Rezerwowy Pafka

Tag: ekstraklasa (Page 19 of 29)

ŁKS. W sandałach i krótkich spodniach na Mount Everest? Nigdy! Drużyna ma być odważna, ale i odpowiedzialna

Fot. Łukasz Grochala/Cyfrasport/ŁKS Łódź

Łódzka ekstraklasowa specjalność – zwycięstwa w doliczonym czasie gry. Tym imponował Widzew w zeszłym sezonie w rundzie jesiennej. Teraz uratował punkt w Zabrzu w samej końcówce spotkania. Przebił sąsiadów zza miedzy ŁKS, który drugi mecz z rzędu na własnym stadionie wygrał w doliczonym czasie, tym razem pokonując Pogoń Szczecin 1:0 po golu w 97 minucie pojedynku. To był pierwszy pojedynek łodzian w tym sezonie zagrany na zero z tyłu. To też jest cenne.

Po spotkaniu trener Kazimierz Moskal twierdził z przekonaniem i nie bez racji, że to był najlepszy mecz ŁKS w tym sezonie.

Kazimierz Moskal (za lksfans.pl):Graliśmy dojrzale i moim zdaniem zagraliśmy bardzo, bardzo mądrze w tym meczu. Nie chcę tutaj mówić, czy to było zasłużone zwycięstwo czy nie. Według mnie był to nasz najlepszy mecz. Do 90. minuty brakowało nam bramki, ale na szczęście mamy ten doliczony czas gry i mogliśmy się cieszyć z trzech punktów.

Po drugiej kolejce już powiedziałem, że okej, my chcemy być odważni, ale do tego trzeba być też odpowiedzialnym, bo samą odwagą niewiele się zwojuje. Nawet dałem taki przykład, że można się wybrać gdzieś tam w sandałach i krótkich spodniach na Mount Everest i ktoś to może nazwać odwagą, a ktoś głupotą. My musimy być odważni i odpowiedzialni.

Zmiany spowodowane były tym, że nie chcieliśmy odpuszczać, bronić tylko właśnie jeszcze wzmocnić tę siłę ataków wprowadzając świeżych zawodników i to się opłaciło.

Wszyscy muszą być gotowi, przygotowani do tego żeby z tą drużyną być na dobre i na złe. To nie jest tak, że liczą się tylko ci zawodnicy, którzy wychodzą od pierwszego gwizdka. Wydaje mi się, że cała sztuka polega na tym, że mając określonych zawodników właśnie na ławce rezerwowych w odpowiednim momencie ich wykorzystać. Na pewno nie jesteśmy przekonani, czy gdyby grał od początku też by strzelił bramkę, czy nie. Liczy się zespół i to jest najważniejsze. 

Myślę, że ta atmosfera, która jest na stadionie im. Władysława Króla nam bardzo pomaga. Chcielibyśmy żeby przychodziło jeszcze więcej kibiców, bo przy całym stadionie to jest jeszcze zupełnie inna bajka, ale te minimum 10 tysięcy jak się pojawi to już robi wrażenie i to na pewno nam pomaga. Ja nie mam tutaj wątpliwości co do tego, że ten stadion, ta atmosfera robi swoje.

ŁKS to mistrz końcówek. Znów wygrał u siebie w doliczonym czasie gry po golu w 97 minucie Engjella Hotiego

Fot. lkslodz.pl

ŁKS wygrał drugi mecz, drugi na własnym boisku, drugi raz w doliczonym czasie gry. W 97 minucie po kapitalnym uderzeniu na listę strzelców wpisał się Hoti.

Mógł być wymarzony początek dla ŁKS. Po kontrze Tejan niestety niedokładnie dograł piłkę do Pirulo, który byłby w sytuacji sam na sam z bramkarzem i wielka szansa przepadła. Łodzianie byli w natarciu. Uderzenie Mokrzyckiego pewnie obronił Klebaniuk. Potem jednak do głosu zaczęli dochodzić goście. Ich akcje były coraz groźniejsze. ŁKS nastawił się na kontrę. Jedna z nich mogła przynieść powodzenia, ale Pirulo przegrał pojedynek sam na sam z Klebaniukiem.

