Ryżową Szczotką

Rezerwowy Pafka

Page 87 of 165

Czy drużyna UKS SMS musi przypominać… autobus. Dlaczego władze Łodzi nie zdobyły się na pomoc, która pozwoliłaby drużynie na zrobienie kroku do przodu, a nie zaczynanie wszystkiego od nowa?!

Tej drużyny już nie ma.

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Wielka kadrowa zmiana w drużynie brązowych medalistek i zdobywczyń Pucharu Polski – UKS SMS Łódź. Odeszło siedem zawodniczek: Oliwia Szperkowska i Anna Rędzia (przeszły do Czarnych Sosnowiec), Gabriella Cuevas (powrót do USA), Katarzyna Konat, Yurina Enjo, Klaudia Jedlińska (Dijon) i Dominika Kopińska (Fleury).

Grającym drugim trenerem drużyny została Patrycja Balcerzak, wielokrotna reprezentantka Polski, mistrzyni kraju z Medykiem Konin i Górnikiem Łęczna, była zawodniczka Bundesligi w SC Sand, w minionym sezonie piłkarka zespołu hiszpańskiej ekstraligi – Sportingu Huelva.

Ponadto klub pozyskał z KKP Bydgoszcz lewonożną Aleksandrę Stasiak i ofensywną Karolinę Majdę, ze Śląska Wrocław powróciła bramkarka Monika Sowalska (zdobyła z SMS wicemistrzostwo kraju w 2021 roku) i ze Skry Częstochowa obrończyni Milena Kowalska.

Trener zespołu Marek Chojnacki: Można powiedzieć tylko: zmiany, zmiany, zmiany. Zawsze mówiłem, że zespół piłkarski przypomina autobus. Wszyscy jadą razem, ale na przystanku ktoś wysiada, a ktoś wsiada. I tak jest teraz w naszym zespole. Jesteśmy na etapie przebudowy drużyny. Jak się odnosi takie sukcesy jakie my odnosiliśmy to trzeba się liczyć z tym, ze piłkarki zaczną odchodzić i szukać szans w lepszych klubach.

Nowy sezon ekstraligi rozpocznie się 19 sierpnia. Drużyna UKS SMS Łódź zagra w Tczewie z Pogonią. Łodzianki zagrały sparing z mistrzyniami Polski – GKS Katowice. Przegrały 0:3, ale wynik mógł być inny. Łodzianki dwa razy trafiły w słupek, raz w poprzeczkę.

Marek Chojnacki jest doświadczonym szkoleniowcem, który z nie jednym problemem sobie poradził, jestem pewien że poradzi sobie i tym razem. Sęk w tym, że zamiast milowego kroku do przodu mamy budowanie od nowa.

Niestety, władze miasta Łodzi, znów pokazały, że w sporcie nie cenią kompletnie, tego co mają. Najpierw bez żalu pożegnały rugbistów, którzy jako Budo 2011 zdobyli mistrzostwo Polski dla Aleksandrowa Łódzkiego. Teraz pozwoliły na rozpad drużyny, która walczyła o Ligę Mistrzyń!

Jeszcze raz okazało się, że nędzne dotacje przyznawane przez UMŁ co pół roku nie wystarczą, żeby w niektórych dyscyplinach utrzymać mistrzowski poziom. Urzędnicy nie mogą się w sprawach łódzkiego sportu uaktywniać co pół roku przy okazji przyznawanych śmiesznych dotacji. Trzeba intensywnie pracować przez 12 miesięcy, szukać dla niektórych sportów, niektórych drużyn nowych sponsorów, zwiększać swą pomoc, ale nie o 10 tysięcy, a o setki tysięcy złotych. Podkreślmy to: dla tych, którzy zdobywają dla Łodzi medale. Inaczej to wszystko nie ma sensu i po prostu wymagać będzie budowania od początku, jak to ma miejsce w przypadku piłkarek UKS SMS Łódź.

Ostatnia dotacja UMŁ dla UKS SMS – 200 tysięcy złotych, dla drużyny opromienionej sukcesami, tylko o 50 tysięcy większa od dotacji dla zespołu, który awansował do ekstraligi (rugbiści KS Budowlani) brzmi jak niesmaczny żart, a jest niestety łódzką rzeczywistością. Nic dziwnego, że na skutki nie trzeba długo czekać!

