Rezerwowy Pafka

Tag: widzew (Page 16 of 30)

Mecz z Pogonią w Szczecinie pokaże, o jakie cele w tym sezonie będą grali piłkarze Widzewa

Widzew przełamał klątwę. Wygrał po sześciu porażkach ligowy mecz na własnym stadionie. To cenne, ale czy jest to drużyna, która w tym sezonie zrobi krok do przodu? Premiera tego nie pokazuje.

Beniaminek – Puszcza – grał ambitnie, szukając szczęścia głównie w kontrze. Wydawało się, że plan rywali jest łatwy do przeczytania, bo gros piłek piłkarze z Niepołomic kierowali do wysokiego, umiejącego się zastawić napastnika – Roka Kidricia. Niestety, tak pomocnicy, jak czwórka obrońców łodzian miała wielki kłopot z taktyką rywali, jak i ze wspomnianym piłkarzem, który w końcu wbił bramkę. Ba, Puszcza w pierwszej połowie potrafiła narzucić swoje warunki gry i przez wiele minut rządzić na boisku w Łodzi.

Piłkarze gospodarzy czuli się zagubieni, czego dowodem gra Frana Alvareza, który na początku kompletnie nie mógł odnaleźć się na boisku. Po przepięknym, kapitalnym golu nastąpił sportowy przełom. Fran kilka razy błysnął, przeprowadził efektowne indywidualne akcji. Jest nadzieja, że może stać się wartością dodaną zespołu.

Nowa defensywa, w nowym ustawieniu z nowym graczem – Luisem Silvą, niestety nie stanowiła monolitu nie do przejścia, czego dowodem strata aż dwóch bramek na własnym boisku.

Szukał swojego miejsca na boisku Bartłomiej Pawłowski, który ewidentnie mniej daje drużynie, gdy pełni jedynie rolę skrzydłowego. Znacznie więcej pożytku z jego gry było, gdy atakował ze środka pola. Na dodatek dał się łatwo ograć przez rywala, po czym Widzew stracił pierwszego gola.

Widzew grał tak, jak… Ernest Terpiłowski czyli nierówno. Pomocnik – raz fatalnie podał, ale w kolejnej akcji zaliczył bramkową asystę i tak przez cały czas swojego pobytu na boisku.

To pierwsze koty za ligowe płoty, Zobaczymy, co będzie dalej. W drugiej kolejce widzewiacy staną przed wyjątkowo trudnym wyzwaniem – 30 lipca o godz. 20 zmierzą się w Szczecinie z kandydatem do medalu, prowadzoną przez kapitana Kamila Grosickiego – Pogonią. Ten mecz pokaże dobitnie, o jakie cele w tym sezonie będą walczyć łodzianie. Na dodatek trener Janusz Niedźwiedź będzie musiał znaleźć miejsce dla młodzieżowca (w pierwszym meczu żaden nie wystąpił), żeby na koniec sezonu łódzki klub nie płacił milionowej kary.

Zdjęcia Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Widzew. Klątwa własnego stadionu została przełamana. Ozdobą zwycięskiego meczu z Puszczą 3:2 były dwa piękne gole, no po prostu stadiony świata!

Co było najważniejszym zadaniem Widzewa w premierze nowego sezonu? Przerwać haniebną serię sześciu porażek z rzędu na własnym stadionie pod koniec minionych rozgrywek. Wydawało się, że sytuacja jest wymarzona, wszak rywalem był absolutny debiutant w ekstraklasie. I jak miało się stać, tak się stało. Widzew przełamał klątwę. Wygrał. Mecz stał na niezłym poziomie, były emocje do samego końca, a jego ozdobą były dwa piękne gole.

Znamienne dane. Widzew sprzedał ponad 16 tysięcy karnetów na każdy domowy mecz swojej drużyny. Niepołomice mają ponad 16 tysięcy mieszkańców.

Łodzianie pozyskali latem siedmiu nowych graczy, dwóch z nich (Silva, Alvarez) pojawiło się w wyjściowym składzie. Widzewiacy mają ochotę zatrudnić jeszcze jednego nowego piłkarza. Pożyjemy zobaczymy.

Widzew zaczął mecz czwórką obrońców, bez młodzieżowca w składzie. W Puszczy dwóch byłych widzewiaków: Mroziński w wyjściowej jedenastce, Pięczek na ławce.