To był pojedynek na kontry. W doliczonym czasie pierwszej połowy w sytuacji sam na sam Grosicki trafił w słupek. W pierwszej połowie był dużo energii, ambicji, determinacji, ale niezbędnej skuteczności. Para poszła w gwizdek.

W drugiej połowie kontry psuł Ramirez niedokładnymi podaniami. Tropikalny upał dawał się obu zespołom we znaki. Minęła godzina gry, a kibice nie doczekali się celnego strzału na bramkę! Do 69 min, gdy Kurzawa strzelił celnie, Bobek obronił niezbyt udanie, ale miał szczęście, bo dobitka Koutrisa była nieudana.

Po centrze Dankowskiego, Koutris miał zagrać ręką w polu karnym, ale po analizie VAR arbiter odwołał podyktowaną jedenastkę. W kolejnej akcji po strzale Pirulo zabrakło półtora metra, żeby piłka trafiła w światło bramki. W kolejnej akcji Prulo trafił w światło bramki, golkiper odbił piłkę, ale Jurić nie zdążył z dobitką.

W doliczonym czasie meczową piłkę miał Hoti, ale strzelając z pola karnego trafił wprost w Klebaniuka. W odpowiedzi Monsalve zablokował uderzenie Fornalczyka. W ostatniej akcji 97 minucie meczu Hoti pokazał jednak klasę. Po jego uderzeniu zza pola karnego piłka wylądowała w górnym rogu Pogoni!

ŁKS – Pogoń Szczecin 1:0 (0:0)

1:0 – Hoti (90+7)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Louveau, Flis, Głowacki (90, Tutskinas)– Monsalve – Pirulo (90, Janczukowicz), Letniowski (71. Hoti), Mokrzycki, Ramirez (90, Śliwa) – Tejan (71, Jurić)

Widzew grał do końca i uratował punkt w Zabrzu. W roli głównej znów Jordi Sanchez

Czerwona kartka wymusiła zmianę w żelaznej jedenastce łodzian. Silvię w linii obrony Widzewa zastąpił Żyro. I to niestety wyszło bokiem łodzianom. Po juniorskim błędzie obrońcy Widzew stracił gola. Wydawało się, że przegra mecz, ale tak się nie stało, bo, potrafił walczyć do końca. Dobrze, że Widzew miał Sancheza, który w doliczonym czasie gry uratował punkt gościom, zdobywając gola w drugim meczu z rzędu. To pierwszy punkt zdobyty przez łodzian w tym sezonie na wyjeździe.

Przez pierwszy kwadrans nic ciekawego się nie działo poza celnym choć łatwym do obrony uderzeniem z dystansu Alvareza. Potem łodzianie mieli szczęście, bo sędzia Kos odgwizdał mocno wątpliwy faul szybkiego Kapralika na broniącym Szocie. Mogła z tego być bramkowa sytuacja dla gospodarzy.

Nie ta, to kolejna. Żyro przyjmował piłkę niczym trampkarz. Stracił ją. To zrodziło kontrę gospodarzy. 38-letni Podolski zachował się jak profesor. Najpierw odebrał futbolówkę, a potem idealnie zagrał ją do debiutanta Kapralika, a ten wykorzystał sytuację sam na sam i strzelił bramkę.

Widzew, choć miał kłopoty z wyprowadzeniem piłki, spróbował odpowiedzieć. Pokazał się wreszcie Pawłowski, ale zza pola karnego strzelił obok słupka.

W nudnawym do przerwy meczu prosty, by nie powiedzieć prostacki, błąd zdecydował o wyniku. Na dodatek goście jakby grali w dziesiątkę, bo ich młodzieżowiec był kompletnie niewidoczny. To, że łodzianie nie mogą od wielu miesięcy znaleźć młodego, piłkarza, który grałby na ekstraklasowym poziomie, zakrawa na kpinę.

