Rezerwowy Pafka

Tag: widzew (Page 18 of 30)

Analiza trenera Widzewa – Janusza Niedźwiedzia: Musimy wyciszyć swoje emocje. Myślę, że nasza zła gra w dużej mierze wynika z nerwowości

Zdjęcie Marek Młynarczyk autor bloga www.obiektywnasport.pl

Widzew w fatalnym stylu przegrał czwarty mecz z rzędu. Ta sytuacja wymaga wnikliwej analizy i rzetelnej oceny. Na razie trener zespołu opowiada na okrągło.

Janusz Niedźwiedź (za widzewtomy.net):

Jesteśmy źli na to, że kolejny mecz przegrywamy. Źle weszliśmy w ten mecz i nasz błąd kosztował nas stratę bramki. W pierwszej połowie na zawodnikach zaczęło już ciążyć to, że nie wygrywamy od dłuższego czasu. Z tego bierze się również ta nerwowość i niewykorzystane okazje. Z kolei te, które są, nie dają nam takiego pozytywnego bodźca, żeby dalej atakować i zejść do szatni z podniesioną głową. Zostały cztery mecz do końca i na pewno musimy wyciszyć swoje emocje i nie myśleć cały czas o tym, że przegraliśmy, bo to nam w niczym nie pomoże. To jest kwestia tego, żeby wprowadzić trochę spokoju w głowie, tak jak w przypadku pierwszej bramki.

Pierwsze mecze w sezonie pokazywały naszą pewność siebie, ale gdy przegrywa się któryś mecz z rzędu, to można wpaść w takie myślenie, że nie damy rady. Kiedy jest źle to właśnie tym bardziej się nastawiać na granie , które przywróci nam punkty. Myślę, że nasza zła gra w dużej mierze wynika z nerwowości. Nie zamierzamy się też oglądać za siebie w tabeli, bo to nic nie da. Musimy po prostu zacząć wygrywać.

Ernest Terpiłowski: Nie traktuję tego jako kryzys, bo jak pokazały ostatnie mecze –  my nie gramy źle w piłkę, ale brakuje tego szczęścia i bramek.

Patryk Stępiński: Pierwsza bramka padła po prostu po naszych błędach. Później Zagłębie tworzy sobie sytuacje, ale dużej mierze ma to miejsce po naszych błędach. Rozmawiamy o tym cały czas w szatni, ale jak widać, nie przynosi to żadnego efektu. Drugą kwestią jest to, że jak stwarzamy sobie sytuacje, to ich nie wykorzystujemy. Żeby wygrać jakieś spotkanie to trzeba przede wszystkim nie stracić bramki jako pierwsi, a ją strzelić i nie popełniać tych błędów, które nam się cały czas przytrafiają.

8 maja o godz. 19 Widzew gra w Legnicy z outsiderem – Miedzią. Jeśli i ten mecz przegra to musi w łódzkim klubie dojść do personalnego trzęsienia ziemi!

Czarna rozpacz. Po słabym meczu czwarta porażka z rzędu Widzewa. Najwyższy czas na walnięcie pięścią w stół!

Trafił swój na swego. Widzew czekał na ligowe zwycięstwo od ośmiu spotkań, Zagłębie od sześciu i to lubinianie doczekali się przełamania.

W 3 min mogło być 1:0 dla gospodarzy. Łodzianie nieudolnie łapali na spalonego rywali, w efekcie Chodyna znalazł się w sytuacji sam na sam z Ravasem, ale przegrał pojedynek z łódzkim bramkarzem. który znakomicie bronił też dwa uderzenia pomocnika Zagłębia z dystansu. Ravas znakomicie przeciął precyzyjne podanie Starzyńskiego. Gdyby tego nie zrobił, pewnie byłby gol. Widzew miał też wyborną szansę, ale Sanchez przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem.

A potem stała się futbolowa makabra. Po dziecinnej stracie piłki na własnej połowie i prostopadłym podaniu Poletanovicia, Kurminowski, choć teoretycznie był pilnowany przez dwóch widzewskich obrońców, znalazł się w sytuacji sam na sam i ją wykorzystał. Widzew ambitnie starał się odpowiedzieć, ale nieprecyzyjny Pawłowski zamiast do siatki trafił w słupek. Po składnej akcji Pawłowski – Milos – Sanchez strzał po ziemi tego ostatniego obronił Dioudis. Po podaniu Terpiłowskiego Zieliński główkował tuż obok słupka.

