobrze że sobie przypomniał że jest zachwszczona, zapomniana przez wszystkich Maraca przy ul. Niciarnianej.

Najważniejszy jest jednak ośrodek sportowo – treningowy z prawdziwego, do którego budowy Widzewa się (który to już raz!) przymierza. Tym razem pomysł jest taki, żeby powstał on poza miastem. Czemu nie, byleby tylko stało się to jak najszybciej.

Na razie Widzew może tylko zazdrościć innym. Jeszcze przed końcem roku rozpocznie się budowa nowoczesnego centrum treningowego Radomiaka – podaje sport.tvp.pl. Podpisano umowę z wykonawcą, firmą Arbud Investment.

Na ten cel Radomiak ma otrzymać 30 milionów z rządowego Programu Wsparcia Mistrzów. Dodatkowo klub dostał 3 miliony złotych z budżetu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Mateusza Morawieckiego. Brakujące środki zapewnią pozyskani przez Radomiaka sponsorzy.

Projekt zakłada wybudowanie budynku dydaktycznego z salą treningową dla dzieci do dwunastego roku życia, centrum szkoleniowego z miejscami noclegowymi oraz strefą odnowy biologicznej, budynku zaplecza sportowego oraz zespół sześciu boisk: czterech trawiastych (w tym jedno z podgrzewaną murawą oraz jedno z trybuną), jednego syntetycznego i jednego do piłki plażowej. Kompleks będzie służył piłkarzom pierwszej drużyny oraz Akademii Radomiaka, która w ostatnich latach mocno się rozwinęła.

– W Ekstraklasie takie obiekty są standardem. To jest niezbędne do tego, żeby wychowywać zawodników. Region radomski piłkarsko jest bardzo dobry. Tu jest wysyp dobrych piłkarzy i trzeba z tego korzystać – mówi mając 100 procent racji prezes klubu – Sławomir Stępniewski.

Widzew. Trzy transferowe strzały w dziesiątkę, a wtedy walka o europejskie puchary będzie realna!

Co trzeba zrobić w Widzewie przed świętami? Kupić pod choinkę poradnik pozytywnego myślenia! W klubie cały czas ligowy kapitał liczą tak: do utrzymania brakuje nam jeszcze 11 punktów.

Tymczasem, moim zdaniem, rację ma klubowa legenda – Krzysztof Kamiński, który twierdzi że cele trzeba przed wiosną zweryfikować i to natychmiast, choćby po to, żeby nie zawieść kibiców. Celem łodzian na wiosnę powinna być walka o awans do rozgrywek o europejskie puchary! Walkę o utrzymanie trzeba pozostawić mającym moc sportowych kłopotów Koronie czy Miedzi.

Zrealizować cel wyznaczony przez Krzysztofa Kamińskiego można, ale potrzeba nie rewolucji, ale przewietrzenia ligowej kadry. Już to się dzieje. Wolną rękę w poszukiwaniu nowych klubów dostali: Karol Danielak, Patryk Lipski i Wasyl Łytwynenko. Widzew chce też wypożyczyć Kristoffera Hansena.

To oznacza jedno. Łodzianie szukają miejsca i finansów na sprowadzenie nowych graczy, których już mają ponoć na widoku. Dwóch, trzech? Na pewno nie potrzeba nowego bramkarza, bo Henrich Ravas jest klasą dla siebie. W innych formacjach nie chodzi tylko o zwiększenie konkurencji, ale przypływ… jakości. Nie mogą to być zatem ludzie odkryci w testach, ale ci którzy zdaniem sztabu szkoleniowego potrafią podnieść jakość gry zespołu.

Tak było na początku budowania Wielkiego Widzewa. Leszek Jezierski, Ludwik Sobolewski i kierownik drużyny Stefan Wroński zaczęli tworzyć super klub z graczy odrzuconych przez ŁKS. A byli to: Tadeusz Gapiński, Andrzej Możejko, Andrzej Grębosz, Zdzisław Kostrzewiński, Andrzej Pyrdoł. Potem uzbierali kasę i… sprowadzili między innymi człowieka, który stał się gwiazdą światowego futbolu – Zbigniewa Bońka.

Nie chcę szukać analogii. Dziś zresztą takie transfery na szczytach łódzkiego futbolu są po prostu niemożliwe. Marzy mi się, żeby znów rządzący Widzewem wykazali się mądrością oraz piłkarskim nosem swoich wielkich poprzedników i trafili na graczy w Polsce czy za granicą, którzy znacząco podniosą wartość drużyny (patrz Raków Częstochowa), a wtedy miejsce na ligowym podium (warte kilkunastu milionów złotych) i gra o europejskie puchary staną realnym sportowym i finansowym celem!