W drugiej połowie Widzew chciał odrobić straty. Przynajmniej raz z dobrej strony pokazał się drugi młodzieżowiec – Klimek, ale z jego podania wzdłuż bramki nic nie wyniknęło. Szkoda, że to była jedyna pozytywna akcja drugiego młodzieżowca gości. Strzelając z ostrego kąta Pawłowski posłał piłkę obok długiego słupka.

Widzew zepchnął rywali do defensyw, ale nic z tej przewagi nie wynikało. Za to szansę na gola po kontrze mieli zabrzanie, ale mocny strzał Podolskiego pewnie obronił Ravas. Trener Niedźwiedź zdecydował się na wiele mówiącą zmianę. W 71 minucie zdjął z boiska lidera zespołu Pawłowskiego.

Widzew nie zwalniał tempa. Po główce Sancheza piłka odbiła się od poprzeczki. Łodzianie zepchnęli gospodarzy do momentami dramatycznej obrony. Trener Niedźwiedź postawił na grę dwoma napastnikami, wprowadzając Rondicia. Widzew walczył do końca. W doliczonym czasie w drugim meczu z rzędu trochę z niczego ładnym uderzeniem z woleja Sanchez zdobył wyrównującego gola.

Górnik Zabrze – Widzew 1:1 (1:0)

1:0 – Kapralik (24), 1:1 – Sanchez (90+5)
Widzew: Ravas – Stępiński (71, Ciganiks), Szota, Żyro, Nunes – Hanousek (85, Rondić) – Terpiłowski (46, Kun), Przybułek (46, Klimek), Alvarez, Pawłowski (71, Milos)– Sanchez

ŁKS. Na jubileusz klubu dobrze by było wygrać, ale… Nowi piłkarze nie podnoszą jakości gry drużyny. Sam Aleksander Bobek nie wystarczy do zdobywania bezcennych ligowych punktów!

Ten tendencję ŁKS musi natychmiast odwrócić, bo inaczej, nie ma mocnych, spadnie z hukiem z ekstraklasy. Trzy mecze na obcych boiskach, trzy porażki, sześć straconych bramek, żadnej strzelonej! No, po prostu fatalnie.

W niedzielę o punkty też nie będzie łatwo, choć podopieczni Kazimierza Moskala zagrają u siebie, na stadionie im Władysława Króla. O godz. 15 zmierzą się ze skompromitowaną w Europie, grającą też ostatnio słabo w ekstraklasie (0:2 z Radomiakiem), Pogonią Szczecin, ale, ale… W drugim meczu z Gentem Portowcy pokazali moc, umiejętności i wygrali. To na pewno pozytywnie zmotywuje ich do ligowej walki.

Tymczasem to będzie wyjątkowy, jubileuszowy mecz dla ŁKS. Są wszak 115 urodziny zasłużonego klubu. Będzie moc atrakcji dla kibiców, ale najważniejsza z ważnych to ewentualna wygrana z Pogonią!

Zdjęcia: CYFRASPORT – ŁKS Łódź

Co tymczasem pokazują dotychczasowe ligowe kolejki? Niestety, ŁKS nie ma drugiej linii. Nowi piłkarze nie dają jej jakości. Engjell Hoti człapie po boisku niczym pamiętny Duńczyk – Mikkel Rygaard (najbardziej nieudany transfer ŁKS w XXI wieku). Czy też, jak tamten, zarabia 45 tysięcy złotych miesięcznie, a może nawet więcej? Albańczyk niewiele daje w ofensywie. Ba, w derbach wyróżnił się… fatalnym strzałem. W odbiorze częściej fauluje niż jest skuteczny. A tylko poprawa gry drugiej linii, jak podkreśla trener Kazimierz Moskal, może dać ŁKS sukcesy.

Czy był potrzebny łodzianom transfer Francuza Adriena Louveau, który przy bramkowej akcji Bartłomieja Pawłowskiego, zachował się niczym nieopierzony junior?

Nad ŁKS ciąży chyba jakaś klątwa napastników, którzy coś tam umieją, ale nie strzelają bramek. Takim graczem jest Nelosn Balongo, słusznie zesłany do rezerw. Takim, przynajmniej na razie, także jest Holender Kay Tejan. W spotkaniu z Legią nie zdobył gola w sytuacji sam na sam, w derbach też nie potrafił na początku meczu wykorzystać znakomitej okazji.