Do przerwy prowadzili gospodarze, ale, o ironio, nie mniej dogodnych sytuacji wypracowali widzewiacy.

W pierwszej sytuacji drugiej połowy po wykładance Chodyny, Kurminowski fatalnie przestrzelił. W odpowiedzi po podaniu wzdłuż bramki Pawłowskiego, Terpiłowski posłał piłkę obok słupka.

Słynne ostatnie bohaterskie minuty Widzewa przyniosły tylko słupek po strzale Pawłowskiego i interwencji bramkarza. W odpowiedzi Chodyna przełamał ręce Ravasa i zdobył drugiego gola dla Zagłębie. Doliczony czas nie był tym razem atutem łodzian.

W sumie w drugiej połowie Widzew zaprezentował się gorzej niż w pierwszej. Nic zatem dziwnego, że przegrał. To jest, podkreślmy to, czwarta porażka Widzewa z rzędu! Najwyższy czas na mocną reakcję ze strony władz klubu, bo łodzianie są coraz bliżej strefy spadkowej!

Zagłębie Lubin – Widzew 2:0 (1:0)

1:0 – Kurminowski (32), 2:0 – Chodyna (90+1)

Widzew: Ravas – – Stępiński, Szota, Żyro (79, Kreuzriegler) – Milos, Shehu (62, Hansen), Hanousek (46, Letniowski), Zieliński (62, Kun) – Terpiłowski (79, Sypek), Pawłowski – Jordi Sanchez

Widzew kontra Zagłębie. Wyjątkowy mecz dla prezesa Mateusza Dróżdża. Czy łodzian stać na przerwanie fatalnej ligowej serii?

Widzew czeka kolejny ciężki ligowy mecz. 29 kwietnia o godz. 17.30 zagra w Lubinie z mającym nóż na gardle, broniącym się przed spadkiem – Zagłębiem. Jesienią łodzianie wygrali 3:0 (bramki: Martin Kreuzriegler 33 (k), Ernest Terpiłowski 47, Marek Hanousek 66), ale to jednak był inny, dużo lepszy Widzew.

To będzie wyjątkowy mecz dla prezesa Widzewa – Mateusza Dróżdża, który kończył liceum w Lubinie i był najpierw członkiem rady nadzorczej, a potem prezesem Zagłębia.

Być może przeciwko łodzianom trener Waldemar Fornalik wystawi ulubionego piłkarza prezesa, finezyjnego pomocnika 32-letniego Filipa Starzyńskiego (304 mecze w ekstraklasie, 73 gole). W tym sezonie Starzyński wystąpił w 27 spotkaniach, 20 razy w podstawowej jedenastce (1632 minuty na boisku), strzelił jednego gola. W ostatnim spotkaniu z Koroną (2:2) grał przez 72 minuty.

Muszą zajść zmiany w wyjściowej jedenastce Widzewa, bo ta z meczu z Piastem Gliwice (2:3) przez gros czasu spisywała się słabo. Wróci pewnie do wyjściowego składu Żyro, co może uczynić defensywę łodzian solidniejszą, popełniającą mniej prostych błędów. Czy szansę dostaną pomocnicy, którzy przyzwoicie zaprezentowali się w tym spotkaniu – Shehu i Letniowski? Współczujemy najlepszemu widzewiakowi – Pawłowskiemu, który być może zostanie fałszywym (oby tylko z nazwy) napastnikiem.

Dobra, ba bardzo dobra wiadomość jest taka, że wkrótce na konto Widzewa trafi przelew opiewający na sumę dwóch milionów złotych, dokonany przez mającego 79 procent akcji spółki Tomasza Stamirowskiego.

Nietykalni, czyli o dwóch takich, którzy muszą i to szybko naprawić Widzew!

Choćby się waliło i paliło w futbolowych poczynaniach Widzewa na pewno dwaj ważni ludzie klubu zachowają stanowisko – tak deklaruje prezes Mateusz Dróżdż.

Gra Widzewa dziś to płacz i zgrzytanie zębów, pokazująca, że trener Janusz Niedźwiedź pogubił się i przynajmniej na razie nie ma pomysłu jak zaradzić kryzysowi, a dyrektor sportowy Tomasz Wichniarek strzelał z pustaków, sprowadził do klubu zagranicznych piłkarzy, którzy w trudnych dla zespołu momentach, tylko ciągną go w dół.