Przestraszony uczniak – ŁKS dostał surową lekcję od kandydata na mistrza – Legii. Co będzie dalej? Oby łodzianie nie stali się ligowym chłopcem do bicia!

Premiera okazała się falstartem. ŁKS był przestraszony, zdeprymowany, uczniak przy futbolowym profesorze. Nie miał nic do powiedzenia w meczu z kandydatem na mistrza – Legią. Przegrał wyraźnie i jak najbardziej zasłużenie. Nowi gracze okazali się słabymi przeciętniakami, których w Polsce z polskim paszportem mamy na kopy. Po co takich piłkarzy sprowadzać do klubu? Drżę, myśląc co będzie dalej.

ŁKS swój ostatni mecz w ekstraklasie rozegrał… 1098 dni temu. Szmat czasu. To 67 sezon łodzian w najwyższej klasie rozgrywek. Kazimierz Moskal na premierowy mecz w Warszawie z głównym kandydatem do tytułu mistrza Polski – Legią, wystawił czterech nowych, sprowadzonych latem zawodników.

W 19 min po główce Pekharta wykazał się Bobek. To była pierwsza groźna akcja tego meczu. W kolejnej łódzki bramkarz pewnie obronił uderzenie Josue. Do trzech razy sztuka. Po szybkiej akcji zainicjowanej przez Josue, dokładnym dograniu Wszołka pewnym uderzeniem w róg popisał się Pekhart. Bobek był bez szans.

Legia nie przerywała natarcia. W kolejnej akcji Hoti zachował się jak junior zagrywając piłkę ręką w polu karnym. Jedenastki nie wykorzystał Josue, choć strzelił mocno przy słupku, bo fantastyczną interwencją popisał się Bobek.

Legia do przerwy dyktowała warunki gry. ŁKS nie przeprowadził żadnej groźnej akcji, nie oddał strzału na bramkę rywali. Miał za to w składzie najlepszego gracza pierwszych 45 minut – bramkarza Bobka.

W 50 min powinno, ba musiało być 1:1. Po znakomitym podaniu Ramireza w sytuacji sam na sam znalazł się Tejan. Strzelił obok Tobiasza, ale trafił w słupek. Dobry napastnik po prostu nie może marnować takich sytuacji. Mamy drugiego… Balongo?! ŁKS się nie zdeprymował. Po akcji Mokrzyckiego mocny strzał Szeligi pewnie obronił Tobiasz.

Nie strzelasz, to tracisz. Zacentrował Kun, Wszołek okazał się lepszy od dwóch graczy łodzian, dograł do Peckharta, a ten z dwóch metrów posłał głową piłkę do siatki. Dwie asysty Wszołka, dwa gole Peckharta. Kto ich pilnował, a raczej pogubiony na boisku, tego nie robił?

Futbolowa słabość ŁKS była coraz większa. Po zbyt słabym i przewidywalnym podaniu Ramirezea do Kelechukwu poszła kontra gospodarzy. Ramirez nie był w stanie dogonić rywala, co skończyło się trzecim golem czyli hat trickiem Peckharta.

Wynik mógł wyższy. gdyby nie udane interwencje Bobka, który piłkarsko przewyższał swoich kolegów o głowę.

Mecz obserwował ełkaesiak z NBA- Gortat, ale z każdą upływającą minutą miał coraz bardziej kwaśną minę. Ja po premierze też. Z niepokojem patrzę na to, co będzie dalej.

Legia – ŁKS 3:0 (1:0)

1:0 – Peckhart (25), 2:0 – Peckhart (56, głową), 3:0 – Peckhart (68)

ŁKS Łódź: Bobek – Dankowski, Monsalve, Marciniak, Głowacki – Mokrzycki – Ramirez (80, Lorenc) , Hoti (64, Letniowski)– Pirulo (82, Śliwa), Tejan (80, Janczukowicz), Szeliga (64, Kelechukwu)

Nowa łódzka sportowa nagroda. Jej pierwszy laureat nie mógł być inny. Mistrz olimpijski – Kajetan Duszyński „Asem łódzkiego sportu”

Fot. UMŁ

Wiele, oj bardzo wiele w promocji łódzkiego sportu i to jak tę ważną dziedzinę miejskiego życia traktują władze miasta mi się nie podoba, ale ten pomysł wart jest promocji. Jest pierwszy „As łódzkiego sportu”! Mistrz olimpijski w sztafecie mieszanej 4×400 metrów z  Tokio z 2021 roku Kajetan Duszyński laureatem nowej nagrody sportowej Miasta Łodzi. Został pierwszy „Asem łódzkiego sportu”. Zawodnik AZS Łódź otrzymał czek na 30 tysięcy złotych z rąk prezydent Hanny Zdanowskiej – podaje UMŁ.

