Rezerwowy Pafka

Tag: piłka nożna (Page 31 of 39)

Po meczu z Holandią. Przynajmniej na chwilę nastąpił koniec świata futbolowych klakierów

Taki mecz jak Polaków z Holendrami niszczy cały misternie budowany przez obrotnych menedżerów i korzystającym z ich podpowiedzi posłusznych dziennikarzy piękny, choć wyjątkowo nieprawdziwy obraz gwiazd polskiej piłki, na który też niestety daje się nabrać trener reprezentacji Czesław Michniewicz. Uff, po ostatniej wpadce można ogłosić przynajmniej na chwilę koniec świata futbolowych klakierów.

Czego jednak wcześniej nie robiono dla owocnej współpracy, klikalności i pseudoinformacji z pierwszej ręki. Sebastian Szymański, który w meczu z Holendrami dał się zauważyć w jednej nieudanej akcji, a potem całkowicie zniknął z futbolowych radarów, jeszcze kilka chwil przed spotkaniem, uchodził za wyjątkową gwiazdę futbolu w… Holandii.

Czego on tam nie dokonuje, jakie fantastyczne bramki – stadiony świata – strzela. No, po prostu, dzieli tam i rządzi. Wszyscy go chwalą pod niebiosa, już za chwilę będą się o niego upominać najlepsze kluby świata. Achów i ochów nie było końca, aż do wywołania mdłości lub niestrawności. Tymczasem, gdy przyszło co do czego czyli boiskowej konfrontacji klapa na całej linii, podobnie jak w przypadku pozostałych polskich pseudogwiazd i pseudogwiazdeczek. Po prostu bieda z nędzą. Co najwyżej futbolowa druga liga, opłotki światowego futbolu. I tej brutalnej rzeczywistości powinniśmy się trzymać.

Powrót na ziemię trwać będzie jednak przez chwilę. Minie kilka dni i wszystko wróci do klakierskiej przesady. Znów będziemy czytać sensacyjne newsy o heroicznych dokonaniach naszych futbolowych kozaków, nie mające wiele wspólnego z rzeczywistością. Smutne, ale prawdziwe.

Po lekcji od Holandii. Wygląda na to, że na piłkarskim Mundialu zdziałamy… wielkie nic

Ostatni dzień lata okazał się pierwszym dniem polskiej futbolowej głębokiej jesieni, nie, wręcz dołującej zimnem i śniegiem zimy. W takiej formie, dyspozycji na Mundialu, nie ma się co oszukiwać, nasza piłkarska reprezentacja zdziała… wielkie nic.

Polacy odważnie zaatakowali od pierwszej minuty i co z tego. Centra w 11 minucie mogła, ba powinna, przynieść gola rywalom. Blind nie trafił z metra w piłkę. W następnej akcji Holendrzy zdobyli już gola, strzałem do pustej bramki, a wcześniej po juniorskim wyprowadzeniu w pole naszych piłkarzy. Nic, tylko rwać włosy z głowy.

A potem klasyczne, polskie, będące wyrazem wyjątkowej bezradności, skazane na niepowodzenie, granie dalekim podaniem na aferę do pilnowanego przez trzech rywali Lewandowskiego.

Jedna składna akcja na 45 minut grania, zakończona słabym strzałem Zalewskiego, przeprowadzona w 36 minucie, to za mało, żeby można było do przerwy myśleć o zmianie wyniku. Wściekłość na twarzy Lewandowskiego, który nie mógł się doczekać partnerów w graniu szybkim atakiem, pokazywała bezradność naszej drużyny.

W drugiej połowie na boisku pojawił się Milik i w 53 min posłał piłkę w rugbowym stylu z pięciu metrów nad poprzeczkę, po akcji Zielińskiego z Frankowskim. W drugiej połowie było trochę lepiej. Potrafiliśmy odpowiedzieć akcję na akcję. I co z tego. Holendrzy przyspieszyli, przeprowadzili składną akcję i zdobyli drugiego gola. Inna sprawa, że sposób w jaki został zmylony Bednarek, dowodzi, że to piłkarz, który musi się jeszcze dużo uczyć, jeśli na futbolową naukę nigdy nie jest za późno.

