Rezerwowy Pafka

Tag: widzew (Page 29 of 30)

Widzew to finansowa korporacja o twarzy pokerzysty

Wygląda na to, że według klubowych działaczy Widzew to nie tyle klub sportowy, ile korporacja nastawiona na zarabianie coraz większych pieniędzy. Kibice wsparli klub fenomenalnie, wykupując blisko 16 tysięcy karnetów. Do grona sponsorów dołączyła znana firma bukmacherska, a szefom klubu ciągle mało, mało, mało. Chcą więcej, coraz więcej… pieniędzy.

14 lipca o godz. 19 nowy ekstraklasowy Widzew zaprezentuje się kibicom… za kasę. Obejrzy prezentację 999 fanów, którzy zapłacą 5 i 15 złotych. Małe to, nie przystające do klubu sportowego, który szczyci się swoimi fanami, będącymi tak naprawdę fenomenalnymi sponsorami Widzewa. Można było sobie te pieniądze odpuścić i znaleźć inny sposób, żeby dać szansę wybranym kibicom na obejrzenie na żywo nowego zespołu.

Na co idzie czy też pójdzie gromadzona kasa? O budowie Akademii Widzew znów cichosza, cichosza. Na razie klub chętnie pozbywa się jedynie swoich młodych piłkarzy (Guzdek, Karasek, Prochownik). Letnie transfery klubu nie powalają na kolana. Ba, może się wydawać, że pozbyto się lepszych graczy od tych, którzy przyszli.

Widzew jednak niczym wytrawny pokerzysta zapewnia, że czeka do końca. W chwili, gdy na transferowym rynku pojawią się ciekawi wolni piłkarze, wtedy Widzew ma ruszyć do transferowego ataku.

Widać z tego, że łodzian nic nie nauczyła transferowa wiosna. Przykład choćby Patryka Lipskiego nie dał im do myślenia. Zanim piłkarz dostosował się jakościowo do sposobu grania drużyny i był w stanie jej trochę pomóc, wiosenna runda się skończyła, a Widzew dopiero rzutem na taśmę zapewnił sobie awans do ekstraklasy. Czy tym razem będzie inaczej? Oby, bo skala sportowych wymagań wzrosła niebotycznie i na pomyłki (w tym transferowe) nie ma czasu ani miejsca.

ŁKS znalazł napastnika. W Widzewie nie chciał grać Bartosz Śpiączka

Podstawowa wiadomość z Widzewa jest taka, że nadal nie ma nowego bramkostrzelnego napastnika. Jest za to bułgarski obrońca Bożidar Czorbadżijski. Jest też efektownie oklejony nowy autokar pierwszej drużyny. Już niedługo będą go zwiedzać kibice. W sobotę o godz. 12 sparing Widzewa z GKS Tychy. Transmisja w WidzewTV. Czy pojawi się nowy snajper?

W rozmowie z sport.tvp.pl napastnik Bartosz Śpiączka mówi, że oferta Widzewa była finansowo lepsza od tej z Kielc, ale on wybrał Koronę czyli klub, w którym będzie się lepiej czuł.

– Wiem, że niektórzy będą mówić, że bałem się presji Widzewa czy coś w tym stylu. Dla mnie to jednak nie jest problem. Ja chciałem pójść tam, gdzie będę się dobrze czuł i zadecydowałem, że ten właściwy klimat uzyskam właśnie tutaj. W Widzewie tak tego nie czułem, nie znałem też trenera. Tutaj znam trenera, ludzi.Wiadomo, że w piłkę się gra dla kibiców, ale przecież na Koronie na ostatnim meczu też był komplet – 15 tysięcy. Jaka jest różnica, może 3 tysiące w tej frekwencji. Presję piłkarze narzucają sobie sami. Ja mam strzelać bramki i kibice będą to doceniali, tak było choćby w Łęcznej. Z początku były wymagania, potem zapracowałem sobie na jakąś pozycję – twierdzi napastnik.

lkslodz.pl

Napastnika znalazł sobie I-ligowy ŁKS, który w sobotę o godz. 10.30 zagra sparing ze Stalą Rzeszów. To Nelson Balongo. Zawodnik ma 23 lata i od 2019 roku był graczem pierwszego zespołu VV St.Truiden. Pewnie wystąpi w sobotnim spotkaniu.