Mecz zaczął się od dobrej główki Pawłowskiego i jeszcze lepszej interwencji młodzieżowca, bramkarza Komara. Potem okazję miał Sanchez. Puszcza nie miała zamiaru się przyglądać. Wypracowała dwie sytuacje po stałych fragmentach gry.

Do trzech razy sztuka. Po kolejnej padł gol. Wyjątkowej urody bramką z dystansu w okienko popisał się Siemaszko. Puszcza szybko zdobyła drugiego gola, ale Widzew miał szczęście, bo sędzia odgwizdał pozycję spaloną.

Łodzianom długo nic się nie udawało, ale po składnej kontrze (Terpiłowski, Kun, Sanchez – asysta) gola z dystansu w okienko zdobył Alvarez. Na razie ozdobą meczu są przepiękne gole. Hiszpan miał jeszcze jedną szansę w pierwszej połowie, ale po udanym zwodzie, posłał piłkę nad poprzeczkę.

Pierwsza odważna akcja drugiej połowy przeprowadzona przez Pawłowskiego przyniosła gola kapitana – Stępińskiego (premierowego w ekstraklasie). Widzew miał szczęście. W sytuacji sam na sam Majchrzak trafił w słupek. W odpowiedzi Komar znakomicie obronił uderzenie Pawłowskiego. W doliczonym czasie po świetnej kontrze rezerwowych Shehu zagrał do Ciganiksa, a ten zdobył gola. Na szczęście… Puszcza walczyła do końca i strzeliła drugą bramkę. To ostrzeżenie dla Widzewa przed kolejnymi ligowymi meczami.

Znamienne. Na początek sezonu ekstraklasy trzy porażki beniaminków.

Widzew – Puszcza Niepołomice 3:2 (1:1)

0:1 – Siemaszko (8), 1:1 – Alvarez (35), 2:1 – Stępiński (55), 3:1 – Ciganiks (90+3), 3:2 – Kidrić (90+3)

Widzew: Ravas – Stępiński, Szota, Silva, Nunes (79, Żyro)- Kun, Hanousek – Terpiłowski (79, Zieliński), Alvarez (79, Shehu), Pawłowski (86, Ciganiks)- Sanchez (89, Rondić)

Cel Widzewa. Chcą dać radość swojemu dwunastemu zawodnikowi czyli najwierniejszym z wiernych – swoim kibicom

W niedzielę o godz. 20 ligowy, premierowy mecz piłkarzy Widzewa. Oby sprawdziły się słowa trenera Janusza Niedźwiedzia: – Jesteśmy pozytywnie nastawieni do nowego sezonu i liczymy na wsparcie kibiców, którzy są 12 zawodnikiem. Chcemy dać im radość!

Rywalem na stadionie przy al. Piłsudskiego będzie beniaminek Puszcza Niepołomice. Chciałbym, żeby łódzka drużyna grała przynajmniej tak, jak jesienią minionego sezonu, wymazując ze sportowej pamięci wszystko to co zrobiła (złego) wiosną. Reset jest konieczny, żeby zespół walczył o coś więcej niż utrzymanie w ekstraklasie. Pomóc w tym mają nowi piłkarze w każdej formacji. W klubie mówią, że to ludzie nieprzypadkowi, tylko wybrani w drodze żmudnej selekcji. Czas pokaże, czy będą lepsi od tych, których się pozbyto. Oby!

Wielkim optymistą jest dyrektor sportowy Tomasz Wichniarek. Sęk w tym, że podobnie było jeszcze w trakcie rundy wiosennej. Oby tym razem ten optymizm przełożył się na ligowe sukcesy. Kapitan zespołu Patryk Stępiński mówi jednak ostrożnie: – Liga zweryfikuje, co rzeczywiście udało się nam zmienić.

W I lidze Puszcza potrafiła sprawiać niemiłe niespodzianki faworytom i odnosić zwycięstwa. To dało awans. Oby tak nie stało się w ekstraklasowej premierze. W swoim ostatnim starciu przed startem sezonu prowadzona od wielu lat przez trenera Tomasza Tułacza Puszcza przegrała GKS Katowice 1:3 (0:1). Jedynego gola dla gości zdobył Hubert Tomalski. W składzie nie było jednak kilku piłkarzy, którzy powinni pojawić się w wyjściowej jedenastce w Łodzi.

W tzw. meczach na swoim boisku Puszcza będzie gościć rywali na stadionie… Cracovii Kraków. Przed sezonem odbyła się uroczysta prezentacja drużyny na Zamku Królewskim w Niepołomicach. Fakt jest bezsporny, Puszcza osiągnęła właśnie największy sukces w 100-letniej historii klubu.

