Rezerwowy Pafka

Tag: piłka nożna (Page 33 of 39)

ŁKS walczył, miał znakomite okazje na zwycięstwo, oddał 24 strzały, 10 celnych, ale odpadł z Pucharu Polski po rzutach karnych

ŁKS miał kilkanaście znakomitych sytuacji, grał w przewadze, ale przegrali w rzutach karnych. Zawiedli w rzutach karnych liderzy – Pirulo i Trąbka.

Sporo zmian w składzie ŁKS. Sensacją było pojawienie się bramkarza Bobka. Trener Moskal stwierdził, że młody piłkarz postawą na treningach sobie na to zasłużył.

Po analizie VAR arbiter dopatrzył się zagrania ręką Dąbrowskiego w polu karnym. Rywale. a konkretnie Mak, nie wykorzystali. W odpowiedzi znakomitym uderzeniem popisał się Kort (z 12 metrów trafił nieomal w okienko) i łodzianie wyszli na prowadzenie. Na krótko, bo szybko wyrównali rywale. W ostatniej akcji pierwszej połowy w 200-procentowej sytuacji pogubili się łodzianie (Biel, Janczukowicz) i ŁKS nie wyszedł na prowadzenie. Inna sprawa, że gdyby doszło do analizy VAR gol mógł nie zostać uznany. Skoro jednak marnuje się takie okazje, to coś jest na rzeczy, gdy w klubie głośno mówi się o strzeleckim kryzysie. Inna sprawa, że to łodzianie bardziej starali się zdobyć drugiego gola.

Podobnie było na początku drugiej połowy. Kort posłał jednak piłkę obok długiego słupka. Niestety, Lorenc za słabo wycofywał piłkę do Bobka, piłkę przejął Lebedyński i Stal wyszła na prowadzenie. Prosty błąd o opłakanych skutkach. Mielczanie poczuli wiatr w żagle, ale dobrej sytuacji nie wykorzystał Mak. ŁKS nie dawał jednak za wygraną. Kilka razy zrobiło się gorąco w polu karnym mielczan. Bez bramkowego skutku. To się zmieniło, gdy czerwoną kartkę za bezmyślny faul ujrzał Getinger. ŁKS poczuł krew. Akcja dwóch rezerwowych Trąbki i Kelechukwu przyniosła wyrównanie. Potem łodzianie mieli jeszcze cztery znakomite bramkowe okazje. W najlepszych Balongo trafił w poprzeczkę, a Nacho Monsalve w spojenie słupka z poprzeczką.

W dogrywce znakomicie strzelał zza pola karnego Pirulo, ale to uderzenie obronił golkiper Stali – Kochalski. W kolejnej sytuacji Koprowski strzelając z 10 metrów trafił w bramkarza. Potem Balongo w ostatniej chwili w polu bramkowym uprzedzili rywale. W 117 minucie Pirulo posłał piłkę nad poprzeczką. Upragniona bramka nie padła.

O awansie decydowały rzuty karne. Kochalski obronił strzał Pirulo, ale bramkarz oderwał za szybko nogi od linii i jedenastka została powtórzona. I znów Kochalski obronił! W odpowiedzi Bobek obronił strzał Domańskiego! Kort posłał piłkę w okienko. Kasperkiewicz zmylił Bobka. Balongo strzelił mocno, pewnie w przeciwległy róg. Poręba też zmylił bramkarza ŁKS. Kelechukwu uderzył nad rękami bramkarza w okienko. Kruk nie dał szans Bobkowi. Strzał Trąbki w róg obronił Kochalski. Leandro pewnym uderzeniem w róg zapewnił awans Stali.

Pierwsza runda Pucharu Polski

ŁKS – Stal Mielec 2:2 (2:2, 1:1), karne 3:4 – awans Stal

1:0 – Kort (27), 1:1 – Vastsuk (30, głową), 1:2 – Lebedyński (52), 2:2 – Kelechukwu (83)

ŁKS: Bobek – Wszołek, Lorenc, Dąbrowski (46, Nacho Monsalve), Koprowski – Okhronchuk, Kort, Kowalczyk (82, Trąbka) – Javi Moreno (67, Pirulo), Janczukowicz (67, Balongo), Biel (73, Kelechukwu)

Sensacja. Widzew po szalonym meczu odpadł z Pucharu Polski

Taki mecz może się zdarzyć raz na wiele, wiele lat. Szalony pucharowy pojedynek KKS z Widzewem przejdzie do historii. Tylu zmian akcji nie było w całej ostatniej kolejce ekstraklasy. Widzew przegrywał 0:3, potem 4:5 w 120 minucie i… wyrównał. Ostatecznie o pucharowym awansie decydowały rzuty karne, które lepiej wykonywali kaliszanie i oni wywalczyli awans. To pucharowa sensacja, na którą Widzew sam sobie zapracował, momentami grając na trampkarskim poziomie.

