Rezerwowy Pafka

Tag: piłka nożna (Page 24 of 39)

Porażka lidera. Były kapitan Rozwandowicz oddalił ŁKS od awansu do ekstraklasy

ŁKS doznał piątej porażki, drugiej wiosną, a pogrążył łodzian były kapitan Rozwandowicz.

Lider przystąpił do walki w Sosnowcu bez ważnych graczy drugiej linii.Trener Moskal dokonał trzech zmian w wyjściowej jedenastce. Za kartki pauzują Kowalczyk i Pirulo (razem mają na koncie 18 goli i 9 asyst!), nie pojawił się od pierwszej minuty Śliwa. W ich miejsce zagrali Okhronchuk, Kort i Szeliga. Wystąpił też były kapitan łodzian, dziś ważny gracz i…kapitan rywali – Rozwandowicz. Jesienią było 1:1. Gole dla łodzian strzelił Kort.

Po 9 minutach łodzianie przegrywali. Po rzucie rożnym na strzał z blisko 30 metrów zdecydował się Rozwandowicz. To była prawdziwa bomba pod poprzeczkę. Bobek próbował bronić, ale nie dał rady. Rozwandowicz, który pięć lat grał w Łodzi, nie celebrował gola.

Dopiero w 22 min ŁKS spróbował otrząsnąć się z przewagi rywala. Centrostrzał Dankowskiego sprawił kłopot bramkarzowi Kosowi, ale nie na tyle, żeby ten wyciągał piłkę z siatki. W 34 min po centrze Dankowskiego skiksował z siedmiu metrów Jurić. W jeszcze lepszej sytuacji kiks napastnika, co niepojęte był jeszcze większy! Precyzyjniejszy był Marciniak. Po rzucie rożnym główkował tak, że Kos musiał przerzucić piłkę nad poprzeczkę.

Zagłębie mogło rozpocząć drugą połowę od wyniku 2:0, ale Bobek znakomicie sparował piłkę po strzale zza pola karnego Banaszewskiego. Próbując rozładować frustrację kapitan Marciniak ujrzał czwartą żółtą kartkę, co eliminuje kapitana z udziału w meczu z Wisłą Kraków. Po akcji Monsalve i centrze Trąbki, Janczukowicz z czterech metrów główkował nad poprzeczkę. Nieprawdopodobny wyczyn! Jeden napastnik wart drugiego.

ŁKS miał przewagę, ŁKS atakował, ale bez pomysłu na zaskakującą akcję, co nie przystoi liderowi. Nic dziwnego, że zszedł z boiska pokonany. Porażka mogła być wyższa, ale Sobczak w sytuacji sam na sam posłał piłkę obok słupka i wpadł w Bobka.

Łodzianie zawiedli około 800 swoich kibiców, którzy pojawili się w Sosnowcu.

Zagłębie Sosnowiec – ŁKS1:0 (1:0)

1:0 – Rozwandowicz (9)

ŁKS: Bobek – Dankowski (87, Kelechukwu), Monsalve, Marciniak, Spremo (87, Glapka) – Okhronchuk (46, Nowacki), Mokrzycki, Kort (46, Śliwa)- Trąbka, Jurić (59, Janczukowicz), Szeliga

Osłabiony ŁKS. Trener Kazimierz Moskal: Biadolenie, w takich sytuacjach, jest nie w moim stylu

W piątek o godz. 20.30 mocno osłabiony lider ŁKS zmierzy się w Sosnowcu z walczącym o utrzymanie Zagłębiem. To nie będzie spacerek, bo takich w I lidze po prostu nie ma. Trzeba gryź trawę, żeby wyszarpać swoje. Na dodatek łodzianie wystąpią bez liderów drugiej linii – Pirulo i Mateusza Kowalczyka.

Trener ŁKS Kazimierz Moskal: – Jestem daleki od tego żeby liczyć punkty i spekulować kto gdzieś tam może je stracić. My musimy się nastawić, że każdy mecz będzie nas wiele kosztował. Cały czas mówię do zawodników, żeby odcięli się od tych spekulacji i skupili się na tym, na co mamy wpływ. Każdy kolejny mecz jest dla nas istotny i żadne kalkulacje i prognozy, nie powinny nam zawracać głów.

