Rezerwowy Pafka

Tag: widzew (Page 21 of 30)

Lechia – Widzew. Łukasz Zjawiński nie zagra, ale jest… Jordi Sanchez! To będzie mecz numer 300 w ekstraklasie Flavio Paixao

Łukasz Zjawiński Fot. widzew.com

W piątek o godz. 20.30 mecz ekstraklasy Lechia Gdańsk – Widzew Łódź. W Gdańsku mają nadzieję, że w meczu z Widzewem Flavio Paixao trafił w samo okienko i zapewnił 3 punkty! To będzie 300. mecz Flavio w ekstraklasie + jego gol dający zwycięstwo? Jesteśmy na TAK! – czytamy . 39-letni Paixao rozegrał 299 meczów w ekstraklasie, strzelił 107 bramek. Przypomnijmy, że jesienią Lechia pokonała w Łodzi Widzew 3:2, a zwycięskiego gola zdobył właśnie Paixao.

To może być pojedynek! Paixao kontra… Jordi Sanchez, bo napastnik łodzian ma zagrać w Gdańsku!

Bilans trenera Marcina Kaczmarka w Lechii – 10 meczów, 5 zwycięstw, 4 porażki, jeden remis, bramki 12-12.

Napastnik Łukasz Zjawiński nie zagra w piątkowym meczu. W kontrakcie zastosowano zapis, który mówi, że Łukasz nie może grać przeciwko Lechii. To dość częsta praktyka przy tego typu transakcjach. – Mam nadzieję, że chociaż obejrzę mecz ze stadionu. Komu kibicuję? Odpowiem „pomidor”. Jaki będzie wynik? Ciężko stwierdzić. Uważam, że Widzew to bardzo dobra drużyna, która potrafi grać w piłkę. Chyba mało kto się spodziewał, że Widzew będzie tak wysoko. Walczymy o jak najwyższe miejsce, a jak wiadomo apetyty rosną w miarę jedzenia. Z drugiej strony Lechia nie zasługuje na miejsce, na którym jest. Myślę, że to może być najlepszy mecz tej kolejki. Tabela nie zawsze odzwierciedla potencjał drużyn – mówi piłkarz sport.trojmiasto.pl.

Trener łodzian – Janusz Niedźwiedź: Widać, że trener Marcin Kaczmarek już trochę w Lechii pracuje, więc miał czas, żeby wprowadzić swoją filozofię i swoje zasady. Jest tam dużo jakości. Zespół jest mocny jeśli chodzi o ofensywę, ale w minionym czasie mocno poprawili grę w obronę. Przede wszystkim musimy patrzeć na siebie i skorygować rzeczy które nie wyszły podczas dwóch wcześniejszych spotkań. Musimy wykazać się nie tylko skutecznością z przodu, ale też koncentracją na tyłach. Musimy grać to, co potrafimy najlepiej i wrócić z trzema punktami do Łodzi.

Jeśli będziemy punktować i kilku zawodników będzie się wybijało ponad ekstraklasę, to myślę, że trener Fernando Santos (będzie na meczu w Gdańsku!) dostrzeże pracę całego zespołu, ale też jakiegoś zawodnika, którego powoła na zgrupowanie. Myślę, że na tę chwilę mógłbym wymienić dwóch takich piłkarzy, którzy mogliby takie powołanie dostać.

W piątek w Gdańsku spotkają się dwie drużyny – Lechia z Widzewem, które w ostatniej kolejce przeszły do historii rozgrywek ekstraklasy

W piątek o godz. 20.30 w 20 kolejce ekstraklasy dwunasta Lechia podejmie czwarty Widzew. W ostatnim ligowym starciu oba zespoły przeszły do historii rozgrywek. Nigdy wcześniej mecz ekstraklasy nie rozpoczynał się o godz. 21, a tak było w przypadku pojedynku łodzian z Jagiellonią (1:1). Powód opóźnienia to oczywiście konieczność poradzenie sobie ze śniegiem zalegający murawę. Wszystkie ręce na pokład. W odśnieżaniu aktywnie pomagał prezes łodzian – Mateusz Dróżdż.

Z kolei mecz Górnika Zabrze z Lechią Gdańsk (też 1:1) był najdłuższym pojedynkiem w historii rozgrywek. Przerwany na 33 minuty, trwał ponad dwie i pół godziny.  Wszystko przez śnieżycę, jaka przeszła nad Śląskiem. Kto został bohaterem meczu? Kibice Lechii wskazali go bez problemu! Ich zdaniem na najwyższe słowa uznania zasłużył sobie… traktorek świetnie sprawujący się
przy odśnieżaniu płyty. Dostał 72,2 proc. głosów.