Widzew ma twarz… pokerzysty. Za chwilę ktoś powie: sprawdzam!

Karty nigdy mnie nie kusiły, ale w wielu obejrzanych sensacyjnych filmach na chwilę wstrzymywałem oddech, gdy przy pokerowym stole któryś z graczy o nieprzeniknionym spojrzeniu cedził przez zęby: czekam! Potem jednak musiało to nastąpić, gdy ktoś inny stwierdzał: sprawdzam.

Widzewscy działaczem na razie są jak… pokerzyści. Nie mówią: podpisaliśmy kontrakt, z tym czy innym potrzebnym graczem, tylko powtarzają: czekamy. Na co? Na rozwój wypadku. Jeśli potrzebni im gracze nie znajdą lepszych, atrakcyjniejszych od łodzian klubów, wtedy mają się dać znać, że są gotowi do negocjacji. Wiosna pokazała, że drużyna w każdej formacji plus w gronie młodzieżowców potrzebuje wzmocnień, a bramkostrzelny napastnik, to wręcz potrzeba chwili.

Prezes klubu Michał Rydz na Twittterze uspokaja: – Planujemy więcej niż jeden ruch transferowy. Ba, twierdzi że Widzew jest gotowy wyłożyć kasę (co w polskich realiach nie jest oczywiste), żeby sprowadzić potrzebnych zawodników. Ma zatem być dobrze, a nawet bardzo dobrze, tylko że czas ucieka a do rozpoczęcia ligowych zmagań coraz bliżej. 23 lipca o godz. 20 łodzianie podejmą rewelacyjnego beniaminka – Puszczę Niepołomice.

Do tej pory w Widzewie pojawiło się  pięciu nowych piłkarzy: bramkarz Jan Krzywański, pomocnicy – Luis Silva, Antoni Klimek,  Dawid Tkacz oraz obrońca Fran Alvarez.

Widzew. Trener Janusz Niedźwiedź woła o… ratunek!

To już nawet nie była rzeczowa analiza po meczu (z Odrę Opole 0:2), ale wręcz wołanie o ratunek. Trener Widzewa Janusz Niedźwiedź mówi wprost, ba, wręcz krzyczy: Potrzebujemy wzmocnień.

A na razie? – Po co robić transfery, wystarczy trener mentalny – napisał do mnie ironicznie jeden z byłych wybitnych widzewiaków.

Trudno, bardzo trudno się z nim nie zgodzić. Jest w klubie trener mentalny, przedłużono (i słusznie!) umowę z Andrzejem Woźniakiem. I to z transferowych działań do tej chwili największe sukcesy klubu. Bez liderów drużyny, w tym bramkostrzelnego napastnika, zespół okazał się chłopcem do bicia dla zespołu z I ligi.

Co z tego, że widzewiacy znaleźli się w minionym sezonie na drugim stopniu podium w największym średnim przebiegniętym dystansie w meczu: – 117,39 km, skoro przegrali sześć meczów z rzędu na własnym boisku, a lider tej klasyfikacji Wisła Płock- 118,72 km spadł z ekstraklasy.

Widzew ma w tej chwili trzech muszkieterów i jednego… jokera, trochę mało jak na skuteczną walkę w ekstraklasie. Liderami są bez wątpienia Bartłomiej Pawłowski, Marek Hanousek (zdrowy i w pełni formy) oraz co może nieoczywiste, ale bijące w oczy w statystykach Henrich Ravas, który jest w czołówce bramkarskich podsumowań. Miał 12 czystych kont, obronił 107 strzałów, rozegrał najwięcej minut w zespole – 2970.

A joker? Był nim Kristoffer Hansen, który jako zmiennik zdobył cztery cenne bramki.

Jak na razie, tego lata Widzew pozyskał czterech nowych zawodników. Do zespołu dołączyli zakontraktowany już zimą bramkarz Jan Krzywański, a także obrońca Luis Silva oraz pomocnicy Dawid Tkacz i Antoni Klimek. Ja wiem, klub zajęty jest… przeprowadzką, ale to nie powinna być najważniejsza sprawa dla ludzi Widzewa.

Pytanie. Czy trener Widzewa – Janusz Niedźwiedź potrafi wyciągnąć wnioski z popełnionych wiosną błędów?!