Bez Pirulo istniało życie, choćby w Katowicach na zakończenie rundy jesiennej. Natomiast do tego dochodzi Kowalczyk. Ci ludzie, których mamy po to trenują i po to są pod prądem, żeby w takich momentach pokazali pełnię swoich możliwości i na to bardzo liczę.

Ja z reguły nie narzekam na takie sytuacje które gdzieś tam się dzieją – czyli kartki, kontuzje. To jest chleb powszedni. Biadolenie, w takich sytuacjach, jest nie w moim stylu, ale też wydaje mi się pozostali zawodnicy mogliby to źle odbierać. Jeśli mamy kadrę ponad 20-sto osobową, to ci zawodnicy powinni być na tyle przygotowani, żeby w danym meczu czy w danej części sezonu, móc spokojnie zastąpić tych, którzy do tej pory byli podstawowymi zawodnikami.

Oprócz Kowalczyka i Pirulo, którzy pauzują za kartki – do autokaru nie załapał się Oskar Koprowski, który będzie grał w drugiej drużynie, oraz Jowin Radziński.

Nietykalni, czyli o dwóch takich, którzy muszą i to szybko naprawić Widzew!

Choćby się waliło i paliło w futbolowych poczynaniach Widzewa na pewno dwaj ważni ludzie klubu zachowają stanowisko – tak deklaruje prezes Mateusz Dróżdż.

Gra Widzewa dziś to płacz i zgrzytanie zębów, pokazująca, że trener Janusz Niedźwiedź pogubił się i przynajmniej na razie nie ma pomysłu jak zaradzić kryzysowi, a dyrektor sportowy Tomasz Wichniarek strzelał z pustaków, sprowadził do klubu zagranicznych piłkarzy, którzy w trudnych dla zespołu momentach, tylko ciągną go w dół.

Na dodatek Widzew bez cienia żalu oddał do Termaliki Kacpra Karaska, stawiając na Ernesta Terpiłowskiego, który, tak to wygląda, jest na boisku tylko po to, żeby łodzianie nie zapłacili milionowej kary za niewypełnienie minut przez młodzieżowców. Robienie transferowych, mówiąc łagodnie, gaf, reagowanie jakby się było w gorącej wodzie kąpanym, to zdaje się specjalność łodzian. Trudno dociec, kto i dlaczego kazał Widzewowi pozbyć się bez cienia żalu napastnika Karola Czubaka, który jest liderem strzelców I ligi, dla Arki zdobył już 20 bramek.

Błąd goni błąd i błędem pogania, a jednak pion sportowy klubu trzyma się mocno, choć są tacy, także wśród byłych wybitnych widzewiaków, którzy uważają, że to twór na mocno niestabilnych nogach.

29 kwietnia łodzian czeka kolejny bardzo trudny ligowy mecz (a który dla tak słabo spisującej się ostatnio drużyny jest łatwy!). O godz. 17.30 zagrają w Lubinie z mającym nóż na gardle, broniącym się przed spadkiem – Zagłębiem.

Kto może dać Widzewowi impuls do lepszej gry? Na pewno Bartłomiej Pawłowski, choć osamotniony może tylko zdobyć efektowną bramkę, ale losów spotkania w pojedynkę nie odwróci. Potrzebna znów jest drużyna – na dobre i złe, która zostawi serce na boisku i nie będzie popełniała juniorskich błędów, które rywale potrafią wykorzystać i to bezlitośnie. Oby tylko w obecnej sytuacji Widzewa było to możliwe!