W pierwszej rundzie Pucharu Polski Widzew zagrał z wiceliderem II ligi – KKS Kalisz. W łódzkim zespole zagrali od pierwszej minuty: Czorbadżijski, Szota, Hanousek, Sypek, Normann Hansen oraz Sanchez.W kadrze meczowej zabrakło  Pawłowskiego. Zmiany w defensywie przyniosły katastrofę. Widzew szybko stracił trzy bramki, po trampkarskich błędach w ustawieniu się i kryciu pod własną bramką. Kibice przecierali oczy ze zdumienia – kto tu gra w ekstraklasie, a kto w II lidze! Gordillo grał jak profesor, który kompromitował bezradnych rywali. Ataki łodzian były niemrawe, przewidywalne i łatwo likwidowane przez rywali. To nie łodzianie, a gospodarze powinni strzelić czwartego gola. Nie potrafili jednak posłać futbolówki z dwóch metrów do bramki. Za chwilę Żyro w stuprocentowej dla KKS sytuacji uprzedził Gordillo.

Wreszcie w końcówce pierwszej połowy udała się akcja łodzianom. Po precyzyjnym dośrodkowaniu Danielaka, najwyższej wyskoczył Sanchez i umieścił piłkę w siatce. Tego jednak, co łodzianie wyprawiali w pierwszej połowie, nikt kto im kibicuje się nie spodziewał. W ciągu 10 minut stracili jak pijane futbolowe dzieci we mgle trzy gole. Czarna rozpacz!

Po przerwie nie pojawił się już na placu gry (i bardzo dobrze) beznadziejny Czorbadżijski. Rodzi się pytanie, kto i po co sprowadzał go do Widzewa?!

Na początku drugiej połowy Widzew miał dwie bramkowe okazje – Sypek i Nunes, ale ich nie wykorzystał. Do trzech razy sztuka. Znów snajperską klasę pokazał Sanchez, który pewnym uderzeniem w róg zdobył kontaktowego gola. Łodzianie coraz lepiej i skuteczniej pokazywali, że grają dwie klasy wyżej!

W Widzewie zadebiutował Milos. Popisał się jedną znakomitą centrą.Zmiany, zmianami, a łodzianie choć dominowali na boisku, przez długie minuty nie potrafili wypracować kolejnych bramkowych sytuacji, choć starali się grać wysokim pressingiem. Gracze KKS, którzy włożyli w mecz sporo zdrowia, słabli z minuty na minutę. Wreszcie w 82 minucie Widzew wypracował stuprocentową sytuację. Po dobrym podaniu Letniowskiego, w sytuacji sam na sam znalazł się Sanchez, ale posłał piłkę nad poprzeczkę. W 87 min Krakowiak zderzył się z Sanchezem. Po analizie VAR sędzie podyktował jedenastkę, którą pewnie wykorzystał Hanousek w 93 minucie spotkania!

W dogrywce Zjawiński miał szansę na czwartą bramkę dla Widzewa, ale jej nie zdobył. Podobnie jak Kun. Znakomicie spisał się Krakowiak. Widzew dominował. Co z tego, skoro tym razem trampkarski błąd popełnił Letniowski, który w polu karnym faulował Zawistowskiego. W doliczonym czasie pierwszej połowy dogrywki Gawlik dał gospodarzom kolejne prowadzenie, pewnie wykorzystując jedenastkę. Widzew się nie poddawał. Hanousek doprowadził do wyrównania. Niestety, w kolejnej akcji Nunes faulował w polu karnym Głaza i po analizie VAR arbiter podyktował kolejny rzut karny, a Gawlik go pewnie wykorzystał! Widzew się nie poddawał i w doliczonym czasie drugiej połowy dogrywki Zjawiński doprowadził do wyrównania.