Wiadomo od jakiego momentu musi się zacząć reset Widzewa. To druga połowa ostatniego meczu sezonu z Koroną Kielce na stadionie przy al. Piłsudskiego, zakończonego porażką 0:3. Powiedzmy szczerze, że w tym momencie Widzew był o lata świetlne od drużyny z charakterem, grał byłe jak, bez wielkiego pomyślunku, na odwal się, nie realizując żadnych założeń taktycznych. Ot. był klasycznym sportowym chłopcem do bicia.

Cała wcześniejsza fama, że zespół realizuje taktyczne założenia przygotowane przez trenera Janusza Niedźwiedzia zdały się psu na budę. Prysnął mit drużyny, która ma styl i potrafi realizować założenia taktyczne. Wszystko rozpadło się niczym domek z kart.

W Widzewie wierzą, że trener Janusz Niedźwiedź potrafi to pozbierać do kupy i stworzyć na nowe rozgrywki nowy team, który da spokojne miejsce w środku ligowej tabeli.

Spore wątpliwości ma były zawodnik klubu Sławomir Gula, który na kanale YouTube RadioWidzew powiedział: Po spotkaniu z Miedzią uważałem, że trenera należy zostawić, bo cel zrealizował, ale ostatnie mecze pokazały, że nic się nie zmieniło, graliśmy ciągle tak samo, nawet nikogo nie sprawdziliśmy po zagwarantowaniu sobie utrzymania. Pozostawienie trenera Niedźwiedzia na stanowisku budzi moją wątpliwość, ale miejmy nadzieję, że się mylę.

Oby szkoleniowiec wykrzesał z siebie taką dozę krytycyzmu, nabrał dystansu do tego co robił i prawidłowo ocenił, co i dlaczego poszło nie tak, wyciągając wnioski i wcielając je w życie w przygotowaniach do nowego sezonu.

Niestety, Widzew sam się podkłada i robi sobie w środowisku wyjątkowo złą reklamę. W Polsce szerokim echem odbiło się bezceremonialne pozbycie się bramkarza Jakuba Wrąbla, któremu obiecano w klubie co innego i nie dano szansy pokazania, iż znów jest topowym bramkarzem, na którym można polegać.

Zanim z takim pracodawcą podpisze się kontrakt, trzeba się będzie dwa razy poważnie zastanowić – myśli pewnie każdy piłkarz, który ewentualnie gotów byłby grać dla Widzewa.

Widzew. Prawda jest taka, że piękna historia nie wystarczy. Nikt nie zagra dla łódzkiego klubu za czapkę gruszek!

Czy w Widzewie czas zatrzymał się czterdzieści lat temu, a wszyscy żyją tym, jak budowano nie da się ukryć wyjątkowy, wspaniały zespół w tamtych czasach?Wiceprezes Widzewa Maciej Szymański powiedział swoje transferowe credo: – Jeśli dla kogoś głównym czynnikiem są pieniądze, nie trafi do nas.

Przekaz poszedł w futbolowy świat. Od razu wiadomo, że łodzianie nie będą rozdawać kart na rynku transferowym. Nic dziwnego, że do łódzkiego klubu nie trafili: Maxime Dominguez, Dani Ramirez czy Łukasz Zwoliński. Wybrali innych pracodawców. Trzeba się będzie zadowalać przeciętniakami, którzy oby nie ciągnęli zespołu w dół, jak to niestety robił wiosną jedyny zimowy nabytek, reprezentant Łotwy(!) Andrejs Ciganiks.

Wiceprezes Widzewa patrzy na transfery inaczej niż cały świat. Dziś nie są najważniejsze: marka klubu, jego sportowa wartość, tylko kasa, którą klub może zawodnikowi zapłacić. Jeżeli klubu nie stać będzie na zakup konkretnego piłkarza, to żadnych sentymentów nie będzie, on szybko znajdzie sobie innego pracodawcę na lepszych dla siebie warunkach. Tak to jest i żadne słowne zaklęcia wiceprezesa Widzewa tego nie zmienią.

A drastycznym przykładem tego, jak dziś jest zbudowany futbolowy, transferowy świat, pokazuje historia najlepszego gracza minionego roku – Karima Benzemy. Bycie liderem Realu Madryt, wywalczenie fury zaszczytów z zespołem ze stolicy Hiszpanii, nie miało żadnego znaczenia. „Kapitan, który wcześniej zgodził się przedłużyć umowę do 2024 roku, teraz zaakceptował saudyjską ofertę w wysokości 200 mln euro bez podatku za dwa sezony” – pisze wprost „Mundo Deportivo”. I niestety pisze prawdę, o której w Widzewie nie chcą pamiętać.

