Rezerwowy Pafka

Tag: ekstraklasa (Page 28 of 29)

Dwie minuty grozy pogrążyły Widzew w Poznaniu

Widzew przyjechał do Poznania w odważnym ustawieniu, ale robił wszystko, żeby przede wszystkim szczelnie bronić. Łodzianie nastawili się na kontratak i mieli sytuację, żeby strzelić gola. Niestety, popełnili proste błędy i musieli przeżyć gorycz porażki.

Po fatalnych minutach w pucharowym meczu defensywa Widzewa musiała zostać zmieniona. Do składu wrócił Stępiński. Niezłe występy przeciwko KKS, awansowały do jedenastki Hanouska i Sancheza. Widzew postanowił zagrać odważnie ofensywie z trzema atakującymi piłkarzami Pawłowskim, Sanchezem i Zjawińskim. W drużynie rywali brak w wyjściowej jedenastce kapitana Ishaka i Amarala. Do Poznania przyjechało i kibicowało około dwóch tysięcy fanów łódzkiego klubu.

Już w 3 min kontuzji doznał Marchwiński i musiał opuścić boisko. Zastąpił go Amaral. Cała odwaga Widzewa przez początkowe pół godziny skupiała się w bronieniu na własnym przedpolu. Akcja Nunesa i zablokowany strzał pokazały, że łodzian stać na więcej. Uderzenie piętą Żyry trzy metry od bramki rywali było wyjątkowo nieudane. Potem wrócił obraz gry znany od pierwszej minuty meczu. Widzew bronił się całą jedenastką.

Sędzia Sylwestrzak w 43 min popełnił błąd, który nie powinien mu się zdarzyć. Dostrzegł dotknięcie piłki ręką Żyry, w sytuacji gdy łodzianin zagrał prawidłowo. Wolny nic gospodarzom nic nie dał. Protestujący obrońca ujrzał żółtą kartkę. Lech miał przewagę, ale grał zbyt wolno i przejrzyście, żeby zaskoczyć Widzewa skuteczną akcją.

Po przerwie w miejsce Pawłowskiego pojawił się Kun. Lech wypracował w końcu bramkową sytuację. Ravas świetnie obronił strzał Amarala. W odpowiedzi piłka po główce Danielaka odbiła się do słupka. Początek drugiej połowy był inspirujący. Na boisku w 63 min pojawił się Ishak, a trener Niedźwiedź twierdził na przedmeczowej konferencji, że to jest wykluczone.

Patrzmy jednak co działo się dalej. Po fatalnej stracie Hanouska, Skóraś posłał piłkę minimalnie obok bramki. Miał szansę na sytuację sam na sam Zjawiński, ale Dagerstal popisał się znakomitą interwencją. Chwilę później Kreuzriegler główkował tuż obok słupka. W odpowiedzi Ishak dograł piłkę do Amarala, który potrafił wyprowadzić w pole trzech defensorów łodzian i strzałem w róg zdobył gola. Po wznowieniu gry w dziecinny sposób piłkę stracił Lipski, a drugiego gola zdobył Ishak. Bramkową okazję miał jeszcze Skóraś. Widzew kończył mecz na kolanach.

Lech Poznań – Widzew 2:0 (0:0)

1:0 – Amaral (80), 2:0 – Ishak (82)

Widzew: Ravas – Stępiński, Żyro, Kreuzriegler – Danielak (90, Norman Hansen), Hanousek, Letniowski (78, Lipski), Nunes (90, Milos) – Pawłowski (46, Kun), Zjawiński (74, Sypek), Sanchez

Widzew nie może powtórzyć w meczu z Lechem 10 minut grozy z pucharowego starcia

Mecz z Wisłą Płock pokazał, że Widzew żadnego rywala w lidze się nie boi. Niestety, kolejne spotkanie ujawniło słaby punkt zespołu. Jeżeli łodzianie powtórzą 10 minut grozy w grze defensywnej ze spotkania z KKS Kalisz to sukcesu w starciu z mistrzem Polski nie będzie.