Różnie się plecie na tym futbolowym świecie. Jeden trener łódzkiej drużyny na wozie, drugi pod wozem

Szalona końcówka dała zwycięstwo liderowi ŁKS w meczu z Podbeskidziem 2:1. Łodzianie mają sześć punktów przewagi nad drugim Ruchem Chorzów. Widzew w emocjonującej końcówce gonił, gonił i nie dogonił Piasta Gliwice, przerywając 2:3. Łodzianie są na ósmym miejscu, ale mają tylko siedem punktów przewagi nad strefą spadkową.

Janusz Niedźwiedź – Widzew: Myślę, że widzieliśmy dwie twarze Widzewa. W pierwszych 75 minutach była to taka, której nikt nie chciał oglądać, a w ostatnich 15 minutach był to taki Widzew, jaki zawsze chcielibyśmy oglądać. Przez to, że nie potrafimy punktować, możemy zaprzepaścić to, na co pracowaliśmy tyle miesięcy. Nasza jakość była słaba i te ostatnie minuty nie mogą tego zamazać. Na tych 20 minutach można budować delikatny optymizm, ale te 70 minut, które zaprezentowaliśmy , nie mogą się powtórzyć.

Pressing miał być, ale dziś go nie było. Byliśmy za wolni i graliśmy mało odważnie. Pierwsza stracona bramka była właśnie obrazem tej mało odważnej gry. Po stracie kolejnej bramki zespół jeszcze bardziej stracił pewność siebie, a wtedy powinniśmy odpowiedzieć naszym charakterem. Pobudziła nas dopiero bramka Julka, ale było już za późno i nie udało nam się nawet zremisować.

Kazimierz Moskal – ŁKS: W wygranie takiego meczu trzeba było włożyć wiele wysiłku i umiejętności, do tego determinacji. Rzeczywiście, w takich okolicznościach bardzo smakuje zwycięstwo.

Po zmianach postawiliśmy na frontalny atak, bo dla nas liczyło się tylko zwycięstwo tutaj na własnym stadionie. Pomimo tego, że ta wyrównująca bramka może kogoś by satysfakcjonowała. Sądzę, że żaden z zawodników będących na placu tak nie myślał, walczył do końca i za to chwała.

Nie możemy dać się uśpić czy stracić czujność, o to przede wszystkim apeluję do zawodników, a kibiców zachęcam do przyjścia jeszcze liczniej na ten stadion, bo emocje, jak widzimy, są do samego końca, a tak naprawdę zostało nam niewiele spotkań tutaj przy al. Unii. 

ŁKS walczył do końca i w doliczonym czasie gry osiągnął cel czyli cenne zwycięstwo!

Z jednego ligowego szczytu (z Termaliką 2:2) na kolejny. Lider I ligi – ŁKS zmierzył się z szóstym Podbeskidziem. I znów koszmar czyli rzut karny przeciwko łodzianom. Kolejnego koszmaru nie było czyli trzeciego remisu z rzędu. ŁKS walczył do końca i wywalczył zwycięstwo. Akcję na wagę trzech punktów przeprowadzili rezerwowi, jokerzy w talii trenera Moskala.

W pierwszej połowie gra była otwarta, obie drużyny stwarzały sobie podbramkowe sytuacje, ale nie potrafiły ich wykorzystać. Zaczęło się w 18 minucie, wrzucał piłkę Goku, ale Bilińskiego w ostatniej chwili uprzedził Dankowski. W odpowiedzi po odbitej przez obrońcę piłki, Spremo główkował obok słupka. Za chwilę Mikołajewski wycofywał piłkę do bramkarza tak niefortunnie, że przeleciało ona metr od słupka.

Po składnej akcji Śliwa strzelał precyzyjnie w róg, ale Kaczorowski wybił piłkę na róg. W kolejnej akcji piłkę sprzed linii bramkowej po strzale Śliwywybił piłkę Mikołajewski. W odpowiedzi Goku nie dograł piłkę do stojącego dziesięć metrów od bramki Bilińskiego. Sporo się działo w pierwszych 45 minutach, choć bez bramek czy efektownych parad bramkarzy.