Nasze przewidywalne, wolne ataki przypominały przysłowiowe bicie głową w mur. Akcje gości były szybsze, składniejsze, dużo groźniejsze.

W bramce drużyny Holandii zadebiutował… 38-letni Pasveer i nie musiał się niczym specjalnym wykazać, żeby zachować czyste konto. Nic dziwnego, skoro Lewandowski kończył mecz bez strzału na bramkę rywali.

Gwizdy żegnały naszą reprezentację. Na nic innego nie zasłużyła.

Przed meczem zwracały uwagę dwa kreatywne transparenty na trybunach. „Laga na Lewego to nowy hymn Xaviego” – brzmiał napis na plakacie, a nad nim był podobizna Roberta Lewandowskiego w koszulce Barcelony oraz szalikiem Dumy Katalonii. Drugi natomiast przedstawiał Grzegorza Krychowiaka w eleganckim garniturze, który na podszewce marynarki miał godło Polski. Całość zdobił podpis „Grzesiek nasz elegant”.

Liga Narodów

Polska – Holandia 0:2 (0:1)

0:1 – Gakpo (14), 0:2 – Berkwijn (60)

Polska: Szczęsny – Bednarek, Glik, Kiwior – Frankowski (79, Bereszyński), Krychowiak, Linetty (46, Milik), Zalewski (79, Skóraś) – Szymański (70, Klich), Zieliński (86, Łęgowski), Lewandowski

ŁKS. Klęska w sparingu z Wisłą Płock, a i tak wszyscy mówią o łódzkim pomocniku

fot.lkslodz.pl

W meczu sparingowym rewelacja ekstraklasy Wisła Płock pokonała ŁKS 5:0. Hat trickiem popisał się Mateusz Lewandowski.

Komentarz Kazimierza Moskala: Chyba niektórym pomyliło się, po co tutaj przyjechaliśmy. Myślę, że niektórzy spodziewali się, że przyjeżdżamy tutaj na jakiś festyn, a nie zagrać sparing z dobrą drużyną z ekstraklasy. Nawet jeśli ktoś myślał, że przyjeżdża na festyn, to jeśli nie jest się dobrze przygotowanym pod względem taktycznym, fizycznym, ale też mentalnym, to nawet na takim festynie można się delikatnie mówiąc trochę zbłaźnić. Można się zbłaźnić nie tylko na boisku, ale i przy stole. Obojętne czy jedziemy na festyn, czy na mecz ligowy, czy sparingowy to musimy być do tego dobrze przygotowani i dobrze nastawieni. My tego absolutnie nie pokazaliśmy. Na szczęście to nie był mecz o punkty. To co wyprawialiśmy w defensywie, to jakbyśmy grali na festynie, bez założeń, jakiejkolwiek taktyki i co najważniejsze bez głowy. Zaczniemy mocno pracować w tym kierunku, aby wrócić na właściwe tory.

ŁKS Łódź: Dawid Arndt (31, Marek Kozioł; 60, Michał Kołba) – Kamil Dankowski, Maciej Dąbrowski, Nacho Monsalve, Adam Marciniak, Mieszko Lorenc, Jan Kuźma, Dawid Kort, Pirulo (31, Bartosz Biel), Michał Trąbka, Piotr Janczukowicz (31, Stipe Jurić).

Od 45 minuty grali także: Władysław Ochronczuk, Oskar Koprowski, Damian Nowacki, Grzegorz Glapka.

Od 61 minuty grali także: Marcel Wszołek, Igor Lambrecht, Oskar Koprowski, Jowin Radziński, Maciej Radaszkiewicz, Bartosz Biel, Nelson Balongo.

Wpadka wyjątkowa ale…

O ŁKS się mówi – głośno i pozytywnie i to nie tyle z racji ligowych osiągnięć, co posiadania w swoim składzie wielkiego piłkarskiego talentu. Ostatnie sportowe dni należą do 18-letniego Mateusza Kowalczyka. Najpierw był najlepszym graczem ligowego meczu z Podbeskidziem, a potem poprowadził reprezentację juniorów do zwycięstwa nad Bośnią i Hercegowiną w eliminacjach mistrzostw Europy.

