Rezerwowy Pafka

Tag: ekstraklasa (Page 22 of 29)

Bez jedynego piłkarzy, który nie zawiódł – Bartłomieja Pawłowskiego, Widzew mógłby nie utrzymać się w ekstraklasie!

Jaka jest najważniejsza różnica między obecnym Widzewem, a tym sprzed 40 lat, który zadziwiał Europę? Ano taka, że wtedy było sześciu – siedmiu piłkarzy, którzy potrafili zrobić różnicę na boisku, a teraz jest… jeden, pomocnik Bartłomiej Pawłowski. Nic zatem dziwnego, że tamten Widzew bił się o polskie i międzynarodowe zaszczyty, a ten skończył zmagania na dwunastym miejscu, doznając 15 porażek, w tym sześciu pod rząd na własnym stadionie, a w rundzie wiosennej wygrał tylko dwa spotkania.

Cóż, okazało się po hurraoptymistycznej jesieni, że to jeszcze nie to i trzeba budować od nowa, mając w talii jednego pewniaka, wspomnianego Pawłowskiego. Dobrze, że w powodzi działań naiwnych i chybionych pion sportowy zdobył się na jedną słuszną decyzję, przedłużając umowę z piłkarzem.

Zawodnik Widzewa Łódź został nominowany do nagrody PKO Bank Polski Ekstraklasy za sezon 2022/23 w kategorii napastnika (zwyciężył Hiszpan Marc Gual, który zdobył 16 goli i został królem strzelców).Pawłowski w rozgrywkach zdobył 10 bramek i zaliczył do tego trzy asysty. Ten bilans sprawia, że był najskuteczniejszym widzewiakiem w rozgrywkach.

W rozmowie z Antonim Figlewiczem piłkarz powiedział: Czuję po prostu, że dalej będę mógł dawać z siebie wszystko w swoim rodzinnym mieście, w klubie, któremu kibicuję od dziecka. Kiedyś już o tym mówiłem – dla mnie gra w Widzewie to cały czas wyzwanie i wielkie wyróżnienie.

Portal meczyki.pl umieścił Bartłomieja Pawłowskiego w jedenastce sezonu ekstraklasy. A tak to uzasadnił: Myślisz Widzew, mówisz Pawłowski. Gdyby nie on, to Widzew walczyłby do końca o utrzymanie – trudno się z tą tezą kłócić. To właśnie Bartłomiej Pawłowski dawał drużynie impuls od pierwszego meczu. Ciągnął Widzew na plecach. Grał jako napastnik, radził sobie też niżej (…) Oto jego kolejna młodość – widać, że łódzkie powietrze zdecydowanie mu służy.

Powiedzmy szczerze, gdyby Bartłomiej Pawłowski miał w Widzewie z kim grać, a klub wiosną zamiast dołować, zrobił choć kroczek do przodu w porównaniu z jesienią, wtedy pewnie jego atuty byłoby widać lepiej i wyraźniej. Spełniłoby się jego wielkie marzenie, zostałby dostrzeżony przez Fernando Santosa i został powołany do reprezentacji Polski.

Widzew czyli sportowa degrengolada i ligowa kompromitacja!

Jedna wielka kompromitacja Widzewa. Drużyna trenera Janusza Niedźwiedzia po beznadziejnej grze przegrała szósty mecz z rzędu na własnym stadionie! Rekord trudny do pobicia.

Zaczęło się fatalnie. Po 5 minutach gospodarze przegrywali. Ravas piąstkował pod nogi Petrova. Ten strzelił na bramkę. Piłka odbiła się od Błanika i wpadła do siatki.

Przez pierwszą połowę była jedna akcja Pawłowskiego i zablokowany strzał Stępińskiego, za to kolejne klopsy notowali obrońcy. Korona zepchnęła gospodarzy do defensywy i miała bramkowe okazje. Jedna została wykorzystała. Po centrze z rzutu wolnego Błanika, piłkę w rogu bramki głową umieścił Malarczyk. Potem inicjatywa należała nadal do gości. Mogło być 0:3. Po pustym przelocie Ravasa i główce Petrowa piłka odbiła się od poprzeczki.

