Rezerwowy Pafka

Tag: piłka nożna (Page 29 of 39)

Antoni Gałecki – pierwszy łodzianin, pierwszy ełkaesiak, który zagrał na mundialu i to przeciwko komu- Brazylii!

Wielu z nas trudno w to uwierzyć. Nie ma w nas futbolowego klimatu, a jednak tak chciał futbolowy świat, a może raczej potrafiące być bardzo spolegliwe dla możnych tego świata władze światowego futbolu. Meczem Katar – Ekwador (0:2) rozpoczęły się po raz pierwszy i oby ostatni zimowe mistrzostwa świata w piłce nożnej.

Jest wyjątkowa okazja, żeby przypomnieć pierwszego łodzianina, piłkarza ŁKS – Antoniego Gałeckiego, który wystąpił w piłkarskich mistrzostwach świata, co podkreśla kustosz pamięci ŁKS – Jacek Bogusiak. Było to w 1938 roku we Francji, dzień po 32. urodzinach ełkaesiaka. Polska zagrał fantastyczny mecz z Brazylią. Nie pomogły cztery bramki fenomenalnego Ernesta Wilimowskiego, który gdyby grał dziś mógł zajść tam, gdzie dziś jest Robert Lewandowski. Polska przegrała 5:6, ale cały świat z podziwem mówił o postawie Polaków. Rezerwowym w tym meczu był inny piłkarz ŁKS – Stanisław Baran.

Wróćmy do Gałeckiego. Był kapitanem ŁKS, rozegrał w łódzkim klubie ponad 500 spotkań. Wojna na kilka lat przerwała jego karierę, jak wielu innym wybitnym sportowcom. Był żołnierzem kampanii wrześniowej, armii Andersa, walczył pod Tobrukiem. Po wojnie grał w Blacburn. Nie mógł żyć bez Łodzi i ŁKS. Wrócił do ukochanego miasta. Zagrał jeszcze w wieku 41 lat kilka spotkań w barwach ŁKS. Mieszkał 300 metrów od stadionu. Zmarł w wieku 52 lat, 14 grudnia 1958 roku.

Zdjęcia z archiwum Jacka Bogusiaka

Jest pochowany w Łodzi na cmentarzu Mania. Grób Antoniego Gałeckiego jest często odwiedzany przez członków Grupy Ełkaesiak. Oni nie dają zapomnieć o tym pierwszym, który zagrał na mistrzostwach świata, zorganizowali m.in. specjalną uroczystość z okazji 100 urodzin Gałeckiego.
W Łodzi na Retkini jest ulica, a raczej uliczka nosząca imię Antoniego Gałeckiego. Dobrze by było, żeby pojawiła się tu choćby tablica informacyjna, przypominająca młodym ludziom kim był Antoni Gałecki – wybitny łodzianin, wybitny ełkaesiak.

Popieramy! Wyjątkowa inicjatywa. Brzeziny i Koluszki zorganizują wspólne futbolowe rozgrywki pucharowe

Fot. Roksana Rybak

Nieco ponad miesiąc temu zakończył się 10. sezon Brzezińskiej Ligi Piłki Nożnej. Niewiele wcześniej to samo stało się w rozgrywanej w Koluszkach oraz okolicznych wsiach Wiejskiej Lidze Piłki Nożnej. Organizatorzy obu lig już teraz ogłosili prawdziwą bombę – w 2023 roku zostaną zorganizowane wspólne rozgrywki pucharowe.

Przypomnijmy, że Brzezińska Liga działa od 2013, a Wiejska od 2014 r. Charakterystyka obu lig jest w dużej mierze podobna – są to amatorskie rozgrywki w piłce nożnej 6-osobowej, rozgrywane głównie na tzw. orlikach. W obu przedsięwzięciach w sezonie rozgrywano jednocześnie tradycyjne rozgrywki ligowe, a od kilku lat również pucharowe.

Na oficjalnej stronie Wiejskiej Ligi pojawił się wpis, w którym organizator poinformował o ambitnych planach na przyszły rok: “Z okazji 10. sezonu Wiejskiej Ligi Piłki Nożnej i 10-lecia Brzezińskiej Ligi Piłki Nożnej w przyszłorocznej edycji Pucharu Knura wystąpią zespoły z obu tych świętujących jubileusze rozgrywek.