Oba kluby zagrały w ostatniej kolejce na bramkowy remis, ale wynik gdańszczan jest cenniejszy, bo gonili wynik i go dogonili w coraz trudniejszych warunkach do grania w piłkę.

Uwaga, uwaga widzewiacy. Znakomitą zmianę dał Kevin Friesenbichler, na skrzydle szalał trudny do upilnowania Conrado, a lisem pola karnego nie po raz pierwszy i pewnie nie ostatni okazał się Łukasz Zwoliński, który strzelił swoją szóstą bramkę w rozgrywkach i jest pod tym względem liderem drużyny, razem z Flavio Paixao (nie grał w Zabrzu).

W Gdańsku gościć będą widzewiaków dwaj doskonale znani w Łodzi ludzie: były trener drużyny, syn Bogusława Kaczmarka – Marcin i były piłkarz łodzian (54 mecze) – Jakub Bartkowski, który ostatnio zamienił Pogoń na Lechię.

Mamy nadzieję, że Widzew w Gdańsku będzie konsekwentny w grze aż do bólu, nie popełni prostych błędów w obronie i wykorzysta o jedną szansę bramkową więcej od rywali!

We wtorek 7 lutego w godzinach 17-18.30 w oficjalnym sklepie Widzewa obecni będą Jordi Sanchez (oby zagrał w Gdańsku!) i Bożydar Czarobadżijski. Piłkarze będą do dyspozycji kibiców, którzy zdecyduje się odwiedzić sklep.

Po co była ta zmiana w defensywie? Ona sprawiła, że Widzew nie ma trzech ligowych punktów!

Widzew po błędzie obrońcy stracił dwa punkty w 90 minucie meczu z Jagiellonią, remisując 1:1. Była to konsekwencją decyzji, którą trener Janusz Niedźwiedź podjął w 69 minucie.

Najpierw po wpadce w spotkaniu z Pogonią zaufał Mateuszowi Żyro, a ten odpłacił mu się pewną grą w defensywie i odważnymi akcjami w ofensywie. Jeśli piłkarz nie doznał urazu, nie było żadnych podstaw, żeby ściągnąć go z boiska w 69 minucie.

Szkoleniowiec postanowił jednak znów dać szansę Martinowi Kreuzrieglerowi, który też miał sporo za uszami, jeśli przeanalizuje się końcówkę starcia z Pogonią. I co? Historia się powtórzyła. Obrońca pogubił się kompletnie w finale spotkania z Jagą, nie upilnował Bartosza Bidy i podsumowując fatalną obronną akcję, zaliczył samobója.

Już w pierwszej rundzie Janusz Niedźwiedź przekonał się, że grzebanie czy też mówiąc łagodniej dokonywanie zmian w defensywie w trakcie spotkania przynosi opłakane skutki.

Teraz tylko się to potwierdziło. Trzeba jednak uczyć się na własnych błędach, a nie dalej w nie brnąć. Warto trzymać się starej dobrej zasady włoskich trenerów, że budowanie zespołu zaczyna się od defensywy, a zmian w tej formacji (i to jeszcze w trakcie meczu!) dokonuje się tylko z konieczności!

Widzew stracił bramkę i zwycięstwo w 90 minucie po… samobójczej bramce

Widzew w dwóch meczach wiosennej rundy na własnym boisku zdobył 2 punkty. Zremisował 3:3 z Pogonią i zremisował 1:1z Jagiellonią. Co by było gdyby… Juliusz Letniowski wykorzystał rzut karny. Nie ma zabitych, jest dwóch rannych…

Przed meczem ludzie Widzewa toczyli dramatyczny pojedynek z zaśnieżoną, a potem nasiąkającą wodą murawą, aby przygotować boisko do gry. Czynnie i aktywnie pomagał w tym prezes Mateusz Dróżdż. I się udało. Brawo za zaangażowanie, postawę i efekt. Klub nie zawiódł siebie, rywali i kibiców. Spotkanie można było rozegrać z półgodzinnym opóźnieniem, co stało się także możliwe, dzięki temu, że wcześniej położono nową murawę, na której można było toczyć sportowe zmagania, mimo pogodowego Armagedonu.