W drugiej połowie po zmianach Widzew ruszył do odrabiania strat. Zepchnął Koronę na własne przedpole. Nic z tego nie wynikało. A co w odpowiedzi? Po kolejnej główce Malarczyka piłka wylądowała na poprzeczce! Co się odwlecze to nie uciecze. Po kolejnym dośrodkowaniu piłkę w bramce łodzian umieścił Łukowski.

Wreszcie, wreszcie . W 68 minucie, tak to nie pomyłka, pierwszy groźny strzał Widzewa. Po uderzeniu Pawłowskiego z rzutu wolnego piłka o centymetry minęła słupek. W końcówce robiąca co chce na boisku Korona miała kolejne bramkowe szanse. Uff, dobrze że skończyło się tylko na 0:3, choć nie udało się uchronię przed sportową kompromitacją. Słabo, słabiej, słabiusieńko. Tak należy ocenić ostatnie ligowe mecze Widzewa. Podsumowanie godne ligowej wiosny. Tak beznadziejnego spotkania w tym roku Widzew nie rozegrał!

Nieprawdopodobne. Ten futbolowy koszmar w wykonaniu Widzewa oglądało 17 423 widzów!

Widzew – Korona Kielce 0:3 (0:2)

0:1 – Błanik (5), 0:2 – Malarczyk (40, głową), 0:3 – Łukowski (60)

Widzew:  Ravas – Żyro (46, Letniowski), Szota, Kreuzriegler – Zieliński (46, Milos), Stępiński (C), Shehu (89, Zawadzki), Nunes (46, Hansen) – Cigaņiks, B. Pawłowski – Terpiłowski (78, Dawid)

Widzew. Jest nowy prezes. Pełne zaufanie dla Janusza Niedźwiedzia. Klub planuje 5-6 transferów przy zakładanym budżecie na przyszły sezon około 40 milionów złotych

Zaskoczeniem było pojawienie się na konferencji Widzewa, dotyczących zmian, które zachodzą w klubie, tylko właściciela – Tomasza Stamirowskiego. Nie było starego prezesa Mateusza Dróżdża, nie pojawił się nowy, choć w końcu właściciel poinformował, kto nim został. Nie szukano daleko, nowym prezesem został dotychczasowy wiceprezes – Michał Rydz, a wiceprezesem Maciej Szymański. Właściciel na długiej, bardzo długiej konferencji mówił, że prezesi klubów futbolowych nie wyrastają niczym grzyby po deszczu. Zamiast szukać, lepiej postawić na pewne rozwiązania.

Gros czasu zajęło właścicielowi tłumaczenie dlaczego rozstał się z Mateuszem Dróżdżem. Insynuacją i wredną plotką nazwał opinie, że zdecydował o tym donos… trenera. Tomasz Stamirowski wyjaśniał szczegółowo, że brakowało komunikacji, tak w kwestii organizacyjnej, jak i sportowej. To na pewno nie jest historia takiego konfliktu prezesa z trenerem, jaka miała miejsce w Motorze Lublin.

– Prezes ma łączyć, a nie dzielić. Jak sami będziemy się kotłować między sobą nie osiągniemy , a nie jest tak że znaleźliśmy się w ekstraklasie na zawsze – stwierdził.

To jednak już przeszłość. Skupmy się na tym, co dalej, bo Widzew ustanowił rekord, przegrał już osiem spotkań, w tym pięć pod rząd na własnym boisku, a w sobotę o godz. 17.30 podejmie walczącą o ekstraklasowe życie – Koronę Kielce.

Właściciel stwierdził, że ma pełne zaufanie do trenera Janusza Niedźwiedzia i dyrektora sportowego Tomasza Wichniarka i ci ludzie będą budowali drużynę na przyszły sezon. Budżet będzie oscylował w granicach 40 – 42 milionów, co powinno pozwolić na dokonanie latem 5 – 6 transferów, może nie tak spektakularnych jak Maxime Domingueza, Marca Guala czy Łukasza Zwolińskiego, ale jednak ważnych dla zespołu. W pierwszej kolejności chodzić ma o sprowadzenie bramkarza i młodzieżowca. Sytuacja w budżecie klubu jest stabilna, co nie znaczy, iż nie należy go pilnować. W każdym razie Widzew jest jednym z czterech klubów ekstraklasy, który nie ma problemów finansowych.