Nie podano jeszcze dokładnych szczegółów dotyczących terminu lub formatu, jednak autor wpisu zawarł jeszcze jedną ważną informację: “Poza nimi do udziału zaprosimy oczywiście zaprzyjaźnione zespoły z zewnątrz (…) W sumie da to ponad 20 drużyn, a więc puchar stanie się już naprawdę poważnym wydarzeniem.” Oznacza to, że udział w tych rozgrywkach będą mogły wziąć inne chętne drużyny, które nie występują ani w Brzezińskiej, ani w Wiejskiej Lidze, do czego już teraz zachęcają organizatorzy. Udział zewnętrznych zespołów w obu Pucharach nie jest zresztą niczym nowym, o czym świadczy gościnna obecność zespołów m.in. z Łodzi, Skierniewic oraz Tomaszowa Mazowieckiego.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że rozgrywki wystartują w okolicach maja, a format będzie bardzo zbliżony do mistrzostw Europy i świata – w pierwszej fazie zespoły będą rywalizować w grupach, a następnie najlepsze drużyny z każdej z nich wywalczą awans do fazy pucharowej. Organizatorzy wstępnie nastawiają się na 24 drużyny (6 grup, 4 drużyny w każdej), jednak w miarę zainteresowania są gotowi poszerzyć liczbę miejsc.

Choć zapisy do obu lig ruszą dopiero w pierwszym kwartale przyszłego roku, organizatorzy już teraz zachęcają do szlifowania formy i wzięcia udziału w tym turnieju. Jednocześnie, z przymrużeniem oka, zapraszają do współpracy wszystkich chętnych sponsorów, którzy chcieliby pomóc w organizacji kolejnej odsłony brzezińsko-koluszkowskiej rywalizacji.

To będzie mundial w wykonaniu Polaków trudny do wytrzymania dla polskich kibiców

Wszystko wskazuje na to, że podczas mundialu polskich kibiców czekają… męki. Polska w spotkaniu z Chile głównie rozpaczliwie się broniła, ale wygrała po skutecznym wykonaniu rzutu rożnego. Gola strzelił Krzysztof Piątek. To jego 10. bramka w reprezentacji Polski, a szósta zdobyta po wejściu na boisko z ławki rezerwowych. Tym samym „Il Pistolero” został najskuteczniejszym zmiennikiem w historii Biało-Czerwonych.

To plus, a minus… Ten styl! Fatalny, trudny do oglądania, wywołujący większe zdenerwownie niż radość z gola i zwycięstwa.

Grzegorz Krychowiak mówi wprost: – My tak będziemy grać. Taka gra przynosi nam efekty. Ten sposób gry i odpowiednie przesuwanie będzie naszym sposobem do osiągania dobrych wyników. Gra się po to, żeby wygrywać.

A Czesław Michniewicz dodaje: – Defensywa najważniejsze, że nie straciła bramki.

Będziemy się zatem na mundialu kurczowo, momentami rozpaczliwie bronić, licząc na Lewandowskiego, udaną kontrę i rezerwowych, którzy po męczarniach w defensywie dadzą wreszcie odpocząć obrońcom i sprawią, że wyprowadzimy tę jedną jedyną bramkową kontrę.

Jak trwoga to do Groszka. W spotkaniu z Chile okazało się, że jokerem w talii jest… Kamil Grosicki, który wniósł energię, fantazję, odwagę i wielką chęć gry do przodu. Czy zatem as Pogoni będzie też kluczowym zmiennikiem na mundialu?

Mundial zacznie się 20 listopada, godz. 17, Katar – Ekwador. Rywalami Polski będą: Meksyk (22.11, godz. 17), Arabia Saudyjska (26.11, 14) oraz Argentyna (30.11, 20).

ŁKS. Z przytupem zakończył futbolowy rok, mając najlepszą defensywę w lidze!

Tego nikt się nie spodziewał. ŁKS rozbił w Katowicach groźny GKS 5:1 i jak najbardziej zasłużenie jest liderem I ligi na koniec tegorocznych rozgrywek. Nie tak dawno to była największa bolączka zespołu. A teraz… ŁKS jest mocny w defensywie, stracił w rozgrywkach najmniej bramek, tylko 17!