To jest chłopak, którego widać na treningach. Już kilku napastników udało mi się wprowadzić poziom centralny, a to piłkarz, po którym obiecuję sobie bardzo wieleNos podpowiada mi, że będzie bardzo dobrze – powiedział dyrektor sportowy ŁKS Janusz Dziedzic. Oby okazał się o niebo lepszy na tym stanowisku od swego poprzednika. ŁKS nie ma bowiem pieniędzy na transferowe błędy!

Czy w kolejnej grze kontrolnej trener Kazimierz Moskal wystawi na pierwszy ogień taką odważnie zbudowaną drugą linię: Vladyslav Okhronchuk, Dawid Kort, Mateusz Kowalczyk, Pirulo, Kelechukwu Ibe-Torti?

Takiego bramkostrzelnego napastnika potrzebują Widzew i ŁKS!

fot. janusz młynarczyk

Piłkarze Widzewa i ŁKS intensywnie przygotowują się do ligowych rozgrywek. Szukają nowych, lepszych zawodników. Wiadomo, że oba łódzkie kluby oddałyby królestwo za bramkostrzelnego napastnika. Tu jednak wyjątkowy deficyt na całym polskim, futbolowym rynku. Wolnego gracza, z kartą na ręku, który jest w stanie zagwarantować kilkanaście goli w sezonie, można ze świecą szukać.

Widzew musiał obejść się smakiem. 30-letni Bartosz Śpiączka został graczem Korony Kielce. Oczywiście, można postawić na III-ligowych Hiszpanów i wyjść na tym jak Zabłocki na mydle. Przekonał się o tym wyjątkowo boleśnie ŁKS. Gdyby Samu Corral był napastnikiem z prawdziwego zdarzenia, to wynik ostatnich derbów Łodzi mógł być inny.

Jest w regionie człowiek, który imponuje strzelecką skutecznością. 30-letni Jakub Perek został królem strzelców klasy okręgowej grupy czwartej. Piłkarz Jutrzenki Drzewica zdobył w ciągu sezonu, tak to nie bajka, 69 bramek. Drugiego piłkarza na liście wyprzedził o 33 gole. Kuba zaimponował w spotkaniu z Koroną Łaguszew, które Jutrzenka wygrała 11:0. Poszedł w ślady legendarnego polskiego piłkarza – Ernesta Wilimowskiego i strzelił w tym pojedynku… dziesięć bramek! Ezi 21 maja 1939 roku w meczu z Union – Touring Łódź też dziesięć razy wpisał się na listę strzelców. Ech, gdyby trafić na drugiego Perka, wtedy tak Widzew, jak i ŁKS, byłyby spokojne o swoją ligową przyszłość.

Za miesiąc premiera, a Widzew już pokazuje swoją moc!

Ale otwarcie. Każdy może go pozazdrościć! Do ligowych rozgrywek jeszcze dużo czasu, a Widzew już dwa razy zdołał zaskoczyć ekstraklasę, ba , całą futbolową Polskę.

Na kibicach Widzewa można polegać. W ciągu kupili aż 4073 karnetów. Do tej pory to było 3320 sztuki. By osiągnąć ten pułap, potrzebowali niespełna 20 godzin. Ostatecznie w 24 godziny kupili ich 4073 sztuki.
„19 godzin i 32 minuty – tyle potrzebowaliśmy, aby pobić dobowy rekord sprzedanych karnetów. Hej, Ekstraklaso, mamy nadzieję, że jesteś na nas gotowa” – napisał na twitterze Mateusz Dróżdż, prezes Widzewa.

A chwilę potem drużyna, dodajmy od razu: jeszcze nie skompletowana, w pierwszym spotkaniu sparingowym i to wyjątkowym, pokonała drużynę mistrza Polski – Lecha Poznań 2:1. No, niech nikt nie mówi, że to tylko mecz kontrolny, bo wynik poszedł w świat i dał sporo do myślenia środowisku. Gdy łodzianie w tak przebojowy sposób będą parli do przodu, to kto wie, jak szybko osiągną stawiane przed sobą ambitne cele.