Widzew. Zanim zacznie się budowanie kręgosłupa drużyny, trzeba dokonać wnikliwej analizy wiosennej, ligowej kompromitacji, a o czym mówi nowy prezes?

W Widzewie trwa festiwal kadrowych zmian i związanych z tym wystąpień. Swoje pierwsze wystąpienie przed dziennikarzami ma za sobą nowy prezes Michał Rydz.

Na razie nie doczekałem się krytycznej analizy tego, co stało się wiosną, a stało się i to wiele. Powiedzmy wprost, Widzew doznał sportowej klęski, czego bolesnym dowodem sześć ligowych porażek pod rząd na własnym boisku. Trener Janusz Niedźwiedź i dyrektor sportowy Tomasz Wichniarek mówią na okrągło, chcąc widzieć przede wszystkie dobre momenty, głównie jesienią, czyli dawno, a jak wiadomo w futbolu obowiązuje prosta zasada: jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz.

Trochę zagłaskał ich swoimi wypowiedziami Zbigniew Boniek, trochę swoim kibicowskim sercem chce w nich nadal wierzyć właściciel Tomasz Stamirowski, ale od prostej prawdy uciec się nie da. W drugiej połowie kompromitującego meczu u siebie z Koroną Kielce (0:3) nie funkcjonowało nic, a zespół był po prostu futbolowym chłopcem do bicia. Jak podnieść się z tego sportowego dna, czy same transfery wszystko przykryją i załatwią, tego do tej pory nie usłyszałem, a czas ucieka!

Póki co posłuchajmy, co ma do powiedzenia nowy prezes Michał Rydz (za widzewtomy.net): Priorytetami będą trzy najważniejsze fundamenty: rozwój sportowy, infrastruktura oraz sponsorzy. Ostatnio mocno pracowaliśmy na temat budżetu, wzmocnień drużyny.

Decyzje właściciela, by nastąpił zwrot w kierunku sportu, musi jednak oznaczać pewne zmiany w strategii.

Priorytetem jest budowa kręgosłupa drużyny, czyli wzmocnienie kadry dwoma-trzema silnymi ogniwami. Nazwiska póki co muszą jednak pozostać w naszych gabinetach. Kluczowe jest pozyskanie ich przed startem obozu przygotowawczego, by trener mógł już wtedy z nimi pracować.

Dla mnie wielkim sukcesem klubu będzie, jeśli wejdę do szatni, trzasnę drzwiami i nikt nie będzie o tym wiedział.

Bez jedynego piłkarzy, który nie zawiódł – Bartłomieja Pawłowskiego, Widzew mógłby nie utrzymać się w ekstraklasie!

Jaka jest najważniejsza różnica między obecnym Widzewem, a tym sprzed 40 lat, który zadziwiał Europę? Ano taka, że wtedy było sześciu – siedmiu piłkarzy, którzy potrafili zrobić różnicę na boisku, a teraz jest… jeden, pomocnik Bartłomiej Pawłowski. Nic zatem dziwnego, że tamten Widzew bił się o polskie i międzynarodowe zaszczyty, a ten skończył zmagania na dwunastym miejscu, doznając 15 porażek, w tym sześciu pod rząd na własnym stadionie, a w rundzie wiosennej wygrał tylko dwa spotkania.

Cóż, okazało się po hurraoptymistycznej jesieni, że to jeszcze nie to i trzeba budować od nowa, mając w talii jednego pewniaka, wspomnianego Pawłowskiego. Dobrze, że w powodzi działań naiwnych i chybionych pion sportowy zdobył się na jedną słuszną decyzję, przedłużając umowę z piłkarzem.

Zawodnik Widzewa Łódź został nominowany do nagrody PKO Bank Polski Ekstraklasy za sezon 2022/23 w kategorii napastnika (zwyciężył Hiszpan Marc Gual, który zdobył 16 goli i został królem strzelców).Pawłowski w rozgrywkach zdobył 10 bramek i zaliczył do tego trzy asysty. Ten bilans sprawia, że był najskuteczniejszym widzewiakiem w rozgrywkach.

W rozmowie z Antonim Figlewiczem piłkarz powiedział: Czuję po prostu, że dalej będę mógł dawać z siebie wszystko w swoim rodzinnym mieście, w klubie, któremu kibicuję od dziecka. Kiedyś już o tym mówiłem – dla mnie gra w Widzewie to cały czas wyzwanie i wielkie wyróżnienie.