O awansie decydowały rzuty karne. Hanousek trafił z jedenastki po raz trzeci w tym spotkaniu. Borecki posłał piłkę nad poprzeczkę. Letniowski zmylił bramkarza i trafił. Podobnie jak Lipkowski. Zjawiński trafił w poprzeczkę. Kamiński nie dał szans Ravasowi. Żyro trafił w poprzeczkę. Łuszkiewicz pewnie posłał piłkę w róg. Kreuzriegler zmylił Krakowiaka. Po raz trzeci jedenastkę wykonywał Gawlik. Posłał piłkę w okienko. I KKS Kalisz, wygrywając w karnych 4:3 świętował pucharowy awans.

Mecz oglądało ponad 6 tysięcy kibiców, w tym około dwóch tysięcy fanów z Łodzi.

Pierwsza runda Pucharu Polski

KKS Kalisz – Widzew 5:5 (3:1, 3:3), karne 4:3, awans KKS

1:0 – Gordillo (12), 2:0 – Kendzia (21), 3:0 – Gordillo (22), 3:1 – Sanchez (41, głową). 3:2 – Sanchez (54), 3:3 – Hanousek (90+3, karny), 4:3 – Gawlik (105+3, karny), 4:4 – Hanousek (108), 5:4 – Gawlik (118, karny), 5:5 – Zjawiński (120+2, głową)

Widzew: Ravas – Szota, Czorbadżijski (46, Kreuzriegler), Żyro – Danielak (64, Milos), Lipski (46, Letniowski), Hanousek, Nunes – Sypek (75, Zjawiński), Normann Hansen (64, Kun) – Jordi Sanchez

Pucharowe starcie ŁKS – Stal. Oba kluby mają kłopoty ze strzelaniem bramek. Zdecydują rzuty karne?!

W środę czas na pierwszą rundę Pucharu Polski. ŁKS podejmie o godz. 20.30 zespół z ekstraklasy – Stal Mielec (transmisja Polsat Sport Extra). Rywale w 7 spotkaniach ligowych zdobyli 10 punktów, bilans 3 zwycięstwa, remis i trzy porażki, w tym dwie w ostatnich dwóch spotkaniach. Czyżby kryzys, który potrafią wykorzystać łodzianie? To nie jest wykluczone, ale pod warunkiem, że akcje ofensywne i ich wykończenie nie będzie rozczarowywać samych graczy, trenera Kazimierza Moskala i kibiców.

ŁKS od dawna szuka napastnika przynajmniej na miarę Łukasza Sekulskiego, którego pozbył się niefrasobliwie były już dyrektor sportowy Krzysztof Przytuła. Nowy dyrektor – Janusz Dziedzic – na razie nie znalazł na to lekarstwa. Nelson Balongo umie się ustawić, przytrzymać piłkę, wygrać technicznym zagraniem pojedynek z rywalem, ale na tym koniec. Piłkarz na swoim koncie nie ma jeszcze strzelonego gola i choćby jednej asysty. Jest potencjał, ale jak na razie mocno uśpiony. Oby eksplodował w pucharowej, a potem ligowej batalii, bo bez bramek Nelsona i jego kolegów z ataku ŁKS daleko nie zajedzie. Trener Moskal przyznaje, że są pewne kadrowe kłopoty i skład na mecz może być… niespodzianką.

Piłkarz Stali – Mateusz Matras mówi z kolei: – Musimy poprawić grę przed ostatnią strefą przeciwnika, więcej piłek posyłać w pole karne, musimy stwarzać sobie sytuacje żeby bramki zaczęły wpadać.

Sztuka strzelania goli będzie bezcenna w pucharowej batalii!

Kustosz pamięci ŁKS – Jacek Bogusiak przedstawił piłkarzom ŁKS historię o tym, jak ŁKS w 1957 roku zdobywał Puchar Polski i wszystkim wręczył po egzemplarzu książki: „Wspaniały rok 1957”.

Janusz Niedźwiedź: Czekaliśmy na to, żeby wygrać w Sercu Łodzi. Kazimierz Moskal: Najwięcej pretensji mam o brak jakości z przodu

W piłce nożnej jak w życiu. Jednym radość, drugim smutek. Widzew sprawił ligową sensację, pokonując lidera – Wisłę Płock 2:1 i wygrywając pierwszy ekstraklasowy mecz na swoim stadionie. Chojniczanka odniosła drugie zwycięstwo z rzędu. Tym razem padło na ŁKS, który przegrał 0:1, ale co gorsza zagrał o klasę gorzej niż w spotkaniu z Ruchem.