Opinie łodzian po meczu musiały i były niezwykle pozytywne i optymistyczne

Juljan Shehu: Zaprezentowaliśmy się naprawdę dobrze. Mam bardzo dobry początek w szatni Widzewa – zostałem ciepło przyjęty wśród moich nowych kolegów. Za mną również pierwsze zwiedzanie Łodzi, po której oprowadzili mnie Fabio i Mattia.

Mateusz Żyro: Zawsze trzeba grać o zwycięstwo, bez względu na stawkę spotkania, bo to pozwala wyrobić sobie nawyk wygrywania i odpowiednią mentalność. Czy to mecz o punkty, sparing, czy gierka treningowa – trzeba walczyć o pełną pulę. Cieszy więc to, że dziś wygraliśmy, tym bardziej, że nasz zespół wyglądał dziś jak bardzo poukładana drużyna, która gra ze sobą o wiele dłużej niż jeden sezon.

Janusz Niedźwiedź: Na boisku widać było kilka fajnych zachowań. Wynik tego spotkania należy uznać za korzystny, jednak przy lepszej skuteczności mogliśmy dziś trafić do siatki rywali jeszcze kilka razy. Wchodząc na stadion Lecha mogliśmy poczuć choćby namiastkę wielkiej piłki – przed nami jeszcze miesiąc pracy i pierwsze, wyczekiwane spotkanie z Pogonią Szczecin.

Derbów nie będzie, ale rywalizacja łódzkich futbolowych klubów cały czas trwa

Niestety, w tym sezonie piłkarskich derbów Łodzi nie będzie. Wielka szkoda, bo to emocje na całą Polskę i wartościowy, kolorowy wkład Łodzi w bezbarwny przez gros sezonu polski futbol.

Nie ma derbów na boisku, są na razie w przestrzeni medialnej. Tu trwa zacięta walka. Prezentacja nowego trenera ŁKS w stylu Ojca chrzestnego, choć wszyscy domyślali się, że to Kazimierz Moskal, była imponująca. Bardziej przyciągała uwagę niż personalne szarady Widzewa.

Letnie transfery łódzkich klubów nie powalają na razie na kolana, ale najbardziej, przynajmniej dla mnie, rozpoznawalnym piłkarzem z grona nowych jest widzewiak Mateusz Żyro, który wbił gola Legii w Warszawie, a Stal Mielec wygrała mecz 3:1.

Oba kluby oddałyby królestwo za bramkostrzelnego napastnika. Widzew mógł o kilka długości wyprzedzić lokalnego rywala, gdyby udało mu się zatrudnić Bartosza Śpiączkę, który w 30 meczach w minionym sezonie strzelił 12 goli dla Górnika Łęczna. Na dodatek gros tych bramkowych sytuacji wypracował sobie sam. Niestety, wygląda na to, że napastnik zostanie graczem Korony Kielce.

Ciekaw jestem i to bardzo pojedynku na karnety kibiców obu łódzkich klubów. Widzewscy fani mają wypracowany system zakupów, sprawny i skuteczny. Można być pewnym, że stadion wypełni się do ostatniego miejsca. Ilu ełkaesiaków da się skusić na nowe, niższe ceny karnetów i biletów, trudno powiedzieć.

Prawdziwi herosi Widzewa grali w innych, lepszych dla klubu czasach

Nie mogę tego zrozumieć. W Widzewie cały czas mówi się o nawiązaniu do czasów wielkiego Widzewa i na słowach się kończy. Nikt w klubie nie ma pomysłu na to, jak włączyć ludzi, którzy tworzyli wielki Widzew, którzy są tu na miejscu, spacerują po Łodzi, przeżywają mecze ukochanej drużyny, żyją futbolem, do wzmacniania legendy i budowania solidnych podstaw pod lepszą przyszłość.

Gdy podsumowuje się miniony sezon i przypomina, kto ile czasu spędził na ligowym boisku, warto wrócić do starych, wspaniałych czasów. W minionych rozgrywkach zagrało 31 zawodników, żaden z nich nie wystąpił we wszystkich spotkaniach. Najwięcej czasu spędził na boisku przemianowany na obrońcę (na szczęście dla Widzewa to już przeszłość) Czech Marek Hanousek. To 2900 minut.