Co teraz zrobią łodzianie? Spróbują zatrzymać młodziaka, bo tu czyli w znanym sobie łódzkim środowisku, może najlepiej dziś rozwijać swoje sportowe talenty czy też zimą zdecydują się na intratny transfer.

Nie wolno działać pochopnie. Wielkim talentem był Adam Ratajczyk, który powinien zostać w ŁKS i tu się rozwijać. Młody piłkarz wybrał wielką piłkarską karierę i zginął w morzu nijakości – dziś jest tylko ligowym przeciętniakiem.

Tak Mateusz mówił po przyjściu do ŁKS: Tak się złożyło, że zawsze grałem w starszych rocznikach. W wieku czternastu lat zacząłem występować w seniorach Ząbkovii, a w połowie piętnastego roku życia te występy na tym poziomie rozgrywkowym były już regularne. Zdołałem przebić się do składu, strzelałem bramki i asystowałem. Dobrze się czuję w ofensywie i defensywie. Bardzo lubię przy tym regulować tempo gry, a pomimo przeciętnego wzrostu chyba nieźle wyglądam też w walce w powietrzu.

Rok temu Kowalczyk podpisał z ŁKS trzyletni kontrakt. Trener łodzian Kazimierz Moskal nie ma cienia wątpliwości, że Mateusz ma papiery na granie. – – Dajmy mu spokojnie pracować. Nie chciałbym, żeby wokół niego było za dużo szumu – powiedział.

Znamienne słowa!

ŁKS. Cała odpowiedzialność za grę do przodu nie może spadać na jednego pomocnika i to na dodatek młokosa!

fot. lkslodz.pl

Kazimierz Moskal mówi przed meczem z Podbeskidziem: Nie chcemy jednego lidera, od którego będzie wszystko zależało. Chcemy być kolektywem. Niestety, te marzenie trzeba odłożyć na przyszłość. W Bielsku Białej po beznadziejnych 30 minutach drugiej płowy ŁKS zremisował drugi raz z rzędu 1:1. Nie był na pewno kolektywem i to na pewno przełożyło się na końcowy wynik.

Ten monolit przydałby się szczególnie w drugiej linii, gdzie w pewnym momencie każdy grał sobie a muzą. Co stało się z piłkarzami, którzy nie tak dawno i słusznie robili za futbolowych wirtuozów – Pirulo i Michałem Trąbką? Wychodziło im doprawdy niewiele. Całe szczęście, że odpowiedzialność za grę tej formacji, a i całego zespołu wziął na swoje barki 18-letni (!) Mateusz Kowalczyk, który swoimi indywidualnymi akcjami przesunął grę na połowę rywali, bo inaczej kto wie, jak by się to wszystko skończyło.

Inna sprawa, że czasami od sukcesu dzielą drużynę centymetry. Co by było gdyby trafili do bramki Nelson Balongo i Michał Trąbka? Pewnie ŁKS cieszyłby się z trzech punktów. Znów, niestety zawiódł Balongo – napastnik bez gola i bez asysty, choć za nami już 11 kolejka. Nelson pasuje trenerowi do koncepcji rozgrywania piłki przez zespół przed i w polu karnym przeciwnika, bo techniki i boiskowej inteligencji mu nie można odmówić. Niestety, w najważniejszych z przypisanych ról kompletnie się nie sprawdza. A bez napastnika strzelającego gole, ŁKS zostanie I-ligowym mistrzem remisów, które zaprowadzą go jedynie w ślepy futbolowy zaułek.

Widzew, żeby pokonać Raków, potrzebuje więcej niż czterech muszkieterów!

Nie mam cienia wątpliwości, że fachowiec(?), który po jednym z meczów zdołował Dominika Kuna, twierdząc autorytatywnie, że to co najwyżej piłkarz pierwszoligowy, powinien posypać głowę popiołem i publicznie przeprosić.