Dziś o godz. 17.30 łodzianie zaczną spotkanie z Lechem w Poznaniu. Transmisja w TVP Sport. Janusz Niedźwiedź musi coś wymyślić, żeby kaliska zmora się nie powtórzyła. Niestety, letnia przebudowa defensywy może nie tyle zakończyła się fiaskiem, co na pewno nie pozwoliła zespołowi wznieść się na wyższy poziom grania. Cóż, trzeba sobie jakoś radzić z tymi ludźmi, których się zakontraktowało. Postęp jest możliwy, czego dowodem coraz lepsza i pewniejszy gra Mateusza Żyry. Wartością dodaną powinien być powrót do jedenastki Bartłomieja Pawłowskiego, który przynajmniej na razie gra o klasę lepiej niż wtedy, gdy reprezentował w ekstraklasie barwy Śląska. Jest też pokazujący cechy napastnika z prawdziwego zdarzenia Jordi Sanchez. Jego konfrontacja z Mikaelem Ishakiem, jeśli ten zagra, będzie jednym ze smaczków poznańskiego pojedynku.

Zdaniem trenera Lecha – Johna van den Broma to że Widzew grał pucharową dogrywkę na tym początkowym etapie futbolowych zmagań nie powinien mieć żadnego znaczenia dla postawy łodzian.

Trudny mecz Widzewa. Rywale będą ze wszystkich sił starali się pokazać z dobrej strony nowej pani prezes

Widzew czeka kolejny bardzo trudny mecz w ekstraklasie. 20 sierpnia o godz. 20 zagra w Grodzisku Wielkopolskim z Wartą Poznań.

Być może w drużynie zadebiutuje nowy napastnik _ Zjawiński. Wtedy do drugiej linii wróci Pawłowski. Może się też w niej pojawić od pierwszej minuty Lipski, który dał dobrą zmianę w przegranym pojedynku z Ruchem. Czy trener Niedźwiedź zmieni system grania i postawi na czterech obrońców?

Szkoleniowiec łodzian o spotkaniu: Trzeba będzie mocno napracować się, by wywieźć stamtąd punkty. Pogoń wygrała, ale widzieliśmy, jakie miała kłopoty w drugiej połowie. Jesteśmy świadomi swoich mocnych stron, będziemy chcieli je jutro pokazać, natomiast Warta jest groźnym zespołem. Do meczu z Wartą podchodzę jak do kolejnego wyzwania, z którym chcemy się zmierzyć. O punkty z nikim nie będzie łatwo. Mogliśmy je zdobyć w przegranych meczach z Pogonią, Lechią czy Legią. Trzeba więc punktować wszędzie, gdzie tylko można. Zrobimy to pracą i konsekwencją.

W ostatnim spotkaniu rywale łodzian pokonali Koronę Kielce 1:0. Dawid Szulczek, trener Warty Poznań: – Spotkanie ułożyło się po  naszej myśli, najpierw czerwona kartka dla zawodnika Korony, następnie mieliśmy rzut karny, który wykorzystaliśmy. Jak na razie mecze, w których musimy wygrywać, wygrywamy. W spotkaniach, w których o punkty było ciężko, przegraliśmy.

Granie z Widzewem to sportowe wyzwanie: – Łodzianie mają pewność siebie, idą w meczach po swoje. Bliżej im do Miedzi, bo chcą grać w piłkę, budować akcję wielopodaniowo. Całościowo to drużyna najbardziej gotowa. Korona i Miedź mają swoje atuty, ale to Widzew jest najmocniejszym beniaminkiem. Te punkty oczekiwane (xP) pokazują, że Widzew zasługiwał na więcej punktów niż ma w tabeli. Widać, że Widzew jest dobrze przygotowany do każdego spotkania, widać pomysł. Widzew będzie punktował w drugiej części sezonu – uważa szkoleniowiec. – Widzew jako kolektyw gra dobrze. Zawodnicy dobrze budują linię podania, pokazują się w przestrzeniach. Mają pomysł na grę w strukturze dwóch rombów. Dobrze obniżają skrzydłowi, dobrze łapią, uzupełniają przestrzeń za plecami. Pawłowski potrafi robić przewagę, bo jest nietypową dziewiątką. Nie wiem, czy z nami nie zagra już nowy nabytek, który pokazał się już z dobrej strony. Lipski pokazał się z dobrej strony, w środku pola Kun jest mobilny. Trójka stoperów potrafi dobrze wprowadzić piłkę, łamiąc do środka. Każdy z tych zawodników ma coś swojego, również dobre dośrodkowania z boku boiska.