I tu odwołałam się do historii. Był taki piłkarz w Wielkim Widzewie, mieszkający nie tak znów daleko od stadionu, człowiek, który gdyby dziś grał, byłby rozchwytywany przez kluby ważnych europejskich lig czyli Krzysztof Kamiński, który w trakcie dwóch sezonów rozegrał w Widzewie wszystkie mecze – od pierwszej do ostatniej minuty za co otrzymał pamiątkowy proporczyk od tygodnika Piłka Nożna.

Taka jest prawda. Dzisiejszym widzewskim herosom i herosikom bardzo daleko do ludzi ze wspaniałych czasów siły i potęgi Widzewa.

Czy w Widzewie i ŁKS dyrektorzy sportowi zrobią wreszcie coś dobrego?

Nie da się ukryć, że posada trenera piłkarskiego w Polsce to siedzenie na beczce prochu. Nie inaczej jest z funkcją dyrektora sportowego. Szkoleniowcy odpowiadają za wyniki, dyrektorzy za miliony wydane na bardzo dobre (to rzadkość) lub kompletnie nieudane transfery. Oba łódzkie kluby na razie mocno pochwaliły się, że mają nowych dyrektorów sportowych.

Nie mogę pogodzić się z opinią właściciela ŁKS – Tomasza Salskiego, który poza ostatnim okresem bardzo wysoko ocenił pracę dyrektora Krzysztofa Przytuły. Mam inne zdanie, a żeby je sobie wyrobić, wystarczyło porozmawiać z ludźmi, z którymi Przytule ze względu na charakter i wielkie wyobrażenie o sobie, swoich kompetencjach i swojej pracy, nie było po drodze. Moim zdaniem więcej w Łodzi zniszczył niż zbudował, ale każdy ma prawo do swojego zdania.

Jest w ŁKS nowy dyrektor, były piłkarz, ostatnio menedżer Janusz Dziedzic, o którym Salski mówi tak: – Znamy się od wielu lat. Raz na jakiś czas rywalizujemy jako oldboye na boisku, ale nie to przeważyło. Janusz poprawnie mówi „Ojcze Nasz” w trzech językach oprócz polskiego. To w kontaktach jest bardzo ważne.

Powiedzmy od razu, że równie ważne, a może ważniejsze są umiejętność współpracy i uważne rozglądania się wokół siebie. Najciemniej jest bowiem pod latarnią.

Wyrzutem sumienia łódzkich klubów – prezesów, dyrektorów sportowych i trenerów – powinien być Patryk Makuch. Prezes Widzewa Mateusz Dróżdż żali się: – Jestem przerażony wynagrodzeniami zawodników. Nie jesteśmy w stanie ani zapłacić takich pieniędzy, jakie zapłaciła Cracovia za Makucha, ani połowy wynagrodzenia, jakie ma w tym klubie.

Krokodyle łzy, kto bronił Widzewowi zainteresować się Makuchem kilka lat temu, gdy grał sobie w Bełchatowie i w I lidze w 16 meczach strzelił trzy bramki.

Skoro Widzew bardzo chce być znów wielki, to jestem ciekaw, jakich piłkarzy sprowadzi do klubu w systemie oszczędnościowym nowy dyrektor sportowy Tomasz Wichniarek (nazwisko znamienite), który podobno już od lutego pracuje nad letnimi transferami.

Już pierwszy, kto wie czy nie najważniejszy, przeszedł mu koło nosa. Widzew na gwałt potrzebuje rutynowanego, bramkostrzelnego napastnika. Tymczasem jeden z liderów rewelacji I ligi – Chrobrego Głogów – Mikołaj Lebedyński (12 bramek w 35 meczach w sezonie) zostanie pewnie piłkarzem Stali Mielec. Widzew, zajęty przebudowywaniem struktur, obejdzie się smakiem.