Okazało się, że w nowej, spowodowanej kontuzjami układance łodzian to gracz kluczowy, na którym opiera się w dużej mierze taktyka Widzewa.

Jest ona prosta. Przetrwać trudne ligowe chwile w pierwszych 45 minutach spotkania, bez względu na to, jak mocno będziemy za to krytykowani, a potem wykorzystać swoje atut czyli konstruowanie szybkich kontrataków, w których Kun jest jedną z najważniejszych postaci. Nie dziwni mnie, że w spotkaniu ze Stalą w Mielcu zdobył bramkę i zaliczył asystę, bo po pierwsze nikt z rywali w drugiej połowie spotkania nie był w stanie go dogonić. Na dodatek ku utrapieniu rywali łódzki pomocnik ma umiejętności, które pozwalają kontrę skutecznie rozwijać.

W Mielcu Widzew miał czterech muszkieterów, którzy poprowadzili go do efektownego zwycięstwa. Byli nimi: jeden z najlepszych bramkarzy w ekstraklasie – Henrich Ravas, potrafiący znaleźć się we właściwym czasie w odpowiednim miejscu obrońca Patryk Stępiński, płucoserce drużyny Dominik Kun oraz atakujący niczym rugbowy taran, potrafiący zdobywać gole napastnik Jordi Sanchez.

O sukcesie mogło zdecydować też to, co powiedział w przerwie w szatni trener Janusz Niedźwiedź, a stwierdził on wprost: Grajcie odważniej! Piłkarze go posłuchali.

ŁKS. Przysnęli na 30 minut i dlatego nie wywalczyli trzech punktów

Po przespaniu 30 minut drugiej połowy ŁKS zremisował z Podbeskidziem. To drugi remis łodzian z rzędu. Niestety, podziałem punktów jest wybrukowane futbolowe piekło.

Po odcierpieniu kartkowej kary do drużyny wrócił jej kapitan – Dąbrowski. Zachorował Arndt. W tej sytuacji pierwszym bramkarzem został 18-letni Bobek, który do tej pory grał tylko w Pucharze Polski.

W 4 min Bolango po składnej akcji za słabym strzałem z ostrego kąta trafił w bramkarza. Dwa ataki gospodarzy były groźniejsze, ale nie przyniosły gola. Piłka po dwóch akcjach gości szybowała nad poprzeczkę.

Gra była otwarta, choć z asekuracją, bo najważniejsze było zabezpieczenie własnego przedpola. W 28 min zbyt egoistyczny Pirulo zamiast dograć piłkę do niepilnowanego Balongo, zdecydował się na strzał – w sam róg, ale bramkarz był na miejscu. W odpowiedzi gospodarze wyszli trzech na dwóch, ale Bobek obronił strzał Drzazgi (miał graę w ŁKS). Po kiksie Marciniak wyłożył piłkę jak na patelni Bilińskiemu, który przeniósł ją nad poprzeczkę.

Podbeskidzie miało lepsze podbramkowe sytuacje i strzeliło gola, ale… samobójczego. Po centrze z rzutu rożnego Korta, nieatakowany przez nikogo Rodriguez posłał piłkę do własnej bramki. W 43 min powinno być 2;0. Po przejęciu piłki i szybkim ataku Trąbka minimalnie się pomylił, posyłając piłkę tu obok słupka. Gdyby trafił w bramkę, byłyby pewny gol.

Rezerwowy Podbeskidzie Goku już przy pierwszym kontakcie z piłką mógł zdobyć gola, ale pewnie piłkę obronił Bobek. W kolejnej akcji Biliński minimalnie się pomylił, myląc po drodze dwóch łodzian. Piłka po strzale Janoty zza pola karnego wylądowała nad poprzeczką. W poprzeczkę trafił Goku. Rodriguez po rykoszecie też nie trafił. Tyle sytuacji gospodarzy, a była dopiero 53 minuta meczu.