Oto garść pomeczowych opinii

Widzew

Janusz Niedźwiedź: – Czekaliśmy dwa mecze, żeby wygrać w Sercu Łodzi. Cieszymy się, że mogliśmy świętować z kibicami. Ten mecz pokazał, jak trudne jest zdobywanie każdego punktu w ekstraklasie. Po naszej pierwszej bramce Wisła bardzo przycisnęła. Trzeba było przetrwać i poprawić bramką. W drugiej połowie mecz się zdecydowanie wyrównał. Oni i my mieliśmy swoje sytuacje. Trzeba było wykazać się nie tylko wybieganiem i organizacją gry, ale też trochę pocierpieć i przetrwać napór gości.

Pavel Stano: – Dla takich meczów warto grać w piłkę dzisiaj przed perfekcyjną publicznością. Cieszę się, że było tyle kibiców od nas. Ten stadion ma fajne odbicie na zawodnikach. Zagraliśmy jeden z waleczniejszych meczów, jestem dumny z moich zawodników. Widzew nie miał dużo podbramkowych sytuacji, strzelił bramkę i grało mu się łatwiej.

Henrich Ravas: – Zdobyliśmy trzy punkty w końcu na naszym stadionie, co było ważne nie tylko dla nas, ale także dla kibiców.

Karol Danielak: – Wisła postawiła nam bardzo ciężkie warunki, z boiska czułem, że to była niezła nawałnica, ale to przetrwaliśmy.

Patryk Stępiński: – W drugiej połowie udało nam się opanować swoją grę i już – poza rzutem karnym – zbyt wielu sytuacji przeciwnik sobie nie stworzył. Na pewno będziemy Na pewno będziemy musieli zastanowić się nad tym, co nie funkcjonowało w pierwszej połowie.

ŁKS

Autor gola dla Chojniczanki – Patryk Tuszyński: – To sukces. Zdobyliśmy trzy punkty w spotkaniu z bardzo dobrą drużyną. ŁKS potrafi płynnie przejść z obrony do ataku i być bardzo groźny. Ale my im w niczym nie ustępowaliśmy. Bardzo mocno pracowaliśmy w defensywie. ŁKS po przerwie nie stworzył żadnej sytuacji. Przyszło na mecz ponad dwa tysiące widzów. To sukces frekwencyjny, a my potrafiliśmy dać fanom radość ze zwycięstwa.

Kazimierz Moskal (trener ŁKS): – Nie zagraliśmy dobrego meczu, a najwięcej pretensji mam o brak jakości z przodu, co było głównym powodem porażki. Dla nas jest to kolejny etap i bolesna nauczka. Wszystkie mecze są trudne i bardzo ważne. Zapewniam, że chcemy grać na wyjeździe tak samo, jak u siebie. Wiem, że gospodarze mają zwykle atut własnego boiska, ale myślę, że na przestrzeni kilku dni nasz zespół nie zmienił się aż tak, żeby wyglądało to diametralnie inaczej.

Tomasz Kafarski (trener Chojniczanki): – Postawa zawodników wiara, zaangażowanie i to jak wykonywaliśmy plan na ten mecz pokazały, że warto się angażować, dawać z siebie wszystko, skutecznie walczyć o zwycięstwo. Widzieliśmy drużynę, która umiała przeciwstawić się potrafiącemu konstruować składne akcje rywalowi. To bardzo budujące.

Widzew kontra lider. Czy diabeł nie okaże się taki straszny, jak go malują?

To jest wyjątkowo trudne wyzwanie. Beniaminek – Widzew w sobotę o godz. 20 podejmie lidera – Wisłę Płock, który jako jedyny w ekstraklasie jeszcze meczu nie przegrał. Bilans ma imponujący. Zdobył 16 punktów, z sześciu spotkań wygrał pięć, bilans bramek imponujący: 18-5. Widzew jest dziesiąty, zdobył 9 punktów mniej, więcej spotkań przegrał (3) niż wygrał (2). Strzelił 7 bramek, tyle też stracił. Na szczęście statystyki nie grają!