Kolejny rok będzie trwało budowanie młodzieżowych struktur Widzewa. Co z tego, że Maciej Szymański, który właśnie został dyrektorem ds. rozwoju sportu Widzewa Łódź, podpisze kolejną pijarowską umowę o współpracy z jedną podłódzkich gmin. To niewiele, prawie nic. Do powstania Piłkarskiej Akademii Widzewa z kilkoma przynajmniej boiskami, nowoczesnym zapleczem, nadal niestety jest dalej niż bliżej. Nie można ciągle na brak Akademii zarzucać szkoleniowego marazmu w grupach młodzieżowych. Nie było Widzewa w Centralnej Lidze Juniorów, nie ma piłkarzy klubu w większości polskich młodzieżowych kadr.

ŁKS i Widzew – w czym oba łódzkie kluby są do siebie podobne, a co je różni

Widzew awansował do futbolowej ekstraklasy, ŁKS utrzymał się w I lidze, dzięki przyzwoitej rundzie jesiennej, gdy miał… olbrzymie kłopoty kadrowe. Widzew nie ma długów, ŁKS ma do spłacenia około dwa miliony złotych, co ma się stać do końca lipca. Widzew zarobi w ekstraklasie miliony, już za sam udział w tych rozgrywkach, ŁKS musi w I lidze obejść się smakiem i liczyć na sponsorów. Widzew i ŁKS mają bogatych właścicieli. Zdecydowanie mądrzej klub w ostatnich miesiącach prowadził ten z al. Piłsudskiego.

Widzew i ŁKS w tym sezonie stawiają na ligową stabilizację, budowanie ligowych fundamentów. Oba kluby na razie nie mają kadry na rozgrywki. Mają za to nowych dyrektorów sportowych. Ten w ŁKS był niezłym piłkarzem, ten w Widzewie już od lutego pracuje nad letnimi ekstraklasowymi transferami. Widzew, co ważne, nie miał w swoich sprawczych władzach Krzysztofa Przytuły.

Atutem obu klubów są bramkarze, na których można polegać. Widzew ma Bartłomieja Pawłowskiego, który nie raz i nie dwa ratował drużynie wiosną skórę oraz ligowe płuco – serce – Dominika Kuna. ŁKS ma chimerycznego lidera – Hiszpana Pirulo. W obu klubach bramkostrzelny napastnik jest pilnie poszukiwany, a potrzebą chwili jest tworzenie nowej, oby lepszej defensywy.

Widzew i ŁKS mają trenerów, którzy popełniali błędy, czasami spore. Słuszne wnioski potrafił z porażek wyciągnąć szkoleniowiec z al. Piłsudskiego, dlatego nadal będzie pracował w klubie. ŁKS będzie miał nowego trenera.

Widzew wygrał derby i to na stadionie rywala, ŁKS musiał obejść się smakiem. Kibice regularnie zapełniają stadion przy al. Piłsudskiego. Nowiuteńki obiekt przy al. Unii zapełnił się na derby. Jaką widownię przyciągnie kontynuacja, czyli dalsza gra w I lidze?

Widzew. Asem w rękawie byli kibice i… Bartłomiej Pawłowski

W ekstraklasie piłkarze Widzewa będą mieli do pokonania 8 i pół tysiąca kilometrów. Ile kilometrów przemierzą ci, którzy szukają dla drużyny nowych siedmiu – ośmiu piłkarzy? Trzeba zbudować nową defensywę i na gwałt znaleźć bramkostrzelnego napastnika.

Asem w rękawie w wiosennej rundzie rozgrywek I ligi okazał się grający ekstraklasowe ogony we Wrocławiu Bartłomiej Pawłowski. Pomocnik – napastnik w 10. meczach Pawłowski strzelił 6 goli i wypracował 3 kolejne. Jego bramki zapewniły drużynie wygrane ze Stomilem Olsztyn, GKS Tychy i ŁKS Łódź w derbach oraz przyczyniły się do zwycięstwa z Podbeskidziem. Widzewska wiosna Bartka.

Z podsumowania portalu 90minut wynika, że wiosną najwięcej bramek – siedem padło w spotkaniach: Widzew – Arka 2:5 i Puszcza – Korona 5:2. Dziwnie się plecie na tym futbolowym świecie. To Widzew i Korona będą grać w ekstraklasie.

Pod jednym względem Widzew nie miał sobie równych. W sumie 17 spotkań łodzian obejrzało 268 540 widzów, co daje 15 800 kibiców na mecz.