Narzekam na nowych, tymczasem Pirulo jest cieniem zawodnika, który brylował w I lidze (to wynik kontuzji, czy jednak za wysokie progi?), a to co wyprawia Nacho Monsalve (pewny i skuteczny w minionym sezonie) woła wprost o pomstę do nieba. Całe szczęście, że ŁKS ma w bramce Polaka, młodzieżowca – Aleksandra Bobka, bo w dotychczasowych meczach straciłby dwa razy więcej bramek! Nie można jednak całej nadziei na ligowym sukces opierać na bramkarzu, bo to jest ślepy zaułek.

Widzew. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby łodzianie nie mieli Bartłomieja Pawłowskiego

Trudno sobie wyobrazić, co by zrobił Widzew bez swojego lidera – Bartłomieja Pawłowskiego. Pewnie, przegrywałby z kretesem mecz za meczem. W tym sezonie kreatywny pomocnik w czterech spotkaniach strzelił bramkę i zaliczył trzy asysty. Przypomnijmy, w minionych rozgrywkach trafił 10 razy do siatki rywali, miał cztery asysty.

Gdy zespół wykazuje więcej energii i inteligencji w grze, jak to było podczas derbów, to Bartkowi po prostu chce się grać, tworzyć widowisko i decydować o wyniku. Powiem wprost, jeżeli selekcjoner Fernando Santos, oglądał łódzkie derby i znakomitą, błyskotliwą bramkową akcję Pawłowskiego, to już za to zagranie powinien go powołać do reprezentacji. Oglądałem gros spotkań ekstraklasy w tym sezonie i powiem szczerze, że niewiele widziałem takich akcji, żeby nie powiedzieć żadnej!

Trudno pojąć dlaczego we Wrocławiu Pawłowski znalazł się na bocznym torze. Częściej był rezerwowym niż grał, co dla Śląska o mały włos nie skończyło się spadkiem z ekstraklasy.

Widzew, uff kibice odetchnęli z ulgą, nie przespał w derbach drugiej połowy. Może nie grał błyskotliwie, ale za to odpowiedzialnie, ambitnie i co najważniejsze skutecznie. Nadal bardzo ważnym graczem zespołu jest bramkarz Henrich Ravas. Cieszy wyraźny wzrost formy Marka Hanouska i Jordi Sancheza. Niestety, nowi piłkarze, nie byli w derbach wartością dodaną drużyny. Widzew musi zatem bazować na kapitale, który wypracował w pierwszej rundzie minionego sezonu.

W piątek o godz. 20.30 Widzew zagra w Zabrzu z odrodzonym Górnikiem, który wygrał pierwszy ligowy mecz i strzelił pierwszą bramkę w sezonie w… doliczonym czasie gry.

Czy te słabsze polskie ekstraklasowe drużyny, jak Widzew i ŁKS, powinny iść śladem… Getafe?!

Jak zajść za skórę faworytowi pokazała czarno na białym drużyna Getafe w spotkaniu z Barceloną. Trudno to zaakceptować, ale nie można odmówić skuteczności.

Mecz pierwszej kolejki LaLigi z udziałem Roberta Lewandowskiego kompletnie nie przypominał rywalizacji z Półwyspu Iberyjskiego – podaje Onet. Sędzia pokazał na boisku aż 12 kartek, w tym dwie czerwone. Z boiska wyleciał Raphinha i Jaime Mata (za dwie żółte).

Dyskusja z sędzią Cesarem Soto Grado zakończyły się dla Xaviego czerwoną kartką i wylądowaniem na trybunach. Zanim to się stało, hiszpański trener wykrzyczał mocne słowa do arbitra technicznego. „To jest wstyd” — wrzeszczał.

Trudno mu odmówić racji. Swoją słabość gracze Getafe, tak a nie inaczej nastawieni przez swojego trenera, kryli za brutalnymi, chuligańskimi wręcz faulami. Celował w nich Damian Suarez (skutecznie polował m.in. na Roberta Lewandowskiego). Tylko pobłażliwości sędziego należy tłumaczyć to, że nie ujrzał czerwonej kartki.