Kazimierz Moskal: Przyjechaliśmy do Katowic z takim nastawieniem, żeby z przytupem zakończyć ten rok Udało się to zrobić. Myślę, że przed meczem nikt by się nie spodziewał takiego zakończenia, takiego wyniku. Tak czasami w piłce bywa. Jesteśmy innym zespołem niż parę miesięcy temu. Pokazaliśmy to w kilku spotkaniach. Na przestrzeni całej rundy okazaliśmy się najlepsi i to nas na pewno cieszy. Jeżeli popatrzymy na personalia, to nasz zespół się zmienił mocno w porównaniu z tym pierwszym spotkaniem z GKS w Łodzi.

Rafał Górak (trener GKS): Gratulacje dla przeciwnika i duże ukłony dla trenera Kazimierza Moskala i tego wyniku. Spektakularne zwycięstwo. My natomiast musimy ten zimny prysznic przyjąć. Będąc na piątym miejscu i grając z liderem, powinniśmy być mocniejsi. Mamy trochę problemów, rzeczywiście w prowadzeniu gry do przodu musimy popracować całym zespołem. Chciałbym, aby wydarzyło się coś w okienku zimowym na pozycjach może 8 i 10. Może również do rywalizacji, mocniejsze wahadło, bo to jest nam potrzebne. Wydaje mi się, że w kwestii koła napędowego potrzebujemy zawodników.

Bramkarz Aleksander Bobek: – Lepiej tej rundy nie dało się zakończyć. Wydaje mi się, że trener też będzie zadowolony, skoro mówił, że chce, żebyśmy takie zdecydowane, wysokobramkowe zwycięstwo odnieśli, to zostało wykonane. W końcówce mieliśmy na boisku pięciu młodzieżowców. Fajnie, że ŁKS ma tylu młodych, zdolnych chłopaków.

Bartosz Szeliga:  Pierwsza połowa była koncertowa. Mieliśmy swoje założenia na to spotkanie – zrealizowaliśmy je od A do Z i każdą sytuację kończyliśmy zdobyciem gola. W drugiej połowie tempo troszkę spadło, trochę jesteśmy na siebie źli, że straciliśmy tą bramkę. Aczkolwiek mamy wynik 5:1 i to jest koniec rundy. Cieszmy się z tego. Szkoda, że meczów w tym roku już nie ma. Ten głód grania i wygrywania trzeba zachować na następny rok.

ŁKS gra z drużyną wyjątkowo groźną na wyjazdach, ale w takim dniu po prostu nie może zawieść

W niedzielę o godz. 12.40 pojedynek na I-ligowym szczycie. Trzeci w tabeli ŁKS podejmie czwartą Arkę Gdynia i to w dniu urodzin patrona stadionu przy al. Unii Władysława Króla. W ostatniej kolejce oba kluby wygrały swoje mecze. Gdynianie u siebie z Chojniczanką 2:1 (czwartą żółtą kartkę ujrzał Michał Marcjanik i nie zagra z ŁKS), a łodzianie 3:0 na wyjeździe z Resovią.

Gdyby kolejność w tabeli ustalana była wyłącznie poprzez grę na stadionach rywali, Arka Gdynia byłaby na pierwszym miejscu w Fortuna I lidze. Żółto-niebiescy zdobyli osiemnaście punktów na dwadzieścia cztery możliwe i są najlepszym zespołem w rozgrywkach, jeśli weźmiemy pod uwagę tylko spotkania na obcych boiskach. Wygrywali w Bielsku-Białej, w Rzeszowie, w Łęcznej, w Katowicach, w Bełchatowie (tam swoje mecze rozgrywa Skra Częstochowa), a także ostatnio w Chorzowie. Przytrafiły się też dwie przegrane (z Wisłą Kraków i z Puszczą Niepołomice), więc nie jest to szczególny powód do wstydu – czytamy na stronie gdynian.

Na meczu będzie gość specjalny. Wybitny zawodnik ŁKS, 91-letni Wiesław Jańczyk. To jedyny łódzki sportowiec, który złoty medal mistrzostw Polski zdobył w piłce nożnej i koszykówce.