Wie o tym trener rywali – Pavol Stano: Widzew to trudny przeciwnik i nikt nie zamierza go lekceważyć. Na dodatek mecz zostanie rozegrany w specyficznym, wyjątkowym miejscu – przy wielkim dopingu na stadionie wypełnionym szczelnie kibicami.

Gramy zawsze w 12 – to może być ogromny atut gospodarzy. Przy ogromnym pozytywnym dopingu gra się tak, że można góry przenosić.

Trener Janusz Niedźwiedź może mieć do dyspozycji nie jednego Bartłomieja Pawłowskiego, a trzech napastników – Jordi Sancheza po wyleczeniu urazu i Łukasza Zjawińskiego. Takie bogactwo pozwala poszukać Pawłowskiemu miejsca na boisku, gdzie pokaże wszystkie swoje atuty! To on ma papiery na to, żeby zdecydować o obliczu tego spotkania i zdecydować o jego końcowym wyniku.

Trener Janusz Niedźwiedź: -Wisła ma słabe punkty i chcemy to wykorzystać. Chcemy zagrać dobre i odpowiedzialne spotkanie. Wisła wykorzystuje swoje szanse zwłaszcza przy szybkim wyjściu spod pressingu. Czeka na nas wymagający rywal, ale rywal, którego możemy pokonać. Wisła strzeliła średnio trzy bramki na mecz, to rozpędzona drużyna. Każda seria kiedyś się kończy. Postaramy się o niespodziankę. Patrząc na tabelę i sposób gry drużyny to najtrudniejszy rywal. Czasem jednak boisko pokazuje, że nie tak diabeł straszny, jak go malują.

Łodzianie mają kolejnego nowego zawodnika, chorwackiego obrońcę, wahadłowego Chorwata Mato Milosa. Oby był wzmocnieniem i przydał się w ligowej walce.

ŁKS kontra Chojniczanka. Czy łodzianie znów stworzą team spirit i odniosą szóste, ligowe zwycięstwo?

Ciekawe czy ełkaesiacy śledzili zmagania na trasie ultra morderczego maratonu. Przed nimi futbolowy mini maraton. W sobotę o godz. 20 zagrają w Chojnicach z Chojniczanką. potem w środę spotkanie Pucharu Polski ze Stalą Mielec, a 5 września pojedynek z Górnikiem Łęczna. Dwa ostatnie starcia na stadionie im. Władysława Króla.

Teraz najważniejsza jest wyprawa do Chojnic. Oby powrót był z tarczą – zwycięski! ŁKS jest drugi, rywal 15, zdobył 10 punktów mniej, ale… pozory statystyczne mylą. ŁKS po świetnym meczu pokonał Ruch Chorzów, a Chojniczanka wygrała 2:1 z Górnikiem Łęczna. Jedną z bramek zdobył Tomasz Mikołajczak – jeden z asów atutowych drużyny, autor trzech goli w tym sezonie. 35-letni napastnik z nie jednego futbolowego pieca jadł chleb. Zagrał ponad 30 spotkań w ekstraklasie, zdobył mistrzostwo Polski z Lechem Poznań. Ciągle strzela bramki, a co najważniejsze cały czas doskonale wie, jak to robić. Trzeba będzie na niego uważać.

Trener Kazimierz Moskal ma głowę na karku też wiele w piłkarskim życiu przeżył i na pewno poszuka taktycznego i personalnego sposobu na zneutralizowanie napastnika i całego zespołu rywali. Nie pomoże mu młody, zdolny, odkrycie początku rundy – Mateusz Kowalczyk, pauzujący za kartki. Inna sprawa, że przerwa może się mu przydać, bo ostatnio jakby dostał zadyszki, nie był już tak przebojowy i kreatywny.

Skutecznie, ku zaskoczeniu wszystkich lub prawie wszystkich (bo szkoleniowca na pewno nie!) zastąpił go w skutecznej kreacji i konsekwencji w grze Mieszko Lorenc. Jeśli piłkarz będzie w stanie powtórzyć, to co pokazał w spotkaniu z Ruchem, to stanie się bardzo ważnym ogniwem zespołu.

Łódzki szkoleniowiec ma więcej ludzi na których może liczyć, w tym prawdziwego lidera zespołu Pirulo, bramkarza Dawida Arndta czy kapitana Macieja Dąbrowskiego. Czy znów wszyscy – jedenastka i rezerwowi stworzą łódzki team spirit i odniosą kolejne, szóste już ligowe zwycięstwo?!