Powrót na mistrzowski tron musi być w sercu każdego widzewiaka

Siedem lat minęło od chwili reaktywacji Widzewa do jego powrotu do ekstraklasy.

Właściciel Tomasz Stamirowski: Powrót do ekstraklasy jest symbolicznym zamknięciem procesu reaktywacji klubu. RTS jest znowu Robotniczym Towarzystwem Sportowym. Jedno marzenie się spełniło. Czas na kolejne jakim jest powrót Wielkiego Widzewa. Powrót na mistrzowski tron musi być w sercu każdego widzewiaka. Nasz klub, nasz stadion, nasz awans, nasza ekstraklasa – to słowa, na które czekałem stając się większościowym akcjonariuszem klubu.

Właściciel podkreśla, że w Widzewie zawsze grano w 12, bo kibice są wyjątkowi. Klub nigdy nie stracił tożsamości w czym wielka zasługa stowarzyszenia RTS Widzew kierowanego przez Tomasza Tomczaka. W ciągu tych siedmiu lat w Widzewie zagrało 155 piłkarzy, pracowało 14 trenerów.

Ambicja, charakter, tradycja – to filary na których opiera się Widzew. Odbudowa rozpoczęła się praktycznie od zera, a nowoczesny stadion był wyjątkowym impulsem. Tomasz Stamirowski na nowym stadionie był na 102 z 103 rozegranych spotkań. Imponujący bilans. W sumie od czasu jego oddania do użytku zasiadło na nim ponad milion kibiców.

Tomasz Stamirowski do wielkich widzewiaków, którzy pomogli w odbudowie zaliczył m.in. Franciszka Smudę, Radosława Mroczkowskiego i Marcina Robaka.

Widzew w minionym sezonie usatysfakcjonował właściciela, bo jest w ekstraklasie, a przed sezonem nie był faworytem bukmacherów do awansu oraz wygrał derby i króluje w Łodzi.

Widzew walkę w ekstraklasie rozpoczyna bez długów, co ma fundamentalne znaczenie choćby jeśli chodzi o możliwości prowadzenia transferów. Jedna ważna decyzja została już podjęta. Zespół nadal będzie prowadził trener Janusz Niedźwiedź.

W Widzewie dostrzegli to, co widać gołym okiem. W takim składzie, jakim zespół grał w I lidze nie podbije ekstraklasy.

Zdaniem Tomasza Stamirowskiego konieczne jest wzmocnienie defensywy i ataku oraz uzupełnienie pozostałych formacji.

Prezes Mateusz Dróżdż mówi z kolei w rozmowie ze sport.tvp.pl, że w klubie nie chcą szaleć na rynku transferowym. Czy jednak już nie dokonują sportowej rewolucji?

Czy czym innym jest bowiem pozbycie się trzech stoperów i decyzja, że czwarty – Marek Hanousek wraca do drugiej linii, gdzie był znacznie pożyteczniejszy dla drużyny. Trzeba od nowa zbudować tę formację. Potrzebą chwili jest znalezienie bramkostrzelnego napastnika, który da drużynie kilkanaście bramek w sezonie – to widzą wszyscy.

Dróżdż we wspomnianej rozmowie stwierdza: Chcemy dokonać około siedmiu-ośmiu transferów do klubu. Wiemy też, jaki błąd popełniliśmy wcześniej – nasza kadra była zbyt szeroka. Dlatego teraz będzie więcej transferów wychodzących niż przychodzących. Zależy nam, by wzmocnić drużyną na tyle, aby była w stanie spokojnie utrzymać się w ekstraklasie i dalej się rozwijać.

Pierwsze ważne wydarzenie dla kibiców już 5 czerwca. Od godz. 10 trwać będzie wielki Widzewski Piknik z morzem atrakcji.

Przed konferencją serdecznie uścisnęli sobie dłoń Tomasz Stamirowski i prezes rugbowej spółki Budowlani SA – Krzysztof Serafin. W Sercu Łodzi jest miejsce dla Wielkiego Widzewa i dla drużyny Master Pharm Rugby Łódź, która w nowym sezonie znów chce walczyć o mistrzostwo Polski.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