ŁKS oddał inicjatywę i był bliski, coraz bliższy straty gola. Gdzie podziała się druga linia łodzian? Odważne akcje Kowalczyka, kończone faulami, pozwoliły łodzianom odsunąć grę od swojego przedpola. W 70 min po strzale Pirulo i rykoszecie, sporo musiał się napocić bramkarz gospodarzy. W 74 min Bobek pewnie obronił strzał Jodłowca.

W 77 min stało się nieszczęście. Jodłowiec wycofał piłkę do Goku, a ten strzelił celnie, posyłając piłkę pod rękami Bobka. Prawda jest taka, że żaden z rezerwowych łodzian nie wniósł do gry tyle, co Goku. W 83 min Janczukowicz minął w polu karnym dwóch rywali, dograł piłkę wzdłuż bramki, ale tam był tylko obrońca gospodarzy.

Podbeskidzie – ŁKS 1:1 (0:1)

0:1 – Rodriguez (36, samobójcza), 1:1 – Goku (77)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Dąbrowski, Monsalve, Marciniak (79, Tutyskinas) – Lorenc, Kowalczyk, Kort (71, Ochronczuk)- Pirulo (80. Kelechukwu), Bolango (71, Janczukowicz), Trąbka (54, Biel)

Po 9 ligowych kolejkach. 81 goli padło po strzałach prawą nogą, 52 gole po strzałach lewą nogą

W jedenastce ostatniej ligowej kolejki Sportowych Faktów, po tym jak Widzew ograł Cracovię 2:0, znalazł się Dominik Kun. A byli już tacy, gotowi twierdzić, że to tylko piłkarz I-ligowy. Trzymamy kciuki za Dominika…

Przypomnijmy sytuację po 9 kolejkach ekstraklasy: na czele trzy kluby Wisła Płock, Pogoń i Legia po 17 punktów. Za nimi Raków 16. Widzew jest siódmy. W 9 meczach zdobył 13 punktów (4 zwycięstwa, 1 remis. 4 porażki). Widzew strzelił 11 bramek, stracił o jedną mniej.

Zamykają stawkę: Miedź – 5 i Lechia – 4 pkt. Na czele listy strzelców Davo z Wisły Płock – 7 trafień. Cztery bramki na koncie ma Bartłomiej Pawłowski z Widzewa.

Podsumowanie dotychczasowych dokonań w piłkarskiej ekstraklasie przez sport.tvp.pl.

– W tym sezonie padło 166 goli w 69 meczach (średnio 2,41/mecz)
– W każdej z 2 ostatnich kolejek padało po 6 goli zza pola karnego
– 3 drużyny mają średnią punktową minimum 2/mecz: Wisła Płock, Legia Warszawa (po 2,17/mecz) i Pogoń Szczecin (2/mecz)
– Gospodarze vs goście w tym sezonie: 102 punkty vs 92 punkty (29 zwycięstw gospodarzy, 14 remisów, 26 zwycięstw gości)
– 81 goli padło po strzałach prawą nogą, 52 gole po strzałach lewą nogą, 24 gole po strzałach głową, 2 gole po strzałach inną częścią ciała (+7 goli samobójczych) – W tym sezonie został obroniony 1 rzut karny
– Wisła Płock, Legia Warszawa, Pogoń Szczecin, Raków Częstochowa – bez porażki u siebie w tym sezonie (Pogoń i Raków grają u siebie w tej kolejce)
– Lech Poznań i Górnik Zabrze – bez porażki na wyjeździe w tym sezonie (Lech gra na wyjeździe w tej kolejce)
.

Łatwiej będzie grać osłabionemu Widzewowi niż zdołowanej Stali. To oznacza wyjazdowy sukces łodzian?

W sobotę o godz. 12.30 pojedynek sąsiadów w tabeli ekstraklasy. Siódmy Widzew zmierzy się z ósmą Stalą w Mielcu. Oba kluby zdobyły po 13 punktów. Oba kluby cztery spotkania wygrały, jedno zremisowały, cztery przegrały. Zapowiada się wyrównany pojedynek choć… To łodzianie są na fali. Mając poważne problemy ze składem pokonali Cracovię 2:0. Stal poległa w Białymstoku 0:4, tracąc trzy gole w ciągu ośmiu minut.