Łodzianie przystąpili do meczu mocno osłabieni bez jednego ze swoich atutowych piłkarzy. Kontuzjowanego Jordi Sancheza zastąpił Łukasz Zjawiński. W Jadze na ławce rezerwowych usiadł kluczowy piłkarz Jesus Imaz.

Zaczęło się źle dla łodzian, a mogło fatalnie. Już w pierwszej akcji Pogoń mogła wyjść na prowadzenie, ale Ravas wygrał pojedynek sam na sam z Prikrylem. W odpowiedzi po strzale Milosa i rykoszecie piłka odbiła się od bocznej siatki. Łodzian mocnymi uderzeniami z dystansu niepokoił Gual. W 22 min po centrze Stępińskiego i główce Zjawińskiego piłka odbiła się od słupka. Centymetrów zabrakło do bramkowego szczęścia.

Po przebojowej akcji Żyro, szarżującego Pawłowskiego zatrzymał nieprzepisowo bramkarz Almerović. Jedenastkę mógł wykorzystać Letniowski, ale trafił w poprzeczkę! Potem dwa razy strzelał aktywny Pawłowski, ale niecelnie. Podobnie zachował się Bortniczuk po drugiej stronie boiska.

Do przerwy Widzew miał inicjatywę i wyborną okazję wyjścia na prowadzenie (rzut karny) ale jej nie wykorzystał. – Gdyby Letniowski strzelił bramkę, miał szansę wejść na wyższy sportowy poziom. Tak się jednak nie stało – powiedział Andrzej Juskowiak.

Druga połowa przez wiele minut była o niebo gorsza od porywających drugich 45 minut spotkania z Pogonią. Było dużo walki, sporo fauli, moc niecelnych podań, co skutkowało brakiem składnych akcji i podbramkowych sytuacji.

Sytuację zmieniło wejście rezerwowych, a zwłaszcza jednego, którego postawa okazał się kluczowa dla losów spotkania. Po składnej akcji, dokładnym podaniu Terpiłowskiego i precyzyjnym strzale w długim róg na listę strzelców wpisał się Kun. Prawdziwy joker w talii trenera Niedźwiedzia, który natchnął drużynę do dynamicznej, odważnej gry.

Widzew poszedł za ciosem. Zaczął konstruować groźne akcje, ale brakowało ostatniego dokładnego podania. Jeden rezerwowy dał dobrą zmianę, drugi fatalną. Po swoim błędzie Kreuzriegler, naciskany przez Bidę strzelił samobója. Widzew jeszcze walczył, ale strzał Pawłowskiego obronił Alomerović.

Widzew – Jagiellonia Białystok 1:1 (0:0)

1:0 – Kun (78), 1:1 – Kreuzriegler (90, samobójcza)

Widzew: Ravas – Stępiński, Szota, Żyro (69, Kreuzriegler) – Milos, Hanousek, Letniowski (76, Hansen), Nunes (76, Ciganiks) – Terpiłowski, Pawłowski – Zjawiński (69, Kun)

– My przede wszystkim mamy się utrzymać – przekonuje prezes Mateusz Dróżdż. – Nie stać nas na wydanie 400 tysięcy euro na transfer.

Uff, odetchnęliśmy z ulgą. MAKiS podjął decyzję o wycofaniu się z idiotycznego pomysłu, licytacji Loży Prezydenckiej na Stadionie Miejskim przy Piłsudskiego. – Przy okazji kolejnych pomysłów zachęcamy do rozmów i konsultacji – czytamy na stronie Widzewa. Jest w tym stwierdzeniu sto procent racji.

Imponujące. Pogoda pełna śnieżno – deszczowej grozy jest niestraszna kibicom Widzewa. 17 081 fanów dopingowało swój zespół podczas pojedynku z Jagiellonią.

Trener Widzewa Janusz Niedźwiedź: Musimy docenić to, że zespół pokazał charakter

Po dramatycznym i niezwykle emocjonującym ligowym meczu Widzew zremisował z Pogonią Szczecin 3:3. Opinie po spotkaniu za widzew.com

Janusz Niedźwiedź: Z jednej strony, jest umiarkowana radość, bo zremisowaliśmy ten mecz po bramce zdobytej w ostatniej minucie. Z drugiej, to my byliśmy bliżsi strzelenia większej liczby goli. Mieliśmy poprzeczki, słupek, dobrą sytuację Serafina Szoty. Patrząc z perspektywy liczby okazji, to my mieliśmy ich więcej. Musimy jednak docenić to, że zespół pokazał charakter. Trzy razy przegrywaliśmy, trzy razy odrobiliśmy straty. To duży pozytyw.