Zmora, zmora, zmora ŁKS czyli rzut karny. Po kilku minutach gry w drugiej połowie w niegroźnej sytuacji Pirulo zagrał ręką piłkę w polu karnym i sędzia podyktował jedenastkę. W 10 ostatnich meczach przeciwko łodzianom dyktowano dziewięć jedenastek! Coś nieprawdopodobnego! Goku zmylił Bobka i goście wyszli na prowadzenie. To trzynasty gol piłkarza w tym sezonie.

ŁKS ruszył do odrabiania strat, zepchnął rywali na ich przedpole i cel osiągnął. Decydujące znaczenie w bramkowej akcji miało znakomite prostopadłe podanie Pirulo, a akcję główką sfinalizował Kowalczyk. ŁKS walczył do końca. W doliczonym czasie gry Szeliga po dynamicznym akcji zacentrował na siódmy metr, a Kort posłał piłkę głową w róg bramki, tak że do siatki wpakował ją…. Rodríguez . To była znakomita akcja… rezerwowych. Nosa do zmian miał trener Moskal.

Przeciwko Zagłębiu w Sosnowcu nie zagrają Pirulo i Kowalczyk, który ujrzeli po czwartej żółtej kartce. 100 mecz w barwach Podbeskidzie rozegrał Bilińskiego, który gola nie strzelił, ma ich do tej pory na swoim koncie -15.

ŁKS – Podbeskidzie 2:1 (0:0)

0:1 – Goku (53, karny), 1:1 – Kowalczyk (69, głową), 2:1 – Rodríguez  (90+4, samobójcza)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Monsalve, Marciniak, Spremo (81, Kelechukwu), Kowalczyk (90+5, Koprowski), Mokrzycki, Trąbka (81, Kort), Pirulo, Jurić (59, Janczukowicz), Śliwa (59, Szeliga)

Atutami ŁKS są na pewno bardzo utalentowany nastoletni bramkarz i joker w ligowej talii Kazimierza Moskala

Po meczu w Łęcznej z Górnikiem (1:1) trener ŁKS Kazimierz Moskal nie miał cienia wątpliwości: Remis zawdzięczamy Olkowi Bobkowi, który świetnie wybronił nie tylko karnego, ale i dobitkę. Mający 196 centymetrów wzrostu 19-letni golkiper łodzian to bez cienia wątpliwości wielki sportowy talent, na miarę największych fachowców w tej branży. Teraz jeszcze musi się uczyć, zdobywać doświadczenie, pewność siebie, a ŁKS jest do realizowania tych celów idealnym miejscem.

Bez wątpienia w meczu w Łęcznej ważne było też to, że ŁKS miał jokera w talii – Stipe Juricia, który wszedł z ławki i potrafił w doliczonym czasie gry pokazać swój strzelecki instynkt. 25-letni Jurić wystąpił do tej pory w 12 spotkaniach, ale na boisku spędził tylko 376 minut, a to dlatego, że aż 9 razy pojawiała się na boisku jako rezerwowy. W sumie 5 razy wpisał się na listę strzelców. Trzy gole strzelił jako joker z ławki, dwie gdy pojawił się na placu od pierwszej minuty. Rycerze Wiosny podpisali z piłkarzem trzyletni kontrakt, który obowiązuje do końca czerwca 2024 roku.

Znamienne, oby prorocze słowa byłego szkoleniowca ŁKS, obecnie trenera Górnika Ireneusza Mamrota: Możemy czuć niedosyt, ale ten punkt warto docenić, bo zdobyliśmy go z liderem; z zespołem, który – nie boję się tego powiedzieć – za dwa miesiące będzie grał w Ekstraklasie.

Już w niedzielę łodzianie zagrają na wyjeździe z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza. Początek godz. 12.40. Transmisja w Polsat Sport. To będzie pojedynek na szczycie. Wicelider podejmie lidera. Jesienią w Łodzi było 1:1. Na gol Trąbki, rywale odpowiedzieli bramką Radwańskiego.