– Chcieliśmy, by ci, którzy pokazują Łódź, w tym przypadku z perspektywy bieżni poczuli, że zależy nam na nich. Mam nadzieję, że te 30 tysięcy złotych w jakimś stopniu przyczyni się do tego. Oczywiście, chcielibyśmy, abyście mieli w sercu zawsze Łódź, która potrzebuje poczucia dumy, również w zakresie osiągnięć sportowych. – powiedziała Hanna Zdanowska.

– Jestem dumny i chciałem podziękować za to, że zostałem wyróżniony tą nagrodą. Jest to przełomowy moment w historii tego miasta, łącząc mój złoty medal, który przywiozłem do łódzkiego klubu z tym wyróżnieniem. Łódź wspiera sport, który jest swego rodzaju wartością historyczną, bo przecież każdy kiedyś od lekkiej atletyki zaczynał i wędruje do innych dyscyplin. Czuję się więc zaszczycony, że mogę ją promować. Zrobię wszystko, by potwierdzić, że te pieniądze nie poszły na marne i będę starał się nadal spełniać swoje założenia treningowe oraz startowe i pobijać swoje rekordy – podziękował Kajetan Duszyński, „As łódzkiego sportu”.

Cel Widzewa. Chcą dać radość swojemu dwunastemu zawodnikowi czyli najwierniejszym z wiernych – swoim kibicom

W niedzielę o godz. 20 ligowy, premierowy mecz piłkarzy Widzewa. Oby sprawdziły się słowa trenera Janusza Niedźwiedzia: – Jesteśmy pozytywnie nastawieni do nowego sezonu i liczymy na wsparcie kibiców, którzy są 12 zawodnikiem. Chcemy dać im radość!

Rywalem na stadionie przy al. Piłsudskiego będzie beniaminek Puszcza Niepołomice. Chciałbym, żeby łódzka drużyna grała przynajmniej tak, jak jesienią minionego sezonu, wymazując ze sportowej pamięci wszystko to co zrobiła (złego) wiosną. Reset jest konieczny, żeby zespół walczył o coś więcej niż utrzymanie w ekstraklasie. Pomóc w tym mają nowi piłkarze w każdej formacji. W klubie mówią, że to ludzie nieprzypadkowi, tylko wybrani w drodze żmudnej selekcji. Czas pokaże, czy będą lepsi od tych, których się pozbyto. Oby!

Wielkim optymistą jest dyrektor sportowy Tomasz Wichniarek. Sęk w tym, że podobnie było jeszcze w trakcie rundy wiosennej. Oby tym razem ten optymizm przełożył się na ligowe sukcesy. Kapitan zespołu Patryk Stępiński mówi jednak ostrożnie: – Liga zweryfikuje, co rzeczywiście udało się nam zmienić.

W I lidze Puszcza potrafiła sprawiać niemiłe niespodzianki faworytom i odnosić zwycięstwa. To dało awans. Oby tak nie stało się w ekstraklasowej premierze. W swoim ostatnim starciu przed startem sezonu prowadzona od wielu lat przez trenera Tomasza Tułacza Puszcza przegrała GKS Katowice 1:3 (0:1). Jedynego gola dla gości zdobył Hubert Tomalski. W składzie nie było jednak kilku piłkarzy, którzy powinni pojawić się w wyjściowej jedenastce w Łodzi.

W tzw. meczach na swoim boisku Puszcza będzie gościć rywali na stadionie… Cracovii Kraków. Przed sezonem odbyła się uroczysta prezentacja drużyny na Zamku Królewskim w Niepołomicach. Fakt jest bezsporny, Puszcza osiągnęła właśnie największy sukces w 100-letniej historii klubu.

ŁKS. Dopięli swego mają Mokrzyckiego. Czy to wystarczy na Legię?

Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

W piątek o godz. 20.30 w premierowym pojedynku ekstraklasy kandydat numer jeden do zdobycia złotego medalu – Legia podejmie beniaminka – ŁKS. Warszawianie rewelacyjnie spisywali się w trakcie przygotowań, wygrywając sparing za sparingiem. W meczu o Superpuchar już tak dobrze nie było. Raków nie dał pograć asom Legii. Skrzydłowi byli bezproduktywni, Josue człapał po boisku, Pekhart pokazał się raz, po jego główce piłka odbiła się od słupka. Najlepszy graczem warszawian był wszędobylski Augustyniak.

ŁKS dopiął swego i w ostatniej chwili dogadał się z Wisłą Płock w sprawie transferu (gotówkowego!) Mokrzyckiego. W tej sytuacji w stolicy w środku pola będą mogli zagrać zawodnicy kluczowi dla wywalczenia awansu przez ŁKS: Kowalczyk i wspomniany Mokrzycki. To wystarczy na Legię?

Zaraz zaraz są przecież nowi: Głowacki, Ramirez, Hoti i Tejan. Miejmy nadzieję, że te transfery okażą się udane i pozwolą drużynie ŁKS wznieść się na wyższy poziom, dający gwarancję utrzymania się w ekstraklasie.

Polska szkoła futbolowych napastników potrzebna od zaraz! Ligowe kluby odetchnęłyby z ulgą

W letnim okienku transferowym polskie kluby ruszyły na sportowe łowy. W największej cenie są napastnicy. Skoro tacy, którzy nawet w słabych ligach, gorszych od polskiej, strzelają po kilkanaście bramek, warci są minimum kilkaset tysięcy euro i tyle trzeba wydać na ich sprowadzenie, dla naszych klubów są z reguły nieosiągalni.

Dlatego liczą się tacy, którzy mają w CV, że zdobyli te cztery, pięć bramek w sezonie. Trzeba ich kontraktować na pniu, nie patrząc specjalnie, co tak naprawdę potrafią pod bramką przeciwnika, skoro konkurencja, która czyha za rogiem, natychmiast nam ich podbierze.

Podstawowe polskie hasło transferowe ostatnich dni to królestwo za bramkostrzelnego napastnika, który najlepiej jeśli przyjdzie do nas za darmo. Niewykonalne? Chyba tak, choć czasami, przy odrobinie szczęścia, może się zdarzyć transferowy cud (Paixao, Angulo).

Zamiast szukać po omacku lepiej wyszkolić we własnej akademii. Niestety, w Polsce tak się nie dzieje. Są zdolni młodzieżowcy – skuteczni bramkarze, odpowiedzialni obrońcy, błyskotliwy pomocnicy, szczególnie na skrzydłach, a napastników po prostu… brak (no może poza Szymonem Włodarczykiem).

Sztuka ustawiania się w polu karnym i zdobywania bramek jest wyjątkowo trudna do wyćwiczenia. Kto jednak mówi, że niemożliwa. Powinni się na niej i tylko na niej skupić prawdziwi fachowcy. Za wychowanie napastnika na miarę Europy powinno się takich ludzi ozłocić.

Najlepiej uczyć się od praktyków. W szkole napastników na pewno wiele do przekazania mieliby Marek Koniarek, Mirosław Trzeciak czy Marcin Robak. Warto by było wykorzystać ich bezcenne doświadczenie i umiejętności.

Ważny krok zrobiony. Na znakomitych seniorkach wszystko się nie skończy. Drużyna kobiet w rugby 7 U 18 utrzymała się w elicie!

Odetchnąłem z ulgą. Na sukcesach seniorskiej drużyny kobiet w rugby 7 polskie sukces nie muszą się skończyć. Reprezentacja Polski do lat 18 w rugby 7 kobiet zajęła ósmą lokatę podczas mistrzostw Europy rozgrywanych w Pradze, osiągają cel – utrzymanie się w elicie. „Biało-Czerwone”, które po raz pierwszy awansowały na poziom Championship, otrzymały surową, ale cenną lekcję od rywalek. Najważniejsze jednak, że podopieczne Jurija Buchajło zobaczyły w jakim sportowym miejscu dziś są i co muszą zrobić, żeby wznieść się na wyższy poziom.

