Rezerwowy Pafka

Tag: mundial (Page 1 of 2)

To niestety nie mogło się udać. Remigiusz Mróz napisał powieść… piłkarską

Remigiusz Mróz to pracujący niczym szybkostrzelny karabin maszynowy najpracowitszy autor powieści popularnych w Polsce, od thrillerów po science fiction. Napisał już kilkadziesiąt książek, także prześmiewcy widzą w nim Józefa Ignacego Kraszewskiego współczesnej literatury. Przypomnimy, Kraszewski to autor z największą liczbą wydanych książek i wierszy w historii literatury polskiej (pod tym względem siódmy na świecie). W tych prześmiewczych opiniach sporo zawodowej zawiści. Który z publikujących autorów  nie chciałby, tak jak Mróz, według badań czytelnictwa Biblioteki Narodowej w latach 2019–2021 być najpopularniejszym autorem w Polsce!

Teraz, jak sam autor przyznawał się przed premierą, zdecydował się na eksperyment literacki (tudzież wycieczkę do gatunku właściwie nieistniejącego) i napisał powieść… piłkarską.

Nie zabraknie od razu takich, którzy wytkną autorowi literacki koniunkturalizm. Futbolowa książka ukazująca się w chwili, gdy świat, w tym i Polska, pasjonował się mistrzostwami świata w Katarze. Po prostu książkowy i marketingowy strzał w dziesiątkę. Data premiery pewnie nie była przypadkowa, ale trudno zarzucać autorowi że wykorzystuje sytuację, gdy okazuje się on wielkim pasjonatem piłki nożnej.

Ta powieść po prostu nie mogła się udać, co nie znaczy że nie warto jej przeczytać. Piłka nożna, traktowana na serio, nawet w sposób nieco baśniowy, w literaturze sprzedaje się słabo. Giną te wszystkie wielkie emocje, gdy oglądamy na żywo dramatyczne futbolowe pojedynki. Znam takich, sam do nich należę, którzy mecze mogą oglądać tylko na żywo lub w bezpośrednich relacjach, bo inaczej w ich oczach tracą one większość swojego uroku.

Tak niestety jest z tą powieścią, gdzie z ponad 600 stron ponad 500 poświęconych jest boiskowym wyczynom głównego bohatera, grającego z numerem 15 – Bena i jego strasznie doświadczonej przez los drużyny.

Remigiusz Mróz nie kryje, że jest wielkim fanem Manchesteru United i inspiruje się tragiczną historią, która dosięgła angielski klub. Trener i piętnastu piłkarzy rewelacji ligi Rewery Opole ginie w samochodowym wypadku. Nowy trener, który jest szkoleniowym wyrzutkiem, musi dokonać niemożliwego. Z ludzi, którzy mu zostali i przypadkowych futbolistów, zbudować ma zespół na miarę ligowych sukcesów. Wspiera go niezwykle przedsiębiorcza, zakochana w futbolu córka, a w osiągnięciu niemożliwego ma pomóc chłopak, który ma ogromny talent, ale z jakiś powodów nie chce grać profesjonalnie w futbol.

W końcu jednak po rozmowach, namowach, przekonywaniach, opisanych w długich dialogowych partiach książki, chłopak daje się namówić, a wtedy wielkie sportowe marzenia zamieniają się w rzeczywistość, aż do tragicznych wydarzeń w Barcelonie.

Mróz nie tylko opisuje ze szczegółami (literackimi!) mecze, zagląda do klubowej szatni, do klubowych biur, jest na spotkaniach z dziennikarzami, odsłania kulisy zawodowego futbolu, choć bliższe są one wyobrażeniom kibica niż polskim realiom, dodaje do tego wątek obyczajowy i miłosny.

Nowy przepis na wciągającą powieść obyczajową? Dla mnie już po kilkudziesięciu stronach, wszystko nomen omen szeleści papierem, wydaje się sztuczne i w sumie nieprawdziwe, także trudno się zaangażować w lekturę, w przeżywanie losów bohaterów, tak mocno jak w oglądanie na żywo futbolowych pojedynków.

Remigiusz Mróz Z pierwszej piłki Wydawnictwo Filia

Znakomita Argentyna. Niesamowity Leo Messi. Doceniono też Polaków: Szymona Marciniaka i Wojciecha Szczęsnego

Ale to był finał! Po fantastycznym meczu Argenytna pokonała w karnych Francję i została piłkarskim mistrzem świata.