Ciekawa opinia Kazimierza Moskala o roli trenera w drużynie: Po to jestem w ŁKS, żebym decydował o tym jak będzie wyglądał skład, jak będzie grała drużyna. Potem nie odpowiada za to prezes, dyrektor sportowy, właściciel klubu, czy dziennikarze tylko ja. Każdy ma inne pomysły na to kto ma grać i jak ma grać, ale od tego jest trener. My nie jesteśmy idiotami, którzy sadzają na ławce najlepszego zawodnika, bo mamy takie widzimisię. Skoro tak postanowiliśmy to znaczy, że mamy powody. To nie jest tak, że wybierając skład bierzemy go na podstawie biorytmów, fazy księżyca, czy losujemy karteczki z nazwiskami z kapelusza. Bierzemy pod uwagę jak zawodnicy wyglądają w treningu, co może wydarzyć się w meczu. Tu nie chodzi o to, żeby zaskakiwać dziennikarzy i kibiców, tylko żeby wybrać jak najlepszy skład na nmecz i tym się kierujemy. Mateusz Kowalczyk wraca do zajęć z zespołem. Problemy zdrowotne ma Jan Kuźma, natomiast wszyscy pozostali, wyłączając z tego Mieszka Lorenca, którego czeka zabieg, więc poczekamy na niego dłużej, są zdrowi.

Piękna sportowa chwila ligowych meczów bez porażki będzie trwać, jeśli Widzew nie pozwoli Górnikowi wygrać po raz drugi na własnym boisku!

W piątek o godz. 20.30 wicelider ekstraklasy – Widzew zmierzy się w Zabrzu z bliskim strefy spadkowej – Górnikiem. Dojdzie do pojedynku dwóch legendarnych polskich klubów. Łódzki klub przyciąga jak magnes. Na trybunach przy ul. Roosevelta ma pojawić się komplet kibiców.

Dla widzewiaków dodatkowym wyzwaniem będzie starcie ze złotym medalistą mistrzostw świata, 37-letnim Lukasem Podolskim, który w tym sezonie wystąpił w 10 ligowych meczach, w tym czterech od pierwszej do ostatniej minuty. W sumie zagrał 590 minut, strzelił dwie bramki, ale…w Pucharze Polski (2:1 z GKS Katowice).

Górnik nie jest asem na swoim boisku. Wygrał jedno spotkanie, ale za to z Rakowem 1:0. Widzew na obcych boiskach triumfował w czterech spotkaniach. Ale najważniejsza jest ostatnia, wspaniała seria łodzian. Z pięciu ostatnich meczów wygrali cztery, jeden zremisowali… z Rakowem 0:0.

Oba kluby spotkały się 70 razy. Widzew odniósł 29 zwycięstw, Górnik 22, było 19 remisów, bramki 88-81 dla łodzian.

Statystyki statystykami. One jednak nie grają. W Zabrzu nie będzie łatwo, a swoistą przestrogą niech będzie ostatnie starcie Widzewa z Miedzią, wygrane przez łodzian 1:0. Piłkarzem pierwszej połowy tego starcia był autor pięknej bramki Bartłomiej Pawłowski. Bezapelacyjnie piłkarzem drugiej połowy był bramkarz Henrich Ravas i to jemu Widzew zawdzięcza kolejne trzy ligowe punkty.

Wiele łodzianie zawdzięczają też obrońcy Serafinowi Szocie, który wybił piłkę sprzed linii bramkowej. – Cieszyłem się z tej piłki, bo jestem stoperem i dla mnie taka sytuacja jest jak strzelony gol. A to był bardzo trudny moment zespołu, więc cieszę się, że mogłem pomóc – mówi Szota i dodaje: – Kolejny mecz zagraliśmy na zero z tyłu, rozumiemy się z chłopakami dobrze i nie ma w tym przypadku. To wszystko wynika z treningów, przygotowania i mentalności zespołu. Znamy drogę, którą chcemy podążać.

Oby lepszą zmianę niż ostatnio dali łódzcy rezerwowi i okazali się prawdziwymi jokerami w talii. Przypomnijmy, że ludzie wchodzący z ławki strzelili pięć z 20 zdobytych przez Widzew w ekstraklasie bramek.