Kazimierz Moskal uważa, że jeżeli jego podopieczni nie zlekceważą rywala, zagrają na poziomie spotkania z Ruchem, to są w stanie zdobyć punkty.

Za taką sportową kaszanę dostaną trzy miliony euro. Piłka nożna jest chora!

W kategoriach sportowego cudu trzeba traktować awans polskich piłkarzy do finałów mistrzostw świata, bo prawda jest okrutna. Nasza polska, klubowa piłka jest po prostu beznadziejna.

Robiący w polskiej ekstraklasie za profesora i przykład profesjonalnego i racjonalnego działania Raków Częstochowa nie dał rady Slavii Praga w walce o awans do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy. Przegrał walkę (0:2) w ostatniej minucie dogrywki. Trener Marek Papszun mówi o strzale w serce i najgorszym meczu w szkoleniowym życiu. Nam też jest strasznie przykro, ale…

Nikt nie kazał piłkarzowi Wdowiakowi nie trafić do pustej bramki. Nikt nie namawiał polskich futbolistów do słaniania się na nogach po godzinie gry. Nasi słabli, słabli, słabli i w końcu nie byli w stanie przypilnować rywala w prostej podbramkowej sytuacji. Ich było dwóch, on sam, a jednak potrafił strzelić bramkę. Nikt nie będzie mówił po tym spotkaniu, że Lopez to Pan Piłkarz wyrastający ponad poziom ekstraklasy, bo w Pradze okazał się przeciętniakiem z niższych hiszpańskich ligi.

Odpadł Raków, awansował Lech i za antygrę, którą zaprezentował w Luksemburgu dostanie trzy miliony euro. Piłka nożna jest chora i wymaga natychmiastowego leczenia, skoro taką futbolową kaszanę premiuje się milionami euro.

W rewanżu z Football 1991 Dudelange polska drużyna zremisowała 1:1, wcześniej u siebie wygrała 2:0 i uff! awansowała. Grała jednak tak, że zgrzytały zęby i po prostu wstyd było patrzeć. Czarę goryczy przelał kapitan drużyny – Ishak, który nie trafił do pustej bramki z dwóch – trzech metrów. Ta sytuacja będzie kandydować do Pudła Roku!

Wielka kasa, tytuł mistrza Polski, zagraniczny renomowany (he!he!he!) trener – wszystko to można wyrzucić do sportowego kosza. W futbolu jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz, a ten i nie tylko ten, bo wiele poprzednich, był w wykonaniu poznaniaków fatalny. Czy to jest normalne, że serca polskich kibiców drżą o wynik polskiej drużyny grającej o awans w… Luksemburgu!

ŁKS. W prestiżowym spotkaniu zanotował występ jak marzenie. Tylko zazdrościć!

Nic tylko zazdrościć. Każdy by tak chciał. Rozegrać najlepszy mecz w życiu (wierzymy, że będą następne!) w takim dniu, urodzin swojego klubu i walnie przyczynić się do zwycięstwo to dowodzi, że marzenia się spełniają. Mieszko Lorenc zaliczył kluczową bramkową asystę, strzelił pięknego gola, trzymał środek pola, nie pozwalając rywalom na zbyt wiele. Po raz kolejny trenerskiego nosa miał Kazimierz Moskal wstawiając Lorenca do wyjściowej jedenastki. Jego decyzje przyniosły sukces. ŁKS pokonał Ruch 2:0.

Trzeba powiedzieć, że to pierwsze spotkanie łodzian w tym sezonie, w którym nikt nie… zawiódł. Wszyscy trzymali poziom, w tym rezerwowi. ŁKS zaprezentował się jako zgrany team, ogarnięty duchem walki. Taka postawa przyniosła prestiżowy sukces.

Garść pomeczowych opinii.

Kazimierz Moskal:  Cieszy, że wygraliśmy w takim dniu, zachowaliśmy czyste konto i to pomimo problemów, które pojawiły się ostatnio. Na przykład Bartosz Szeliga wypadł nam z kadry meczowej w trakcie porannego rozruchu. Nie był to łatwy mecz, dlatego cieszymy się z trzech punktów i myślimy już o następnym wyzwaniu.