Wyzwaniem dla piłkarzy Warty jest też to, że klub ma nowego właściciela i teraz trzeba ze wszystkich sił trzeba mu pokazać się z dobrej strony. Zadziała tzw. efekt nowej miotły?

Bartłomiej Farjaszewski, który sprzedał wszystkie swoje udziały w klubie nowej właścicielce, Paulinie Sypniewskiej. Czym zajmuje się jej firma DD12 Lab? – Rozwijaniem rozmaitych biznesów i inicjatyw.

CV nowej pani prezes: absolwentka Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz Harvard Business School, ekspertka w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, rada nadzorcza Secret Garden Group, wykładowczyni Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu; firma CEO – Griston Mgmt Group, zajmująca się technologiami i żywieniem. Imponujące. Czy w tak mocnym stylu pokaże się teraz Warta?

Wojna łódzko – łódzka. Po co Widzewowi jest potrzebny pesel prezydent miasta Łodzi?

Jest tak jak to sobie wymarzyli działacze i kibice. O Widzewie jest głośno w całej Polsce! Niestety, nie z powodu nawet nie znakomitej, a po po prostu dobrej i skutecznej gry ekstraklasowej drużyny, tylko wielkiej afery, której klub jest znaczącym udziałowcem.

Może się mylę, ale podgrzanie atmosfery wokół najpierw sporu, a teraz karczemnej awantury z Urzędem Miasta Łodzi, podobnie jak dyskutowanie o (nie)popełnionych błędach arbitra w meczu z Legią, służą zepchnięciu na odległy, bardzo daleki plan spraw najistotniejszych dla sportowego, futbolowego klubu:

– najbardziej prestiżowej porażki w rundzie jesiennej, z Legią Warszawa i to na własnym stadionie

– sportowej jakości, dodajmy nie najwyższej, która niezbyt dobrze rokuje na przyszłość

– transferów, które miały podnieść poziom gry zespoły, a okazują się na razie rozczarowaniem

Tymczasem miejscy urzędnicy i działacze klubu bawią się niegrzecznie jak dotknięte do żywego przedszkolaki. Prezes klubu chce koniecznie poznać pesel pani prezydent przed wpuszczeniem jej na stadion. UMŁ wypowiada klubowi wynajem pomieszczeń biurowych na obiekcie. Obie strony mówią o głuchym telefonie, manipulacji, przeinaczaniu faktów, wierutnych kłamstwach, straszą się sądem. Kibice złorzeczą i zapowiadają, że w nadchodzących wyborach samorządowych zagłosują na każdego tylko nie na obecną panią prezydent.

Nie może być inaczej. Obie strony znalazły się w ślepym zaułku. Czy i jakie jest z niego wyjście?!

Widzew. Gdy najlepszy jest zmiennik, trudno oczekiwać, że wygra się prestiżowy mecz

Niestety, Widzew przegrał najbardziej prestiżowy mecz jesiennej rundy rozgrywek i to na własnym stadionie przy komplecie publiczności z Legią 1:2. Nie mogło być inaczej skoro najlepszym piłkarzem łodzian w tym pojedynku był… rezerwowy. Patryk Lipski wniósł ożywienie do gry zespołu, strzelił honorową bramkę, swoją pierwszą dla Widzewa. Kolejny mecz pokazuje, że wielka reforma defensywy dokonana w trakcie przygotowań zdaje się psu na budę. W następnej kolejce 20 sierpnia o godz. 17.30 Widzew zagra na wyjeździe z Wartą Poznań. Jak z dobywać ligowe punkty to właśnie w takich pojedynkach.