Na dodatek Widzew bez cienia żalu oddał do Termaliki Kacpra Karaska, stawiając na Ernesta Terpiłowskiego, który, tak to wygląda, jest na boisku tylko po to, żeby łodzianie nie zapłacili milionowej kary za niewypełnienie minut przez młodzieżowców. Robienie transferowych, mówiąc łagodnie, gaf, reagowanie jakby się było w gorącej wodzie kąpanym, to zdaje się specjalność łodzian. Trudno dociec, kto i dlaczego kazał Widzewowi pozbyć się bez cienia żalu napastnika Karola Czubaka, który jest liderem strzelców I ligi, dla Arki zdobył już 20 bramek.

Błąd goni błąd i błędem pogania, a jednak pion sportowy klubu trzyma się mocno, choć są tacy, także wśród byłych wybitnych widzewiaków, którzy uważają, że to twór na mocno niestabilnych nogach.

29 kwietnia łodzian czeka kolejny bardzo trudny ligowy mecz (a który dla tak słabo spisującej się ostatnio drużyny jest łatwy!). O godz. 17.30 zagrają w Lubinie z mającym nóż na gardle, broniącym się przed spadkiem – Zagłębiem.

Kto może dać Widzewowi impuls do lepszej gry? Na pewno Bartłomiej Pawłowski, choć osamotniony może tylko zdobyć efektowną bramkę, ale losów spotkania w pojedynkę nie odwróci. Potrzebna znów jest drużyna – na dobre i złe, która zostawi serce na boisku i nie będzie popełniała juniorskich błędów, które rywale potrafią wykorzystać i to bezlitośnie. Oby tylko w obecnej sytuacji Widzewa było to możliwe!

Różnie się plecie na tym futbolowym świecie. Jeden trener łódzkiej drużyny na wozie, drugi pod wozem

Szalona końcówka dała zwycięstwo liderowi ŁKS w meczu z Podbeskidziem 2:1. Łodzianie mają sześć punktów przewagi nad drugim Ruchem Chorzów. Widzew w emocjonującej końcówce gonił, gonił i nie dogonił Piasta Gliwice, przerywając 2:3. Łodzianie są na ósmym miejscu, ale mają tylko siedem punktów przewagi nad strefą spadkową.

Janusz Niedźwiedź – Widzew: Myślę, że widzieliśmy dwie twarze Widzewa. W pierwszych 75 minutach była to taka, której nikt nie chciał oglądać, a w ostatnich 15 minutach był to taki Widzew, jaki zawsze chcielibyśmy oglądać. Przez to, że nie potrafimy punktować, możemy zaprzepaścić to, na co pracowaliśmy tyle miesięcy. Nasza jakość była słaba i te ostatnie minuty nie mogą tego zamazać. Na tych 20 minutach można budować delikatny optymizm, ale te 70 minut, które zaprezentowaliśmy , nie mogą się powtórzyć.

Pressing miał być, ale dziś go nie było. Byliśmy za wolni i graliśmy mało odważnie. Pierwsza stracona bramka była właśnie obrazem tej mało odważnej gry. Po stracie kolejnej bramki zespół jeszcze bardziej stracił pewność siebie, a wtedy powinniśmy odpowiedzieć naszym charakterem. Pobudziła nas dopiero bramka Julka, ale było już za późno i nie udało nam się nawet zremisować.

Kazimierz Moskal – ŁKS: W wygranie takiego meczu trzeba było włożyć wiele wysiłku i umiejętności, do tego determinacji. Rzeczywiście, w takich okolicznościach bardzo smakuje zwycięstwo.

Po zmianach postawiliśmy na frontalny atak, bo dla nas liczyło się tylko zwycięstwo tutaj na własnym stadionie. Pomimo tego, że ta wyrównująca bramka może kogoś by satysfakcjonowała. Sądzę, że żaden z zawodników będących na placu tak nie myślał, walczył do końca i za to chwała.

Nie możemy dać się uśpić czy stracić czujność, o to przede wszystkim apeluję do zawodników, a kibiców zachęcam do przyjścia jeszcze liczniej na ten stadion, bo emocje, jak widzimy, są do samego końca, a tak naprawdę zostało nam niewiele spotkań tutaj przy al. Unii. 