Historyczne dokonanie. Na tym poziomie rozgrywek pierwsze przyłożenie dla Polski zaliczyła zawodniczka Budowlanych Karolina Krawczyk w meczu z Angielkami (7:32). W walce o utrzymanie w elicie nasza drużyna zmierzyła się z Ukrainkami i tym razem to ona wystąpiła w roli profesora. Wygrana 43:0 sprawiła całemu zespołowi sporo radości, a co najważniejsze pozwoliła pozostać w Championship, co dla rozwoju tych zawodniczek jest niezwykle cenne. Po złoty medal sięgnęły Francuzki, srebro przypadło Hiszpanii, a brąz Czeszkom.

W polskim teamie nie zabrakło zawodniczek z naszego regionu. Grały: Zofia Fornalczyk (kapitan reprezentacyjnej drużyny), Dorota Krawczyk i Karolina Krawczyk z Budowlanych oraz Atomówki Iza Gumińska i Nina Klamka. W ukraińskiej drużynie wystąpiły grające od pewnego czasu w Łodzi: Polina Bratczyk i Daria Jarocka.

Zdjęcia pzrugby.pl

Kobiecy hokej na trawie. Sukces goni sukces, a w każdym z nich wielki udział mają brzezinianki

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Hokeistki na trawie nie mają wakacji, grają i grają co najważniejsze z sukcesami.

Srebrne medalistki w hokeju pięcioosobowym, w tym zawodniczki KS Hokej Start Brzeziny ( srebrny krążek wywalczyły: Anna Gabara, Magdalena Pabiniak, Monika Polewczak, Paula Sławińska), uczestniczyły w spotkaniu w siedzibie Polskiego Komitetu Olimpijskiego w Warszawie. Pogadały sobie od serca z nowym szefem komitetu Radosławem Piesiewiczem, wymieniły się pamiątkami. Trzeba to wprost powiedzieć: znakomicie promują dyscyplinę. Należą im się za to docenienie w związku i wielkie słowa uznania od kibiców.

Polki wezmą udział w 2024 Hockey5s World Cup, które rozpoczną się 24 stycznia 2024 roku w mieście Muscat w Omanie.

Sukces goni sukces w mistrzostwach Europy do lat 18 w Walii Polki nie przegrały żadnego spotkania, tylko jedno zremisowały i wywalczyły awans do dywizji I, w której nasza kadra zagra na kolejnych mistrzostwach, a te odbędą się za dwa lata. Barw Polski broniły brzezinianki: Oliwia Krychniak (dwie strzelone bramki) i Justyna Ferdzyn.

Selekcjoner reprezentacji Polski Norbert Nederlof przeprowadził konsultację szkoleniową w Wałczu. Nie mogło wśród powołanych zabraknąć zawodniczek KS Hokej Start. Biorą w niej udział: Anna Gabara, Paula Sławińska, Monika Polewczak, Anastazja Szot, Zuzanna Rubacha i Magdalena Pabiniak.

Selekcjoner reprezentacji Polski K-16 Bogusław Kozłowski ogłosił listę zawodniczek na konsultację szkoleniową w Wałczu. Akcja odbędzie się od 24 do 30 lipca. Uczestniczyć w nich będą dwie zawodniczki KS Hokej Start: Natalia Kucharska i Zuzanna Kornecka.

Liczby reprezentantek Polski może pozazdrościć hokejowym Brzezinom wielka(?!) sportowa Łódź!

MMA czyli jak gale mieszanych sztuk walki w Polsce zmierzają do autoparodii

Wielki bum na MMA w Polsce zaczął się 11 grudnia 2009 roku, gdy na Torwarze na gali KSW Mariusz Pudzianowski w 44 sekundy rozniósł Marcina Najmana i w ten sposób zmienił oblicze tego sportu w Polsce na dobre. I tu rodzi się pytanie, czy na pewno na dobre?

Sukces sprawił, że teraz mieszane sztuki walki zaczynają zjadać własny ogon i są o krok od ośmieszenia się i stracenia reszty sportowej powagi.

Coraz profesjonalniej organizowane gale KSW przynosiły sukcesy sportowe, frekwencyjne i finansowe. Okazało się, że gwiazdy mieszanych sztuk walki mogą dostać po milionie złotych, a nawet więcej za walkę, która czasem na skutek efektownego nokautu może trwać nie dłużej niż… kilkadziesiąt sekund.

Inni nie zamierzali zasypiać gruszek w popiele. Dostrzegli, że to może być świetny biznes. Gale, powstających niczym grzyby po deszczu organizacji, mogą przynieść sukces, jeśli pojawią się na nich i staną w ringu do walki znani ludzie.