Argentyna – Francja 3:2 (2:2, 2:0), karne 4-2

1:0 – Messi (23, karny), 2:0 – Di Maria (36), 2:1 – Mbappe (80, karny), 2:2 – Mbappe (81), 3:2 – Messi (109), 3:3 – Mbappe (118, karny)

Przypomnijmy, kto strzelił, a kto nie jedenastki:

0:1 – Kylian Mbappe
1:1 – Leo Messi
1:1 – Kingsley Coman (obrona)
2:1 – Paulo Dybala
2:1 – Aurelien Tchouameni (pudło)
3:1 – Leandro Paredes
3:2 – Randal Kolo Muani
4:2 – Gonzalo Montiel

Leo Messi po raz drugi w karierze otrzymał nagrodę dla najlepszego piłkarza mundialu. Identyczne wyróżnienie przypadło mu w 2014 roku, kiedy to w Brazylii Albicelestes przegrali z Niemcami po dogrywce 0:1.

Dołączył on do zaszczytnego grona zawodników, którzy dwukrotnie otrzymywali nagrodę najlepszego piłkarza mistrzostw świata. W wąskim gronie znajdują się: Pele, Zinedine Zidane i Diego Maradona. 

Inne wyróżnienia:

Najlepszy młody piłkarz turnieju: Enzo Fernandez

Najlepszy bramkarz turnieju: Emiliano Martinez

Król strzelców: Kylian Mbappe

Wojciech Szczęsny znalazł się na trzecim miejscu w rankingu stworzonym przez „Sofascore”. Jego średnia ocen za cztery występy wyniosła 7,93 i na tym polu ustępuje jedynie Messiemu  (8,12) oraz Bruno Fernandezowi  (8,38).

Znakomicie mecz finałowy prowadzili polscy sędziowie:  Szymon Marciniak, Paweł Sokolnicki, Tomasz Marciniak i Tomasz Kwiatkowski.Marciniak zarobił na mistrzostwach 93 tys. dol., czyli równowartość około 411 tys. zł.

Były świetny arbiter Pierluigi Collina o Marciniaku: Nigdy nie widziałem sędziego, który prowadziłby mecz tak, jak on to zrobił, przy wszystkich trudnych sytuacjach, które miał. Nigdy w moim życiu. Polska powinna być dumna. To coś niewiarygodnego, czego dokonał. Marciniak był lepszy od technologii. Miał niezwykłą odwagę, jakiej nigdy w życiu nie widziałem, a przecież też byłem sędzią.

Katarski mundial był ostatnim turniejem w 32-zespołowej formule. Za cztery lata do rywalizacji w finałach mistrzostw świata przystąpi aż 48 reprezentacji. Po raz pierwszy w historii turniej tej rangi zorganizują trzy kraje: Stany Zjednoczone, Kanada oraz Meksyk.

Wielkie emocje, niespodziewane zwroty akcji. Rzuty karne dały tytuł mistrza świata Argentynie. Taka (piękna) jest piłka nożna!

Na czarnym rynku w Katarze najtańsze bilety na finał piłkarskich mistrzostw świata kosztowały po przeliczeniu ponad czternaście tysięcy złotych (miejsca za bramkami), a najdroższe nawet 350 tysięcy! Warto było zapłacić?! Prawda jest taka, że mecz był znakomity, godny wielkiego finału. Jeden z najlepszych, jak nie najlepszy w historii mistrzostw świata!

Pojedynek znakomicie rozpoczęli Argentyńczycy. Di Maria ograł jak dziecko Dembele w polu karnym, ten faulował, a Marciniak bez chwili wahania podyktował jedenastkę, którą pewnie, myląc bramkarza, wykorzystał Messi. Znakomita kontra zainicjowana przez Messiego przyniosła drugiego gola. – Fantastyczna bramka – powiedział komentujący Sebastian Mila.

Argentyna prowadziła do przerwy jak najbardziej zasłużenie. Miała inicjatywę, konstruowała akcje, zdobywała gole. Francuzom pozostawała rola, czasami bezradnych, statystów.

W drugiej połowie do 80 minuty nic się nie zmieniło. Nadal to Argentyna grała w piłkę i dyktowała warunki tego, co działo się na boisku, ale piłka jest nieprzewidywalna. a przez to fantastyczna… Jeden groźny atak przyniósł Francuzom karnego, którego wykorzystał Mbappe. Kolejna akcja dała kolejnego gola, a w roli głównej znów wystąpił Mbappe.

