W piłkarskich mistrzostw świata Europa nadal ma przewagę, ale nie można mówić o dominacji. W półfinałach Chorwacja zagra z Argentyną, a Maroko z obrońcą tytułu – Francją. Co pokazują dotychczasowe pojedynki?

Piłka nożna jest coraz bliższa piłce… ręcznej. Gra po obwodzie, aż do znudzenia i zaśnięcia, sprawia że pierwsze połowy, nawet tych hitowych meczów, są trudne do przełknięcia. Czyhanie na jeden jedyny błąd przeciwnika, możliwość strzału z dystansu – tak wygląda większość pierwszych 45 minut mistrzowskich starć. Więcej walki, prób odbioru piłki, niż składnych akcji, kończonych uderzeniami na bramkę.

Co można z tym fantem zrobić? Zmniejszyć liczbę grających do dziesięciu w każdej drużynie! Nie, taka epokowa zmiana w futbolu jest dziś niemożliwa. Interes taki, jaki on dziś jest, jest po prostu złoty i nikt nie będzie wprowadzał w nim rewolucyjnych zmian. Może zatem poszukać wzorów w… rugby i wprowadzić karę wykluczenia na 10 minut za każdą ujrzaną żółtą kartkę. To mogłoby mieć wielki wpływ na przebieg spotkań, może, bo oczywiście żadnej pewności nie ma, wpłynęłoby pozytywnie na jego atrakcyjność.

A wracając do mundialu. Trenerzy od przygotowania ogólnego zawodników powinni zarabiać nie mniej niż główni szkoleniowcy. Sukcesy w mistrzostwach, co pokazuje drużyna Maroka, można wybiegać, mając żelazną kondycję, a przy tym jednak spore umiejętności, charakter, determinację i prezentując ogromne zaangażowanie wszystkich piłkarzy mundialowej kadry, bo przy takim nastawieniu, każdy (no może poza rezerwowymi bramkarzami) okazuje się potrzebny. Historia lubi się powtarzać. Ja doskonale pamiętam, jak mundialowy Kopciuszek – Polska zdobywał mistrzowskie szczyty w 1974 roku.