Jens Gustafsson: To był nasz przyzwoity występ w pierwszych czterdziestu pięciu minutach. Po przerwie straciliśmy kontrolę nad piłką, przez dwadzieścia minut cierpieliśmy. Jesteśmy bardzo niezadowoleni z tego, że rywal strzelił nam aż trzy gole, bo pracowaliśmy nad tym, by tak się nie działo. To rozczarowujące, gdy traci się dwa punkty w ostatnim momencie spotkania. Mogliśmy wyciągnąć z niego coś więcej. Jesteśmy zawiedzeni wynikiem oraz tym, że zdobyliśmy tylko jeden punkt. Od następnego spotkania musimy być lepsi.

 Marek Hanousek: Uratowaliśmy punkt w ostatniej minucie i z tego możemy się cieszyć. W pierwszej połowie zabrakło nam spokoju, dokładności, szukaliśmy rozwiązań, natomiast w drugiej części już wiedzieliśmy, jak grać przeciwko Pogoni. Mieliśmy więcej kontroli, a dwie bramki straciliśmy w łatwy sposób. Pogoń to silny przeciwnik, ale grając w Sercu Łodzi my czujemy wielkie wsparcie i myślę, że każdemu zespołowi gra się tutaj trudno.

 Ernest Terpiłowski: Skończyłem mecz z bramką i asystą, więc to mnie cieszy. W przerwie w szatni przeanalizowaliśmy wszystko, wskazaliśmy wolne przestrzenie i druga połowa wyglądała lepiej. Każdy punkt trzeba szanować i przede wszystkim nie można oddawać ich łatwo na własnym stadionie.

Mecz z Pogonią był pasjonujący, pełen emocji i bramek. W doliczonym czasie gry Widzew uratował remis

Tego przed sezonem niewielu się spodziewało. W pierwszej kolejce wiosny pojedynek na szczycie stoczył beniaminek ekstraklasy. Trudno jednak nie uznań za hitowy mecz trzeciej z czwartą (przed wiosną) drużyną ligowej tabeli.

I to był hit także pod względem sportowym. Działo się tyle, że można by sytuacjami, emocjami obdarzyć trzy pierwsze mecze ligowej premiery. Przeambitny Widzew niesiony dopingiem kibiców trzy razy zdołał odwrócić losy spotkania i zdobył punkt w doliczonym czasie gry.

Widzew świetnie zaczął, bez kompleksów, z wiarą i nadzieją, niesiony dopingiem wypełnionego po brzegi stadionu. Niestety, piłka po strzale Terpiłowskiego wylądowała na poprzeczce, choć gdyby był gol i doszło do analizy to… kto wie czy Ernest nie był na pozycji spalonej. Miłe złego początki…

Inicjatywę przejęła Pogoń i wyszła na prowadzenie. Po odbiorze na połowie Widzewa (fatalny błąd słabiutkiego Nunesa), świetnej akcji Wędrychowskiego, strzale Grosickiego i rykoszecie piłka wylądowała w siatce. To ósmy gol Grosika w rozgrywkach.

Widzew miał szansę na wyrównanie już po czterech minutach. Po rzucie wolnym świetnie egzekwowanym przez Pawłowskiego wyjątkowym kunsztem popisał się bramkarz Stipica. Pomogła mu też poprzeczka.

Pogoń do przerwy zasłużenie prowadziła, bo druga linia gospodarzy nie istniała na boisku. Piłkarze tej formacji nie byli w stanie wygrać rywalizacji o przewagę, tak w środku pola, jak i na skrzydłach.

A potem? Potem nastąpiła zmiana ról. Druga połowa zaczęła się od znakomitej interwencji Stipicy, który wystąpił w roli ostatniego obrońcy drużyny. Potem po kontrze podanie Sancheza nie dotarło do Pawłowskiego. Skutecznie interweniował Triantafyllopoulos, Widzew był blisko, coraz bliżej wyrównania. Niestety, Terpiłowski trafił w słupek. Co się odwlecze, to nie uciecze. Po centrze Terpiłowskiego, perfekcyjnie główkował Pawłowski i doprowadził do wyrównania. To jego szóste ligowe trafienie.