Wydobył się z futbolowego niebytu i stał jednym z najważniejszych piłkarzy Widzewa

Trzeci w tabeli Widzew wróci do ligowego grania28 stycznia (sobota) 2023 roku. Łodzianie podejmą Pogoń Szczecin, godz. 17:30. Jesienią łodzianie przegrali w Szczecinie 1:2, choć prowadzili 1:0 po bramce Bartłomieja Pawłowskiego.

Wydawało się, że jego czas w ekstraklasowej piłce się skończył jak innego wielce utalentowanego zawodnika, klubowego kolegi z Wrocławia – Waldemara Soboty (wybrał… futsal!). 30-letni dziś Bartłomiej Pawłowski w ciągu półtora sezonu w barwach Śląska Wrocław zagrał w 34 meczach, strzelił 3 bramki. Ostatki nie były najlepsze, co tu kryć pomocnik grał przeciętnie. Postanowił zmienić otoczenie, wrócić do klubu w którym się świetnie wypromował, który otworzył mu furtkę na futbolowy świat. I był to bardzo mądry ruch.

Bartłomiej Pawłowski o kulisach powrotu do Łodzi: – Miałem też propozycje z ekstraklasy czy z drugiej ligi tureckiej. Sam prezes był zszokowany, bo zadzwonił do mnie i powiedział, że byłoby fajnie gdybym przyszedł do Widzewa, a ja mu odpowiedziałem, że ok, że przyjdę.

Jeszcze w I lidze stał się ważnym zawodnikiem Widzewa. W 10 meczach strzelił 6 bramek, w tym najważniejszym z Podbeskidziem (2:1) dającym awans do ekstraklasy. Spędził na boisku 765 minut.

Prawdziwy renesans formy i możliwości nastąpił w ekstraklasie. Jesienią zagrał w 15 meczach, strzelił 5 bramek, spędził na boisku 1123 minuty. Statystyki byłyby lepsze, gdyby nie musiał leczyć kontuzji. Pawłowski strzelał piękne bramki. To się bardzo liczyło. Niemniej to, że gdy był na boisku stabilizował grę zespołu. Umiał ruszyć skutecznie z piłką do przodu, po drodze mijając niejednego rywala, umiał ją przytrzymać i dokładnie dograć. Jasne, miał też chwile słabości, momenty boiskowego niebytu (jakby wracała wrocławska przeszłość), ale szybko wydobywał się z piłkarskiej nijakości, a budowały go kolejna ważna bramka i rosnąca rola w drużynie. Pewne jest to, że przy skali sportowego talentu, może być jeszcze lepszy. Wierzymy, że wiosną właśnie się tak stanie!

Łodzianka musi pozostać Łodzianką, ale miliony złotych na remont ośrodka bardzo by się przydały

Trwa batalia o napisanie przez Urząd Miasta Łodzi i Widzew wniosku o dofinansowanie remontu ośrodka treningowego przy ul. Małachowskiego. Konflikt między urzędem, a miastem tego nie ułatwia.

W Widzewie zapewniają, że pracują profesjonalnie i chcą sprawę doprowadzić do końca. Trzymamy kciuki, bo kilka milionów złotych z ministerstwa przyda się na pewno, na nową płytę boiska ze sztuczną nawierzchnią czy na stworzenie podgrzewanej murawy na jednym z boisk, co z pewnością wydłużyłoby czas jego użytkowania.

Widzew zapewnia, że przymierza się (ile to już lat!) do zbudowania ośrodka treningowego. I to na poważnie (oby!). Teraz widzi go poza Łodzią. Wygląda na to, że to dobry pomysł. Podobnie jak ten, który ze ścierniska, a raczej miejskiej łódzkiej dżungli przy ul. Niciarnianej, znów zrobiłby boisko z prawdziwego zdarzenia. Będzie zatem sportowe San Francisco? To też pomysł z brodą, mający długoletnią tradycję milczenia i bezczynności. Czas nagli. Trzeba brać się do sportowo – budowlanej roboty.

Są w Łodzi piękne stadiony, ale profesjonalnych miejsc do trenowania jest wyraźny i dokuczliwy niedostatek. Każde nowe boisko do szkoleniowej pracy jest zatem na wagę złota.

Widzew musi jednak pamiętać, że Łodzianka jest… Łodzianką i już. Nie może być ośrodkiem treningowym podporządkowanym jednemu klubowi. Muszą tu się pomieścić rugbistki i rugbiści, mający ponad 60 lat klub MKS Łodzianka, a także zwykli głodni sportu i rekreacji (w tym tenisa!) mieszkańcy miasta. Innego wyjścia nie ma, każde inne rozwiązanie działałoby na szkodę łódzkiego sportu.