Dlatego walczył w MMA mistrz olimpijski w… podnoszeniu ciężarów – Szymon Kołecki, który przyznał, że dzięki tym pojedynkom zarobił na kupno dobrych mieszkań dla swoich dzieci w Warszawie. Po nim pojawili się, pojawiają się inni: aktorzy, celebryci, gwiazdy internetu, czy gwiazdy innych sportowych dyscyplin.

Boleśnie przekonał się o tym, że poważna walka to nie przelewki, aktor Sebastian Fabijański, którego rywal zdemolował w 35 sekund. Po gali Fabijański wyglądał na kompletnie rozbitego i nie potrafił podczas wywiadu skleić myśli. – Za wiele nie pamiętam. Ta sytuacja i to wszystko dało mi bardzo dużo emocji, których ja chyba nie chcę.

To nie zniechęciło i nie zniechęca innych. Pokusa bardzo szybkiego zarobienia sporych pieniędzy jest ogromna. Do walki z powodzeniem stanął jeden z najbardziej walecznych piłkarzy w historii polskiego futbolu – Piotr Świerczewski.

Przez moment rozpalona do białości publiczność (jeszcze przed walką!) ekscytowała się tym, czy w klatce pojawi się as skoków narciarskich Piotr Żyła. Teraz publika żyje tym, że pojedynek stoczą były siatkarz Zbigniew Bartman ze starszym o 15 lat byłym piłkarzem Tomaszem Hajto. Co to wszystko ma wspólnego z prawdziwym sportem? To raczej jeszcze większy cyrk niż przedwojenny cyrk Cyganewicza.

Całe szczęście, że nie doszło do gali promowanej przez aktorka Antka Królikowskiego, podczas której miały walczyć ze sobą sobowtóry Putina i Zełenskiego, bo to ośmieszyłoby i skompromitowało całkowicie ideę rozgrywania turniejów mieszanych sztuk walki w naszym kraju.

Podczas profesjonalnie przeprowadzonej gali KSW 84 były mistrz świata w karate tradycyjnym w barwach Sokoła Aleksandrów Łódzki – Damian Stasiak (14-9) już w pierwszej rundzie rozprawił się z Pascalem Hintzenem (8-3).

Wyniki walk gali KSW 84:

120,2 kg/265 lb: Phil De Fries (24-6, 1NC, 6 KO, 14 Sub) pokonał Szymona Bajora (24-10, 10 KO, 10 Sub) przez poddanie (duszenie zza pleców) w drugiej rundzie – o pas mistrzowski wagi ciężkiej

61,2 kg/135 lb: Sebastian Przybysz (12-3, 5 KO, 4 Sub) pokonał Islama Djabrailova (9-5, 2 KO, 3 Sub) przez techniczne poddanie (gilotyna) w trzeciej rundzie. 

83,9 kg/185 lb: Damian Janikowski (8-5, 5 KO, 1 Sub) pokonał Cezariusza Kęsika (13-4, 10 KO, 2 Sub) jednogłośną decyzją sędziów (30-27, 30-27, 29-28). 

120,2 kg/ 265 lb: Darko Stosic (18-6, 12 KO, 1 Sub) pokonał Stefana Vojcaka (6-1, 2 KO, 3 Sub) przez nokaut (prawy sierpowy) w trzeciej rundzie.

83,9 kg/185 lb: Bartosz Leśko (13-3-2, 2 KO, 6 Sub) pokonał Nemanję Nikolicia (9-1-1, 4 KO, 5 Sub) przez poddanie (duszenie zza pleców) w pierwszej rundzie. 

77,1 kg/170 lb: Henry Fadipe (14-10-1, 9 KO, 3 Sub) pokonał Krystiana Kaszubowskiego (10-4, 2 KO, 1 Sub) niejednogłośną decyzją sędziów (29-28, 29-28, 28-29). 

65,8 kg/145 lb: Damian Stasiak (14-9, 1 KO, 11 Sub) pokonał Pascala Hintzena (8-3, 6 Sub) przez poddanie (trójkąt nogami) w pierwszej rundzie. 

61,2 kg/135 lb:  Gustavo Oliveira (9-1, 5 KO, 3 Sub) pokonał Bruno Augusto dos Santosa (10-5, 1 KO, 5 Sub) przez techniczny nokaut (przerwanie lekarskie) w trzeciej rundzie. 