Wydawało się, że gospodarze pójdą za ciosem, ale futbol to gra przypadku. Potknął się we własnym polu karnym Żyro, nie zdążył dobiec od Kowalczyka, a rezerwowy Pogoni doprowadził do wyrównania.

Widzew nie zamierzał dać za wygraną. Po składnej akcji Sancheza z Pawłowskim wykładankę do pustej bramki dostał Terpiłowski. Oczywiście tego nie zmarnował.

Walka trwała nadal, więcej atutów miała Pogoń. Ratował skórę Widzewowi Ravas, ale w kolejnej akcji po znakomitym podaniu Gorgona, Zahovic wykorzystał sytuację sam na sam. Widzew walczył i w ostatniej minucie doliczonego czasu gry po strzale Sancheza Zech odbił piłkę ręką, a Kreuzriegler pewnie wykorzystał jedenastkę.

Widzew – Pogoń Szczecin3:3 (0:1)

0:1 – Grosicki (20), 1:1 – Pawłowski (68, głową), 1:2 – Kowalczyk (75), 2:2 – Terpiłowski (79), 2:3 – Zakovic (86), 2:2 – Kreuzriegler (90+9, karny)

Widzew: Ravas – Stępiński, Szota, Żyro (82, Kreuzriegler) – Milos (46, Zieliński), Hanousek, Letniowski (80, Kun), Nunes (87, Ciganiks) – Terpiłowski (87, Zjawiński), Pawłowski – Sanchez

W dwóch ostatnich sparingach Widzew strzelił osiem bramek. Ta świetna seria będzie kontynuowana w premierze ekstraklasy?!

Widzew w okresie przygotowawczym rozegrał pięć spotkań kontrolnych. Łodzianie zremisowali z Ruchem Lwów 0:0, wygrali z Chojniczanką Chojnice 2:0, ulegli Universitatei Craiova 0:1 oraz odnieśli zwycięstwo nad Dynamem Czeskie Budziejowice 4:0 i Dinamo Batumi 4:2.Co warte podkreślenia strzelili osiem goli w dwóch ostatnich sparingach!

Wygląda na to, że najlepsza w wykonaniu łodzian była pierwsza połowa spotkania z Dynamem, wygrana 4:0, w którym hat tricka zapisał na swoim koncie Bartłomiej Pawłowski. Czy jedenastka z pierwszej połowy tego pojedynku, to ta która rozpocznie ligowy mecz z Pogonią? Widzew: Ravas – Stępiński, Szota, Żyro – Milos, Hanousek, Letniowski, Nunes – Terpiłowski, Pawłowski– Jordi Sanchez. Nie jest to wykluczone!

Pierwszy ligowym rywalem beniaminka w tym roku w sobotę 28 stycznia będzie Pogoń Szczecin. Mecz w Łodzi o godz. 17.30.

W próbie generalnej szczecinianie pokonali Qarabag Agdam 4:2 (2:1). Przypomnijmy, w ligowej premierze jesieni po bardzo dobrym meczu łodzianie przegrali 1:2 (prowadzili 1:0 po golu Pawłowskiego). W tym spotkaniu Widzew grał w składzie: Ravas – Danielak, Stępiński, Czorbadżijski, Żyro, Nunes (Kreuzriegler)- Terpiłowski (Sypek), Hanosuek (Shehu), Kun, Letniowski (Sanchez) – Pawłowski (Hansen).

Widzew postępuje rozsądnie. Nie szaleje na transferowej giełdzie, stawiając przede wszystkim na konsolidację składu. Zimą dokonali tylko jednego transferu. Klub stale powiększa grono sponsorów, bo choć ma sponsora głównego – wiernych kibiców, to pieniędzy wciąż potrzeba na nowe przedsięwzięcia, choćby nowoczesny ośrodek szkoleniowy w Bukowcu. Przekonamy się, czy postawienie wiosną na ligową kadrę z jesieni, która bądź co bądź zapewniła drużynie miejsce na ligowym podium, będzie strzałem w dziesiątkę. Rywale bowiem nie zasypują gruszek w popiele i wzmacniają swoje ligowe kadry. Ciekawe, czy wiosną Widzew będzie przede wszystkim zabezpieczyć sobie miejsce w ekstraklasie (punkt wyjścia ma znakomity!) czy powalczy o coś więcej, czyli miejsce w tabeli pozwalające na podjęcie europejskich wyzwań!