Z odnalezionego w archiwum folderu na 40-lecie istnienie MKS Łodzianka:

W miejscu, gdzie w okresie międzywojennym znajdował się ośrodek półkolonijny dla łódzkiej młodzieży szkolnej, z inicjatywy działaczy sportu szkolnego i nauczycieli rozpoczęto w 1952 roku budowę Szkolnego Wojewódzkiego Ośrodka Sportowego w parku 3 Maja. Barak półkolonijny zaadaptowany został na salę gimnastyczną, a ponadto wybudowano kompleks obiektów sportowych: boisko piłkarskie z okólną bieżnią, boiska do siatkówki, koszykówki i piłki ręcznej, a także korty tenisowe. I tak to na obszarze 5,5 ha tego rejonu parku 3 Maja powstał ośrodek sportowo- rekreacyjny dla łódzkiej młodzieży szkolnej.

Legendą ośrodka był pan Jan Dziedzic gospodarz obiektu. Czytamy: Płyta głównego boiska za czasów pana Janka była prawie że idealna. Wszyscy podziwiali równo i gładko wystrzyżoną na nim trawę. Bardziej dociekliwi pytali gospodarza obiektu jak on to robi. Odpowiadał: – Trzeba, tak jak ja, hodować owce, które wypasam na boisku. One są lepsza od maszynek do koszenia.

Jak tu się nie cieszyć! Bilans ekstraklasowych beniaminków: Widzew jest trzeci, a Korona i Miedź – to czerwone latarnie

Trzeba to przyznać. Początek ligowych zmagań nie zapowiadał tak udanego finiszu. Widzew z pierwszych pięciu meczów wygrał jeden i wydawało się, że zostanie skazany na los nieomal każdego beniaminka ekstraklasy, ciułanie punkcików, które w końcowym rozrachunku pozwolą przekroczyć magiczną granicę 40 zdobytych punktów i utrzymania się w ekstraklasie. Widzew był chwalony za swoją odważną, otwartą grę, piękne bramki, achów i ochów nie było końca. Sęk w tym, że punktów nie zdobywał.

Trzeba oddać trenerowi Januszowi Niedźwiedziowi i jego podopiecznym, że nie dali się zagłaskać, uśpić, stracić czujność i brnąć w medialny optymizm, który nie przekładał się na punktowe zdobycze.

Dziś Widzew jest w innej sportowej rzeczywistości niż pozostali beniaminkowie. Co prawda prezes Mateusz Dróżdź mówi, że zdobycie jesienią 29 punktów oznacza tylko, że do utrzymania potrzeba jeszcze jedenastu, o które trzeba będzie toczyć wiosną uporczywą walkę, ale… statystyki są, co widać jak na dłoni, optymistyczne.

Widzew zdobył 29 punktów i jest trzeci w tabeli. Korona Kielce (13 punktów) i Miedź Legnica (12) są czerwonymi latarniami ligowych zmagań. Łodzianie wygrali 9 ligowych pojedynków, Korona i Miedź tylko trzy. To praktycznie mówi wszystko o postawie beniaminków.

Uszczegółowiony jesienny bilans łodzian. Widzew wygrał 9 spotkań, 4 u siebie, 5 na wyjeździe. Zanotował tylko dwa remisy (po jednym w Łodzi i na obcym boisku). Przegrał 6 meczów (zgodnie: po trzy – w Łodzi i na wyjazdach). Bramki 22 – 17 (u siebie: 12-9, na wyjeździe: 10-8). Najwięcej – po pięć bramek strzelili: Bartłomiej Pawłowski I Jordi Sanchez.

Widzew Łódź jest pierwszym beniaminkiem od Górnika Zabrze 2017/2018, który w czasie przerwy zimowej będzie się plasował w TOP-3 ligi

Widzew rozpocznie przygotowania do nowego sezonu 5 grudnia.

Widzew. Chcieli zakończyć rundę z przytupem i tak właśnie zrobili!

Widzew, gdy ma trochę futbolowego szczęścia, nie przegrywa. Tak też było i tym razem. W ostatnim meczu jesieni łodzianie pokonali w Kielcach Koronę 1:0. Bramkę w doliczonym czasie gry zdobył Mate Milos. Wcześniej zawiódł człowiek, którego przed sezonem bardzo chcieli łodzianie. Bartosz Śpiączka wykonywał jedenastkę, ale jego uderzenie świetnie obronił Henrich Ravas! W sumie łodzianie byli lepszym zespołem i zasłużenie zdobyli trzy punkty – wygrali 9 spotkań, mają na koncie 29 punktów, są w ścisłej ligowej czołówce. tak optymistycznego ekstraklasowego scenariusza chyba nikt się nie spodziewał.