– Potencjał w zespole jest, ale trzeba uzupełnień – stwierdził Stamirowski.

Właściciel chciałby, żeby drużyna z roku na rok robiła sportowe kroki do przodu, a w najbliższym sezonie ugruntowała swoje miejsce w środku tabeli. – Wszystko wskazuje na to, że w przyszłym sezonie czekają nas derby, musimy być do nich dobrze przygotowani- powiedział.

Tomasz Stamirowski powiedział też, iż chce unormować relacje z miastem i spotkać się z prezydent Łodzi – Hanną Zdanowską.

Płacz i zgrzytanie zębów. Widzew przegrał 14 ligowy mecz, tym razem z Radomiakiem

Czarna rozpacz, a raczej czarne dni Widzewa. Drużyna przegrała 14 mecz w sezonie, w tym 6 na obcym boisku, po przerwie nie mając wiele do powiedzenia. Niestety, teraz więcej niż o grze zespołu, mówi się o tym co organizacyjnie dzieje się w klubie

Mecz zaczął się od mocnego uderzenia. W ciągu 60 sekund padły dwie bramki. Najpierw do siatki, w 6 min uderzeniem z 16 metrów trafił Castaneda, za chwilę sytuację, sam na sam wykorzystał Terpiłowski. Łodzianie poszli za ciosem. Znów na listę strzelców wpisał się Terpiłowski, ale był na spalonym. Bombę Pawłowskiego obronił Kobylak. Niestety, najlepszy ostatnio gracz łodzian z powodu urazu musiał zejść z boiska.

Nie trafili łodzianie, udało się to gospodarzom. Po centrze z prawej strony, uderzeniem z 15 metrów trafił do siatki Abramowicz. Był to klasyczny gol do szatni, zdobyty w ostatniej fazie pierwszej połowy.

Na początku drugiej połowy Radomiak chciał pójść za ciosem. Zyskał przewagę, co nie przekładało się na stuprocentowe sytuacje. Do czasu. Po godzinie gry Sarmiento z pięciu metrów posłał piłkę obok słupka bramki Ravasa. Potem Semedo przegrał pojedynek sam na sam z Ravasem. Potem jednak skierował piłkę do siatki. I było po meczu. W drugiej połowie Widzew nie miał wiele do powiedzenia.

Radomiak – Widzew 3:1 (2:1)

1:0 – Castaneda (6), 1:1 – Terpiłowski (7), 2:1 – Abramowicz (45), 3:1 – Semedo (85)

Widzew: Ravas – Stępiński, Żyro, Kreuzriegler – Milos, Shehu, Kun, Nunes (46, Zieliński) – Terpiłowski, Ciganiks (83, Zjawiński) – Pawłowski (33, Hansen, 73, Sypek)

ŁKS jest wielkim faworytem spotkania z outsiderem. Jeśli to potwierdzi to ma autostradę prowadzącą do ekstraklasy

Statystyki nie kłamią, choć nie należy zbytnio się do nich przywiązywać. Pokazują jednak czarno na białym kto jest zdecydowanym faworytem niedzielnego spotkania Snadecji z ŁKS (godz. 12.40).

Łodzianie są liderami tabeli, rywale zajmują ostatnie miejsce. ŁKS strzelił już w tym sezonie 54 gole (do spółki ze Stalą Rzeszów) i jest najlepszym w tej klasyfikacji. Pod względem liczby traconych bramek (33) zespół Kazimierza Moskala ustępuje jedynie Ruchowi Chorzów (31), Puszczy Niepołomice i GKS Katowice (32). Dla porównania Sandecja tych bramek zdobyła 26, a straciła aż 47.

To pokazuje czarno na białym, że ŁKS jest w stanie zdobyć w tym spotkaniu trzy punkty i zrobić już teraz milowy krok w stronę ekstraklasy. Chcemy znów zobaczyć drużynę, która nie poddaje się przeciwnością, jest ze sobą na dobre i złe, walczy o korzystny wynik do ostatnich sekund spotkania.