Jarosław Skrobacz: Łodzianie wygrali zasłużenie. Do pewnego momentu próbowaliśmy grać, stwarzając sobie jakieś sytuacje. Szczególnie przy stanie 0:0. Podeszliśmy do ŁKS wysoko, chcąc odebrać mu piłkę. Chcieliśmy grać jak najdalej od swojej bramki. Do pewnego momentu ten plan realizowaliśmy. Posypało się to troszkę po starcie gola. Strata drugiej bramki to było coś, co nie powinno się wydarzyć. Nie przystoi nam tracić takie gole. Jeśli w ten sposób będziemy tracić bramki, to będzie ciężko. Niemniej dziękuje drużynie za zaangażowanie i próbę odrobienia strat. Dla nas ten mecz był bez większej historii.

Mieszko Lorenc: Trener oceni moją grę. Mam nadzieję, że wykonałem postawione mi zadania. Ważne, że wygraliśmy ważny mecz i z tego trzeba się najbardziej cieszyć. Dostałem szansę i ją wykorzystałem. Mam nadzieję, że za tydzień będzie podobnie. Był to ciężki mecz, ale najważniejsze, że wygrany.

Tomasz Foszmańczyk: Łodzianie grali wysoko i gdy szybko odebrali nam piłkę mieli bramkowe okazje. Przegraliśmy środek pola, za wolno organizowaliśmy się w obronie po stratach piłki.

Prestiżowe i jak najbardziej zasłużone zwycięstwo ŁKS z Ruchem Chorzów, na dodatek po dobrej grze

,

ŁKS pokazał klasę w najbardziej prestiżowym meczu rundy i pewnie pokonał Ruch. Chorzowianie przegrali pierwsze spotkanie w tym sezonie. Łodzianie do sobotnich spotkań są liderami rozgrywek. Kto wie, czy piąte ligowe zwycięstwo nie było odniesione w najlepszym stylu. Brawo! A przy tym zaskoczenie, bo jednym z najlepszych graczy meczu, jak nie najlepszym był… Mieszko Lorenc.

Trener ŁKS Kazimierz Moskal po przegranym meczu ze Stalą dokonał czterech zmian w wyjściowym składzie. W meczowej jedenastce pojawili się: Koprowski, Lorenc, Kort i Balongo. W kadrze zabrakło kontuzjowanego Szeligi.

W pierwszych pięciu minutach obie drużyny miały po jednej dobrej okazji. Dynamiczna akcja Balongo była wyborna, szkoda że Pirulo zabrakło precyzji. Mecz mimo afrykańskiej temperatury powietrza był szybki, żywy, akcje przenosiły się z jednej na drugą stronę boiska.

Bardzo aktywny, szukający gry Balongo miał szansę na swoją pierwszą ligową bramkę w barwach ŁKS, ale główkował nad poprzeczkę. Inicjatywa na boisku należała do gospodarzy, którzy jednak nie byli w stanie wypracować stuprocentowej sytuacji.

Do czasu. Lorenc odebrał piłkę na połowie rywala, Kort zagrał znakomitą prostopadłą piłkę (na obu postawił trener Moskal!) do Pirulo, a ten pewnie wykorzystał sytuację sam na sam. Zasłużone prowadzenie. Hiszpan zdobył czwartego gola w tych rozgrywkach.

ŁKS znakomicie rozpoczął drugą połowę, a uwaga ta dotyczy Lorenca, który po indywidualnej akcji zdobył piękną bramkę z dystansu. Niestety, czwartą żółtą kartkę ujrzał Kowalczyk, co eliminuje go z udziału w kolejnym ligowym spotkaniu. Ruch nie dawał za wygraną, dążąc do zdobycia kontaktowego gola. I był tego bliski, bo ŁKS popełniał proste błędy w grze defensywnej, dając się zepchnąć pod własne pole karne. 2:0 to bardzo niebezpieczny wynik. Łodzianie zdołali jednak opanować sytuację i przenieść ciężar gry na połowę przeciwnika. Po dalekim podaniu… Arndta, Kalachukwu przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem. W odpowiedzi dobrą interwencją popisał się Arndt. ŁKS nie pozwalał rywalom na wiele. Wygrał, zachowując czyste konto.