W doliczonym czasie gry Francuzi mieli jeszcze szansę na zwycięską bramkę, ale rywale też. Strzał Messiego obronił Lloris.

W drugiej połowie dogrywki bramkarz Francji już nie dał rady genialnemu Leo, ale… Mbappe nie dał o sobie zapomnieć. Wykorzystał karnego, doprowadził do remisu i dogrywki, przy okazji został królem strzelców mundialu z ośmioma bramkami.

O tytule decydowały rzuty karne, choć w ostatnich dwóch minutach dogrywki Francuzi mieli (niewykorzystaną) sytuację sam na sam.

W karnych nerwy lepiej opanowali Argentyńczycy, wygrali 4:2 i zostali mistrzami świata. Odzyskali tytuł po 36 latach!

To był ostatni mundial znakomitego Leo Messiego i ostatni telewizyjnego komentatora Dariusza Szpakowskiego.

Sędziowska czwórka prowadząca mecz finałowy: Szymon Marciniak, Paweł Sokolnicki, Tomasz Marciniak i Tomasz Kwiatkowski zapisała się, co najważniejsze bardzo pozytywnie, na kartach historii światowego futbolu. Więcej osiągnąć w tym fachu po prostu nie można. To sędziowski top topów.

Finał mistrzostw świata

Argentyna – Francja 3:3 (2:0, 2:2), karne 4:2

1:0 – Messi (23, karny), 2:0 – Di Maria (36), 2:1 – Mbappe (80, karny), 2:2 – Mbappe (81), 3:2 – Messi (109), 3:3 – Mbappe (118, karny)

Po zaciętym, emocjonującym i widowiskowym pojedynku o trzecie miejsce Chorwacja pokonała rewelację turnieju – Maroko 2:1. „Maroko – fantastyczny mundial. Chorwacja – gwarancja jakości, poświęcenia i walki. Piękny mecz” – napisał Zbigniew Boniek. Na dwóch kolejnych mundialach Chorwaci przegrali tylko dwa spotkania na 14 rozegranych!

Miało być tak źle, a wyszło tak dobrze. Katar 2022 – to miał być najgorszy mundial świata – rozegrany zimą, bez odpowiednich przygotowań drużyn, w kraju, który ma wiele za pazuchą. Tymczasem okazało się, że najważniejsza jest piłka nożna, która jest ponad podziałami, jednoczy ludzi na trybunach i przed ekranami telewizorów, promuje pozytywne emocje i wartości, na dodatek dostarcza widowisk na najwyższym poziomie dramaturgii i niespodzianki.

Nie bez znaczenia jest też olbrzymia kasa, którą kumuluje. Zyski FIFA w kolejnym cyklu mundialowym (2022-26) wzrosną z 7,5 do 11 miliardów dolarów. Nic dziwnego, że organizacja chciałaby, żeby mundial odbywał się nawet co dwa lata, a w finałach grało nawet… pół futbolowego świata! Mam nadzieję, że żądza zysku nie wygrała ze zdrowym rozsądkiem.

Mundial. Piłka nożna coraz bardziej przypomina piłkę… ręczną

W piłkarskich mistrzostw świata Europa nadal ma przewagę, ale nie można mówić o dominacji. W półfinałach Chorwacja zagra z Argentyną, a Maroko z obrońcą tytułu – Francją. Co pokazują dotychczasowe pojedynki?

Piłka nożna jest coraz bliższa piłce… ręcznej. Gra po obwodzie, aż do znudzenia i zaśnięcia, sprawia że pierwsze połowy, nawet tych hitowych meczów, są trudne do przełknięcia. Czyhanie na jeden jedyny błąd przeciwnika, możliwość strzału z dystansu – tak wygląda większość pierwszych 45 minut mistrzowskich starć. Więcej walki, prób odbioru piłki, niż składnych akcji, kończonych uderzeniami na bramkę.

Co można z tym fantem zrobić? Zmniejszyć liczbę grających do dziesięciu w każdej drużynie! Nie, taka epokowa zmiana w futbolu jest dziś niemożliwa. Interes taki, jaki on dziś jest, jest po prostu złoty i nikt nie będzie wprowadzał w nim rewolucyjnych zmian. Może zatem poszukać wzorów w… rugby i wprowadzić karę wykluczenia na 10 minut za każdą ujrzaną żółtą kartkę. To mogłoby mieć wielki wpływ na przebieg spotkań, może, bo oczywiście żadnej pewności nie ma, wpłynęłoby pozytywnie na jego atrakcyjność.