Nie zagra wykartkowany Nacho Monsalve. Parę stoperów stworzą dwaj kapitanowie: Maciej Dąbrowski i Adam Marciniak. W drugiej linii znów powinien dzielić i rządzić najlepszy piłkarz ostatniej kolejki I ligi Michał Mokrzycki, a jakości grze dodawać Pirulo i Maciej Kowalczyk. A może pojedynek wykreuje innego nieoczywistego dziś bohatera?

 Sandecja spadnie i po raz pierwszy od 14 lat zagra w II lidze. – Teraz trzeba się skoncentrować na tym, żeby resztę honoru zachować – mówi kapitan drużyny Dawid Szufryn.

Jesienią ŁKS wygrał mecz po walce i złotym golu Piotra Janczukowicza w 63 minucie spotkania.

Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

Widzew musi się zmierzyć z ostatnim bilansem trenera Górnika Jana Urbana – jest imponujący!

W sobotę o godz. 20 zespół, który wygrzebał się z ligowych kłopotów – Widzew podejmie inny zespół, któremu spadek już nie grozi czyli Górnik. Pytanie, kiedy oba zespoły znów będą grać na poziomie pozwalającym walczyć o ligowe medale?

Na razie łodzianie muszą się zmierzyć z bilansem powołanego na ratunek w trybie awaryjnym trenera Jana Urbana, który nie po raz pierwszy i nie ostatni pokazał, że jest fachowcem z prawdziwego zdarzenia.

Bilans Jana Urbana po powrocie do Górnika: 4 wygrana, 1 remis, 1 porażka, bramki 8-2. W ostatnim meczu 2:0 z Wartą. Bardzo dobry mecz Lukasa Podolskiego i atomowy skuteczny strzał Roberta Dadoka.

Jan Urban: Kiedy widzisz, że zespół funkcjonuje, że jest to rzeczywiście kolektyw jest zdecydowanie łatwiej. Obracamy się w wąskiej grupie piłkarzy, bo nie ma czasu na eksperymenty. Nie ma czasu, aby odbudowywać nie wiadomo ilu zawodników, a ta atmosfera jest naprawdę dobra.

Osobista dygresja. Pamiętam doskonale, jak dobrym piłkarzem był Jan Urban. O takich polska liga może dziś tylko pomarzyć. Pamiętam, że po jednym z meczów Górnika, gdy strzelił gola marzenie napisałem, że futbolowa Europa zawitała do Zabrza.

Prezes Górnika Adam Matysek, którego już nie kochają kibice, zapowiada, że wkrótce zostaną podpisane nowe umowy z Podolskim i Urbanem. Czy to będzie krok prowadzący zabrzan w nowym sezonie w górne rejony ekstraklasy?

Czekamy z niecierpliwością na to, co stanie się w Widzewie. Czy Janusz Niedźwiedź dostanie asystenta od przygotowania mentalnego? Czy w drużynie dojdzie do kolejnej karowej rewolucji czy tylko ewolucji? Oby nie powtórzyła się sytuacja z zimy, gdy dla Widzewa okienko transferowe okazało się wielkim niewypałem!

Janusz Niedźwiedź w kanale „Rozmowy Tylko Sportowe”: Musimy przeanalizować nasz ostatni, trudniejszy okres i to, jak poszczególni zawodnicy sobie radzili. Musimy sobie też powiedzieć jasno, że jeśli wzmocnimy się dwoma lub trzema zawodnikami, to jeszcze pamiętajmy, że potrzebujemy młodzieżowców. Wciąż patrzymy też na kwestię tego, co  będzie z zawodnikami, którym kończą się kontrakty. Jesteśmy blisko konkretnych decyzji i ich finalizacji. Najpierw będą to nasze wewnętrzne rozmowy, a potem zostanie to przekazane zawodnikom. Każdy z nich wciąż walczy o to, żeby zostać w klubie i zapracować na to, żeby móc grać w Widzewie. Nie zamykałbym się teraz w żadnej konkretnej liczbie transferów.