Chamstwo, brutalność, faul za faulem – czy to jest sposób, żeby odnosić sukcesy w dzisiejszym futbolu? Wydaje mi się, że w grzecznej i przewidywalnej do granic, polskiej piłce to jest niemożliwe. Arbitrzy do tego nie dopuszczą! Do czego jednak prowadzi wolne i przewidywalne rozgrywanie piłki od bramkarza przez nasze drużyny, przy ostrym pressingu rywala, czarno na białym pokazały europejskie puchary.

Są w polskiej ekstraklasie drużyny, które pokazują, że nie ma się czego i kogo bać? Beniaminkowie z Łodzi i Chorzowa padli na kolana (porażki ŁKS i Ruchu z Legią po 0:3) przed warszawskim teamem. Tymczasem Puszcza z 16-tysięcznych Niepołomic, grając swój domowy mecz na obcym stadionie w Krakowie, pokazała, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Grając odważnie, z charakterem zremisowała z drepczącą (Josue! Josue!), pewną siebie Legią 1:1, mając niewykorzystanie bramkowe okazje na odniesienie zwycięstwa.

Taki mały apelik. Łodzianie, bierzcie przykład nie z Getafe, a z Puszczy!

Derby dla Widzewa. Opinie. Bartłomiej Pawłowski: Cały zespół zagrał… skrupulatnie

Energetyczne piłkarskie derby Łodzi wygrał Widzew pokonując ŁKS 1:0 po akcji Bartłomieja Pawłowskiego i bramce Jordi Sancheza. Mecz trwał aż 113 minut (pierwsza połowa dłuższa o 6 minut, druga aż o 17). Spotkanie oglądało 17 823 kibiców Widzewa.

Szkoda, że ten udany mecz zaczął się od zgrzytu. Kapitan Widzewa Patryk Stępiński nie przyjął proporczyka od kapitana ŁKS – Kamila Dankowskiego.

Co powiedziano po spotkaniu

Janusz Niedźwiedź: – Byliśmy świadkami bardzo dobrego meczu. Było dużo pięknych akcji, po których mogliśmy zdobyć kilka bramek więcej, ale nie możemy narzekać, bo liczy się przede wszystkim zwycięstwo. To był po prostu dobry mecz, dobry też w naszym wykonaniu. Byliśmy skonsolidowani, waleczni, byliśmy razem.

Kazimierz Moskal: – Czujemy niedosyt. Wygrał zespół, który wykorzystał jedną ze stworzonych sytuacji, ale czy ten zespół był o tę jedną bramkę lepszy? Nie wiem. Trochę nam przeszkodziła kontuzja Daniego Ramireza, przez którą jego miejsce musiał zająć Pirulo.

 Jordi Sanchez: – W tym sezonie zanotowałem dwie asysty, a klarownych sytuacji raczej nie miałem. A w tym meczu akurat się przytrafiła. Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie. W drugiej części meczu, nawet jeśli nie mieliśmy aż tak dużo piłki, dalej walczyliśmy. Nawet gdy graliśmy w dziesięciu, dawaliśmy z siebie jeszcze więcej. To właśnie zaprowadziło nas do zwycięstwa.

Bartłomiej Pawłowski: – To są derby. Oprócz grania w piłkę trzeba było też dołożyć trochę mentalu i charakteru. I trzeba było sobie z tym poradzić. Poradziliśmy sobie lepiej i wygraliśmy. Kluczowym momentem była oczywiście bramka Jordiego, bo dzięki niej odnieśliśmy zwycięstwo. Cały zespół zagrał dzisiaj skrupulatnie. Nie mogę powiedzieć, że nie dopuściliśmy przeciwnika do głosu, bo też mieli dwie sytuacje niezłe, ale zagraliśmy skutecznie.

 Marek Hanousek: – Trzy punkty są najważniejsze. To był bardzo wymagający mecz. Po derbach mogliśmy spodziewać się takiego właśnie spotkania. Chcemy grać swój futbol. Może perfekcyjnie nie było, jednak mogliśmy zobaczyć postęp, który dał nam trzy punkty.