Trener Janusz Niedźwiedź: – Spotkała nas nagroda za cały mecz, za to jak byliśmy konsekwentni przez cały czas. Tego zabrakło nam w ostatnich spotkaniach. Chcieliśmy zakończyć rundę z przytupem i udało nam się to zrobić. Jesteśmy zadowoleni z miejsca, w jakim się znajdujemy i z tego, ile mamy punktów. To jest dla nas najważniejsze.

Trener Kamil Kuzera – Widzew ma swoją jakość, określony sposób gry, dzięki któremu potrafi generować przewagę w różnych sektorach boiska. Nieprzypadkowo jest w tabeli tam, gdzie jest.

Mato Milos: – Myślę, że był to mój najlepszy mecz, odkąd jestem w Widzewie. Wcześniej miałem już kilka dobrych okazji, ale nie udało się ich wykorzystać. Starałem się jednak pracować i myśleć pozytywnie. Wiedziałem, że przyjdą kolejne szanse.
Henrich Ravas: – Patrzyłem, jak Śpiączka nabiega na piłkę, postanowiłem pójść mocno i udało się obronić. Można zażartować, że odbiłem sobie jedenastki z Kalisza.

Bartłomiej Pawłowski: – To był trochę nieobliczalny mecz. Wydawałoby się, że mamy sporo okazji do strzelenia bramki, ale ich nie wykorzystaliśmy. A w drugiej połowie Korona miała rzut karny, którym mogła ustawić pod siebie spotkanie. Chwała dla naszego bramkarza, że uratował nam ten remis i dla drużyny za to, że w końcówce potrafiła strzelić gola i wywieść z Kielc trzy punkty.

Miłosz Trojak: – Niestety, Widzew w końcówce nas przygniótł i wygrał. Boli to, że nie zdobywamy punktów, bo nie jesteśmy na tyle słabym zespołem, żeby zdobyć tylko trzy punkty w dziesięciu meczach.

Widzew powalczy o dziewiąte ligowe zwycięstwo na stadionie pełnym żołnierzy!

Trzymamy kciuki, żeby widzewiacy cieszyli się po meczu w Kielcach

Oby tylko widzewiacy nie nasycili się już jesiennym sukcesem. Na razie ich dorobek jest ponad stan i oczekiwania. Mieli bronić się przed spadkiem, tymczasem są trzeci kolejkach trzecie miejsce w tabeli ekstraklasy z dorobkiem dwudziestu sześciu punktów. Wygrali osiem spotkań, cztery na obcych boiskach. Oby nie usiedli na laurach i wyciągnęli właściwe wnioski z dwóch ostatnich ligowych porażek. W sobotę o godz. 12.30 zagrają w Kielcach z przedostatnią Koroną. Rywale zdobyli 13 punktów mniej, wygrali trzy spotkania, w tym jedno u siebie. Widzew teoretycznie jest faworytem, ale w polskiej ekstraklasie każdy wynik jest możliwy.

Łodzianie będą rywalizować z przeciwnikiem, którego może na trybunach wspierać wielu… żołnierzy. Korona przygotowała specjalną promocję. Każdy żołnierz zawodowy, wojsk obrony terytorialnej, dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej i rezerwy, po okazaniu książeczki wojskowej lub przepustki wojskowej, bilet na mecz kupi za symboliczną złotówkę!

Będzie to drugi mecz Korony pod wodzą trenera Kamila Kuzery, który zastąpił Leszka Ojrzyńskiego. W Poznaniu Korona przegrała z Lechem 2:3.

– Jestem dumny ze swojego zespołu, bo w ciężkich chwilach potrafiliśmy się – naprawdę przeciwko dobrej drużynie – przeciwstawić i odrobić straty. Nie zwieszamy głów, jedziemy dalej, szukamy punktów w następnym meczu – mówił Kamil Kuzera, tymczasowy trener Korony. – Jestem dobrej myśli, że ten zespół będzie szedł do przodu, że nabierze pewności siebie, bo na pewno nie zasługuje na to, żeby być w tym miejscu, w którym jest.

Przypomnijmy, że w tej chwili w Widzewie w punktacji kanadyjskiej (bramki i asysty) prowadzi Jordi Sanchez – 11, przed Bartłomiejem Pawłowskim – 6 oraz Karolem Danielakiem i Markiem Hanouskiem – 4. W Kielcach pod mocnym znakiem zapytania stoi występ od pierwszej minuty Danielaka, który nie zaliczył udanego występu przeciwko Radomiakowi. Oby tylko Janusz Niedźwiedź znów nie przekombinował z doborem jedenastki i ustawieniem drużyny. Mecz nie musi być piękny, oby tylko przyniósł przełamanie, zwycięstwo i bezcenne trzy ligowe punkty.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