Ciekawostka. ŁKS to zaledwie jeden z dwóch klubów (obok Wisły Płock) ma w tym sezonie trzy zespoły seniorskie w oficjalnych rozgrywkach ligowych. ŁKS rywalizuje w Fortuna 1. Lidze, ŁKS II w III lidze (grupa I), a ŁKS III w klasie okręgowej. Istnieje duża szansa, że wszystkie trzy zespoły zakończą je na miejscach dających awans do wyższej klasy rozgrywkowej!

Zdjęcia Cyfrasport/ŁKS Łódź

Coraz częściej w meczach piłki nożnej dyktuje się rzuty karne pełne wątpliwości. Futbolowa sprawiedliwość jest wyjątkowo subiektywna

Niestety, zauważam ze smutkiem, że piłka nożna coraz bardziej zbliża się do piłki ręcznej, co nie wychodzi jej na dobre. Nudna jak flaki z olejem prowadzona przez długie minuty futbolowa gra po obwodzie, która nie rodzi niczego twórczego, do czasu aż narastające zmęczenie wymusi błędy i emocjonujące sytuacje, jak nic przypomina szczypiorniaka.

Teraz futbol stawia na niedookreślenie obowiązujących przepisów, co potrafi być standardem w piłce ręcznej, a co wywołuje masę kontrowersji w piłce nożnej. Było zagranie ręką czy nie w polu karnym? – to najczęściej pojawiający się dylemat. Jest w tym chytry plan, bo im więcej jedenastek, tym więcej bramek, a one są solą futbolu!

Jeżeli zawodnik wykonuje rozmyślny ruch ręką do piłki to podyktowany zostanie rzut wolny bezpośredni lub karny. Jeżeli jednak zawodnik wykona ruch ręką trzymaną przy ciele do piłki, to kontakt tej ręki z piłką nie zostanie uznany za rozmyślny – wynika z wytycznych szkoleniowych Kolegium Sędziów PZPN. Niby jest to jasna wskazówka, ale ostateczna decyzja, jak naprawdę było, zależy od autorskiej, osobistej interpretacji arbitra.

Trener ŁKS Kazimierz Moskal odniósł się do sytuacji z meczu z Górnikiem Łęczna (1:1), po której Marcin Kochanek podyktował rzut karny dla gospodarzy, dopatrując się zagrania ręką Nacho Monsalve: – Ja już naprawdę nie wiem, kiedy jest ręka, a kiedy tej ręki nie ma; jak się to gwiżdże, jak to się interpretuje. Mówiłem już raz o tym, że to musi się zmienić, że to musi być jasne i czytelne dla wszystkich – albo gwiżdżemy wszystkie zagrania ręką albo nie gwiżdżemy żadnych. Jak mamy decydować o tym, czy ręka jest ułożona naturalnie czy nie w sytuacji, w której zawodnik jest w ruchu albo w wyskoku?

Rozumiemy doskonale szkoleniowca i w stu procentach podzielamy jego poglądy. W tym przypadku na szczęście sprawdziło się znane mądre przysłowie: oliwa sprawiedliwa zawsze na wierzch wypływa. Dwie fantastyczne interwencje Aleksandra Bobka, uchroniły ŁKS od straty bramki z rzutu karnego i w efekcie pozwoliły wywalczyć cenny punkt!

Fot. lkslodz.pl

Widzew. Drogi dyrektorze Wichniarek, to że macie tak wspaniałe statystyki nie oznacza wcale, że nic złego się nie dzieje!

Nie powiem, zaskoczył mnie dyrektor sportowy Widzewa Tomasz Wichniarek, który na Twitterze w ramach widzewskiego pokoju „WidzewRedRoom” opowiada o drużynie tak, jakby nic złego się nie działo. A przecież fakty są okrutne. Gdyby jesienią łodzianie nie byli rewelacją rozgrywek, a grali tak słabo jak wiosną, dziś, co jest wpisane w DNA beniaminków (?), kurczowo broniliby się przed spadkiem. Co się stało, że Widzew zamiast zrobić krok do przodu, wyraźnie się cofnął i perspektywa na dziś wygląda tak, że przed nowym sezonem trzeba będzie zainwestować w transfery i budować nową drużynę. Przy braku krytycznej analizy kroku do przodu się nie zrobi!