Piłkarscy trenerzy realizujcie się w Łodzi. To prawdziwa sportowa Mekka. Tu jest kuźnia szkoleniowych, futbolowych asów

Marek Chojnacki

Łódź nie cierpi na nadmiar pieniędzy na sport, ale trenerskich talentów tu nie brakuje. Dość przypomnieć szkoleniowców Master Pharm Rugby Łódź – Przemysława Szyburskiego i Mirosława Żórawskiego, którzy zdobywali grad medali, a teraz nie bali się postawić na młodzież i są… wiceliderami tabeli. Ale to co się dzieje w futbolu przyprawia o kolorowy zawrót głowy.

Marek Chojnacki po latach pracy z facetami postawił na dziewczyny, futbolistki UKS SMS Łódź. Cierpliwie dążył do celu i go osiągnął. Pod jego wodzą drużyna zdobyła tytuł mistrzyń Polski, a teraz przewodzi rozgrywkom. I to w jakim stylu! W ekstralidze kobiet rozegrano już osiem spotkań,a prowadzona przez Marka drużyna wygrała wszystkie osiem pojedynków. Imponujące!

Janusz Niedźwiedź

Widzew miał bronić się przed spadkiem – słaba drużyna z trenerem debiutantem bez doświadczenia w ekstraklasie. Tymczasem łodzianie są wiceliderami tabeli, a Janusz Niedźwiedź pokazuje, że szybko uczy się ekstraklasy, wyciąga wnioski, stworzył team, który na dziś wie o co chodzi w rozgrywkach i coraz bardziej jest świadom, że gra o coś więcej niż przetrwanie. Pokazuje to doskonale sytuacja w tabeli. Łodzianie są drudzy, tylko za perfekcyjnym na polską skalę – Rakowem. Na 14 rozegranych spotkań wygrali aż osiem, a ich ambicje sportowe są coraz większe.

Po rządach sportowych i finansowych Krzysztofa Przytuły (za zgodą szefów klubu – trzeba to podkreślić) została ziemia jałowa. Piłkarze mający być gwiazdami okazali się przeciętniakami, a kosztowali tyle, że wpędzili ŁKS w ogromne kłopoty finansowe.

Kazimierz Moskal

Trzeba było szybko zacząć oszczędzać. Wydawało się, że to wyjdzie nowej futbolowej drużynie bokiem. Ale prezes Tomasz Salski podjął mądrą decyzję. Zatrudnił po raz drugi w roli pierwszego trenera Kazimierza Moskala.

Krakowski szkoleniowiec robi w Łodzi świetną robotę. ŁKS jest wiceliderem tabeli. Zespół stał się zespołem. Szkoleniowiec nie boi się podejmować śmiałych personalnych decyzji, które pozwoliły pokazać piłkarki talent Mateuszowi Kowalczykowi, Mieszko Lorencowi czy bramkarzowi Aleksandrowi Bobkowi. To za rządów Moskala Pirulo stał się liderem zespołu z prawdziwego zdarzenia. Moskal pokazał, że w każdej nawet najtrudniejszej sytuacji, gdy ma się umiejętności i doświadczenie można stworzyć coś pozytywnego, co sprawdza się w praktyce.

Prezesi, działacze polskich futbolowych klubów patrzcie na Łódź, wyciągajcie wnioski. Nie brakuje w naszym kraju zdolnych trenerów, czego Łódź i Częstochowa (Marek Papszun!) są doskonałym przykładem!

Gole Janczukowicza i Pirulo (dwa) dały ŁKS drugie zwycięstwo z rzędu i fotel wicelidera!

Piotr Janczukowicz fot. lkslodz.pl

Brawo! Osłabiony ŁKS odniósł drugie zwycięstwo z rzędu i to w starciu z mającą ostatnio świetną passę Resovią. W kolejnym meczu na listę strzelców wpisał się Janczukowicz. Niezawodny okazał się Pirulo. Trafił dwukrotnie. ŁKS został wiceliderem I ligi ze stratą dwóch punktów do Puszczy, która pokonała w Tychach GKS 3:2.

Trener Moskal zaskoczył kibiców. Dokonał zmian w jedenastce, których nikt się chyba nie spodziewał. Stracili w niej miejsce Dąbrowski, Kort, Biel. Pojawili się, Marciniak, Ochronczuk i… Nowacki. Na ławce rezerwowych zaczął mecz Pirulo. 24-letni Nowacki w zeszłym sezonie zagrał w pięciu ligowych spotkaniach, spędził n boisku 51 minut. W tym sezonie do tej pory grał w rezerwach, strzelił dwie bramki.