Wróćmy jednak do spotkania z Legią. Oto garść wybranych opinii.

Kosta Runjaić: – Po przerwie oczekiwaliśmy, że Widzew ruszy do ataku i wywarł na nasz zespół dużą presję, a my nie zagraliśmy tak, jak sobie założyliśmy. Mam duży szacunek do mojego zespołu za to spotkanie, to był trudny mecz. Podoba mi się styl Widzewa. Jest pewny siebie z piłką przy nodze.

Janusz Niedźwiedź: Liczyliśmy na zwycięstwo i trzeba pochwalić zespół za drugiej połowie, w której zrobił wszystko, żeby wygrać. W pierwszej części nasza gra nie była taka, jak powinna być.  Za drugą połowę gratulacje, w pierwszej było dobrych piętnaście minut, ale to było za mało, żeby wygrać z tą jakością, którą ma Legia. Uraz Marka Hanouska nie jest poważny, ale na razie nie jest zdolny do treningów.

Patryk Lipski: To była bramka na pocieszenie. Inaczej sobie wyobrażałem pierwszego gola w Widzewie, która da nam chociaż jeden punkt. Tutaj ona została strzelona została za późno. Nie ma ona wielkiego znaczenia, bo kończymy z zerową liczbą punktów. Mam nadzieję, że będę zdobywał więcej bramek, które będą cieszyć.

Mateusz Żyro: Nie  możemy mieć takich momentów, jak w pierwszej połowie, gdy przez trzydzieści pięć minut oddajemy przeciwnikowi dominację i nie ma nas wtedy w spotkaniu, tracimy dwie bramki w prosty sposób.

Patryk Stępiński: W pierwszej połowie próbowaliśmy, jak zawsze, rozgrywać piłkę od tyłu, ale z przodu zabrakło konkretów, strzałów, akcji oskrzydlających. Legia wykorzystała dwa nasze błędy. Po przerwie staraliśmy się, ale nie byliśmy w stanie dogonić rywali, choć było blisko.

Filip Mladenović: Bardzo się cieszę z tego meczu. Mieliśmy niezwykle dobrą pierwszą połowę – wydaje mi się, że dawno takiej nie zagraliśmy, ostatni raz chyba wtedy, gdy wygraliśmy mistrzostwo rok temu. Możemy się cieszyć z pierwszej części gry. Drugą odsłonę trzeba przeanalizować i od razu zapomnieć.

Mattias Johansson: Poprzedni sezon to przeszłość, teraz jest nowy początek, nowy trener, nowa energia. Patrzymy tylko w przyszłość. Paradoksalnie myślę, że strzeliłem więcej goli moją lewą nogą niż prawą. Zamknąłem oczy i starałem się po prostu kopnąć w piłkę. Szczerze mówiąc, był to perfekcyjny strzał, więc jestem bardzo szczęśliwy. 

 Ihor Charatin: Rezultat jest najważniejszy. To na wynik patrzy się w pierwszej kolejności. 

Niestety, przynajmniej na razie Legia to za wysokie progi na widzewskie nogi

Po ośmiu latach wrócił ligowy klasyk. Widzew podjął w piątek kolejce ekstraklasy Legię Warszawa. Walczył, starał się, ale uległ bardziej doświadczonemu i wyrachowanemu rywalowi. To druga porażka z rzędu na własnym stadionie. Wcześniej Widzew przegrał z Lechią 2:3. Punkty są potrzebne łodzianom jak tlen, bo ich brak grozić może tylko jednym… wiadomo czym!

Zmiany w składzie Widzewa na mecz z Legią. Jordi Sanchez powędrował na ławkę. Nieobecnego Hanouska (nie było go w meczowej kadrze z powodu urazu łydki) zastąpił Kun. To mogło mieć kluczowe znaczenie dla przebiegu spotkania!