A wracając do mundialu. Trenerzy od przygotowania ogólnego zawodników powinni zarabiać nie mniej niż główni szkoleniowcy. Sukcesy w mistrzostwach, co pokazuje drużyna Maroka, można wybiegać, mając żelazną kondycję, a przy tym jednak spore umiejętności, charakter, determinację i prezentując ogromne zaangażowanie wszystkich piłkarzy mundialowej kadry, bo przy takim nastawieniu, każdy (no może poza rezerwowymi bramkarzami) okazuje się potrzebny. Historia lubi się powtarzać. Ja doskonale pamiętam, jak mundialowy Kopciuszek – Polska zdobywał mistrzowskie szczyty w 1974 roku.

Reprezentacja Polski na mundialu. Łzawa bajeczka trącąca melodramatycznym i sportowym kiczem

Całą tę sportową opowieść dla smutnych dzieci, że z honorem pożenaliśmy się z mundialem można między bajki włożyć. Jest łzawa, wzruszająca, pełna nadziei na lepszą przyszłość, jednak trącąca melodramatycznym i sportowym kiczem. Gdy się spojrzy na drużyny, które do tej pory nie wywalczyły awansu do 1/4 finału mundialu to reprezentacja Polski zagrała z nich… najgorzej.

Mundialowe aktywa naszego zespołu. Historyczne wygrzebanie się z fazy grupowej. Jedna akcja w meczu z Meksykiem zakończona nieudaną jedenastką. Trzy, cztery akcje w meczu z Arabią i dwie bramki. Wojciech Szczęsny w bramce w spotkaniu z Argentyną. Szkarłatne godło odwagi w pojedynku z Francją. Mało, bardzo mało na budowanie wiary w lepszą futbolową przyszłość.

Dwóch piłkarzy z pewnością przy porannym goleniu może bez zażenowania spojrzeć w lustro. Jednym jest znakomity Wojciech Szczęsny, drugim… Kamil Grosicki, który wszedł na kilka minut w meczu z Francją i zrobił na boisku więcej niż wszyscy polscy skrzydłowi we wszystkich katarskich meczach razem wzięci. Czy taktyczne myślenie, podporządkowane obsesyjnie jednemu celowi (awans! awans!) trenera Czesława Michniewicza nie zabiło jego zdrowego oglądu kadry, którą posiadał? Wiele wskazuje na to, że można było z ludzi grzejących ławę wykrzesać więcej niż zaliczenie egzotycznych wakacji.

Fumy i fochy słabego na mundialu Roberta Lewandowskiego, kłótnia o kasę (Chorwaci swoje premie przeznaczyli na cele charytatywne!), krytyka, coraz ostrzejsza Czesława Michniewicza, może sprawić, że reprezentacja Polski przed eliminacjami mistrzostw Europy, w których podkreślmy rywale nie są najmocniejsi, przejdzie kadrową rewolucję.

Pytanie tylko, czy wyjdzie ona zespołowi na dobre. Zastąpienie Czesława Michniewicza Markiem Papszunem czy Maciejem Skorżą (obaj mają dobre klubowe posady) może się okazać równie przestrzelonym pomysłem jak wcześniejsze powierzenie obowiązków selekcjonera mającym za sobą klubowe sukcesy: Franciszkowi Smudzie, Waldemarowi Fornalikowi czy Jerzemu Brzęczkowi.

Tak forowani przez sprytnych menedżerów i przyklaskujących im bezrefleksyjnie internetowych dziennikarzy – klakierów Jakub Kiwior czy Sebastian Szymański, okazali się futbolowymi przeciętniakami. Muszą się jeszcze dużo, dużo uczyć, żeby osiągnąć reprezentacyjny poziom, o ile w ogóle jest to możliwe. To przykład i dowód na to, że nasz zespół na eliminacje kolejnej wielkiej, futbolowej imprezy będzie raczej pełen dziur do załatania niż drużyną wzbijającą się na wyższy sportowy poziom i goniącą uciekający i to coraz szybciej futbolowy świat.

Cały medialny szum wokół Łódzkiej Nagrody Literackiej im. Juliana Tuwima przepadł w szumie… mundialowym

W Łodzi, ale nie tylko tu, jak nigdzie indziej potrafią zabić propagandowo ważną imprezę. Poeta Jerzy Jarniewicz został laureatem Nagrody Literackiej im. Juliana Tuwima. Wyniki ogłoszono podczas niedzielnej gali finałowej, która rozpoczęła się o godz. 17, w chwili gdy zaczynała się druga połowa meczu Polaków z Francuzami na piłkarskim mundialu. To nie był dobry pomysł. Cały medialny szum wokół nagrody i laureata przepadł w szumie… mundialowym.