Portal meczyki.pl umieścił Bartłomieja Pawłowskiego w jedenastce sezonu ekstraklasy. A tak to uzasadnił: Myślisz Widzew, mówisz Pawłowski. Gdyby nie on, to Widzew walczyłby do końca o utrzymanie – trudno się z tą tezą kłócić. To właśnie Bartłomiej Pawłowski dawał drużynie impuls od pierwszego meczu. Ciągnął Widzew na plecach. Grał jako napastnik, radził sobie też niżej (…) Oto jego kolejna młodość – widać, że łódzkie powietrze zdecydowanie mu służy.

Powiedzmy szczerze, gdyby Bartłomiej Pawłowski miał w Widzewie z kim grać, a klub wiosną zamiast dołować, zrobił choć kroczek do przodu w porównaniu z jesienią, wtedy pewnie jego atuty byłoby widać lepiej i wyraźniej. Spełniłoby się jego wielkie marzenie, zostałby dostrzeżony przez Fernando Santosa i został powołany do reprezentacji Polski.

Widzew. Jest nowy prezes. Pełne zaufanie dla Janusza Niedźwiedzia. Klub planuje 5-6 transferów przy zakładanym budżecie na przyszły sezon około 40 milionów złotych

Zaskoczeniem było pojawienie się na konferencji Widzewa, dotyczących zmian, które zachodzą w klubie, tylko właściciela – Tomasza Stamirowskiego. Nie było starego prezesa Mateusza Dróżdża, nie pojawił się nowy, choć w końcu właściciel poinformował, kto nim został. Nie szukano daleko, nowym prezesem został dotychczasowy wiceprezes – Michał Rydz, a wiceprezesem Maciej Szymański. Właściciel na długiej, bardzo długiej konferencji mówił, że prezesi klubów futbolowych nie wyrastają niczym grzyby po deszczu. Zamiast szukać, lepiej postawić na pewne rozwiązania.

Gros czasu zajęło właścicielowi tłumaczenie dlaczego rozstał się z Mateuszem Dróżdżem. Insynuacją i wredną plotką nazwał opinie, że zdecydował o tym donos… trenera. Tomasz Stamirowski wyjaśniał szczegółowo, że brakowało komunikacji, tak w kwestii organizacyjnej, jak i sportowej. To na pewno nie jest historia takiego konfliktu prezesa z trenerem, jaka miała miejsce w Motorze Lublin.

– Prezes ma łączyć, a nie dzielić. Jak sami będziemy się kotłować między sobą nie osiągniemy , a nie jest tak że znaleźliśmy się w ekstraklasie na zawsze – stwierdził.

To jednak już przeszłość. Skupmy się na tym, co dalej, bo Widzew ustanowił rekord, przegrał już osiem spotkań, w tym pięć pod rząd na własnym boisku, a w sobotę o godz. 17.30 podejmie walczącą o ekstraklasowe życie – Koronę Kielce.

Właściciel stwierdził, że ma pełne zaufanie do trenera Janusza Niedźwiedzia i dyrektora sportowego Tomasza Wichniarka i ci ludzie będą budowali drużynę na przyszły sezon. Budżet będzie oscylował w granicach 40 – 42 milionów, co powinno pozwolić na dokonanie latem 5 – 6 transferów, może nie tak spektakularnych jak Maxime Domingueza, Marca Guala czy Łukasza Zwolińskiego, ale jednak ważnych dla zespołu. W pierwszej kolejności chodzić ma o sprowadzenie bramkarza i młodzieżowca. Sytuacja w budżecie klubu jest stabilna, co nie znaczy, iż nie należy go pilnować. W każdym razie Widzew jest jednym z czterech klubów ekstraklasy, który nie ma problemów finansowych.

– Potencjał w zespole jest, ale trzeba uzupełnień – stwierdził Stamirowski.

Właściciel chciałby, żeby drużyna z roku na rok robiła sportowe kroki do przodu, a w najbliższym sezonie ugruntowała swoje miejsce w środku tabeli. – Wszystko wskazuje na to, że w przyszłym sezonie czekają nas derby, musimy być do nich dobrze przygotowani- powiedział.

Tomasz Stamirowski powiedział też, iż chce unormować relacje z miastem i spotkać się z prezydent Łodzi – Hanną Zdanowską.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