Trener Legii – Kosta Runjaić zaś znów miał problem z wyborem środkowego napastnika. Kramer jest kontuzjowany, Rosołek rozczarowuje. W tej sytuacji postawił na Muciego. Legia zagrała w identycznym składzie, jak w spotkaniu z Piastem Gliwice (2:0).

W 30 minucie po piłkarskich szachach pierwsza składna akcja przyniosła gola wojskowym. Na prawej stronie Wszołek inteligentnie wycofał do Muciego, ten dokładnie podał do Johanssona. Szwed uderzył nie do obrony. Technicznym strzałem lewą nogą umieścił piłkę tuż przy prawym słupku bramki Ravasa.

Łodzianie próbowali szybko odrobić straty, ale robili to nieporadnie i nie byli w stanie poważnie zagrozić bramce rywali. Legia opanowała sytuację i szybko po raz drugi skarciła gospodarzy. Znów akcje przeprowadzili Wszołek i Muci, a zakończył ją Kapustka, który trafił w piłkę lewą nogą z powietrza, zaskakując Ravasa. Te dwie akcje uciszyły rozgorączkowane trybuny.

Od początku drugiej połowy Widzew ruszył do ataku. Kilka razy groźnie zaatakował, ale bez bramkowego skutku, za to z głośnym dopingiem kibiców. Łodzianie byli coraz bardziej sfrustrowani.  Żółtą kartkę ujrzał
Pawłowski po ostrym wślizgu w nogi Jędrzejczyka. Inna sprawa, że tego wcześniej brakowało – zdecydowanych ataków widzewiaków, legioniści nie bawili się w boiskowe szachy. Widzew próbował dalej odrabiać straty. Terpiłowski mierzył w okienko, był blisko. Zabrakło niewiele. Kolejna akcja mogła przynieść upragnioną kontaktową bramkę. Gola strzelił Stępiński, ale nie został on niestety uznany. VAR dopatrzył się minimalnego spalonego obrońcy łodzian.

Sfrustrowani kibice zaczęli rzucać różnymi przedmiotami na boisko. Sędzia Marciniak przerwał grę. W końcówce Legia mogła strzelić trzeciego gola, ale Ravas obronił strzał Wszołka. Było przy tej interwencji trochę szczęścia, bo piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki. Spotkanie zostało przedłużone o 10 minut. Widzew ambitnie walczył i został za to nagrodzony. W ostatnich sekundach spotkania po centrze Danielaka honorowego gola szczupakiem strzelił Lipski. Niestety, zabrakło czasu, żeby pomyśleć o czym więcej niż ładnej (skąd my to znamy!) porażce.

Znamienne słowa Honorowego Obywatela Miasta Łodzi – Zbigniewa Bońka, które powinny wziąć sobie do serca obecne władze klubu: -Widzew nie może żyć tylko i wyłącznie historią, ale nie można o niej zapominać. Bez tej przeszłości to nie byłby taki klub.

Spotkanie oglądało na stadionie17 701 kibiców.

Widzew Łódź – Legia Warszawa 1:2 (0:2)

0:1 – Johansson (30), 0:2 – Kapustka (42), 1:2 – Lipski (90+10)

Widzew: Ravas – Stępiński, Czorbadżijski, Żyro – Danielak, Kun (88, Normann), Shehu (46, Sanchez), Nunes – Terpiłowski, Letniowski (46, Lipski)– Pawłowski (88, Szota)

Widzew – Legia. Styl łodzian pozwala na stwarzanie sytuacji. Czy je wykorzystają?

To już dziś wielki powrót do legendarnego pojedynku, który przez lata napędzał piłkarską ekstraklasę. O godz. 20.30 Widzew podejmie Legię Warszawa w samym Sercu Łodzi. – Faworytem jest Legia, ale ja liczę na niespodziankę – mówi jeden z legendarnych piłkarzy Widzewa Krzysztof Kamiński.