Trener Stali Adam Majewski: Zasłużona wygrana Jagiellonii, wynik mógł być zdecydowanie wyższy. Nie dojechaliśmy na ten mecz mentalnie. Jedna rzecz, która mnie martwi to brak determinacji. Biorą tę porażkę na siebie, ja za to biorę odpowiedzialność.

Widzew będzie sobie musiał radzić bez kilku ważnych piłkarzy. Brutalnie sfaulowany Fabio Nunes nie zagra już do końca rundy. Rehabilitację ciągle przechodzą: Mateusz Żyro, Ernest Terpiłowski, Bartłomiej Pawłowski i Jakub Wrąbel. Gotowy do gry jest za to  Juljan Shehu, który normalnie pracuje z resztą zespołu.

Nie zagra sprowadzony latem z Mielca -Żyro. Nie wystąpi też pewnie słabo się spisujący inny były gracz drużyny z Mielca Bożidar Czorbadżijski.

Wielce prawdopodobne, że wyjściowa jedenastka łodzian będzie wyglądała tak: Ravas – Stępiński, Szota, Kreuzriegler – Danielak, Hanousek, Kun, Milos – Zjawiński, Letniowski– Sanchez

Łodzianie dali sobie radę z Cracovią, mogą sobie poradzić ze Stalą. Widzew mógł być inny, ale nie doszło do skutku kilka transferów. Starano się sprowadzić Alana Czerwińskiego z Lecha Poznań, Patryka Szwedzika z GKS-u Katowice, Bartosza Śpiączki z Górnika Łęczna oraz Filipa Starzyńskiego z Zagłębia Lubin. I co? I… nic z tego nie wyszło.

Widzew musi w pocie ligowego czoła pracować na odbudowanie swojej sportowej marki, bo sama legenda nie wystarczy, żeby skusić do gry w Łodzi dobrych piłkarzy. Prestiżu na pewno nie podniesie też prowadzona wojna łódzko – łódzka z magistratem. Nie ulega wątpliwości, że za zmanipulowanie materiału filmowego o Widzewie ze swoim stołkiem natychmiast powinien pożegnać się za karę szef MAKiS i taka dymisja pewnie zakończyłaby sprawę.

A tak wojna trwa w najlepsze i przybiera charakter polityczny, skoro włączył się w nią… wojewoda. Ludzie czy wyście wszyscy poszaleli?! Czy w państwie i mieście nie ma innych palących problemów: inflacja, drożyna, plajta wielu firm na widnokręgu, spodziewana wyjątkowo zimna zima, że musicie skupiać uwagę na sowich ambicjach i ambicyjkach?!

Turniej im. Wiesława Wragi w Stargardzie. 33 zespoły, na boisku walczyło 360 młodych piłkarzy. Dziesiątki meczów, setki strzelonych bramek

W Stargardzie odbył się XXII Turniej Błękit Cup im Wiesława Wragi.  Legendarny piłkarz Widzewa urodził się w tym mieście. Tam go cenią, szanuję i doskonale pamiętają, co zrobił dla polskiej piłki.

Mówi Wiesław Wraga: W imprezie uczestniczyły 33 zespoły, na boisku walczyło 360 młodych piłkarzy. Dziesiątki meczów, setki strzelonych bramek a co najważniejsze wielkie emocje od początku do końca rozgrywek. Turniej zorganizowany przez klub piłkarski Błękitni Stargard i miasto Stargard na czele z prezydentem Rafałem Zającem – czyli można. Klub plus miasto równa się piękna impreza.