Trener Janusz Niedźwiedź na konferencji przed sobotnim spotkaniem: Widzieliśmy trzy mecze Pogoni, jeden na żywo, dwa inne na wideo. Pogoń od wielu lat gra w podobnym ustawieniu, w podobnych strukturach. To jest zespół powtarzalny, w którym zachodzą pewne zmiany, ale zawsze widać te powtarzalności. Warunki do przygotowań mieliśmy bardzo dobre. Czujemy się pewni siebie. Wiemy, na co nas stać. Jesienią zbudowaliśmy pozytywny obraz Widzewa, ale to nas nie zadowala. Chcemy skończyć co najmniej na tym 3. miejscu.

Bartłomiej Pawłowski: Od tego jest runda rewanżowa, żeby móc podjąć kolejne wyzwania. Jutro mamy pierwszą okazję do zdobycia trzech punktów, ale nie chcemy brać rewanżu tylko na tych, z którymi się jesienią potknęliśmy, bo każdy mecz waży tyle samo

Widzew. Stadion jest gotowy na premierowy mecz ligowej wiosny!

Już w sobotę na stadionie przy al. Piłsudskiego premierowy mecz ligowej wiosny piłkarzy Widzewa. ! – Dołożyłem wszelkich starań, żeby murawa była gotowa nie tylko na sobotni mecz, ale całą rundę wiosenną. Jestem przekonany, że łódzkim piłkarzom będzie się na niej dobrze i bezpiecznie grało! – mówi Andrzej Trojan, greenkeeper Miejskiej Areny Kultury i Sportu – podaje umł.

Na początku miesiąca zatrudniany przez Spółkę zespół greenkeeperów uruchomił podgrzewanie płyt obydwóch łódzkich Stadionów Miejskich. Specjaliści odżywili murawy nawozami oraz dokonali wszelkich niezbędnych prac pielęgnacyjnych. Płyty boisk zostały dobrze przygotowane i mimo weekendowego załamania pogody nic nie stoi na przeszkodzie, żeby rozgrywać na nich mecze.

Jak w rundzie jesiennej zachowywała się nowa murawa na Stadionie Miejskim

przy al. Piłsudskiego 138?

Andrzej Trojan: – Nasza murawa przebyła długą drogę… bo aż z Węgier. Pochodzi z tej samej plantacji, z której korzysta m.in. niemiecka Bundesliga. Do Łodzi, w specjalnie przerobionych na chłodnię tirach, jechała aż 11 godzin. To ważne, bo już na etapie transportu musieliśmy o nią zadbać, żeby z jednej strony uniknąć sparzenia, a z drugiej ewentualnych chorób i pleśni. Nie ukrywam, że murawa, na której swoje mecze rozgrywa Widzew pochodzi z górnej półki. Gdy do nas przyjechała, była dość długa, bo miała aż 3,5 cm. Zależało mi na tym, bo taka trawa szybko się ukorzenia, a potem służy o wiele dłużej. Na początku było widać, że przeżyła pewien szok adaptacyjny, jednak szybko sobie z tym poradziliśmy. Jest dobrze, ale to i tak dopiero początek. Prawda jest taka, że naszą murawę w pełnej krasie będziemy podziwiać dopiero latem.

Runda jesienna zakończyła się na początku listopada.

– To pierwszy rok w mojej 15-letniej karierze, gdzie ta przerwa od rozgrywek wygląda właśnie tak.

To dobrze czy źle?

– Krótsza runda jesienna ma swoje plusy, ale też minusy. Plus jest taki, że skończyliśmy wcześniej, a po murawie nie biegało już „stado koni”. Dzięki temu ostatni środek pielęgnacyjny wysypaliśmy na naszą murawę pod koniec listopada. Później ona stała. Nie robiliśmy żadnych zabiegów, bo nie było takiej potrzeby. Nikt jej nie eksploatował. Złe jest jednak to, że wznowienie gry zaczyna się w mroźnych dla naszej strefy geograficznej miesiącach.

Czym różnią się przygotowania na Widzewie od tych przy al. Unii Lubelskiej?

– Murawę przy al. Piłsudskiego traktujemy inaczej, bo ma młody system korzeniowy. Musimy go częściej napowietrzać zabiegiem aeracji. W jej przypadku dużo lepiej spisują się nawozy granulatem, które działają bezpośrednio na korzeń. Murawa przy al. Unii Lubelskiej jest starsza, ma dobry system korzeniowy, dlatego pobudzamy ją opryskami, które działają na liść i mówiąc ogólnikowo to jak ten ostatecznie wygląda.

