Premiera okazała się falstartem. ŁKS był przestraszony, zdeprymowany, uczniak przy futbolowym profesorze. Nie miał nic do powiedzenia w meczu z kandydatem na mistrza – Legią. Przegrał wyraźnie i jak najbardziej zasłużenie. Nowi gracze okazali się słabymi przeciętniakami, których w Polsce z polskim paszportem mamy na kopy. Po co takich piłkarzy sprowadzać do klubu? Drżę, myśląc co będzie dalej.
ŁKS swój ostatni mecz w ekstraklasie rozegrał… 1098 dni temu. Szmat czasu. To 67 sezon łodzian w najwyższej klasie rozgrywek. Kazimierz Moskal na premierowy mecz w Warszawie z głównym kandydatem do tytułu mistrza Polski – Legią, wystawił czterech nowych, sprowadzonych latem zawodników.
W 19 min po główce Pekharta wykazał się Bobek. To była pierwsza groźna akcja tego meczu. W kolejnej łódzki bramkarz pewnie obronił uderzenie Josue. Do trzech razy sztuka. Po szybkiej akcji zainicjowanej przez Josue, dokładnym dograniu Wszołka pewnym uderzeniem w róg popisał się Pekhart. Bobek był bez szans.
Legia nie przerywała natarcia. W kolejnej akcji Hoti zachował się jak junior zagrywając piłkę ręką w polu karnym. Jedenastki nie wykorzystał Josue, choć strzelił mocno przy słupku, bo fantastyczną interwencją popisał się Bobek.
Legia do przerwy dyktowała warunki gry. ŁKS nie przeprowadził żadnej groźnej akcji, nie oddał strzału na bramkę rywali. Miał za to w składzie najlepszego gracza pierwszych 45 minut – bramkarza Bobka.
W 50 min powinno, ba musiało być 1:1. Po znakomitym podaniu Ramireza w sytuacji sam na sam znalazł się Tejan. Strzelił obok Tobiasza, ale trafił w słupek. Dobry napastnik po prostu nie może marnować takich sytuacji. Mamy drugiego… Balongo?! ŁKS się nie zdeprymował. Po akcji Mokrzyckiego mocny strzał Szeligi pewnie obronił Tobiasz.
Nie strzelasz, to tracisz. Zacentrował Kun, Wszołek okazał się lepszy od dwóch graczy łodzian, dograł do Peckharta, a ten z dwóch metrów posłał głową piłkę do siatki. Dwie asysty Wszołka, dwa gole Peckharta. Kto ich pilnował, a raczej pogubiony na boisku, tego nie robił?
Futbolowa słabość ŁKS była coraz większa. Po zbyt słabym i przewidywalnym podaniu Ramirezea do Kelechukwu poszła kontra gospodarzy. Ramirez nie był w stanie dogonić rywala, co skończyło się trzecim golem czyli hat trickiem Peckharta.
Wynik mógł wyższy. gdyby nie udane interwencje Bobka, który piłkarsko przewyższał swoich kolegów o głowę.
Mecz obserwował ełkaesiak z NBA- Gortat, ale z każdą upływającą minutą miał coraz bardziej kwaśną minę. Ja po premierze też. Z niepokojem patrzę na to, co będzie dalej.
Legia – ŁKS 3:0 (1:0)
1:0 – Peckhart (25), 2:0 – Peckhart (56, głową), 3:0 – Peckhart (68)
ŁKS Łódź: Bobek – Dankowski, Monsalve, Marciniak, Głowacki – Mokrzycki – Ramirez (80, Lorenc) , Hoti (64, Letniowski)– Pirulo (82, Śliwa), Tejan (80, Janczukowicz), Szeliga (64, Kelechukwu)