Tymczasem dyrektor Wichniarek cytowany przez www.widzewtomy.net widzi to tak: Paradoksalnie muszę powiedzieć, że analizowaliśmy naszą grę po rundzie jesiennej i doszliśmy do wniosku, że były w naszej grze aspekty, które chcielibyśmy, aby trener poprawił i my to poprawiliśmy (…) Do tej pory mamy lepsze statystyki i wiosną lepiej wykonujemy działania w ofensywie, niż miało to miejsce jesienią. W sporcie liczy się wynik, to jest najważniejsze i ten wynik niestety dziś za tym nie idzie. Patrząc na realizację zadań, czyli przykładowo szybkości w pressingu, odbierania piłki, kreowania sytuacji, to polepszyliśmy te statystyki.

Rozmawiałem z dyrektorem Newcastle, bo byłem na specjalnym kursie i oni również mówią, że przywiązują dużą wagę do statystyk, ponieważ zdobyta bramka jest wypadkową pewnych zdarzeń, na które nie zawsze przekłada się dobra gra. My zdobyliśmy jesienią tych punktów tyle, że dzisiaj możemy spokojnie na to patrzeć i obserwować, jak nasz zespół się rozwija.

Każdy zespół będzie miał w lidze jakiś kryzys i ważne, żeby go wytrzymać. Z pewnością dziś wyglądamy słabiej niż w meczach z Pogonią czy Legią, ale też pamiętajmy, że nie ma możliwości, żeby utrzymać formę zespołu na tym samym poziomie.

W sobotę o godz. 15 Widzew podejmie Stal Mielec.

Trener Janusz Niedźwiedź: Nie jesteśmy zadowoleni z tego dorobku punktowego, który mamy na wiosnę, ale to już przeszłość. Teraz najważniejszy jest mecz ze Stalą Mielec. Jak pokonać rywala? Skuteczność w ataku, dobre zabezpieczenie bramki, blokowanie tych przestrzeni, które Stal chce wykorzystać. Musimy zrobić wszystko i dać z siebie maksimum. Jak się patrzy na sposób gry Stali Mielec, to mnie ten zespół się podoba. Co roku się powtarza, że wiele zespołów jest zamieszanych w walkę o utrzymanie i wyższe miejsca. Kluczowe jest punktowanie i wyciskanie maksa.

ŁKS. W Łęcznej łódzkiej drużynie potrzeba fantazji, jaką ostatnio pokazał Nacho Monsalve

Pucharowa batalia Górnika Łęczna sprawiła, że mecz z ŁKS odbędzie się dopiero we wtorek 11 kwietnia o godz. 20.30. Zmierzą się pierwszy z jedenastym zespołem I ligi. Oba kluby dzieli punktowa przepaść – 21 punktów, ale na pewno ten mecz dla łodzian łatwy nie będzie. Pokazało to choćby jesienne spotkanie w Łodzi, które ŁKS wygrał 3:2, a prowadził 2:0. Decydującą bramkę w 88 minucie z rzutu karnego zdobył Pirulo.

Pokazał to pucharowy, przegrany mecz z Rakowem (0:1). Częstochowianie dominowali w środku pola, skutecznie zablokowali groźne skrzydła rywali (Krykun, Kozak). Tylko raz daleki wrzut z autu piłki przez Zbozienia stworzył zagrożenie pod bramką lidera ekstraklasy.

Zwycięskie spotkanie ŁKS z Chojniczanką (2:1) miało dwóch nieoczywistych bohaterów. Jednym był autor zwycięskiego gola – Kamil Dankowski, drugim brylujący w środku pola Vladyslav Okhronchuk. Niestety, ŁKS grał w jednym tempie, był przewidywalny w budowaniu akcji i tylko raz tak naprawdę zrobił coś, co kompletnie zaskoczyło rywali z Chojnic. W 19 min po odważnej, dynamicznej akcji stopera Nacho Monsalve i rozegraniu piłki z Pirulo, bramkarz Mateusz Kuchta obronił strzał łódzkiego obrońcy.