Wiem, futbolem interesują się miliony Polaków, literaturą już znacznie, znacznie mniej rodaków, ale… ja, o zgrozo fan futbolu, jestem też fanem literatury i gotów byłem wybrać się na galę. Wierzyłem, że w literackiej rywalizacji zwycięży po raz pierwszy łodzianin i tak właśnie się stało. Jarniewicz, poeta i wykładowca współczesnej literatury angielskiej na Uniwersytecie Łódzkim, to w ogóle wielki wygrany kończącego się literackiego sezonu. Najpierw nagroda Nike, teraz ta w rodzinnym mieście (warta 50 tysięcy złotych). Na liście nominowanych byli: pisarka i eseistka Renata Lis oraz pisarz i felietonista Michał Witkowski.

Chciałem uczestniczyć w tym ważnym wydarzeniu, chciałem posłuchać koncertu zespołu Opla Stasiuk Trzaska. Cóż, koszula bliższa ciału, postawiłem na mundial. Musiałem się obyć literackim smakiem.

Przypomnę. Poprzedni laureaci Nagrody Literackiej im. Juliana Tuwima: Magdalena Tulli, Hanna Krall, Jarosław Marek Rymkiewicz, Michał Głowiński, Ewa Lipska, Izabela Filipiak, Małgorzata Szejnert, Ewa Kuryluk i Wojciech Nowicki.

Łódź nie była jedyna, która chciała się tego dnia wybić ponad piłkarskie mistrzostwa świata. W Bydgoszczy, gdy zaczynał się mecz Polska Francja złoty medal na zimowych pływackich mistrzostwach Polski zdobywał łodzianin Jan Kałusowski, a gdy się kończył na najwyższych stopniach podium stawały łodzianki: Paulina Piechota i Aleksandra Knop. Tu też widać uznano naiwnie, że jest impreza ważniejsza od futbolowych mistrzostw, która nie przepadnie w informacyjnym szumie.

Polacy na mundialu. Niezła gra zdała się psu na budę. Przegrywamy 1:3 z Francją i wracamy do domu

W meczu o awans do grona ośmiu najlepszych drużyn mistrzostw świata w Katarze Polska po walce przegrała z Francją i wraca do domu. Niech będzie to jakieś pocieczenie: walczyliśmy jak równy z równym, prezentując się o niebo lepiej niż w starciu z Argentyną. Cóż, za wrażenia artystyczne w tym sporcie zwycięstw i awansów się nie przyznaje.

W porównaniu z meczem z Argentyną w wyjściowej jedenastce Polski znaleźli się: Kamiński i Sebastian Szymański, zastępując Świderskiego i Bielka.

Polacy zaczęli odważniej niż w spotkaniu z Argentyną, ale niewiele z tego wynikało. Częściej kurczowo bronili swojego przedpola, dając szansę wykazania się Szczęsnemu. W 20 min wyszliśmy z przewagą na połowę rwali. Po strzale Lewandowskiego zza pola karnego piłka poszybowała obok słupka. Polacy (tak tak) przeszli do ofensywy.

Mbappe potrafił biec w tempie 35 km na godzinę, ale na początku meczu wielkiej krzywdy Polakom nie był w stanie zrobić. W 29 min po fatalnej próbie uratowania piłki przez Frankowskiego i kontrze Francuzów, Giroud nie trafił z trzech metrów do pustej polskiej bramki! Potem Szczęsny świetnie sparował strzał Mbappe.

W 37 minucie powinno być 1:0 dla Polski. Po świetnej akcji Polacy trzy razy strzelali na bramkę rywali z kilku metrów, ale uderzeniach Zielińskiego (dwa razy) i Kamińskiego Francuzi wybijali piłkę sprzed własnej bramki.

Nie strzelasz bramki w dogodnej sytuacji, to niestety ją tracisz. Tak to w futbolu już jest. Składny atak Francuzów, podanie Mbappe i juniorski błąd Kiwiora, któremu niczym dziecku pijanemu we mgle uciekł Giroud, przyniósł im gola.

Dobra gra w pierwszej połowie Polaków, najlepsza na tym mundialu, osiem strzałów na bramkę rywali zdały się psu na budę. Przegrywaliśmy z mistrzami świata po akcji, którą można było zatrzymać!