Na początku meczu obie drużyny grały na… kornery. W jednej z sytuacji musiał się wykazać i wykazał Pindroch. Z innych nic nie wynikało. Wreszcie w 13 minucie po mocnym strzale Wasiluka wykazał się Bobek. ŁKS też próbował. Balongo uderzając szczupakiem trafił w światło bramki, ale Pindroch nie dał się zaskoczyć. Przy okazji trochę ucierpiał, bo uderzył głową w słupek.

ŁKS stosował wysoki pressing, a rywale wyglądali tak, jakby mocno ich zmęczył środowy pucharowy pojedynek. Po 34 minutach na boisku pojawił się Pirulo zmieniając kontuzjowanego Lorenca (upadł bez kontaktu z rywalem, trzymając się za kolano, został zniesiony z boiska na noszach). Ja na to nie patrzeć więcej było w pierwszej połowie fauli niż dobrej gry, choć przewagę mieli łodzianie.

Na początku drugiej połowy nic ciekawego się nie działo działo aż do 62 minuty. Strzał Pirulo został zablokowany, ale piłka spadła pod nogi Janczukowicza, który świetnie przymierzył z 20 metra. Piłka odbiła się od słupka i wpadła do siatki. To drugi ligowy gol z rzędu Janczukowicza. Starał się Pirulo. zaatakował kilka razy. Raz strzelił bardzo mocno, ale na miejscu był Pindroch.

Jaka szkoda, że Balongo w polu bramkowym nie trafił w piłkę, bo mogło być po meczu. Czego nie zrobił Belg, zrobił Hiszpan. Pirulo uderzeniem z trzech metrów skończył składną akcję Trąbki i Szeligi. W doliczonym czasie Mikluić faulował Juricia. Sędzia Wajda podyktował jedenastkę dla łodzian. Wykorzystał ją Pirulo. Hiszpan ma już na koncie dziewięć ligowych bramek.

Resovia – ŁKS 0:3 (0:0)

0:1 – Janczukowicz (62), 0:2 – Pirulo (75), 0:3 – Pirulo (90+6, karny)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Monsalve, Marciniak, Tutyskinas – Ochornczuk, Lorenc (34, Pirulo), Nowacki (69, Koprowski)- Trąbka (88, Jurić), Balongo (88, Biel), Janczukowicz (69, Szeliga)

Rykoszet pozwolił ŁKS przełamać klątwę ligowych remisów

Na zwycięstwo łodzianie czekali już od ponad miesiąca, kiedy po zaciętej rywalizacji wygrali z Górnikiem Łęczna (3:2). I wreszcie, po czterech remisach, się doczekali. Dzięki rykoszetowi klątwa nierozstrzygniętych spotkań została przełamana.

Wiara i nadzieja trenera Moskala są niezachwiane. Szkoleniowiec znów postawił w ataku na Balongo, choć ten nie potrafił ostatnio trafić w światło bramki z dwóch metrów i miał na koncie 0 goli i 0 asyst. I tak zostanie po kolejnym spotkaniu. Pytanie: czy jednak szkoleniowiec miał wybór? W bramce znów pojawił się Bobek, który miał wielki udział w uratowaniu remisu w Krakowie.

ŁKS powinien prowadzić już w 8 minucie. Po znakomitym prostopadłym podaniu Lorenca, Kort w sytuacji sam na sam strzelał z pierwszej piłki Kort. Półgórną piłkę obronił Tokarz.

Potem składniej i groźniej atakowała Sandecja, ale po kontrze Janczukowicz miał szansę na gola, niestety ją zmarnował. Strzelił obok słupka. Przez moment zadrżały serca łodzian. Po faulu Dąbrowskiego sędzia najpierw wyciągnął czerwoną kartkę, ale się zreflektował i skończyło się wszystko na żółtym kartoniku. Uff!

ŁKS miał kolejną sytuację. Po strzale z dystansu Trąbki piłka odbiła się od poprzeczki. ŁKS grał niestety w stylu ja do ciebie, ty wycofujesz do mnie. Gracze Sandecji byli szybsi, bardziej zdecydowani, mieli też wyborną okazję, ale łodzianie obronili się skutecznie we własnym polu bramkowym. A dokładnie Bobek, który nie dał się zaskoczyć Fallowi. W odpowiedzi po przebiegnięciu 40 metrów Tutyskinas strzelił z dystansu i… trafił w słupek.