 Michał Mokrzycki: – Wydaje mi się, że nie zasłużyliśmy na porażkę w tym meczu, bo naprawdę mieliśmy takie momenty, gdzie powinniśmy strzelić gola. Brakło może ostatniego podania, może finalizacji. Teraz po prostu jesteśmy wściekli na siebie. Nie możemy tak na wyjazdach wyglądać, że będziemy jeździć na wyjazdy i dostawać w łeb. Tak nie może być.

Jeden genialny atak Bartłomieja Pawłowskiego dał Widzewowi sukces w derbach Łodzi

W 69 piłkarskich derbach Łodzi górą Widzew. O wszystkim zdecydowała znakomita akcja Pawłowskiego zakończona przez Sancheza.

Trener ŁKS znów pomieszał składem i ustawieniem. Szkoleniowiec Widzewa w trzecim spotkaniu nie zmienił nic. W ŁKS w ostatniej chwili nastąpiła zmiana. Na rozgrzewce kontuzji mięśnia doznał Ramirez i zastąpił go rekonwalescent Pirulo.

Lepiej zaczął mecz ŁKS. Dwóch rywali zwiódł w polu karnym Tejan, ale jego strzał pewnie obronił Ravas. Podobnie jak uderzenie z dystansu Dankowskiego. W odpowiedzi fantastyczną szansę miał Przybułek, ale po jego strzale piłka odbiła się od Flisa i okazja przepadła. Potem Bobek obronił groźny strzał Pawłowskiego z dystansu i Nunesa z pola karnego. W odpowiedzi po akcji Tejan – Pirulo Ravas obronił uderzenie Hiszpana.

W 45 min nastąpiło show Pawłowskiego. Po jego szybkiej akcji, juniorskim minięciu Louveau i dokładnym podaniu do Sancheza, napastnik Widzewa strzałem w długi róg otworzył wynik spotkania. W kolejnej akcji skopiował wyczyn Pawłowskiego Hanousek. Po jego zagraniu Sanchez wykorzystał sytuację sam na sam, ale po analizie VAR uznano, że w tej akcji napastnik był na spalonym.

Nie było szachów. Mieliśmy dużą intensywność spotkania, co miało pozytywny wpływ na jego atrakcyjność. Na atak gospodarzy, groźną akcją starali się odpowiedzieć goście. Ostatnie słowo pierwszej połowy należało do gospodarzy.

Pierwszą okazję w drugiej połowie mieli ełkaesiacy. Po uderzeniu z dystansu Mokrzyckiego i koźle, piłka o centymetry minęła słupek. Po dobrej wrzutce Pirulo, Hoti przyjmował piłkę w polu karnym, jakby pojawił się na pierwszym treningu w życiu.

W pierwszej groźnej akcji drugiej połowy Widzewa (po 20 minutach gry) Kun spóźnił się do piłki podanej wzdłuż bramki przez Sancheza. Posłał ją obok słupka. W doliczonym czasie z kolei uderzenie Pawłowskiego obronił Bobek.

Przewagę miał ŁKS i co z niej wyniknęło? Para poszła w gwizdek. Nie pomogła czerwona kartka dla Silvy w doliczonym czasie gry. Hoti po rzucie wolnym strzelał tak, jakby tego nigdy wcześniej nie robił. Widzew po ciekawych meczu wygrał derby Łodzi!

Spotkanie na stadionie oglądało 17 823 kibiców Widzewa.

Hot news. W przyszłym tygodniu Widzew ma mieć kolejnego nowego pomocnika, choć nie Hiszpana.