W drugiej połowie postawiliśmy na odwagę i otwartość w grze, bo co innego nam pozostało. Niestety, brakowało dokładnego ostatniego podania i strzału. Ataki rywali były o niebo groźniejsze, w czym pomagali Polacy nieodpowiedzialnymi zagraniami, Giroud zdobył drugiego (pięknego) gola, ale chwilę wcześniej arbiter odgwizdał faula na Szczęsnym. Polacy atakowali, ale bramkowej sytuacji nie wypracowali. Narazili się na kolejną składną kontrę rywali i stracili drugiego gola. A w samej końcówce trzeciego znów za sprawą Mbappe, który o klasę przewyższał innych aktorów tego futbolowego widowiska.

Ożywienie do gry Polaków wniósł Grosicki. Dlaczego pojawił się dopiero w ostatnim meczu na ostatnie minuty?. Po jego akcji arbiter podyktował rzut karny, którego na honorowego gola zamienił Lewandowski. Pierwszy strzał obronił Lloris, ale karny został powtórzony, bo bramkarz wyszedł przed linię. Za drugim razem Lewy się nie pomylił.

Francja – Polska 3:1(1:0)

1:0 – Giroud (44), 2:0 – Mbappe (74), 3:0 – Mbappe (90+1), 3:1 – Lewandowski (90+8, karny)

Polska: Szczęsny – Cash, Glik, Kiwior (86, Bednarek), Bereszyński – Krychowiak (71, Bielik) – Kamiński (71, Zalewski), Zieliński, S. Szymański (64, Milik), Frankowski (86, Grosicki) – Lewandowski

Wojciech Szczęsny obronił karnego, grał znakomicie, a i tak to Arabia Saudyjska, walcząc do końca, zapewniła nam awans

Do tej pory w ostatnim spotkaniu grupowym na mundialu graliśmy o honor. Ostatni mecz w grupie podczas turnieju mistrzostw świata w Katarze był o awans do 1/8 finału mistrzostw świata. Niestety, był to wyjątkowo słaby mecz Polaków. Na tle Argentyńczyków nasi wyglądali jak pijane futbolowe dzieci we mgle. To było wyjątkowo smutne i dołujące.

Tymczasem Arabia Saudyjska grała do końca. Zdobyła gola, przegrała z Meksykiem tylko 1:2 i to dało nam awans, dzięki lepszej różnicy bramek. Meksyk obszedł się smakiem. Teraz czeka nas spotkanie z Francją. Jesteśmy bez cienia szans?

Wróćmy do spotkania… Od początku meczu Argentyńczycy mieli dużo swobody w rozgrywaniu piłki, w tym, co było szczególnie groźne, ich lider – Messi. My liczyliśmy na precyzyjne lagi Szczęsnego do Lewandowskiego, ale i szybkie ataki skrzydłami. Próbowaliśmy pressingu na połowie rywali. Szkoda że gdy się broniliśmy, to rywale zbierali drugie piłki.

Argentyńczycy w 28 minucie byli bliscy bramkowej szansy. Strzał Alvareza został zablokowany, a Acunia posłał piłkę and poprzeczkę. Broniliśmy się głęboko, szukając szansy w kontrze, mając dziesięciu graczy za linią piłki. W tej sytuacji długa piłka do Lewego była łatwa do przewidzenia, a polski atak do zastopowania. Po niebezpiecznie egzekwowanym rzucie rożnym refleksem popisał się Szczęsny, a kilka chwil później polski bramkarz kapitalnie obronił uderzenie Alvareza.

Niestety, po centrze, próbując wybić piłkę, zamiast w nią Szczęsny trafił w Messiego. Po analizie VAR sędzia podyktował rzut karny, a co zrobił Szczęsny? Obronił jedenastkę egzekwowaną przez Messiego! To drugi rzut karny obroniony przez Polaka na mundialu. Wielki wyczyn!

Nadal trwało bombardowanie naszej bramki, na szczęście strzały rywali nie zaskakiwały naszego bramkarza. Skupialiśmy się tylko na grze obronnej. Przez całą połowę nie byliśmy w stanie przeprowadzić bramkowej akcji. Heroizm na razie został nagrodzony. Do czasu…

Niestety, piękny sen przerwała pierwsza akcja rywali w drugiej połowie. Uderzenia rywala Szczęsny nie był w stanie obronić. Pierwszy stracony gol przez Polaków na mundialu. W 50 minucie minucie wreszcie mieliśmy bramkową szansę. Po rzucie wolnym minimalnie pomylił się Glik. Niestety, sposób naszej gry się nie zmieniał. Atakowali Argentyńczycy , bronił Szczęsny. Niestety, do czasu. Polacy nic nie grali, rywale bardzo chcieli strzelić drugą bramkę i to zrobili. Pięknego gola zdobył Alvarez.