Skąd laik będzie wiedział, że murawa jest dobrze przygotowana?

– Jak ktoś chce sprawdzić greenkeepera to zachęcam do oglądania Magazynu „Gol”, w którym można zobaczyć skróty wszystkich meczów Ekstraklasy. Weryfikację najlepiej zacząć od tzw. „piątek”. Jeśli greenkeeper sobie radzi to są one zielone, zwłaszcza w okresach jesienno-wiosennych kiedy zadbanie o nie jest najtrudniejsze. Jeśli nie to w połowie sezonu mamy w tym miejscu czarne plamy.

Murawa będzie gotowa na wznowienie rozgrywek?

– Tak jak już powiedziałem wszystkie niezbędne do jej przygotowania prace są już za nami. Złe jest to, że zaczynamy tak wcześnie, ale zapewniam, że dołożyłem wszelkich starań, żeby murawa była gotowa nie tylko na sobotni mecz, ale całą rundę wiosenną. Jestem przekonany, że łódzkim piłkarzom będzie się na niej dobrze i bezpiecznie grało!

Fot, umł

Widzew. Jeden gol, drugi, trzeci, czwarty leci. Piękny urodzinowy prezent dla Patryka Stępińskiego. 45-minutowy optymizm przed ligą!

Drużyna Widzewa postarała się o sportowy, urodzinowy prezent dla kapitana Stępińskiego (skończył 28 lat), w czym wielka zasługa Pawłowskiego, który zaliczył hat tricka. Powiem optymizmu (przez 45 minut) przed ligą. Widzew grał w pierwszej połowie sparingu szybko, składnie i co najważniejsze skutecznie. Oby tak właśnie było w ekstraklasie, a wtedy miejsce na podium nie będzie tylko marzeniem.

Pierwsi bramkową okazję mieli Czesi, ale na wysokości zadania stanął Ravas. Łodzianie wykorzystali stały fragment gry. Z rzutu rożnego piłkę egzekwował Letniowski, a piłkę do bramki (po słupku) głową skierował Sanchez. Kolejna akcja przyniosła drugiego gola. Piłkę odebrał Żyro, zagrał do Pawłowskiego, który precyzyjnym uderzeniem w długi róg pokonał bramkarza Siposa. Sanchez odebrał piłkę rywalowi, pognał na bramkę, zagrał wzdłuż bramki do Pawłowskiego, a ten skierował piłkę do pustej bramki. W końcówce pierwszej połowy hat tricka zapisał na swoim Pawłowski, w czym pomógł mu bramkarz rywali, który zdecydowanie za łatwo przepuścił piłkę po strzale z dystansu.

W drugiej połowie już tak dobrze nie było. Starał się z roli lidera II linii wywiązywać z różnym skutkiem Shehu. Czesi byli odważniejsi. Przeprowadzili kilka akcji. W odpowiedzi umiejętności bramkarza rywali sprawdził Sypek. Czesi z kolei sprawdzili możliwości Wrąbla. Nadal są one duże. Po dobrej centrze Sypka, minimalnie pomylił się Kun, któremu na początku drugiej połowy nie udało się zdobyć gola… piętą.

Trener Janusz Niedźwiedź nabawił się infekcji dróg oddechowych. Jest po konsultacji lekarskiej, bierze leki, ale przez dwa dni nie będzie prowadził zajęć. Co zrozumiałe nie poprowadził drużyny w meczu kontrolnym – podaje Marcin Tarociński.

W pierwszym meczu kontrolnym podczas tureckiego zgrupowaniaWidzew przegrał z Universitatea Craiova0:1.Ostatni sparing z Dinamem Batumi będzie już rozgrywany w konspiracji, transmisji w Widzew TV nie będzie. Czy to pozwoli zachować szkoleniową tajemnicę, skoro w Turcji przebywają też pierwsi tegoroczni ligowi rywale łodzian, w odległości około 30 kilometrów od bazy Widzewa?