Bohater Dominik Kun. Odwaga i fantazja w sporcie, w tym w futbolu, są bezcenne

Moje dobre rady przed meczem w Legnicy zdały się psu na budę. Sukcesu nie przyniosło ustawienie tramwaju przed własnym polem karnym i dalekie podanie na aferę na Jordi Sancheza.

Okazało się, że triumfowała odwaga, sportowa fantazja i umiejętności. Dominik Kun musi zostać w klubie, bo stał się jego ikoną. Bramka szybkiego, przebojowego pomocnika dała łodzianom awans do ekstraklasy, a teraz utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej, po pokonaniu Miedzi w Legnicy 1:0.

Lubię takie akcje, to jest mój atut, więc z tego korzystamy. Osiągnęliśmy cel, przed sobą mamy jeszcze trzy spotkania, więc będziemy musieli postawić sobie nowe cele i powalczyć o jak najwyższe miejsce – powiedział Dominik Kun.

Skuteczny atak pomocnika przez połowę boiska to jedna z najbardziej spektakularnych, widowiskowych akcji w całych rozgrywkach ekstraklasy. Odwaga, odwaga i jeszcze raz odwaga zaprocentowała. Wcześniej impuls do takich akcji dał lider drużyny Bartłomiej Pawłowski, ale jego przebojowe akcje były nieskuteczne. W jego ślady poszedł Kun…

Jeszcze jeden piłkarz powinien zostać doceniony – za przewidywanie wydarzeń i sprawność fizyczną. Znakomita interwencja Patryka Stępińskiego po rzucie wolnym na linii bramkowej uchroniła Widzew od straty gola.

29-letni piłkarz do historii Widzewa przeszedł w ubiegłym roku. To jego gol dał klubowi z Serca Łodzi awans do ekstraklasy po 8 latach. W ostatniej kolejce sezonu Kun pokonał bramkarza Podbeskidzia Bielsko-Biała i Widzew wygrał 2:1. Później była wielka feta.

– Widziałem trochę wolnego miejsca, w pierwszym momencie chciałem strzelać, ale pobiegłem przed siebie i uderzyłem. Weszliśmy na boisko z Hansim, mieliśmy trochę wszystko rozruszać. Weszliśmy po akcji, w której się w cudowny sposób obroniliśmy, więc pomyśleliśmy, że to jest odpowiedni moment, żeby zaatakować. Tak się stało. Wszyscy zmiennicy pokazali się z dobrej strony, ale wielką robotę zrobili również zawodnicy pierwszego składu, którzy od początku dobrze bronili i zmęczyli przeciwnika – stwierdził Dominik.

Teraz, w sobotę, rywalem Widzewa będzie Górnik Zabrze. – Przed nami mecz z Górnikiem i bardzo nam zależy, żeby pokazać się w nim z jak najlepszej strony. Dzisiaj było widać postęp w porównaniu do poprzednich spotkań. Musimy wybronić wszystkie sytuacje z tyłu, a z przodu zawsze coś strzelimy. Na tym musimy budować. Chcemy jak najlepiej zakończyć ten sezon – powiedział piłkarz.

Janusz Niedźwiedź: Długo czekaliśmy na to zwycięstwo, wszystkim nam zaczęło to już ciążyć. Nie wygrywaliśmy, choć miewaliśmy także dobre momenty. Nadeszło przełamanie, które doda zespołowi wiary w to, że to co robi może być skuteczne. Będziemy teraz podchodzić do ostatnich spotkań bez obaw na temat tego, co się może wydarzyć. Będziemy mieć wysoko podniesione głowy. Utrzymanie przestanie być tematem numer jeden, ze spokojną głową będziemy mogli przygotować się do spotkania z Górnikiem Zabrze. Chcemy iść za ciosem.

Grzegorz Mokry: Wiedzieliśmy, że Widzew jest najlepszą drużyną ekstraklasy pod kątem gry w ostatnim kwadransie, a mimo to daliśmy się zaskoczyć. Straciliśmy piłkę, zawodnik rywala podprowadził ją przez kilkadziesiąt metrów i zdobył gola. Powinniśmy byli przerwać jego akcję dużo szybciej. Ten błąd kosztuje nas bardzo dużo.