Wygląda na to, że Górnik buduje sportowe i organizacyjne podwaliny pod nowy sezon. Jakość futbolową ma zapewnić trener Ireneusz Mamrot, który gdy był w ŁKS, niczego ciekawego nie dokonał, ale w Łęcznej potrafił dźwignę zespół ze sportowej zapaści. Nowy impuls organizacyjny ma zapewnić fakt, że 100 procent udziałów w klubie ma przejąć Lubelski Węgiel Bogdanka SA.

W ŁKS też blisko do organizacyjnych przekształceń. Rodzina Platków jest już bardzo bliska zainwestowania pieniędzy w łódzki klub. Nastąpi powiększenie kapitału zakładowego o pieniądze, które włożą w ŁKS Amerykanie. Miejmy, że gdy w Łęcznej będą czekali na sportowy wzlot w przyszłym sezonie, w Łodzi nowi udziałowcy będą cieszyć oko występami drużyny w ekstraklasie.

Fot. Radosław Jóźwiak/Cyfrasport/ŁKS Łódź

Opinie łódzkich trenerów po ligowej niedzieli. Janusz Niedźwiedź mówi o problemach, Kazimierz Moskal o… błędach

Dwa różne mecze, dwa różne wyniki, dwa spojrzenia trenerów na boiskowe wydarzenia. Widzew rzutem na taśmę zremisował z Cracovią 1:1, ŁKS pokonał Chojniczankę 2:1. Janusz Niedźwiedź mówi o problemach, Kazimierz Moskal o… błędach.

Janusz Niedźwiedź – Widzew: To było dla nas bardzo trudne spotkanie. Wynik nas cieszy, bo jeśli się strzela gola w samej końcówce, chyba po raz trzynasty w tym sezonie, to pokazuje, że zespół ma charakter i zawsze gra do końca. Mam duży szacunek do moich piłkarzy, do wszystkich, którzy z nami pracują. Ten remis nas cieszy, zwłaszcza w okolicznościach, jakie były przed meczem, a później w jego trakcie.

W ostatnim czasie naszą drużynę przetrzebiły różnego rodzaju przeziębienia i choroby. Dzisiaj nie mógł być z nami Patryk Stępiński, nie było Ernesta Terpiłowskiego, od dłuższego czasu nie mamy do dyspozycji Fabio Nunesa. Kilku zawodników grających w tym meczu też miało swoje problemy. My także mamy swoje problemy jeśli chodzi o warunki, w których funkcjonujemy na boiskach treningowych. Nie możemy liczyć na takie warunki, jakie byśmy chcieli, jakie powinniśmy mieć. Dlatego ogromne uznanie na ten mecz dla wszystkich. Zawodnicy wychodzą, zaciskają zęby i codziennie mocno pracują na to, żeby teraz, w takich momentach, cieszyć się z tego gola.

Kazimierz Moskal – ŁKS: Nie był to nasz wielki mecz. Natomiast ważne są punkty. Jedna rzecz, która mnie martwi to to, że gramy czwarty mecz u siebie i tracimy czwartą bramkę po rzucie karnym. Trochę to jest niepokojące. Nie był to chyba nasz dzień. Gra nie układała nam się tak jak byśmy chcieli, nie mieliśmy takiej kontroli jak chociażby w meczu z Ruchem. Stąd taki przebieg, ale takiego meczu się spodziewaliśmy, tak samo jak ze Skrą. Te mecze zazwyczaj są takie trudne.

Brakowało mi trochę pazerności w zespole po pierwszej bramce. Rozmawialiśmy o tym w przerwie, że nie było takiego parcia do przodu i wyjścia mocnego po odbiorze, czy w sytuacjach kiedy były takie możliwości. Nie mieliśmy tej kontroli w środku pola, takiej jaką byśmy chcieli. Środek pola decyduje o tym, jak ten zespół wygląda. 

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