W kolejnej akcji trafił w boczną siatkę. To nie podziałało pozytywnie na Polaków, którzy byli wyraźnie słabsi od swoich rywali. Nie byli w stanie przedostać się kilkoma dokładnymi podaniami pod pole karne Argentyńczyków. Grali jak niezbyt zdolni uczniowie z profesorami futbolu. Poziom trzymał tylko Szczęsny. Tak wychwalany Kiwior (na tle Argentyńczyków słabiuteńki) podawał do bramkarza tak idiotycznie, że piłkę przejął Martinez. Na szczęście w dogodnej sytuacji strzelił obok słupka. Kamiński pokazał się w doliczonym czasie gry, wybijając piłkę sprzed linii bramkowej. Więcej szczęścia niż futbolowego rozumu.

Przykro było patrzeć na to, co na boisku wyprawiali Polacy. Gdyby rywale nie pilnowali wyniku, a grali o trzeciego gola, pewnie by go zdobyli. Na tym im jednak nie zależało. Przegraliśmy zatem tylko różnicą dwóch bramek. Najmniejszy wymiar kary.

Wojciech Szczęsny po meczu: – Chyba po raz pierwszy w życiu cieszę się z przegranego spotkania. Synku, przepraszam cię, ale tata jeszcze nie wraca do domu.

Polska – Argentyna 0:2 (0:0)

0:1 – Molina (46), 0:2 – Alvarez (67)

Polska: Szczęsny – Cash, Glik, Kiwior, Bereszyński (72, Jędrzejczyk) – Bielik (62, D. Szymański), Krychowiak (84, Piątek) – Zieliński, Świderski (46, Skóraś), Frankowski (46, Kamiński) – Lewandowski

Robert Lewandowski: – Zostaniemy na ziemi i pokażemy z Argentyną to, co jeszcze mamy

Polska pokonała Arabię Saudyjską 2:0 i ciągle jest w grze o awans do drugiej rundy mundialu. Robert Lewandowski (136 spotkań, 77 bramek) to pierwszy kadrowicz od roku 1982, od czasu wyczynu Janusza Kupcewicza w spotkaniu z Francją (3:2), który zapisał na swoim koncie bramkę i asystę w jednym meczu mundialu.

Robert Lewandowski: – To spełnienie marzeń trafić na mundialu. Zawsze dobro drużyny jest na pierwszym miejscu, ale jestem napastnikiem i jest w głowie kilka, kilkadziesiąt procent tego, żeby strzelić bramkę. Pomimo pierwszej bramki i asysty głęboko walczyłem o to, żeby strzelić i udało się. Mogliśmy wykorzystać więcej sytuacji, ale może dzięki temu jakoś zostaniemy na ziemi i pokażemy z Argentyną to, co jeszcze mamy. Z Argentyną to będzie inny mecz, ale teraz mamy cztery punkty i nic nam nie pozostaje, jak walczyć do końca.

Czesław Michniewicz: – Cztery punkty niczego nie rozwiązują, ale cieszę się, że strzeliliśmy dwie bramki. Mieliśmy kilka niezłych sytuacji do podwyższenia, przeciwnik też miał swoje szanse, jak to w każdym meczu bywa. Myślę, że było dużo akcji, które chcieliśmy grać, wykorzystać przestrzeń za plecami przeciwnika. Najważniejsza była pierwsza bramka i obroniony rzut karny, to nas wprowadziło w dobry nastrój przed przerwą, czuć było moc w tej drużynie. Cieszę się bardzo, że się udało wygrać i to jest w pełni zasłużone zwycięstwo.

Wojciech Szczęsny: – Zdecydowanie dobitkę było trudniej obronić, ale wydaje mi się, że nie byłaby uznana, bo zawodnik stał już przy mnie jak był karny wykonywany, ale fajnie, miło. Analizowaliśmy karny, wiedzieliśmy, że on czeka na bramkarza, zrobiłem pierwszy krok w prawo, żeby rzucić się w lewo i nabrał się. Narzekaliście na „lagę”, wiec dałem jedno dobre podanie. Moje „lagi” są zawsze precyzyjne. Zwycięstwo daje nam poczucie wartości. Mnie jest szkoda, że skończyło się tylko 2:0, mogło się skończyć dużo wyższym wynikiem, ale bardzo jest fajnie wygrać mecz o coś na mundialu. Żeby „Lewy” do mojego poziomu mógł dojść, to musiałby wykorzystać tę sytuację w 90. minucie, na razie wykonał połowę roboty.