Widzew – ŁKS 1:0 (1:0)

1:0 – Sanchez (45)

Widzew: Ravas – Stępiński, Szota, Silva, Nunes (90+7, Milos) – Hanousek – Terpiłowski, Przybułek (66, Kun), Alvarez (90+7, Żyro), Pawłowski (90+7, Ciganiks) – Sanchez

ŁKS: Bobek – Dankowski, Monsalve (72, Marciniak), Flis, Głowacki (90+7, Janczukowicz) – Mokrzycki, Louveau, Lorenc (46, Hoti), – Pirulo (68, Jurić), Śliwa (68, Letniowski) – Tejan

Lider Widzewa – Bartłomiej Pawłowski w specjalny sposób zadbał o pokazanie 69. derbów Łodzi

Dziś o godz. 20 wielkie piłkarskie wydarzenie nie tylko dla naszego miasta – derby Łodzi Widzew – ŁKS na stadionie przy al. Piłsudskiego. Z ciekawą inicjatywą wyszedł jedyny piłkarz Widzewa, który nie zawodzi czyli Bartłomiej Pawłowski.

l.kaczynski@aktywni24.pl podaje: Bartłomiej Pawłowski w specjalny sposób zadbał o pokazanie 69. derbów Łodzi na własnych kanałach w mediach społecznościowych. Piłkarz Widzewa podkreślił tym samym fakt, że mecze pomiędzy Widzewem a ŁKS są nieprzerwanie od wielu lat wpisane w historię miasta Łodzi.

 Pawłowski umieścił na Instagramie (@bpawlowski9) materiał filmowy reels z kilku charakterystycznych miejsc Łodzi (m.in. takich jak ul. Piotrkowska, Księży Młyn, Ławeczka Tuwina, Łódź Fabryczna, EC1, Muzem Miasta Łódź czy też Stadion Widzewa) nawiązując tym samym do wyjątkowości tych wydarzeń, które odbędą się po raz 69.

 Ponadto piłkarz Widzewa zamieścił na Facebooku (@BartłomiejPawlowskiOfficial) dedykowaną grafikę meczową na derby Łodzi, która łączy w sobie historię Widzewa i miasta Łodzi. Widoczne są na niej m.in. elementy czerwonej cegły, czyli jednego ze znaków rozpoznawalnych łódzkiej zabudowy, a także kontury herbu miasta Łodzi.

Kto jest faworytem łódzkich piłkarskich derbów? Moim zdaniem nie ma faworyta. Każdy wynik jest możliwy

W sobotę o godz. 20 na stadionie przy al. Piłsudskiego jedno z najważniejszych pod względem propagandowym wydarzeń w ekstraklasie – derby Łodzi. Statystyki nie grają, więc nie będziemy nimi zaprzątać sobie głowy. Kto, ile razy wygrał, w jakim stosunku i stylu, nie ma znaczenia. Liczy się tu i teraz.

Oba zespoły wygrały po jednym ligowym spotkaniu, doznały po dwie porażki. Szanse na sukces wydają się podobne, choć jeśli jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz, to w lepszej sytuacji jest ŁKS. Szczęśliwie, bo szczęśliwie, ale dzięki ambicji i woli walki wygrał w doliczonym czasie mecz z Koroną. Widzew, po beznadziejnej drugiej połowie, jako żywo przypominającej końcówkę minionego sezonu, przegrał w Szczecinie z Pogonią i z Jagiellonią w Białymstoku.

Trener Kazimierz Moskal dokonał rewolucji w składzie oraz w sposobie gry i to przyniosło pozytywny skutek. Trener Janusz Niedźwiedź nie zmienił nic i się na tym przewiózł. Czy teraz, przed derbami, powinniśmy się spodziewać kadrowej rewolucji w klubie z al. Piłsudskiego?

Prawda jest taka, że nie jest ważne jak, przy jakiej dozie szczęścia i przypadku, ważne, żeby w tym prestiżowym spotkaniu zdobyć bezcenne trzy punkty. Na razie bowiem widać, jak na dłoni, że oba łódzkie kluby raczej będą bronić się przed spadkiem niż walczyć o europejskie puchary. No, chyba, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, nowi piłkarze obu klubów dadzą nową jakość w grze, tak Widzewa jak i ŁKS.

Kto jest faworytem tego spotkania? Moim zdaniem nie ma faworyta! Może zdarzyć się wszystko, każdy wynik jest możliwy. To oznacza, że derby Łodzi zapowiadają się… ciekawie.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