To wydarzenie przeszło do historii polskiej piłki – przypomina laczynaspilka.pl. 80. minuta ćwierćfinałowego meczu Pucharu Europy. 2 marca 1983 roku w starciu z wielkim Liverpoolem Widzew sensacyjnie prowadzi z mistrzem Anglii 1:0 i wcale nie zamierza na tym poprzestać. Wysoką piłkę na 16 metr dostaje jeden z najniższych wówczas zawodników na boisku – Wiesław Wraga. Przebojowy skrzydłowy, który na murawie pojawił się niespełna 10 minut wcześniej, nie kalkuluje. Uderza głową i wprowadza w stan euforii ponad 40-tysięczną publiczność na stadionie przy Alei Unii w Łodzi. Drugi gol strzelony Bruce’owi Grobbelaarowi okazuje się później kluczowy w kontekście walki mistrzów Polski o awans do najlepszej czwórki Pucharu Europy, a szczęśliwemu zdobywcy bramki daje miejsce w historii.

– Zanim zagraliśmy z Liverpoolem, byliśmy we Włoszech na zgrupowaniu. Mieliśmy audiencję u Jana Pawła II. Gdy papież się z nami witał, pogłaskał mnie po czole i powiedział: „Taki młody, a już w piłkę gra”. Później się śmialiśmy, że miał duży udział w tym golu – przypomina Wraga. – Byliśmy wówczas na ustach wszystkich. Pokonać mistrza Anglii, awansować do półfinału Pucharu Mistrzów, to było coś. Cała Polska nam kibicowała. My niczego nie baliśmy się!

Wiesław Wraga wystąpił w 162 ligowych meczach Widzewa, strzelił 12 bramek. 22 razy zagrał w europejskich pucharach, strzelając 5 goli. Raz wystąpił w reprezentacji Polski – 7 października 1986 podczas towarzyskiego spotkania z Koreą Północną . Pełni funkcję prezesa Stowarzyszenia Byłych Piłkarzy Widzewa.

ŁKS. Fajnie gramy, ale bez bramkostrzelnego napastnika nie wygramy

Michał Trąbka fot. lkslodz.pl

Piłkarze ŁKS mogą się czuć rozczarowani. Tylko zremisowali z Termaliką Nieciecza 1:1, a mieli sytuacje na kolejne gole. Niestety, ich nie wykorzystali. Łodzianie objęli prowadzenie na początku meczu po golu Michała Trąbki. Na początku drugiej połowy wyrównał były… widzewiak Adam Radwański. ŁKS ma na koncie 19 punktów. Jest trzeci w tabeli.

Można zakłamywać rzeczywistość, ale tylko przez pewien czas. W końcu wyjdzie szydło z worka. Bez bramkostrzelnego napastnika trudno marzyć o ligowych sukcesach. Trzeba chyba skończyć z taryfą ulgową dla Balongo, bo im dalej w las tym gorzej. Piłkarz miał się aklimatyzować, przełamywać i… jest coraz gorzej. Gra słabo, marnuje stuprocentowe sytuacje. Może czas, żeby trochę odpoczął od ligowego grania. Tylko, kto ma go zastąpić? Ech, może młody Glapka będzie strzałem w dziesiątkę i strzelecką wartością dodaną dla łodzian.

Na razie cieszy fakt, że kolejny piłkarz pokazuje pełnię swoich możliwości, a są one naprawdę duże. O kim mowa? O pomocniku Trąbce!

Pomeczowe opinie:

Radoslav Latal: Bardzo źle rozpoczęliśmy mecz. Straciliśmy gola, nie potrafiliśmy utrzymać się przy piłce. Dopiero po tym było lepiej, zwłaszcza w drugiej połowie.

Kazimierz Moskal: Termalica potwierdziła, że ma potencjał. Pomimo wielu zmian w składzie udowodniła, że potrafi grać w piłkę, zwłaszcza w pierwszej połowie, bo poza tym, że zdobyliśmy gola, to ona upłynęła pod dyktando rywali, chociaż my stworzyliśmy lepsze sytuacje. W środku pola nie wyglądało to tak, jakbyśmy chcieli, żeby wyglądało. Cóż, taka jest piłka nożna. Szanujemy ten punkt.

Michał Trąbka: Chyba to był najlepszy zespół, z którym rywalizowaliśmy w tym sezonie przed własną publicznością.

18 września też o godz. 12.40 ŁKS zagra na wyjeździe z Podbeskidziem.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