Drużyna wróci do Łodzi w sobotę 21 stycznia i ostatni tydzień przed startem rundy rewanżowej spędzi w Polsce. Pierwszy ligowym rywalem beniaminka w tym roku w sobotę 28 stycznia będzie Pogoń Szczecin. Mecz w Łodzi o godz. 17.30

WidzewDynamo Czeskie Budziejowice 4:0 (4:0)

1:0 – Sanchez (18, głową), 2:0 – Pawłowski (22), 3:0 – Pawłowski (36), 4:0 – Pawłowski (43)

Widzew I połowa: Ravas – Stępiński, Szota, Żyro – Milos, Hanousek, Letniowski, Nunes – Terpiłowski, Pawłowski – Jordi Sanchez

II połowa: Wrąbel – Szota (71, Plichta), Czorbadżijski, Żyro (71, Lenart) – Zieliński, Shehu, Kun, Ciganiks – Sypek (80, Kempski), Letniowski (71, Zawadzki) – Jordi Sanchez (61, Zjawiński)

Widzew przegrał, ale trener i kapitan znaleźli też pozytywy

Widzew przegrał pierwszy sparing podczas zgrupowania w Turcji. Za stroną widzew.com Trener Janusz Niedźwiedź znalazł pozytywy: B yła dobra intensywność. To, na czym na bardzo zależało, to żeby na tle dobrego przeciwnika z ligi rumuńskiej popracować mocno, nawet mimo tego, że wcześniej mieliśmy ciężkie zajęcia i jeszcze było widać, że nie ma tej stuprocentowej świeżości. Ale ta intensywność, którą chcieliśmy osiągnąć poprzez te czterdzieści pięć minut, gdy praktycznie wszyscy zawodnicy zagrali – to nam się udało.

Cały czas pracujemy nad udoskonaleniem naszej gry – w tym meczu przeciwnik pokazał kilka naszych mankamentów. Mamy dwa tygodnie na dopracowanie tych rzeczy. Ten czas też dobrze spożytkujemy na to, żeby to, co nam nie funkcjonowało w dzisiejszym sparingu poprawić. Szkoda, że nie zdobyliśmy przynajmniej tej jednej bramki, bo było kilka okazji do tego, żeby chociaż wyrównać.

Przeciwnik w pierwszej połowie wyszedł mocniejszym składem, a my podzieliliśmy się na dwa, naszym zdaniem, równe jedenastki. Wcześniej powiedzieliśmy sobie, żeby nie robić składu mocniejszego i słabszego. To będzie działo się od kolejnego sparingu, a dzisiaj chcieliśmy jeszcze wszystkim zawodnikom dać po czterdzieści pięć minut.

Teraz już będziemy trochę schodzić z obciążeń, żeby te dwa tygodnie przed ligą zawodnicy mieli większą lekkość, ale to też nie jest tak, że nic się nie będzie działo. Tu cały czas będzie dobra praca. Kluczowe jest to, żeby optymalnie przygotować się do pierwszego meczu ligowego. Wierzymy w to, że uraz Hansena nie będzie groźny i za kilka dni, może za tydzień, do nas wróci. To taki duży minus z tego meczu kontrolnego.

Kapitan drużyny Patryk Stępiński: Drugie czterdzieści pięć minut było pod naszą kontrolą. Staraliśmy się grać wysokim pressingiem, przeciwnik chciał budować swoje akcje od bramki, my rozgrywaliśmy to w ten sam sposób. Rywal miał swoje sytuacje, chociaż nie było ich specjalnie zbyt dużo. My też stworzyliśmy trochę okazji, więc ten mecz mógł zakończyć się naszym zwycięstwem. Choć to tylko sparingi, zawsze chcemy wygrywać i kontynuować tę udaną passę. Odkąd przyjechaliśmy do Turcji, mieliśmy po dwie jednostki treningowe, do tego doszły odprawy, więc wykorzystujemy maksymalnie ten czas, szczególnie że teraz będziemy grać co trzy dni. Skupimy się zatem nie na pracy fizycznej, tylko nad dopinaniem aspektów taktycznych czy finalizacją akcji. Intensywność będzie coraz mniejsza, ale do tej pory było intensywnie. Dzisiaj też, dlatego świadomie każdy zagrał po połowie, żeby dać z siebie maksimum.

Mimo dużych opadów, nie mamy żadnych problemów z boiskiem, na którym trenujemy. To meczowe było dużo gorsze, ale to wynika z faktu, że w ostatniej chwili zmienił się nasz przeciwnik. W tym momencie nie patrzymy jednak na to, jaka jest murawa, bo nie to jest najważniejsze.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