Uff, Widzew przerwał złą passę. Wygrał po raz pierwszy od 17 lutego i zapewnił sobie utrzymanie w ekstraklasie

Oba zespoły czekały na ligowe zwycięstwo od 21 kolejki czyli od połowy lutego. I ta sztuka udała się Widzewowi, dzięki złotej bramce Kuna. Ta wygrana, druga w rundzie wiosennej (dziesiąta w sezonie), zapewniła łodzianom utrzymanie w ekstraklasie

Piłkarze Miedzi przystąpili do meczu na luzie, chcąc na pożegnanie z ekstraklasą pokazać dobry futbol i już w 10 minucie mogli prowadzić. Strzał Velkovskiego z rzutu wolnego odbił Ravas, do piłki doszedł jeszcze Henriquez, Minimalnie się pomylił, uderzając piłkę głową trafił w… słupek .Łodzianie się nie przestraszyli. Próbowali groźnie kontratakować, przechwytując piłkę w środku pola. Brakowało jednak decydującego zagrania, otwierającego drogę do bramki.

W 29 min powinno być 1:0 dla gości. Pawłowski, strzelając z rzut wolnego, trafił w poprzeczkę. Dobijał piłkę głową przez nikogo nie atakowany Żyro. I co zrobił? Uderzył ją tak nieudolnie, że ta poszybowała nad poprzeczkę. W kolejnej akcji Pawłowski minął trzech rywali, ale niestety strzelił bardzo niecelnie. Po kolejnym rajdzie między rywalami Pawłowski od komentatorów zyskał pseudonim… Alberto Tomba – mistrz slalomu.

Od 21 października minionego roku Widzew nie potrafi strzelić gola w pierwszej połowie meczu. I tradycji stało się zadość.

W pierwszej groźnej akcji drugiej połowy po kontrze, a jakże, wyprowadzonej przez Pawłowskiego, ani Zieliński, anie Terpiłowski nie pokonali golkipera rywali, choć mieli do bramki nie więcej niż trzy – cztery metry. Po chwili mający już tylko metr do bramki Sanchez… minął się z piłką. Po godzinie gry Pawłowski strzelał z rzutu wolnego z odległości 35 metrów. Wyszła prawdziwa futbolowa bomba, nie do obrony, niestety minimalnie niecelna.

Bliżsi gola byli gospodarze. Po rzucie wolnym, znakomitą interwencją na linii bramkowej popisał się Stępiński, który zanotował paradę ligowej kolejki. Przy dobitce ratowała gości poprzeczka. W odpowiedzi strzał Hanouska obronił Abramowski.

A potem nastąpiła najodważniejsza akcja meczu. Po indywidualnej akcji, minięciu dwóch rywali rezerwowy Kun strzałem w róg bramki pokonał bramkarza Miedzi! To jego czwarty gol w tym sezonie, zapewniający utrzymanie łodzian w ekstraklasie.

Miedź Legnica – Widzew 0:1 (0:0)

0:1 – Kun (87)

Widzew: Ravas – Stępiński (90+2, Czorbadżijski), Szota, Żyro – Zieliński, Shehu (78, Kun), Hanousek, Milos (86, Kreuzriegler) – Terpiłowski, Pawłowski (86, Zjawiński) – Sanchez (78, Hansen)

Miedź – Widzew. Laga na Jordiego Sancheza i będą wreszcie trzy punkty dla łodzian?

W poniedziałek o godz. 19 Widzew spotka się z Miedzią w Legnicy. Dla rywali ratunku już nie ma. Pożegnali się z ekstraklasą. Dla łodzian to mecz o wielką stawkę. Jeśli wygrają na pewno utrzymają się w najwyższej klasie rozgrywek.

Kolejne niepowodzenia zdaje się nie zepchną Janusza Niedźwiedzia z raz obranej drogi. Mówi: Chcemy grać odważnie i grać jak najwięcej prostopadłych podań. Zapewniam, że ciężko pracujemy nad tym, by spróbować tego jak najwięcej.