Widzew znów przegrał – trzeci raz z rzędu. Nie pomogła piorunująca końcówka. Takie wyniki zepchną łodzian do I ligi!

Jedna wielka zmiana w składzie Widzewa i to w bramce. Miejsce Ravasa, który ostatnio nie pomagał zespołowi zajął Wrąbel, pierwszy raz w tym sezonie Golkiper zagrał po raz ostatni 13 marca 2022 roku z Górnikiem w Polkowicach. Trener Vuković postawił na tę samą jedenastkę, co w meczu z Wisłą Płock (1:0). W jesiennym spotkaniu obydwu drużyn lepsi okazali się łodzianie, którzy po golach Sancheza(teraz nie zagrał, bo jest kontuzjowany) i Hansena wygrali 2:1 .Tym razem jednak było odwrotnie. Na własnym boisku Widzew, mimo piorunującej końcówki, przegrał, po raz trzeci z rzędu. Zrobił krok w stronę… I ligi!

Już na samym początku spotkania Wrąbel pokazał klasę, broniąc w sytuacji sam na sam strzał Ameyawa. Aktywniejsi goście, częściej i groźniej atakowali i dopięli swego. Przed polem karnym piłkę dostał Tomasiewicz. Niepilnowany, miał szmat czasu, żeby celnie przymierzyć. I tak właśnie zrobił, z półwoleja posyłając piłkę precyzyjnie w róg widzewskiej bramki.

Widzew próbował odpowiedzieć, ale przy poukładanej, spokojnej grze gliwiczan był bezradny. Za to Piast był konkretny. Kolejny atak przyniósł drugiego gola. Strzelał niepilnowany przed polem karnym Dziczek, lot piłki przeciął Wilczek i ta wpadła do siatki.

Schodzących na przerwę do szatni łodzian żegnały przeraźliwe gwizdy zdegustowanych kibiców.

W drugiej połowie gliwiczanie kontrolowali sytuacje na boisku, przy okazji starając się organizować akcje zaczepne. – Co wy robicie, RTS co wy robicie?! – skandowali mocno zdegustowani kibice Widzewa. Niestety, łodzianie wykonywali boiskową robotę coraz gorzej. Nic zatem dziwnego, że stracili trzeciego gola. Po rzucie rożnym dla łodzian i wybiciu piłki na środku piłkę stracił Kun. Pyrka przebiegł pół boiska, kiwnął Wrąbla i umieścił piłkę w siatce.

Widzew jak to Widzew w samej końcówce ruszył do walki. Pierwszego gola uderzeniem z 20 metrów zdobył Letniowski. W jego ślady poszedł Pawłowski, popisując się pewnym strzałem pod poprzeczkę. W samej końcówce oba zespoły miały szansę na gola.

Mecz oglądało 17008 kibiców.

Czekamy na piłkarzy, którzy nawiążą do wielkiej klubowej historii. Przed meczem uhonorowani zostali bohaterowie pojedynków z Liverpoolem i Juventusem. w 40. rocznicę tamtych wydarzeń na stadionie pojawili się: Mirosław Tłokiński, Krzysztof Kamiński, Marek Filipczak, Andrzej Grębosz, Wiesław Wraga, Władysław Żmuda, Tadeusz Świątek, Roman Wójcicki. Ech chciałoby się dziś mieć w składzie takich piłkarzy!

Widzew – Piast Gliwice2:3 (0:2)

0:1 – Tomasiewicz (22), 0:2 – Wilczek (36), 0:3 – Pyrka (72), 1:3 – Letniowski (77), 2:3 – Pawłowski (83)

Widzew:  Wrąbel – Stępiński, Szota (80, Czorbadżijski), Kreuzriegler, Milos (75, Zieliński), Kun, Hanousek, Ciganiks (46, Shehu), Terpiłowski (66, Letniowski), Pawłowski, Zjawiński(75, Hansen)

Jeśli Widzew znów przegra, a to nie jest niemożliwe, będzie musiał drżeć ze strachu, że spadnie z ekstraklasy!

Widzew ma pod górkę, a może być jeszcze gorzej i to w chwili, gdy będzie fetowana 40. rocznica awansu łódzkiej drużyny do półfinału Pucharu Europy.Blamaż w takich okolicznościach będzie sportową i wizerunkową klęską.