Poprzeczka, słupek, czujny Bobek i kompletnie niewidoczny Pirulo to najkrótsze podsumowanie pierwszej połowy w wykonaniu łodzian. Hiszpana zastąpił w drugiej połowie Kelechukwu. Po okresie chaosu padł gol dla ŁKS. Po zbyt krótkim wybiciu w polu karnym, strzale Janczukowicza bez przyjęcia, rykoszecie, ŁKS objął prowadzenie. Potem trener Moskal robiąc zmiany starał się zabezpieczyć dobry wynik. ŁKS grał w myśl zasady lepiej wybić na aut niż za bardzo ryzykować. Jedna akcja Trąbki mogła przynieść drugiego gola, ale w polu bramkowym żaden ełkaesiak nie przeciął lotu piłki. ŁKS obronił zwycięstwo, w czym wielka zasługa spokojnie i pewnie interweniującego Nacho Monsalve.

ŁKS – Sandecja 1:0 (0:0)

1:0 – Janczukowicz (63)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Monsalve, Dąbrowski (67, Marciniak), Tutyskinas (77, Koprowski), Lorenc, Kort (67, Ochrończuk ), Trąbka, Pirulo (46, Kelechukwu), Balongo, Janczukowicz (76, Biel)

Bramkarz powinien być wielkim atutem Widzewa w pojedynku z Piastem w Gliwicach. Do tej pory spisuje się bowiem znakomicie!

W poniedziałek o godz. 20.30 kolejny trudny ekstraklasowy mecz przed piłkarzami Widzewa. Zagrają w Gliwicach z Piastem, który w ostatniej akcji meczu przegrał z Rakowem, ale wcześniej miał przynajmniej kilka stuprocentowych niewykorzystanych sytuacji. Znakomicie spisywał się bramkarz częstochowian.

W Widzewie ostoją też jest znakomity golkiper. Nieszczęście jednych jest szczęściem innych. Gdyby nie poważny uraz Jakuba Wrąbla, pewnie Henrich Ravas aspirowałby co najwyżej do bycia pierwszym golkiperem. Los zdecydował inaczej. Hernich wszedł do bramki i wykorzystał swoją szansę. Spisuje się bardzo dobrze w bramce Widzewa i należy do najlepszych bramkarzy w ekstraklasie.

81-procentowa skuteczność obronionych strzałów. Sześć czystych kont. Czterokrotnie widzewiak był wybierany do jedenastki kolejki przez samą Ekstraklasę.  Ravas został ostatni rat pokonany przez Mikaela Ishaka w spotkaniu z Lechem Poznań. Potem przyszły mecze z Cracovią, Stalą Mielec i  Rakowem Częstochowa z czystym kontem. Czy teraz w Gliwicach Ravas też nie będzie wyjmował piłki z siatki? Wierzymy, że jest to możliwe!

– Heniek nie jest na sprzedaż. Ja wiem, że mówi się, że każdy jest, ale on w tym momencie nie – stanowczo zaznaczył trener Janusz Niedźwiedź w rozmowie z „Prawdą futbolu”.– Znamy jego statystyki i wiemy, że nasza obrona trochę pomaga mu wykręcić takie liczby” – dodał żartobliwie.

Tymczasem w Gliwicach kibice są wściekli. Nie kryją swojej dezaprobaty. Piast w czterech ostatnich kolejkach dwa razy zremisował i dwa przegrał. – Nie ma co się dziwić kibicom. Nie punktujemy, chociaż ten mecz był dobry w naszym wykonaniu. Tracimy bramki w ostatnich minutach i nie można być zaskoczonym, że są źli. My jednak będziemy robić wszystko, żeby w następnych meczach było lepiej – powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty Ariel Mosór, obrońca Piasta.

Chęć odwrócenia złej sportowej karty na pewno będzie bardzo motywowała gospodarzy. Zrobią wszystko, żeby wygrać, ale Widzew pokazał, że najbardziej zdeterminowani rywale nie są mu straszni i starcia z takimi przeciwnikami potrafi kończyć z punktową zdobyczą.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