I na tę niespodziankę wszyscy sympatycy łódzkiego sportu i Widzewa liczymy – i ci, którzy szczelnie wypełnią stadion przy al. Piłsudskiego, i ci, którzy będą na portalach śledzić relacje live, jak i ci, którzy mają dostęp do Canal Plus i obejrzą spotkanie w telewizji. Oj, coś się nam widzi, że wszędzie może być rekord oglądalności! Legia stworzy specjalną strefę kibica na swoim stadionie. Widać, jak na dłoni, że powrót Widzewa mocno ożywił ekstraklasę – marketingowo, sportowo, wizerunkowo.

Dobrze, że na żywo będą mogli obejrzeć spotkanie byli piłkarze wielkiego Widzewa, którzy kończyli pojedynki z Legią z podniesioną głową.

Coraz lepiej spisujący się były gracz Legii, obecnie stoper Widzewa Mateusz Żyro mówi, że zrobi wszystko, żeby łodzianie ten mecz wygrali. I dodaje: Nie mogę już doczekać się tego meczu i jestem przekonany, że będzie to wielkie święto. W szatni też panuje duże podekscytowanie, bo mecz Widzewa z Legią zawsze będzie klasykiem i pojedynkiem z wieloma podtekstami. Nasz styl pozwala nam na tworzenie sytuacji. Trzeba zadbać o to, by je wykorzystywać, a do tego dołożyć dobrą pracę w defensywie i wtedy na pewno będziemy punktować.

Trener Janusz Niedźwiedź prorokuje: – Czeka nas ciekawe piłkarskie spotkanie, bo obie drużyny lubią operować piłką. Legia to drużyna, którą można zdiagnozować.  My jesteśmy pewni swoich umiejętności i chcemy ten mecz wygrać. Czekałem na takie spotkania przez wiele lat. Trzeba było przejść przez wiele problemów i wiele niższych lig, by znaleźć się w Widzewie i mieć możliwość wzięcia udziału w takim pojedynku.

Trener Legii – Kosta Runjaić: – Jesteśmy fizycznie i mentalnie w pełni gotowi na ten klasyk. Mamy nadzieję, że zgotujemy prawdziwą ucztę piłkarską. To będzie kolejny mecz piątkowy, bardzo podoba mi się taki termin. To dobry sposób na udane wejście w weekend. Nie ma potrzeby dodatkowej motywacji zawodników. Na stadionie pojawi się komplet publiczności, będziemy też mogli liczyć na doping naszych fanów i będziemy w stanie udźwignąć ciężar spotkania. Jestem przekonany, że nie opuścimy Łodzi z zerowym kontem. Odkąd rozpocząłem swoją pracę w Polsce, wiele osób opowiadało mi o Widzewie Łódź. Jutro po raz pierwszy będę miał okazję sprawdzić te opowieści.

W Warszawie, odwołując się przekornie do sławnego pojedynku sprzed lat, prorokują, że zacznie się od 2:0 dla gospodarzy, a skończy 3:2 dla gości. Pożyjemy, zobaczymy

Topowy mecz – topowi sędziowie. Spotkanie poprowadzi Szymon Marciniak, a za VAR będzie odpowiadał Tomasz Musiał.

Hit Widzew – Legia. Oby Henrich Ravas w bramce więcej się nudził niż interweniował

Właściwie mogło by być tak, że po jednym takim spotkaniu natychmiast trzeba by było rozegrać drugie, a potem… trzecie – zainteresowanie piątkowym pojedynkiem Widzew – Legia (godz. 20.30) jest tak duże. Mecz na żywo gotowe byłoby obejrzeć około 60 tysięcy widzów! Co prawda to nie będzie starcie o to, która z drużyn zagra w eliminacjach Ligi Mistrzów, ale legenda jest legendą, ma swoją moc i siłę. Widzew pokonał warszawian 22 lata temu, czas zatem najwyższy na zwycięstwo, zwłaszcza że na swoim stadionie wygrał 15 spotkań.