Najbliższy rywal – Piast Gliwice (niedziela, godz. 15) – drużyna trenera Aleksandara Vukovicia w ostatniej kolejce pokonała Wisłę Płock 1:0, a złotego gola strzelił były widzewiak, coraz lepiej radzący sobie w Gliwicach Michael Ameyaw. Była to czwarta z rzędu ligowa wygrana Piasta zakończona wynikiem 1:0.

Jak to się dziwnie plecie na tym futbolowym świecie. Piast miał się wiosną kurczowo bronić przed spadkiem, Widzew myśleć o miejscu w czołówce z szansą na grę w europejskich pucharach. Dziś Piast jest szósty i o jedną lokatę i jeden punkt wyprzedza łodzian!

Niestety, nie jest dobrze, bo chyba trener Widzewa nie chodzi twardo po ziemi, tylko buja w chmurach, gdy po słabym, przegranym spotkaniu z Rakowem mówi: Druga część meczu była dużo lepsza w naszym wykonaniu niż pierwsza. Posiadaliśmy piłkę, szukaliśmy lepszej gry poprzez budowanie od bramki. Narzuciliśmy duże tempo, widzieliśmy, że Raków miał swoje problemy. Z przebiegu meczu mogliśmy zrobić więcej.

Widzewowi nie potrzeba komentarzy na okrągło, tylko rzetelnej, męskiej analizy i wyciągnięcia właściwych wniosków, bo nie ma w tej chwili w zespole piłkarza, który grałby lepiej niż przeciętnie, a większość po prostu spisuje się słabo!

Może zatem sposobem na Piasta jest ustawienie autobusu przed własnym polem karnym czyli bronienia się w jedenastu i szukania szansy w miarę składnej, szybkiej kontrze. Pewne jest, że w meczu z Piastem nie zagra obrońca Mateusz Żyro. Powód? Cztery żółte kartki.

Bartłomiej Pawłowski: Musimy zacząć wykorzystywać to, co sobie stwarzamy, bo bez tego ciężko wygrywać mecze.

Niech te słowa będą przesłaniem na pojedynek z Piastem. Co się stanie, jeśli go, odpukać, Widzew przegra? Już nie będzie musiał jedynie oglądać się za siebie, tylko drżeć ze strachu, że spadnie z ekstraklasy.

Przypominamy klasyfikację kanadyjska (gole + asysty) w drużynie Widzewa : 12 – Jordi Sanchez,, 11 – Bartłomiej Pawłowski, 6 – Ernest Terpiłowski,, 4 – Karol Danielak, Marek Hanousek, Dominik Kun

Jest sukces Widzewa przed meczem. Prezes MAKiS przeprosił Mateusza Dróżdża. Wojenny topór miasto Łódź – Widzew zostanie zakopany i UMŁ będzie aktywnie i twórczo (czy to możliwe?) pomagał klubowi?!

Ciągnie futbolowego mistrza do innych mistrzów. Franciszek i jego tata Marcin Robakowie trafili do mającej Złotą Gwiazdkę PZPN szkółki piłkarskiej Sport Perfect

Tak to się czasami toczy w piłkarskim świecie, że klubowa legenda będzie szkolić syna innej klubowej legendy. Syn Marcina Robaka, autora 120 goli w ekstraklasie oraz 77 bramek dla Widzewa, posłał syna Franciszka do szkółki piłkarskiej Sport Perfect prowadzonej przez piłkarzy wielkiego Widzewa – Krzysztofa Kamińskiego.

To nie była jedyna oferta dla rodziny Robaków. Marcin ukończył właśnie kurs trenera kategorii UEFA i też ma zadomowić się w Sport Perfect, na przykład szkoląc snajperów, których w polskiej piłce jest wyjątkowy… niedostatek. Legenda zatem ramię w ramię pracować będzie z kolejną widzewską legendą – Wiesławem Wragą. Sport Perfect ma certyfikat PZPN – Złotą Gwiazdkę za wzorowe prowadzenie zajęć z młodzieżą.

Panowie Kamiński i Wraga wraz z innymi słynnymi widzewiakami będą świętować 22 i 23 kwietnia 40 rocznicę największego sportowego sukcesu Widzewa -pokonania Liverpoolu i gry w półfinale Pucharu Europy (odpowiednika dzisiejszej Ligi Mistrzów).