ŁKS – Ruch Chorzów 2:0 (1:0)

1:0 – Pirulo (35), 2:0 – Lorenc (49)

ŁKS: Arndt – Dankowski, Dąbrowski. Monsalve, Koprowski – Pirulo (73, Janczukowicz), Lorenc (83, Kuźma), Kowalczyk (63, Kelechukwu), Kort (73, Okchornchuk), Biel (63, Trąbka) – Balongo

Trudny mecz Widzewa. Rywale będą ze wszystkich sił starali się pokazać z dobrej strony nowej pani prezes

Widzew czeka kolejny bardzo trudny mecz w ekstraklasie. 20 sierpnia o godz. 20 zagra w Grodzisku Wielkopolskim z Wartą Poznań.

Być może w drużynie zadebiutuje nowy napastnik _ Zjawiński. Wtedy do drugiej linii wróci Pawłowski. Może się też w niej pojawić od pierwszej minuty Lipski, który dał dobrą zmianę w przegranym pojedynku z Ruchem. Czy trener Niedźwiedź zmieni system grania i postawi na czterech obrońców?

Szkoleniowiec łodzian o spotkaniu: Trzeba będzie mocno napracować się, by wywieźć stamtąd punkty. Pogoń wygrała, ale widzieliśmy, jakie miała kłopoty w drugiej połowie. Jesteśmy świadomi swoich mocnych stron, będziemy chcieli je jutro pokazać, natomiast Warta jest groźnym zespołem. Do meczu z Wartą podchodzę jak do kolejnego wyzwania, z którym chcemy się zmierzyć. O punkty z nikim nie będzie łatwo. Mogliśmy je zdobyć w przegranych meczach z Pogonią, Lechią czy Legią. Trzeba więc punktować wszędzie, gdzie tylko można. Zrobimy to pracą i konsekwencją.

W ostatnim spotkaniu rywale łodzian pokonali Koronę Kielce 1:0. Dawid Szulczek, trener Warty Poznań: – Spotkanie ułożyło się po  naszej myśli, najpierw czerwona kartka dla zawodnika Korony, następnie mieliśmy rzut karny, który wykorzystaliśmy. Jak na razie mecze, w których musimy wygrywać, wygrywamy. W spotkaniach, w których o punkty było ciężko, przegraliśmy.

Granie z Widzewem to sportowe wyzwanie: – Łodzianie mają pewność siebie, idą w meczach po swoje. Bliżej im do Miedzi, bo chcą grać w piłkę, budować akcję wielopodaniowo. Całościowo to drużyna najbardziej gotowa. Korona i Miedź mają swoje atuty, ale to Widzew jest najmocniejszym beniaminkiem. Te punkty oczekiwane (xP) pokazują, że Widzew zasługiwał na więcej punktów niż ma w tabeli. Widać, że Widzew jest dobrze przygotowany do każdego spotkania, widać pomysł. Widzew będzie punktował w drugiej części sezonu – uważa szkoleniowiec. – Widzew jako kolektyw gra dobrze. Zawodnicy dobrze budują linię podania, pokazują się w przestrzeniach. Mają pomysł na grę w strukturze dwóch rombów. Dobrze obniżają skrzydłowi, dobrze łapią, uzupełniają przestrzeń za plecami. Pawłowski potrafi robić przewagę, bo jest nietypową dziewiątką. Nie wiem, czy z nami nie zagra już nowy nabytek, który pokazał się już z dobrej strony. Lipski pokazał się z dobrej strony, w środku pola Kun jest mobilny. Trójka stoperów potrafi dobrze wprowadzić piłkę, łamiąc do środka. Każdy z tych zawodników ma coś swojego, również dobre dośrodkowania z boku boiska.

Wyzwaniem dla piłkarzy Warty jest też to, że klub ma nowego właściciela i teraz trzeba ze wszystkich sił trzeba mu pokazać się z dobrej strony. Zadziała tzw. efekt nowej miotły?

Bartłomiej Farjaszewski, który sprzedał wszystkie swoje udziały w klubie nowej właścicielce, Paulinie Sypniewskiej. Czym zajmuje się jej firma DD12 Lab? – Rozwijaniem rozmaitych biznesów i inicjatyw.

CV nowej pani prezes: absolwentka Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz Harvard Business School, ekspertka w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, rada nadzorcza Secret Garden Group, wykładowczyni Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu; firma CEO – Griston Mgmt Group, zajmująca się technologiami i żywieniem. Imponujące. Czy w tak mocnym stylu pokaże się teraz Warta?

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