Mnie się wydaje, że najprostsze sposoby są najlepsze. Nie ma co wybijać się na wielkość, gdy cię na nią nie stać. Nie ma co się zachwycać świetnymi ocenami za… wrażenia artystyczne. Liczy się efekt, czyli punkty.

Dlatego zastosujmy stary, wypróbowany sposób reprezentacji Polski. Bronimy się w dziesięciu, a potem laga na Robercika, no przepraszam na Jordiego (Sancheza). Hiszpan zdobył do tej pory dla Widzewa sześć bramek, ostatnią nomen omen 13 marca w meczu z Wisłą Płock (1:1).

Przypomnijmy skąd wzięło się to określenie: „Laga na Robercika” – styl gry reprezentacji Polski polegający na podawaniu piłki przez bramkarza (piłka przelatująca przez połowę boiska) do napastnika znajdującego się na zazwyczaj na połowie przeciwnika (tutaj Robert „Lewy” Lewandowski).

Wstydu nie będzie, jeśli ta taktyka przyniesie łodzianom trzy punkty. Wiele rzeczy w ich grze trzeba poprawić. Może na szybko przez kilka treningów, poprzedzonych długim wypoczynkiem, udało się zwiększyć celność dośrodkowań, bo te z ostatnich spotkań to obraz nędzy i rozpaczy.

– Mimo wszystkich negatywnych zdarzeń, które nastąpiły, jak najbardziej mobilizujemy się przed najbliższym meczem. Chcemy pokazać się z jak najlepszej strony. W każdym kolejnym starciu chcemy zdobyć maksymalną liczbę punktów i godnie pożegnać się z rozgrywkami ekstraklasy, dając chociaż trochę radości naszym kibicom – mówi trener Miedzi Grzegorz Mokry.

Uff. Znajdujący się w głębokim sportowym kryzysie Widzew może odetchnąć z ulgą. Rywale robią wszystko, żeby nie spadł

Śląsk  przegrał bardzo ważny dla siebie mecz z Radomiakiem i łodzianie na strefą spadkową mają nadal bezpieczną przewagę siedmiu punktów (procentuje kapitalik wypracowany jesienią!). Teraz czeka łodzian mecz z… outsiderem Miedzią Legnica (8 maja, godz. 19), który właśnie pogrzebał swoje szanse na utrzymanie się w ekstraklasie. O wszystkim zdecydował remis w Krakowie. Legniczanie, jak w wielu innych meczach, mieli okazje, żeby pokonać Cracovię. Nie wykorzystali jednak ze trzech dogodnych sytuacji. Gdy nie strzela się gola, to się go traci i Miedź zremisowała 1:1.

Gol dla spadkowicza padł po prostej starcie piłki przez krakowian, znakomitym prostopadłym podaniu Domingueza i golu nastolatka Drachala, który zachował się jak ligowy rutyniarz. Najpierw wyprzedził dwóch rywali, potem pewnym uderzeniem w długi róg pokonał bramkarza. O takim zachowaniu młodzieżowca od wielu spotkań Widzew może tylko pomarzyć.

Po ostatniej porażce widzewiacy, którzy przedłużyli serię meczów bez zwycięstwa do dziewięciu, zostali nagrodzeni kilkoma dnia wolnego. Przygotowania do spotkania z Miedzią rozpoczną w środę. Porażające, na trzynaście spotkań w rundzie wiosennej drużynie Widzewa udało się wygrać tylko jedno. Najwyższy czas skończyć z tym sportowym koszmarem.

Trzeba wykorzystać to, że Miedź znalazła się w sportowym i psychicznym dołku. Teraz w Legnicy nastąpi czas rozliczeń, a zawodnicy, więcej niż o kolejnych meczach, będą myśleli o swojej sportowej przyszłości – czy zostać w I-ligowym klubie czy poszukać sobie nowych pracodawców. Na pomocnika Domingueza chętnych nie zabraknie. Takiego rozgrywającego pewnie z otwartymi rękami zatrudniłby w nowym sezonie Widzew, no chyba że zdecyduje się jednak na innego Hiszpana, byłego ełkaesiaka – Ramireza. Na razie cieszy fakt, że umowę z łódzkim klubem przedłużył solidny bramkarz czyli Ravas.

Zdjęcia Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