W sobotę otwarta zostanie wystawa poświęcona występom w tych rozgrywkach, plus spotkanie z kibicami, wieczorem Kolacja Mistrzów. Ważne wydarzenie mieć będzie miejsce w Sali Kolumnowej Serca Łodzi. Tam rozpocznie się event pod nazwą Kawiarnia u Pani Basi. Słynny lokal, który mieścił się w murach starego stadionu był świadkiem zawiązania wieloletnich relacji pomiędzy sportowcami RTS. Wydarzenie będzie okazją do zdobycia autografów od największych zawodników w historii Widzewa, a także chwili rozmowy i wspólnych zdjęć.

W niedzielę odsłonięcie pamiątkowej tablicy oraz runda honorowa przed meczem z Piastem Gliwice. W oficjalnym sklepie pojawią się gadżety dedykowane osiągniętemu sukcesowi. Oficjalnym partnerem wydarzenia jest Województwo Łódzkie.

W trakcie obchodów kibice uzyskają możliwość zakupu dedykowanych pamiątek, z których część będzie dostępna wyłącznie w pakiecie premium. Zestawy będą do kupienia w limitowanej liczbie 100 sztuk. W pakiecie znajdzie się pin, proporczyk wzorowany na egzemplarzach z początku lat 80., elegancki szalik, retro-bilet i numerowany certyfikat. Wszystko to w eleganckim pudełku. W oficjalnym sklepie Widzewa Łódź znajdą się także plakaty, kubeczki, smyczki, koszulki i szaliki upamiętniające wydarzenie, a przed meczem będzie można zdobyć program meczowy wydany specjalnie z okazji obchodów.

Obchody 40-lecia będą świetną okazją do udziału w spotkaniu autorskim z Bogusławem Kukuciem, nestorem łódzkich dziennikarzy, a także autorem nowej książki „Mój Widzew, czyli 100 największych piłkarzy RTS”.

Dwóch mocno poranionych: lider – Raków i beniaminek ekstraklasy – Widzew powalczą o przełamanie i zwycięstwo!

Z Widzewem jak z aferą zbożową. Ludzie znający temat wiedzieli już dawno, co w trawie piszczy, ale ani w rządzie, ani w łódzkim klubie nikt ich nie słuchał. Mądry Polak i łodzianin po szkodzie.

Skupmy się na zespole beniaminka. Wiosna to praktycznie jeden wielki sportowy kryzys. Trudno dziś znaleźć piłkarza do którego można mieć stuprocentowe zaufanie. Liderzy: Patryk Stępińki, Henrich Ravas czy Bartłomiej Pawłowski też popełniają błędy, które w konsekwencji przynoszą bramki dla rywali.

Trudno zrozumieć, jeszcze trudniej wytłumaczyć dlaczego wielka sportowa niemoc ogarnia nagle całą formację. Pomocnicy znikają z radarów, oddają pole rywalowi, pozwalają im na boiskową bezkarnością, kończących się stratą bramek i cennych punktów.

Czy w trakcie trzech – czterech poświątecznych treningów można wrócić do sportowego pionu, przekonamy się już wkrótce.

A przed Widzewem wielkie sportowe wyzwanie. 16 kwietnia o godz. 15 łodzianie zagrają w Częstochowie z liderem tabeli i ciągle głównym kandydatem do mistrzostwa – Rakowem.

Powiedzieć, że w meczu z Radomiakiem (0:0), podopieczni trenera Marka Papszuna nie zachwycili, to nic nie powiedzieć. Ba, częstochowianie mogą się cieszyć, że spotkania nie przegrali, bo byli blisko, bardzo blisko straty bramki.

Może jakimś powodem bezbarwnej gry lidera był fakt, że szkoleniowiec z powodu nadmiaru żółtych kartek obserwował mecz z trybun i nie mógł bezpośrednio reagować na to, co działo się na boisku. Zdaniem wielu, był to jeden z najsłabszych, jak nie najsłabszy mecz Rakowa w sezonie.

Tymczasem podczas meczu z Widzewem na pewno nie dojdzie w Częstochowie do pojedynku braci Kunów. W Radomiu po awanturze z powodu w końcu nie uznanej bramki dla Radomiaka sędzia Jarosław Przybył pokazał czerwoną kartkę rezerwowemu gości Patrykowi Kunowi. Przeciwko Rakowowi może nie zagrać kontuzjowany napastnik Jordi Sanchez.