Mecz ma obejrzeć na żywo Zbigniew Boniek. Czy zobaczą go też na żywo inni legendarni piłkarze łódzkiego klubu, czy będzie ich jedynie reprezentował wszechobecny i wszechmocny prezes Mateusz Dróżdż? Obaj panowie usiądą sobie pewnie w pustej loży prezydenckiej, bowiem nikt z obrażonych przedstawicieli władz miasta (kontrolę nad lożą przejął klub) na spotkanie się raczej nie wybiera.

Najważniejszy będzie jednak sam mecz. Oby dostarczył spodziewanych emocji. Do tej pory Legia wygrała dwa spotkania, jedno zremisowała, jedno przegrała. Bilans Widzewa: jedno zwycięstwo, remis i dwie porażki. Byli piłkarze mówią, że łodzianie mają szansę, ale muszą być wyjątkowo uważni w grze defensywnej, konsekwentni i cierpliwi w szukaniu brakowych okazji. Będą zatem szachy zamiast widowiska?

W futbolu wszystko zaczyna się od defensywy, jej postawy. I tu w Widzewie jest problem, bowiem Bożidar Czorbadżijski spisuje się do tej pory słabo lub słabiutko i mówiąc szczerze trudno dociec, jaki widzewski fachowiec uznał, że będzie lepszy od Daniela Tanżyny czy Krystiana Nowaka. Wygląda na to, że w tej formacji od pierwszej minuty pojawi się Martin Kreuzriegler.

Swobodę i nawet bezczelność w grze, znamionującą pewność swoich możliwości pokazał Julian Shehu i pewnie znów posadzi na ławce Dominika Kuna.

Jordi Sanchez o niebo lepiej spisywał się w roli jokera i chyba trener Janusz Niedźwiedź wróci do ustawienia z Bartłomiejem Pawłowskim, jako jedynym napastnikiem. Asem w rękawie może okazać się Patryk Lipski, który dał dobrą zmianę w ostatnim meczu. Bardzo chcielibyśmy, żeby bohaterami spotkania byli ofensywni gracze Widzewa, a Henrich Ravas w bramce więcej się nudził niż interweniował.

Nikt z nas nie chce jednego – kolejnej pięknej porażki łodzian! Punkty są bowiem drużynie potrzebne jak kolejny łyk źródlanej wody i one w ostatecznym ekstraklasowym rachunku są najważniejsze.

Widzew – Opinie po meczu: Fajnie graliśmy, ale… przegraliśmy!

Widzew na własne życzenie przegrał premierowy mecz na własnym stadionie z Lechią 2:3. Opinie po spotkaniu.

Janusz Niedźwiedź: W sporcie chodzi o to, by wygrywać. Stworzyliśmy więcej sytuacji i powinniśmy być w nich bardziej konkretni. Należało także zapobiec jednej albo dwóm straconym bramkom. Najwięcej pretensji mam o drugiego straconego gola, bo nie zareagowaliśmy na strzał, a powinniśmy wówczas sparować piłkę do boku. Piłka nożna to jednak nie tylko akcje ofensywne, ale także dobra i szczelna gra w obronie, tak jak to miało miejsce w Białymstoku. Poczuliśmy w trzech meczach inną jakość grania. To jest ekstraklasa.

Tomasz Kaczmarek: Chcemy wrócić do europejskich pucharów i w Łodzi zaczęliśmy tę podróż, żeby rozegrać dobry sezon.

Juliusz Letniowski: Fajnie graliśmy, ale z tego nie ma punktów. Ekstraklasa nie wybacza błędów. Pozytywem jest to, że stwarzamy sobie sytuacje, teraz trzeba zacząć wykorzystywać ich więcej. Na pewno są różnice pomiędzy ekstraklasą a I ligą. W ekstraklasie indywidualności są większe. 

Fabio Nunes: Mieliśmy okazję do tego, aby strzelić więcej niż dwa gole, wygrać ten mecz, ale to jest piłka nożna.