83,9 kg/185 lb: Damian Mieczkowski (2-0, 1 KO) pokonał Borysa Dzikowskiego (3-1, 2 KO) jednogłośną decyzją sędziów (30-26, 30-26, 30-26).

61,2 kg/135 lb: Patryk Chrobak (3-3-1NC, 2 KO, 1 Sub) – Miłosz Melchert (2-1-1NC, 2 KO) – walka uznana za No Contest po przypadkowym zderzeniu głowami.

Budo 2011 Aleksandrów Łódzki godnie uczcili pamięć patrona obiektu – Włodzimierza Smolarka. Tak jak on pokazali moc oraz charakter i wywalczyli tytuł mistrza Polski w rugby

Sportowa historia zatoczyła koło. Najbardziej charakterny piłkarz w historii polskiego futbolu, jakiego widziałem i poznałem – Włodzimierz Smolarek doczekał się godnych następców, a świadkiem był stadion w jego rodzinnym Aleksandrowie Łódzkim nazwany jego imieniem. Piękne zwieńczenie wspaniałych sportowych historii.

Na obiekcie im. Włodzimierza Smolarka, pokazując charakter i wielką wolę walki, drużyna Budo 2011 Aleksandrów Łódzki zdobyła tytuł mistrza Polski w rugby. Sądzę, że Smolar nie miałby nic przeciwko temu, żeby jego podobizna znalazła się na koszulkach charakternej rugbowej drużyny.

Włodzimierz Smolarek to jeden z najlepszych piłkarzy w historii polskiego futbolu, a zarazem człowiek o wyjątkowym charakterze. Może warto przypomnieć dwie anegdoty z nim związane.

Gdy grał… W tamtych, komunistycznych czasach każdy futbolowy talent, gdy tylko się ujawnił, jeśli tylko nie odroczył poboru ze względu na studia, natychmiast trafiał do wojska, e tam jakiego wojska, do futbolowej Legii Warszawa. Ot, taki prosty sposób na bezgotówkowy transfer. Wojskowy klub ludziom, którzy nie godzili się na takie rozwiązanie (Jerzy Wijas) łamał charaktery, za co nie został do dziś rozliczony przez Instytut Pamięci Narodowej.

Łamał, ale nie wszystkim… Smolarek też trafił do wojska, do Legii, ale nie zamierzał, mimo atrakcyjnej oferty zostać w Warszawie, powiedział, że będzie grał w Łodzi w Widzewie. Wojskowi nie mogli darować takiej zniewagi. Zesłali Włodka do Starej Miłosnej, gdzie miał za karę pełnić zaszczytną wojskową funkcję… stajennego. Smolar to był twardy zawodnik, nie zamierzał pękać, nie dał się złamać. Jak głosi legenda w wolnych od zajęć w stajni chwilach… ścigał się z końmi.

To zaprocentowało potem na ligowych i międzynarodowych boiskach. Za Włodkiem goniły, ile sił w nogach, największe z największych gwiazd ówczesnego futbolu i nie były w stanie go dogonić. Ta uwaga dotyczy też graczy Legii, których Smolar, już jako widzewiak, wprost ośmieszał swoim gwałtownym przyspieszeniem, które nie dawało rywalom żadnych szans na dogonienie charyzmatycznego piłkarza.

Już w w Holandii, gdy po zakończeniu kariery Włodzimierz Smolarek pracował jako trener, zyskał wielki szacunek, sympatię i uznanie sąsiadów. Tam nikt specjalnie nie interesował się tym, co dzieje się za płotem. Zamykał się w swoich czterech ścianach i już – głuchy i ślepy na to, co dzieje się dookoła.

Była zima, ślisko jak diabli, Włodek zaparkował przed domem po powrocie z zajęć w klubie. I gdy zamykał samochód, zauważył, że na podjeździe posesji tuż obok, leży człowiek, który nie może się ruszyć. Okazało się, że sąsiad wysiadając z samochodu, poślizgnął się, upadł tak nieszczęśliwie, że złamał nogę. Włodek się nim zajął, zadzwonił po pogotowie, zawiadomił rodzinę, zaopiekował się sąsiadem do przyjazdu lekarzy. I stał się po raz kolejny bohaterem, tym razem dla okolicznej społeczności.

Tacy są też rugbiści Budo 2011 – ich hasło jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, jest wcielane w życie, nikogo nie zostawią w potrzebie.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