Prezes Widzewa Mateusz Dróżdż wzmacnia morale zespołu, mówiąc w programie „Robotniczy Talk Show”: Ani dyrektor sportowy Tomasz Wichniarek, ani trener Janusz Niedźwiedź nie zostaną zwolnieni, nawet jeśli przegrają wszystkie mecze do końca sezonu.

Jest fatalnie. Widzew miał wstać z kolan, a przegrał ważny mecz. Najwyższy czas na krytyczną analizę tego co zrobili, a czego nie piłkarze i trener

Sen o europejskich pucharach prysł niczym bańka mydlana. Po porażce ze Stalą czas na krytyczną analizę gry łodzian, bo jak tak dalej pójdzie, to trzeba będzie… bronić się przed spadkiem. Widzew gra słabo, coraz słabiej i po męsku bez ściemy należy wytłumaczyć (zadanie dla trenera Niedźwiedzia!) dlaczego tak się dzieje i jak temu zaradzić.

Wrócił do jedenastki Widzewa kapitan Stępiński, wyleciał ze składu jeden z najlepszych graczy ostatniego spotkania – Czorbadżijski. Trener Niedźwiedź znów mocno pomieszał w drugiej linii, słusznie uważając, iż w ostatnim meczu (z Cracovią 1;1) nie spisywała się najlepiej.

Zaczęło się najgorzej jak mogło. Nikt nie dobiegł do Flisa. ten dokładnie zacentrował w pole karne,a młodzieżowiec Ciepiela, który ubiegł Hanouska, posłał piłkę w samo okienko bramki. To jego premierowy gol w ekstraklasie. Ravas był bez szans.

Widzew spróbował szybko odrobić straty. Piłkę po strzale Sypka w sam róg bramki na rzut rożny sparował Mrozek. W kolejnej akcji w słupek trafił Pawłowski. Niestety, kłopoty były z szybkim wyjściem do kontry. Przy takiej próbie bez szans był osamotniony przed polem karnym rywali Sanchez.b Akcje gospodarzy były coraz wolniejsze i bardziej przewidywalne. Nic z nich nie wynikało.

Drugą połowę świetnie otworzyła Stal. Wybitą za blisko piłkę przez Pawłowskiego przejął Mak i strzałem w róg zdobył drugiego gola dla Stali. Robiło się niepokojąco, bo więcej było pretensji i bezradnego rozkładnia rąk piłkarzy gospodarzy niż składnej gry.

Widzew miał szansę na gola. Po podaniu Sancheza strzelał Pawłowski, a piłkę sprzed linii bramkowej wybił… były ełkaesiak – Wolski. W odpowiedzi po serii błędów w defensywie Widzewa Mak z dwóch metrów zamiast do pustej bramki trafił w słupek.

Zmiany w składzie łodzian przyniosły strzał z dystansu Kuna, zatrzymany przez Mrozka. I na tym skończył się meczowy kapitał rezerwowych. Jedni gracze Widzewa słabi, drudzy jeszcze słabsi. Przykro było na to patrzeć. A podsumowaniem był fatalny strzał czy raczej kiks Sancheza w dogodnej podbramkowej sytuacji, a potem kop godny gracza… rugby panu Bogu w okno Hanouska.

W tym roku Widzew zdobył 9 punktów, doznał trzech porażek, wszystkie… u siebie, wszystkie w ostatnich trzech meczach przy al. Piłsudskiego. Koszmarny bilans.

Fala zasłużonych gwizdów żegnała piłkarzy Widzewa. Trudno się dziwić rozżaleniu kibiców!

16 kwietnia wyjątkowe wyzwanie. O godz. 15 Widzew zagra w Częstochowie z liderem – Rakowem. Będzie pojedynek braci Kunów?

Widzew – Stal Mielec 0:2 (0:1)

0:1 – Ciepiela (10). 0:2 – Mak (61)
Widzew: Ravas – Stępiński(74, Czorbadżijski), Szota, Kreuzriegler – Milos (66, Kun), Hanousek, Shehu (66, Letniowski), Ciganiks (74. Hansen) – Sypek (66, Zjawiński), Pawłowski – Sanchez

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