Patryk Stępiński: Za nami trzy spotkania w ekstraklasie, w których zaprezentowaliśmy się dobrze, ale tylko za jedno z nich mamy punkty. Z kolei przeciwnicy stwarzają sobie mało sytuacji, ale za dużo ich wykorzystują względem tego co my gramy.

Marek Hanousek: Włożyliśmy w mecz dużo energii, ale nie przyniosło nam to korzyści.

Jordi Sanchez: Zagraliśmy dobrze i zasługiwaliśmy na więcej, ale przeciwnik miał zawodników posiadających dużo jakości.

Grzegorz Mielcarski: Jakość indywidualna poszczególnych graczy zdecydowała o sukcesie Lechii. Widzew pokazał odwagę i determinację, ale to za mało. Flavio Paixao sportową klasę i wybornym strzałem po prostu zabił mecz.

Juniorskie błędy w grze defensywnej i bolesna porażka Widzewa na własnym stadionie

WIDZEW

Po zwycięskiej walce z zalanym deszczem obiektem przy al. Piłsudskiego Widzew podjął w ligowej batalii czwarty zespół minionych rozgrywek – Lechię Gdańsk . Widzew, niesiony dopingiem kibicem, walczył za dwóch. Niestety, nie wywalczył nawet remisu. Mógł osiągnąć więcej, gdyby nie juniorskie błędy w defensywie. Trzy mecze, trzy punkty, porażka na własnym stadionie. To nie jest dobry bilans. Pokazuje jak trudna będzie walka o bezcenne ligowe punkty.

W wyjściowej jedenastce nastąpiła jedna zmiana. Danielaka zastąpił Zieliński (brat tego Zielińskiego, wciąż gracza Napoli). Po raz kolejny w roli napastnika zaczął mecz Pawłowski.

Niestety, łodzianie zaczęli mecz niczym gracze z IV ligi. Kompletnie odpuścili krycie, dziura w środku pola zrobiła się ogromna i Gajos pięknym strzałem z dystansu zdobył gola otwierającego wynik. Łodzianie po raz pierwszy w tym sezonie jako pierwsi stracili bramkę.

I zareagowali błyskawicznie. Znakomitym dośrodkowaniem popisał się Zieliński, Stec zagrał ręką w polu karnym, a Pawłowski pewnie wykorzystał jedenastkę. Łodzianie chcieli pójść za ciosem. Grali z animuszem, stwarzali sytuacje, strzelali na bramkę.

Niestety, w defensywie grali niczym nieopierzeni juniorzy, a uwaga ta dotyczy też bramkarza Ravasa, który wybił piłkę tak, że trafiła ona wprost pod nogi rywala. W tej sytuacji gafy łodzian wykorzystał Zwoliński, który strzelił 50 gola w ekstraklasie.

Bartłomiej Pawłowski: – Lechia była do bólu skuteczna.

Na początku drugiej połowy Kunowi zabrakło 20 centymetrów, żeby znakomite podanie Pawłowskiego zamienił na bramkę. Potem minimalnie obok słupka główkował Sanchez. Do dwóch razy sztuka. Po dopieszczonym do milimetrów podaniu Nunesa, Sanchez bez problemów doprowadził do wyrównania. Kropkę nad i postawił niestety Paixao, pięknym strzałem w samo okienko. Wcześniej jednak jak nieopierzonego juniora zwiódł Czorbadżijskiego. W doliczonym czasie bramkarz Buchalik uratował przed stratą wyrównującego gola. A mogli, można nawet powiedzieć: powinni, go strzelić Danielak lub Sypek.

Widzew – Lechia 2:3 (1:2)

0:1 – Gajos (6), 1:1 – Pawłowski (12, karny), 1:2 – Zwoliński (40), 2:2 – Sanchez (71). 2:3 – Paixao (85)
Widzew: Ravas – Stępiński, Czorbadżijski, Żyro – Zieliński (62, Danielak), Kun (62, Sanchez), Hanousek, Nunes (81, Kreuzriegler) – Terpiłowski (81, Sypek), Letniowski (72, Shehu) – Pawłowski

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