Mundial. Są bramki, jest Szczęsny, jest zwycięstwo i szanse na wyjście z grupy!

Nie jest ważne jak, ważne że jest zwycięstwo. Mecz w wykonaniu Polaków nie był wielki, ale momentami nie było nudy. Były kilka akcji, były bramki, był fenomenalny Szczęsny, był pierwszy gol na mundialu kapitana i zwycięstwo dające nadzieję na awans z grupy. Kto by przypuszczał, że mocno do tej pory kulawa postawa Polaków w defensywie, okaże się w Katarze tak skuteczna, że nasi zagrają drugi mecz na zero z tyłu.

Na początku pierwszej połowy więcej było walki, momentami wręcz, niż płynnej gry. Obie drużyny miały po jednej bramkowej sytuacji. W 13 nomen omen minucie uderzenie Kanno obronił Szczęsny, 13 minut później po uderzeniu głową Bielika piłkę sprzed bramki wybił Ał-Shehri. Dobitka pomocnika została zablokowana.

Końcówka pierwszej połowy była piorunująca w wykonaniu Polaków, na tle tego co robili do tej pory. Po znakomitym mierzonym wybiciu Szczęsnego, Cash i Frankowski wypracowali sytuacji Lewandowskiemu. Ten wymanewrował bramkarza, ale zepchnięty do linii końcowej musiał wycofać piłkę. Zrobił to inteligentnie do Zielińskiego, który strzałem pod poprzeczką zdobył swojego 10 gola w reprezentacji i pierwszego dla Polski podczas katarskiego mundialu.

Dwie minuty później powinno być 2:0, ale po centrze Lewandowskiego, Milik minął się z piłką. Co Polacy zyskali szybko mogli stracić. Po faulu Bielika i analizie VAR sędzia podyktował jedenastkę. Szczęsny wyczuł intencję strzelającego i odbił piłkę. Potem fantastycznie spisał się przy dobitce i też nie dał się pokonać.

Ostatnie minuty pierwszej połowy pokazały, że choć przez chwilę warto oglądać Polaków na mundialu. Były akcje, była bramka, były wielkie emocje i interwencja klasy światowej polskiego bramkarza.

Tego można było się spodziewać. Drugą połowę Saudyjczycy zaczęli od oblężenia naszego przedpola. Walczący, broniący wyniku(!) Polacy czekali na dogodny moment do kontry. Skutkiem tej taktyki było to, że zagotowało się przed naszą bramką, ale znów ratował Polaków z opresji Szczęsny, broniąc uderzenie rywala z pięciu metrów. Nasi w defensywie zachowywali się momentami niczym pijane dzieci we mgle, ale minęła godzina i gol dla rywali nie padł.

Za to w rewanżu po centrze Frankowskiego i główce Milika, piłka odbiła się od poprzeczki. Nie mieliśmy szczęścia, bo po kolejnej naszej akcji Lewandowski trafił w słupek. – Gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka. Gdyby się nie przewrócił, byłaby rzecz wielka – śpiewał Kazik. Rywale mieli szczęście, ale my też, gdy w dogodnej sytuacji strzelali obok słupka.

Polskie czyhanie na skuteczną kontrę przyniosło skutek. Obrońca przyjmował piłkę niczym junior, piłkę przejął Lewandowski i wykorzystał sytuację sam na sam. Długo leżał na murawie, nie chcą pokazywać jak to przeżywa, jak jest wzruszony. To bowiem jego pierwszy gol zdobyty na piłkarskich mistrzostwach świata. Lewy miał szansę na drugiego gola, ale w sytuacji sam na sam jego podcinkę obronił bramkarz.

W sumie Polacy byli bardziej konkretni, bardziej konsekwentni i zdyscyplinowani w grze, co przyniosło im cenne zwycięstwo. Przed Polakami arcytrudny mecz z Argentyną.

Polska – Arabia Saudyjska 2:0 (1:0)

1:0 – Zieliński (39), 2:0 – Lewandowski (82)

Polska: Szczęsny – Bereszyński, Glik, Kiwior – Cash, Bielik, Krychowiak, Frankowski – Zieliński (63, Kamiński) – Milik (71, Piątek), Lewandowski

« Older posts

© 2024 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